-
Liczba zawartości
365 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Typ zawartości
Forum
Profile
Galeria
Kalendarz
Blogi
Sklep
Zawartość dodana przez il Dottore
-
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Miałem to samo w Orisie TT - niestety wymiana koronki. 300€ naprawa w Szwajcarii i ochota mi przeszła na zegarki za 1000€ z tak żałosnymi felerami. Steinhart kosztuje grosze i ew, naprawa też nie powinna cenowo zabić, jeśli po gwaracji już jest. Czekanie? Ja na odbiór z Orisa z serwisu czekałem ponad 2 miesiące! Zakup w autoryzowanym salonie, takim full wypas, z Rolexami, Cartierami i Patek Philippe, a jakże! Obsługa klienta... tfu! To już chyba Steinhart szybciej Ci ten problem rozwiąże. -
Klub Miłośników Zegarków OMEGA
il Dottore odpowiedział Degustatorr Noir → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Tutaj tytan - widać (niewielką) grubość. Tytan będzie kosztował 6000€ - 1000 drożej niż wersja stalowa. Moim zdaniem z rozmiarem 41mm utrafiono w sedno: nie maleństwo jak Rolek Sub i nie chamska cebula w stylu Breitlinga. Jakość obróbki tytanu - ekstraklasa. -
Klub Miłośników Zegarków OMEGA
il Dottore odpowiedział Degustatorr Noir → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Pytanie do znawców Omegi - co to za kaliber ten antymagnetyczny 8400/8401? In-house czy (jak to u Omegi) - modyfikowana ETA? Zegarek Seamaster 300 Master Co_axial będzie można kupić dopiero jesienią. Stal z czarną tarczą, tytan z niebieską, jeszcze bi-kolor i różowe złoto. Było pytanie wyżej o wymiary - wysokości nie znam ale wygląda na dość płaski, średnica wynosi 41mm, zapewne bez koronki. A złoty diver to nie moja liga - choć klienci z Rosji pewno się rzucą... -
Klub Miłośników Zegarków OMEGA
il Dottore odpowiedział Degustatorr Noir → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Omegi zawsze lubiłem, ale Seamaster 300 Master Co-Axial z tegorocznej Bazylei rozwalił mnie po prostu, jako zaprzysięgłego fana klasycznych diverów. Na taki zegarek powinno się mieć a nie zbierać, ale mam w nosie... zaczynam zbierać! -
Rozumiem Twój pogląd choć do takich celebracji IMO winyl nadaje się lepiej. Oczywiście - przejście na pliki to tylko moja decyzja i żadnej krucjaty nie zamierzam tu prowadzić. Niech każdy słucha nośnika, który mu pasuje i który jest dla niego wygodny. Zresztą - to muzyka jest ważna, nie nośnik. Co do zegarków - to niestety bardzo wiele osób już sobie nimi "nie zawraca głowy" z powodów które opisałeś wyżej. Ale wierzę, że zegarek mechaniczny przetrwa, tak jak przetrwał narodziny i rozkwit technologii kwarcowej. Świat się zmienia, nic nie poradzimy na to...
-
W CD nic mi nie gra, no chyba że w samochodzie. Jeśli chodzi o domowe granie to już 2 lata jak się przerzuciłem na PC-Audio. CD to umierająca technologia i już nie warto sobie nią głowy zawracać. A co gra? Dzisiaj "Slow Train Coming" Dylana, Składanka Kula Shaker i boska, jedyna, niepowtarzalna Carmen McRae. http://www.youtube.com/watch?v=uefyB7r7AIE
-
Z Orisem TT na jednym z archipelagów Makaronezji czyli na Wyspach Szczęśliwych (brzmi egzotycznie ale to niedaleko...). W tle poniżej La Graciosa, dalej Montaña Clara i na horyzoncie po prawej Alegranza.
