Akurat z tą podstępną francą jestem w bardzo bliskich relacjach od wielu lat. Potrafi dać nieźle popalić. Mi dołożyła niezły trzos, nie grosze .
Uaktywniała się, bywało, nawet kilka razy w roku, pomimo że szprycowałem się allopurynolem, bodaj podstawowym lekiem zmniejszającym stężenie kwasu moczowego. O ilościach kolchicyny łykanej podczas ataków nie wspomnę. Przeciwbólowych nie liczę.
Z marnym skutkiem, bo mimo tego przy kontuzjowanym kiedyś łokciu wyrósł mi guzek dnawy bez mała wielkości śliwki.
Przypadkowo przeczytałem o specyfiku nowszej generacji - febuksostat - (pod różnymi nazwami handlowymi - Febuxostat, Adenuric, Denofix, Prohidna).
Lekarz prowadzący, którego poprosiłem o receptę, (a leczyłem się już dosyć długo) nie znał leku, podobnie jak lekarz medycyny pracy, u którego ostatnio byłem, kiedy pytał mnie co zażywam.
To był dla mnie przełom. Od kilku lat nie miałem żadnego napadu, a guzek na łokciu zniknął.
Metodą prób dobrałem optymalną dawkę podtrzymującą, profilaktycznie dokładam jedną tabletkę kolchicyny.
Chociaż żadną szczególną dietą się nie zamęczam, z dną - odpukać - mam na razie spokój, czego też serdecznie życzę...