Bulion i inne namiętności, Tran Anh Hung, 2023. Rzutem na taśmę.
To kulinarna pornografia w najczystszej postaci. Niby jest fabuła, ale prosta, naiwna, służy tylko jako absolutne minimum żeby widz jako tako zauważył zmianę aktorów w kolejnej ostrej scenie. Ale wszyscy wiedzą, że konwencja jest taka, aby pokazywać. Dosadnie, mocno, naturalistycznie i anatomicznie. Jest dużo wilgoci, pary, buchającego gorąca. Są tu sceny z niemal każdej podkategorii: orgia, grupowo, pary i figury geometryczne. Widzimy wielogodzinne sesje, które budzą mieszane uczucia. Z jednej strony możesz poczuć ogromny przesyt, wręcz obrzydzenie i na moment odwracasz wzrok, bo twój mózg i żołądek sygnalizują konieczność przycięcia bodźców choćby na sekundę. Z drugiej strony masz zaskakujący wyrzut dopaminy i szybko odkrywasz, że przelatują ci przez głowę myśli, jak by to było uczestniczyć w czymś takim. Akcja osadzona w połowie XIX wieku, zatem okresie bardzo wdzięcznym i mocno eksploatowanym przez tego rodzaju kinematografię. W większości widzimy perwersje kojarzone z elitami, arystokracją, szczególnie francuską. Ale swoje miejsce otrzymali również prości ludzie, wieśniacy i można się zastanawiać czy naprawdę ich niewątpliwie ciężkie życie mogło być aż tak mocno przyprawione.
Film nie dla każdego, ale ja mu daję bardzo wysoką notę. Moje kolejne wizyty nad Sekwaną będą z pewnością nosiły ślady (plamy?) po Bulionie.