-
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Repetitio est mater studiorum, niewątpliwie... Ale u mnie już latka nie te, także obozu kondycyjnego przed wyjazdem w ciepłe nie przewiduję. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Na wakacjach nad morzem gdzie bywam, picie w upalny dzień to samobójstwo... Kiedyś nieopatrznie walnąłem 1 puszkę piwa Dorado koło 13.00 i... pierwszy raz w życiu naprułem się 1 puszką. Nie to,żebym był strasznie pijany ale kłopot z marszem po prostej był. Także ja zaczynam od 20.00 gdy jest już ciemno (im bliżej równika tym słońce zachodzi wcześniej) ale wtedy już końkretnie, szczególnie gdy towarzystwo jest odpowiednie. Kurka, już się nie mogę czerwca doczekać! Bilety już kupione.. a tu trzeba jeszcze pracować i pracować... masakra. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
U Weira w Dublinie kupisz 100% wodoodporne zaimpregnowne aligatory - także spokojna głowa! Można nosić nurasa i na skórze (choć ja wolę metalowe bransolety). -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Absolutnie popieram. 100m to dla mnie minimum przyzwoitości. Ja mam ten sam zegarek w pracy i na rybach i pływając w Atlantyku czy w jeziorze. Diver to dla mnie nie fanaberia tylko oczywistość. Ale nie schodzę na 100+ metrów, dlatego każdy zegarek z wodoodpornością 100m się dla mnie nadaje. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Dokładnie! 100m to powinno być święte minimum! Tym bardziej że seria Ocean to 400-500€ a fliegery Steinharta to nawet i ponad 800€. Ja mam taką pracę, że często muszę myć ręce i nie zamierzam przejmować się zalewaniem zegarka. Ma nie przeciekać! Kiedyś - wieki temu - miałem jakieś chińskie kwarcowe g***. Złapał mnie deszcz latem i zalało zegarek. Zwykły deszcz! Za takie zegarki to ja dziękuję. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
5ATM dla niektórych modeli S. to słabo troszeczkę... To mnie np. odrzuca od fliegerów tej firmy. Ale na szczęście nurasy znoszą 300m i sprawdzają się doskonale w praniu - wielu ludzi nurkuje ze Steinhartem i nie zgłasza problemów. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
W uzupełnieniu do recenzji - nie mam w zasadzie nic do dodania. Tyle tylko, że Steinhart może wyleczyć skutecznie z chęci zakupu zegarków droższych firm. Steinhart jest jak Dosia - przekonujesz się, że nie warto przepłacać! Chociaż... Tudor Heritage Black Bay mi się podoba. Ale mam opory dać ponad 2 tys € za sikor na zwykłym werku ETA, choć to i tak niesamowice dobra cena w tym towarzystwie. Steinhart przewartościował kwestię cen zegarków na werku ETA. Teraz już trudno akceptować mi ceny żądane za niektóre modele. Spójrz na fotkę - masz Tudora Black Bay i OVM, który kosztuje KOŃCÓWKĘ CENY tego pierwszego. Trzeba dodać ponad 2 tys € na Tudora. Widzisz jakąś specjalną różnicę? Oczywiście jakość wykonania przemawia zdecydowanie za Tudorem ale czy to jest warte 2 tys €? Ja nosząc Steinharta nie czuję jakościowego dyskomfortu. http://img.tapatalk.com/d/14/03/04/original/qe3enuba.jpg -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Jak mawiają w okolicach firmy Steinhart: "wollen heißt können" Jako posiadacz OVM mogę z czystym sumieniem polecić ten zegarek. Albo poczekaj 2 tygodnie i upoluj GMT Vintage lub Pepsi... w okolicach połowy miesiąca będzie się można zapisać do społecznej kolejki na te modele.. