Ciekawy temat się wywiązał. Dopiero teraz doczytałem to dopowiem słówko. Aktualnie już na bazary nie jeżdżę bo mi się nie chce. Do takiego większego mam przeszło godzinę drogi. Szkoda mi czasu i pieniędzy bo wiem, że i tak się nie zbiorę by być po 6 rano. Nie powiem, że dawniej trafiałem kilka razy fajne okazy, ale to też nie były żadne perełki. Na bazarze liczą się 2 rzeczy. Szczęście i wyrobione kontakty. Co z tego, że mogę być o odpowiedniej godzinie jak handlarz i tak trzyma te zegarki w kieszonce dla "swoich". Byłem niejednokrotnie świadkiem gdy dla stałego odbiorcy sprzedawca wyciągał "perełki". W dodatku jak bywam w jednym miejscu od dawna to poznaje te twarze. Obok takich przyjemnych kupujących, z którymi da się pogadać, wymienić informacje są tacy, których nazywam "czyścicielami". To osoby, które działają jak w amoku, wpada na giełdę z dużą kasą, oblatuje cały plac i skupuje jak leci wszystko na czym da się zarobić. Kiedyś sam zabrałem trochę zegarków na sprzedaż i taki jeden czyściciel tak mną zakręcił, że oddałem zegarek za sporo niższą cenę niż chciałem. Inną kwestią są z kolei rutyniarze - handlarze antyków, trzymający swoje trofea w gablotach i oczekujący za zegarki cen 2-3 krotnie wyższej niż wartość rynkowa. Irytuje mnie to niemiłosiernie, ale prawda jest taka, że kiedyś przyjdzie jakiś początkujący napalony jeleń i kupi. Zgodzę się z tym, że na ogół są to klimatyczne miejsca, pełne pasjonatów, ale z drugiej strony tyle samo jest cwaniaków, cinkciarzy i chłamu na straganikach.