Oj ile ja ostrokrzewu wypiłem to nawet nie chcę liczyć, jakby do czasu, bo choć sama yerba działa prozdrowotnie to łączenie jej np. z paleniem papierosów może nam rozwalić gardło. U mnie z tym było zawsze jakoś inaczej - latem piłem wyłącznie na ciepło, a zimą lubiłem terere. Miałem też swoje ulubione smaki i zazwyczaj były to okolice cytryny, grejfruta czy pomelo, a później podjąłem się próby rzucenia palenia i yerba przestała mi smakować. Tak dziwne i absurdalne uczucie towarzyszy mi po dzień dzisiejszy, pomimo faktu że w ówczesnym czasie wróciłem do papierosów. Nie mogę się jakoś przemóc aby pić napój bogów 😉 Nie walczę z tym zupełnie, skuszę się z rzadka na "yerbę w torebce". Nałóg tytoniowy ostatecznie pokonany 😉
Została mi z tamtych czasów bombilla która przydaje się przy piciu wszelakich herbat sypanych, tu też nie robię zbyt dużo ze sztuką zaparzania, chyba że mam po prostu na to ochotę. Wystarczy mi odpowiednia temperatura wody i herbata, choć przez lata dorobiłem się wszelakich "zabawek" usprawniających zabawę w herbacianym świecie.
Sklepów również nie polecam, przerobiłem kilkanaście w Polsce w poszukiwaniu idealnego smaku jaśminu, najbardziej mi pasującego i odpowiadającego i nigdy nie było to to, choć uważam że to miła przygoda w poznawaniu smaków. Teraz mam w swojej mieścinie sklep z tą ulubioną więc jestem tam dość częstym gościem. Nie jestem też ignorantem kompletnym, czasem mnie najdzie na skosztowanie czegoś zupełnie mi nieznanego ale bywam i tradycjonalistą czyli wspomniany tu hibiskus, jaśmin, truskawka lichee czy kopiąca mnie bardziej niż mocna kawa herbata czarna.