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Steinhart jest marką jak najbardziej wartą popularyzacji. Stosunek jakość-cena jest trudny do pobicia. Obsługa klienta - poziom po prostu europejski, bez uwag. Specyficzny sposób sprzedaży utrzymuje cenę która w Polsce jest atrakcyjna a w zachodnich krajach - śmieszna, w stosunku do tego co dostajemy w zamian. Odkąd kupiłem Vintage Military, mój Oris TT Titanium (2x droższy) mieszka w pudełku i już 4 miesiąc za nim nie tęsknię. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Ale mało coś popularne. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Widziałem te Cimiery na ich www. Wykonanie kopert faktycznie b. dobre. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Cimier jest droższy, ale czy lepszy? Robi też kwarce, czym Steinhart się nigdy nie splamił. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Gdzie kupiłeś taki ładny shark mesh? -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Ślubu z meshem nie brał. Jak mi się znudzi to mam inne paski. Siłą designu tego zegarka jest IMO kozacki wygląd na różnych paskach. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Obrazki kolorowe to może ktoś się skusi... -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Oki, dzięki za wskazanie właściwego miejsca. Reckę skopiowałem pod podany adres. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
A jest na tym forum dział recenzji? Przyznam,że jestem tu nowy i nie znam wszystkich zakamarków. Jeśli tak, to można przekopiować tam post, ale to już robota dla adminów. -
Klub Miłośników Zegarków Steinhart
il Dottore odpowiedział SIRLUKE1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
OK, obiecana recenzja zegarka Steinhart Vintage Military. Uprzejmie proszę wszystkich o wybaczenie wszelkich błędów, gdyż nigdy nie pisałem recenzji zegarka. Moim podstawowym hobby jest sprzęt Hi-Fi i fotografia. Potrafię dobrze wypunktować wady i zalety kolumn głośnikowych czy przetwornika D/A, powiem Wam czy dany obiektyw ładnie rysuje, jednak zegarki to zupełnie coś innego. Tak czy owak - startujemy! Niemiecka firma Steinhart istnieje od 10 lat, zajmując się konfekcjonowaniem i dystrybucją zegarków, które projektują sami, jednak produkcja poszczególnych elementów i ich montaż zlecana jest firmom zewnętrznym. Taki outsourcing może wzbudzać pewne wątpliwości. Steinhart stara się je rozwiać, umieszczając na tarczach swoich zegarków dumny napis SWISS MADE. Dyskusji, czy i w ilu procentach te zegarki produkowane są w Szwajcarii, nie zamierzam rozpętywać na nowo, zresztą oferta tej firmy nie jest skierowana do snobów, ale do zwykłych ludzi, którzy chcą zegarka ładnego, solidnego a przy tym - taniego! I to jest dla mnie główna zaleta Steinharta: te zegarki są tanie jak barszcz! Bardzo trudno jest znaleźć za dosłownie psi grosz zegarek równie dobrze zaprojektowany, wykonany, ze szwajcarskim werkiem i sygnaturą Swiss Made. Do tego szafirowe szkło, podwójny antyrefleks, wysoka wodoodporność... a to wszystko za cenę (tfu!) kwarca od Seiko czy Citizena! Przyznam, że gdy niedawno trafiłem na stronę www Steinharta, to poczułem się jak mały chłopiec w sklepie z zabawkami... nie dość, że zabaweczki śliczne, to jeszcze nie rujnują budżetu! Steinhart nie każe się lizać przez szybkę ale poprzez niskie ceny zyskuje wielką popularność i lektura międzynarodowych forów dyskusyjnych poświęconych zegarkom, wskazuje, że po 10 latach istnienia firma odniosła sukces i posiada wiernych fanów praktycznie na całym świecie. Niską cenę swoich zegarków Steinhart utrzymuje dzięki prostemu handlowemu zabiegowi, jakim jest skrócenie łańcucha dystrybucji. Klient nie płaci za marżę importerów, dystrybutorów, hurtowników i detalistów, tylko zamawia busolę bezpośrednio ze strony www producenta, płaci online