Sąsiadka w kamienicy miała wielorasowego spaniela. Taki samowyprowadzający się. Miałem w życiu kontakt z wieloma psami, ale Maksio był jedyny w swoim rodzaju. Tak wesołego jeszcze nie widziałem. Nie miałem z nim bliższego kontaktu, ale jak zobaczył że idę na ulicy z daleka merdał ogonem, poznając sąsiada. Jak córka bawiła się na podwórku, przynosił jej pod nogi kamyki. Żeby mu rzucać do aportowania, bo kijków nie uważał . Kiedyś wpadł do mieszkania, stanął przy kuchence, obwąchał garnki, czy aby żona nie chce mnie otruć zapewne . Dożył późnej starości. Miał ponad 20 lat. (tyle mieszkamy, a jak się wprowadziliśmy był dorosły). Był tak przesympatyczny, że do dzisiaj z łezką w oku go wspominam. Ale niestety nie sfotografowałem...