To, że covid jest groźniejszy od zwykłej grypy (a jest) nie czyni z niego drugiej dżumy.
Znam osoby, które ciężko przechorowały covida, znam osoby, które przypadkiem dowiedziały się, że były zarażone i nawet nie wiedziały w jakim były niebezpieczeństwie znam dwa przypadki śmierci starszych osób, którym w akcie zgonu wpisano covid pomimo tego iż wyniki były negatywne (NFZ wypłaca szpitalom więcej pieniędzy za "covidowców", mało tego, przypuszczam, że sam byłem zarażony. Z oficjalnych statystyk jasno wynika, że covid nie jest jakoś szczególnie niebezpieczny, a należy mieć świadomość tego, że większość oficjalnych ofiar covida to były osoby schorowane i w podeszłym wieku, a część z nich nie była nawet zarażona! Do tego należy dodać ogrom osób "bezobjawowych" lub lekko to przechodzących, których nie ma w oficjalnych statystykach. Nie oszukujmy się, skoro w Polsce oficjalnie stwierdzono już prawie trzy miliony zachorowań to nie ma możliwości, żeby kontaktu z wirusem nie miał każdy z nas.
Odnośnie szczepień, jaki mają one sens, skoro nie da się uzyskać po nich odporności stałej?
To te szczepienia mają sens czy nie? Z tego co rozumiem jeśli Ty i twoi bliscy się zaszczepią to nic im już nie grozi, czyż nie? Jakie to ma znaczenie czy będzie mieć kontakt z osobami zaszczepionymi czy nie?
Żeby była jasność - ja nie krytykuję szczepień jako takich, bardziej jestem krytyczny w stosunku do zamykania gospodarki, bo doprowadziło to wiele osób do bardzo trudnej sytuacji. Nawet niepochlebnie (delikatnie mówiąc) o działaniach rządu wyraził się ostatnio mój znajomy, który covida przechodził ciężko,