np. Paypalem i... czeka na paczkę z Fedexu. Kilka dni mija na niecierpliwym śledzeniu drogi paczki przez poszczególne etapy podróży, w końcu kurier puka do drzwi i już możemy cieszyć się pięknym zegarkiem. Opakowanie jest solidne, wielowarstwowe, zegarek jest dobrze zabezpieczony i trudy podróży do właściciela powinien znieść bez problemu. Model, którym zajmuje się dzisiejsza recenzja: Steinhart Ocean Vintage Military, należy do serii diverów tej firmy. Kontrowersje może wzbudzać ogromne podobieństwo niektórych modeli z tej serii do wyrobów firmy Rolex. Niektórzy nazywają je wręcz kopiami i nie chcą z nimi mieć nic wspólnego. Ja osobiście nie przyjmuję równie restrykcyjnego stanowiska, gdyż mowa jest nie o bezpośrednich, chamskich kopiach, na wzór chińskich producentów podróbek, tylko raczej o zegarkach zainspirowanych klasycznym wzornictwem sprzed lat. Dodajmy, że od strony prawnej też wszystko jest w porządku, gdyż okres ochronny patentowej na klasyczne rozwiązania designerskie typu Explorer czy Submariner już upłynął i firma Steinhart może swój "niecny proceder" uprawiać w 100% legalnie. Oprócz podobieństw są i różnice - oryginalny Submariner firmy Rolex ma mniejszą średnicę koperty. Rolex jakby nie chciał przyjąć do wiadomości, że czasy się zmieniają i przeciętny człowiek jest trochę większy, niż 40-50 lat temu. Zegarki rosną razem z kolejnymi pokoleniami użytkowników i Steinhart dobrze wpisuje się w ten trend. Jeśli więc Wam powiedzą, że Steinhart to podróbka Rolexa - macie prawo się obrazić! Fakt, że samochód firmy X ma 4 koła, nie oznacza, że jest podróbką podobnego samochodu firmy Y sprzed 50 lat. Bez przesady... Rzut oka na tarczę i bezel OVM odbiera mi jednak argumenty. Nie ma się co oszukiwać... Tarcza nawiązuje wprost do kultowego modelu Submarinera 5517 MilSub firmy Rolex. Model ten został wyprodukowany w niewielkiej serii ok. 1000 sztuk dla oficerów Royal Navy. Trudne warunki użytkowania sprawiły, że do dzisiejszych czasów dotrwało może 10% wyprodukowanych Milsubów. Jest to obecnie najbardziej pożądany kolekcjonerski Rolex. Na aukcjach egzemplarze w dobrym stanie osiągają ceny powyżej 100 tysięcy $. Dlatego pojawienie się na rynku Steinharta OVM było bardzo przyjemnym wydarzeniem dla wszystkich fanów historii zegarmistrzostwa, bo za absurdalnie niską cenę można teraz nosić zegarek o niemal identycznym designie tarczy i bezela. Przyjrzyjmy się zatem bliżej tym elementom, gdyż stanowią one najważniejszy element stanowiący o niewątpliwej urodzie OVM. Przede wszystkim wskazówki: tradycyjny dla Submarinera design wskazówki godzinowej w stylu "Mercedesa" został zastąpiony przez kształt rzymskiego miecza. Bardzo ładnie! Indeksy i wskazówki Steinhart pokrył lumą Old Radium w brzoskwiniowym kolorze. Czytelność tarczy - jak to w zegarkach militarnych - jest perfekcyjna. Wskazówka sekundowa zakończona jest dyskretną strzałką, zaś wskazówka minutowa - niczym specjalnym (poza czytelnością) się nie wyróżnia. Na tarczy znajdziemy nazwę i logo firmy pod godziną 12, zaś nad godziną 6 znajduje się ciekawostka: cyfra 1 w kółeczku - oryginalny Mil-Sub miał w takim samym kółeczku literę T od Tritium. Przy okazji mała dygresja: gdy zgasicie światło, tarcza Waszego zegarka zaczyna pięknie świecić. Dzieje się tak wskutek dwóch podstawowych procesów: radioluminescencji i fotolumenscencji. Dzisiejsze zegarki, za wyjątkiem specjalistycznych wyrobów dla wojska i nurków, opierają się na zasadzie fotoluminescencji. Materiały typu Super Luminova świecą bardzo intensywnie przez chwilę po "naładowaniu" ich pod żródłem światła a potem coraz słabiej w miarę upływu czasu. Zegarki korzystające z radiolumienescencji nie potrzebują "naładowania" lumy światłem, aby ta świeciła w ciemności. Zawierają one bowiem materiał radioaktywny, emitujący (w niskiej i bezpiecznej dla użytkownika dawce) promieniowanie pobudzające do świecenia luminofory, którymi są fosfor i jego związki. Przemysł zegarmistrzowski korzysta z dwóch pierwiastków promieniotwórczych: trytu i prometu. Dawniej używano też radu, ale okazał się zbyt niebezpieczny, w szczególności dla pracowników fabryk zegarków. Normy ochrony przed promieniowaniem rożnych krajów przewidują rożne oznaczenia tarczy zegarka. Często na zegarkach nurkowych mamy oznaczenie: "T-SWISS MADE-T", wtedy wiadomo że w użyciu na tarczy i wskazówkach jest tryt, "L-SWISS MADE-L" (od "light activated" ) to najczęściej spotykane zegarki fotoluminescencyjne, nie zawierające materiałów promieniotwórczych. Litera T w kółeczku to oznaczenie wymagane przez normy brytyjskie na zegarki radioluminescencyjne z trytem i taki znaczek znajdował się na tarczy oryginalnego MilSuba, ponieważ,, jak już wspominano, zegarek ten stworzono dla Królewskiej Marynarki Wielkiej Brytanii. Pod cyfrą 1 w kółeczku (u Steinharta odnosi się to do serii Ocean 1) mamy oznaczenie klasy wodoodporności. I tu kolejna ciekawostka: wodoodporność OVM, tak jak w MilSubie określono na tarczy na "660ft-200m". Co jest, u wielki Anielki? Przecież każdy zegarek z serii Ocean 1 ma 300m wodoodporności! Żeby było weselej - na deklu mamy informację: "1000ft - 300m". Już wyjaśniam. Nikomu chyba to się nie przyda, mi na pewno jest wszystko jedno, bo ani na 200m ani na 300m nie schodzę , ale niechaj będzie jasność w temacie. Oficjalnie, jednoznacznie i nieodwołalnie: wodoodporność OVM, jak każdego innego zegarka z serii Ocean 1 wynosi 300m. Napis na tarczy to tylko hołd dla oryginalnego Mil-Suba, nic więcej. W ten sposób problem klasy wodoodporności OVM możemy zakończyć. Koronka i dekiel są zakręcane, zegarek jest dobrze uszczelniony - można nurkować. Wielu użytkowników zegarków Steinharta nurkuje i zegarki spokojnie pracują w zanurzeniu. To nie żadne atrapy, tylko pełnokrwiste nurasy. Pozostajemy na tarczy - tutaj kolejna różnica pomiędzy designem OVM a typowym wyglądem tarczy Submarinera: wielkość indeksów. Nie są one ani dyskretne ani delikatne - nazwijmy rzecz po imieniu: są grube! Taki design u Rolexa nazywa się "Maxi Dial", korzystały z niego niektóre Submarinery wykonywane dla wojska, przede wszystkim oryginalny MilSub. Dzięki zabiegowi pogrubienia indeksów, pokrytych, jak już wspominałem, farbą fotoluminescencyjną Super Luminova w kolorze Old Radium, czytelność tarczy jest fenomenalna. To właśnie uwielbiam w diverach - szybko i bez problemu informują mnie, która jest godzina. Do tego służy wszak zegarek, mam rację? Niby to takie oczywiste, a spróbujcie odczytać czas w słoneczny dzień na posrebrzanej tarczy ze srebrnymi indeksami i takimiż wskazówkami! Natychmiast wtedy docenicie nieśmiertelny design diverów Rolexa! Powtarzam, że na tle typowego designu tarczy a'la Submariner, OVM wyróżnia się jeszcze większą czytelnością. To lubię! A propos czytelności tarczy - szkiełko jest ważne. To zastosowane w OVM wykonano z syntetycznego szafiru, można więc zarysować je tylko diamentem. Kształt szkiełka zapewnia perfekcyjną czytelność tarczy z każdego kąta, mimo że nie jest wcale prosty. Szkiełko jest minimalnie wyoblone zaś pomiędzy nim a bezelem mamy wyraźny rant, idący nieco pod kątem i dający ciekawy efekt optyczny na brzegach tarczy. Daje to złudzenie uniesienia szkiełka i większej jego grubości, dodając zegarkowi nieco industrialnego sznytu. Taka sugestia na pierwszy rzut oka, że zegarek jest solidny, stworzony żeby dużo wytrzymać. Szkiełko posiada warstwę pokrycia antyrefleksyjnego od strony wewnętrznej. Pod niektórymi kątami przy określonym rodzaju oświetlenia, widzimy jak antyrefleks daje dyskretną niebieską poświatę. Szkiełko to wielka ozdoba OVM, stanowiąca w dużej mierze o jego osobowości. Bezel jest stalowy a jego wkład - aluminiowy. Markery minutowe idą od 1 do 60 minuty przez całą średnicę bezela, a nie tylko przez pierwsze 15 minut, jak w "cywilnych" Submarinerach. Tak wyglądał oryginalny MilSub. Na godzinie 12 mamy trójkąt z nałożoną kropeczką materiału fotoluminescencyjnego. Boki bezela posiadają wyraźne karbowanie, zapewniające pewny chwyt. Bezel można kręcić tylko w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. 360 stopni obrotu to 120 klików. Klik jest pewny, głośny i wyraźny, wzbudza zaufanie do konstrukcji. Dużo lepszy klik, niż w moim niemal 3x droższym Orisie! Siła potrzebna do kręcenia bezelem nie jest nadmierna, jednak opór jest odczuwalny, co daje pewność dobrego zabezpieczenia przed przypadkowym przekręceniem. Markery minutowe na całej średnicy bezela dodają zegarkowi nieco agresji i podkreślają militarny, drapieżny design. Wewnątrz zegarka pracuje znany i uznany koń roboczy ze stajni Swatch Group - automatyczny mechanizm ETA 2824-2. To gwarancja solidności i długich lat bezproblemowej eksploatacji. Mechanizm ten napędza zegarki wielu bardzo znanych i prestiżowych firm. Tylko wówczas będzie się nazywał Caliber jakośtam, by ukryć jego "plebejskie" pochodzenie a sam zegarek będzie kosztował oczy z głowy. To tak, jak obecnie sprzedawane Mercedesy z dieslem 1,6 od Renault. Kto chce - niech płaci! Koperta OVN została wykonana ze stali nierdzewnej, ma 42mm średnicy, mierzy sobie 50mm od teleskopu do teleskopu, grubość wynosi 13mm, średnica zakręcanej koronki, opatrzonej logo Steinharta to 7mm. Szerokość paska czy bransolety wynosi 22mm. Wymiary koronki są wystarczające aby zapewnić wygodny chwyt nawet moim wielkim paluchom. Wyraźne karbowanie jeszcze ów chwyt poprawia. Z góry i z dołu koronki znajdują się występy koperty, chroniące koronkę przed przypadkowym odkręceniem. Patent prosty i skuteczny. Siłą oryginalnych Submarinerów jest właśnie prostota ich konstrukcji. Osoby zajmujące się naprawami i renowacją diverów Rolexa, oprócz fenomenalnej jakości wykonania, podkreślają zawsze prostotę konstrukcji jako jedną z największych zalet tych zegarków. Na tym własnie polega najwyższych lotów inżynieria: forma podporządkowana funkcji, najlepsze materiały tam gdzie potrzeba i maksymalne uproszczenie konstrukcji. Tak stworzono wiele ikonicznych dzieł inżynieryjnych, nie tylko zegarków. Kałasznikow się kłania... Waga zegarka wraz z metalową bransoletą to solidne 190g. Ok, pora na gorsze wiadomości - skupmy się na jakości wykończenia metalowych powierzchni. Cóż - to nie Rolex... Jest przyzwoicie, ale nic poza tym. Jakość wykonania tarczy jest dużo wyższa, niż koperty. W szczególności budżet zegarka widoczny jest na deklu. Mamy tam wygrawerowane napisy z oznaczeniem serii, informacją, że werk jest szwajcarski, koperta to stal nierdzewna, szkło to szafir, wodoodpornośc wynosi 300m, zaś pośrodku dość tandetnie wykonany rysuneczek (chyba) Neptuna, jak jedzie (płynie) sobie rydwanem zaprzężonym w przerośniętego konika morskiego (pewnie po zastrzyku metanabolu). Całość nijak się ma do misternych dzieł sztuki spotykanych na deklach droższych zegarków. Ale przepraszam - niby czego się spodziewałeś za 350€? Bądźmy poważni! W tym budżecie jakość wykonania zegarka trzeba określić jako więcej niż dobrą. Szczególnie bransoleta daje radę ze swoimi matowymi powierzchniami i polerowanymi na błysk boczkami ogniw. Miałem ostatnio w rękach Roamera Searock za 840€ i jakość jego bransolety to była tandeta w porównaniu z OVM. Skoro więc jakość obróbki metalu odpowiada zegarkom 2x droższym (a nawet je przewyższa w niektórych aspektach) to ja bym się specjalnie nie czepiał, tylko cieszył z okazyjnej ceny! Bransoleta, choć - jak powiadam - pięknie i solidnie wykonana, u większości posiadaczy OVM jest zespolona z zegarkiem tylko na chwilę. Powiedzmy sobie jasno: wyrazisty militarny design tego zegarka jest jego największą siłą i zachęca do eksperymentów z bransoletami i paskami. W internecie macie około mnóstwa zdjęć OVM z różnymi paskami. Ja zakupiłem na "znanym portalu aukcyjnym" 3 zamienniki oryginalnej bransolety. 1/ NATO w czarno - beżowe paski. Taki trochę w stylu Bonda, ale nie w oryginalnych kolorach znanych z wczesnych filmów o 007, tylko dopasowany do tarczy. Efekt, moim zdaniem, fenomenalny. 2/ pasek typu Milano Mesh - zegarek wygląda na nim jak milion dolarów! Chyba bardziej zaznaczyć stylu Vintage już się nie da. Pasek ten wydaje mi się najbardziej uniwersalny. Z jednej strony - można w nim pływać i co tam jeszcze chcemy robić na wakacjach, z drugiej - sprawdza się dużo lepiej, niż oryginalna bransoleta, jeśli przyjdzie nam do głowy nosić OVM przy oficjalnych okazjach. Nie jest to raczej zegarek do garnituru, jednak - można spróbować. I pasek Milano Mesh dodaje przy takich okazjach do bólu konkretnemu OVM trochę delikatności i wielkiej ponadczasowej elegancji. To będzie chyba mój najczęściej używany pasek do OVM. 3/ wreszcie skórzany pasek typu bund. Na takim samym Paul Newman nosił swoją Daytonę... Piękna postarzana skóra, co za faktura i ten zapach! W samym pasku można się zakochać, ale czy pasuje do OVM? Cóż - jest zdecydowanie militarny, trochę agresywny. Każdy może ocenić efekt na zdjęciach. Moim zdaniem - tylko w teren,nigdy do pracy, chyba że pracujesz w wojsku, policji, straży i innych służbach mundurowych. Jakoś niespecjalnie mnie przekonał i powędrował do szuflady, gdzie będzie czekał na O1V. To powinna być idealna kombinacja! Pora na podsumowanie... Nigdy w zyciu nie spotkałem zegarka z lepszym stosunkiem jakość/cena. Design jest po prostu obłędny. Mało który zegarek (a żaden w tej cenie) nie spełnia lepiej definicji "head turner'a". Za takie pieniądze - prawdziwy killer, bo spokojnie bije designem zegarki 10x droższe. Jakość wykonania - hmmm... zróżnicowana ale i tak odpowiednia dla zegarków 2-3x droższych. Brawo! Wady? No cóż - powiedzmy sobie szczerze - ten design nie powstał w firmie Steinhart i nawiązania do wyrobów Rolexa są aż nadto widoczne i nie wymagają komentarzy. Powtarzam jednak jeszcze raz - dziś już ochrona patentowa wzoru plastycznego nie obowiązuje i każdy producent zegarków może legalnie wypuszczać swoje wyroby w tym stylu. Jednak tylko Steinhart przeniósł w sposób tak udany design klasycznego MilSuba w XXI wiek. Zegarek jest jednocześnie nostalgiczny i agresywny, klasyczny i supernowoczesny. Rzadka jedność przeciwieństw. Powiem szczerze: gdybym miał się szarpnąć na oryginalnego Submarinera, to... raczej nie. Zabijcie mnie, ale wolę OVM! Pomijając cenę, Submariner jest trochę za mały. 39mm to nie jest rozmiar dla dzisiejszych wyrośniętych chłopów. 42mm Steinharta OVM to moim zdaniem w dzisiejszych czasach optimum. Poza tym - OVM jest po prostu... ładniejszy niż sklepowy Submariner. Jakość wykonania - oczywiście przepaść do Rolexa, ale nie jestem snobem i tak wykonany zegarek w 100% mnie satysfakcjonuje. Poza tym głupio bym się czuł nosząc na ręku równowartość niemal 40% wartości swojego Mercedesa. Uderzyć w coś, zadrapać - stres! Przechowywać w szufladzie? Sorry - głupota! Zegarki typu diver służą do noszenia i codziennego używania a nie do trzymania w sejfie. To nie diamentowe kolie od Cartiera, na litośc Boską. A tak - mogę tym Steinhartem gwoździe wbijać, będzie trzeba, to raz w miesiącu kupię sobie nowego. Za takie pieniądze - jaki problem? Wrogowie zegarków "homage" powiedzą, że to przerośnięty pseudorolex, nic więcej. Niech sobie gadają, albo niech idą do Christie's i wygrają na aukcji oryginalnego MilSuba. Jedyne 100 tys baksów... nic wielkiego! A ja jestem w tym Steinharcie z dnia na dzień coraz bardziej zakochany. Istnienie takich firm jak Steinhart, przywołujących ikoniczne rozwiązania designerskie sprzed lat, a jednocześnie unowocześniających je dla dzisiejszego użytkownika to prawdziwa gratka dla wszystkich fanów sztuki zegarmistrzowskiej. Za absurdalnie małe pieniądze możemy kupić zegarek, którego piękno powoduje opad szczęki u każdego fana diverów i historii o Jamesie Bondzie. Szczerze powiem, że nie rozumiem wydawania kilku tys. euro za zegarek z tym samym werkiem bardziej znanych i prestiżowych firm, może i lepiej wykonany ale wcale nie ładniejszy. Zawsze unikałem płacenia podatku za znaczek firmowy. Ale oczywiście - nie moje małpy, nie mój cyrk... A Rolex? Inna para kaloszy, przecież mechanizm in-house, obsesyjne podejście do jakości i takie tam... Tylko zdajcie sobie sprawę, że samych Submarinerów produkuje ta firma dzisiaj ok. 100 tys sztuk rocznie(!) a w supernowoczesnej fabryce Rolexa królują roboty przemysłowe. Przy takiej skali produkcji wykonanie w 100% ręczne po prostu nie wchodzi w grę. Dalej nazwiecie to "manufakturą"? I przypominam o szeroko nagłośnionej w internecie kompromitacji Rolexa, gdy chińska podróba Submarinera, właśnie na werku ETA, pokonała oryginał w kwestii dokładności chodu! Na pewno zagorzali fani Rolexa na widok OVM parskną tylko, spluną z pogardą i pójdą swoją drogą. Przypomina mi się jednak wypowiedź jednego z użytkowników forum Watchuseek, który sprzedał swoje Rolki ale nie porzucił pasji do zegarków: "gdy przejdzie pierwsze podniecenie po zakupie, gdy pojawią się pierwsze rysy, nagle zdajesz sobie sprawę, że to tylko drogi zegarek, nic więcej". Może więc przyjmijmy, że Rolex stworzył swoją legendę dobre 50 lat temu a Steinhart - właśnie zaczyna... PS. Bardzo przepraszam za brak zdjęć zegarka na oryginalnej bransolecie, ale "kuń jaki jest, kużden jeden widzi". Są setki fotek w necie. Zdjęcia ilustrujące niniejszy test też nie są najwyższej jakości - moja skóra na każdym z nich ma, jak widać, inny kolor. Niestety - robienie zdjęć przy różnokolorowych światełkach choinki to prawdziwe wyzwanie i zafarb jest nie do uniknięcia. Brak też zdjęć makro, z tej prostej przyczyny, że nie posiadam obiektywu makro. Biorąc pod uwagę, że Steinhart ma tak na oko jeszcze ze dwa bardzo ciekawe modele, jeszcze przez jakiś czas obiektywu makro sobie nie kupię... Przepraszam również za brak pomiarów dokładności chodu w stosunku do atomowego wzorca. Niestety - nie posiadam atomowego wzorca. Dokładność OVM wydaje mi się jednak, jak liczba KM w samochodzie Rolls-Royce - wystarczająca. Porównując ze wskazaniami mojej kuchenki mikrofalowej - jest dobrze! A tak w ogóle to "my name is Bond. James Bond".