-
Liczba zawartości
365 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Typ zawartości
Forum
Profile
Galeria
Kalendarz
Blogi
Sklep
Zawartość dodana przez il Dottore
-
Jakbym mieszkał w Polsce to bym sobie kupił Mietka z silnikiem V8 i zagazował. S-klasa albo CL. Tak 2007-2008 rok. I nic bym więcej nie potrzebował do szczęścia. W Irlandii takie auta kosztują psi grosz ale zabija niestety stawka podatku drogowego i ubezpieczenia. Do tego V8 na wodę nie chce jeździć a dostęp do autogazu w IRL nie jest łatwy. Ech... pomarzyć.
-
Jezusie... to o benzynówce. Co diesla to mam w moim Mietku 220CDI silnik 2,1 biturbo, 170 KM i w mieście łyka toto zawsze poniżej 8l/100km, trasa to już w ogóle bajka: 5,2l/100km ostatnio na autostradzie gdy jechałem ze stałą prędkością 120km/h a w drugą stronę szybciej - 140km/h nonstop i wypił 5,4l/100km. Średnio (głównie miasto) - 7,2l/100km. Wahania 0,1-0,2l/100 km w tą czy w tamtą. 10 litrów wachy w mieście to bierze kolegi BMW 535d - samochód o lata świetlne odległy osiągami od tego Opla a na trasie nieco ponad 7 (a kolega lubi pocisnąć).
-
Ja bym w bajki o niezawodnych autach z żabolandii nie wierzył i trzymał się na kilometr od francuskiej padaki.
-
Ja mieszkam w Irlandii i tutaj jest najwyższy odsetek 4x4 w całej Europie - za Chiny Ludowe tego nie pojmuję! Natomiast w PL bym się nad 4x4 poważnie zastanowił - bo jednak drogi są w gorszym stanie, szczególnie jak ktoś mieszka na wsi czy w górach, do tego długa i nieraz ciężka zima. Więc w PL widzę sens zakupu 4x4. W Irlandii to tylko durny szpan. Ostatni raz śnieg widziałem w 2010. Ale kto bogatemu zabroni?
-
Gruba przesada. Za zbliżoną kasę nówka sztuka hybrydowy Lexus NX - co tu porównywać?
-
To powyżej to dzieło takiego chińskiego designera, co mieszka bodajże w Holandii. Części przychodzą z Chin, montaż chyba w Europie. Projekt IMO niebrzydki, cena przyzwoita, pytanie jak z jakością.
-
Statystyki jednak nie kłamią. Inaczej skąd byś wiedział, że zamieszkujesz Zieloną Wyspę dobrobytu? Człowiek MUSI być przygotowany, bo nigdy nic nie wiadomo... scena z kultowego filmu "Wstrząsy" przypomina nam o tym.
-
Jak ktoś ma zryty przez propagandę beret, to nie widzi absolutnie nic dziwnego ani złego w blokowaniu ludziom dostępu do broni. No więc zabrali wam broń. Teraz zabrali żarówki - nikt nie protestuje. Aha - dobra nasza! - to zabierzmy ludziom jeszcze wędzone kiełbasy, działające odkurzacze i wzmacniacze pracujące w klasie A, bo za ładnie grają. I tak można W NIESKOŃCZONOŚĆ. Bo obywatel to takie zwierzę, które ciągle musi się bez czegoś obywać... szczególnie obywatel krajów, gdzie rządzi marksizm, czy jakikolwiek inny totalitaryzm. Np. w Iranie - polowanie na anteny satelitarne. W krajach arabskich - polowanie na "nieprzystojnie" ubrane kobiety. W marksistowskim Paryżu klient dostał wpierdziel w komunikacji miejskiej od dwóch muslimów, bo żarł (o zgrozo!!!) bułkę z szynką! A gdyby gościu miał pistolet to by ich po prostu zastrzelił... Tego marksiści się boją. Obywatela, który jest zdolny się obronić.
-
Prawda, jakie to proste? Wystarczy pomyśleć chwilkę i zapoznać się ze statystykami. A co do komunizmu - jestem wybitnym specjalistą, gdyż najpierw przeżyłem 22 lata w PRL a potem żyłem w neokomunistycznym tworze zwanym III RP a teraz w jawnie marksistowskim Eurokołchozie.
-
Komunizm jednak poczynił ludziom w głowach straszne spustoszenie. Otumanieni lewacką propagandą Polacy przestali myśleć jak wolni ludzie, pozwalając tym samym władzy ludowej sprowadzić się do roli bydła, prowadzonego za kółko w nosie dokładnie tam, gdzie władza ludowa zechce. Nikt nawet przez sekundę nie zastanowi się, DLACZEGO niby ma obowiązek zapinać pasy we własnym aucie, dlaczego nie wolno mu przechodzić przez jezdnię gdy pali się czerwone światło, dlaczego w końcu nie wolno mu mieć w domu dowolnej broni i amunicji, skoro w tym w kraju policja służy do wszystkiego, tylko nie do obrony Polaków przed bandytami. Taka jest smutna rzeczywistość. I nikt w opanowanej przez lewactwo prasie i telewizji nie otrzyma informacji o RZECZYWISTYM wpływie powszechnego dostępu do broni na bezpieczeństwo mieszkańców danego kraju. Podaję za: http://predatorxl.salon24.pl/39778,obowiazek-posiadania-broni-palnej Obowiązek posiadania broni palnej /.../w szale wydawania kolejnych rozkazów mimo wszystko widać żelazną logikę totalitaryzmu: oszczędza się społeczeństwu rozporządzeń mogących uniezależnić ludzi od troskliwego reżimu, na przykład unikając wydania zarządzenia obowiązkowego posiadania broni przez każde gospodarstwo domowe. Stara szachowa prawda głosi, iż groźba jest silniejsza niż jej wykonanie. Broń palna w każdym domu to właśnie takie memento dla przestępców: tutaj łatwego łupu nie znajdziesz! Groźba jest podwójnie silna – uzbrojeni domownicy znajdują się nie tylko w upatrzonym celu, lecz wszystkich sąsiednich domach. Lęk przed kontratakiem studzi zapały kryminalistów samą możliwością jego zaistnienia, żadna kanonada nie jest do wzmocnienia obaw potrzebna. To teoretyzowanie dyletanta czy kwestia umocowana w faktach? Dysponujemy stosownymi punktami odniesienia: W 1982 roku władze miasta Kennesaw (Georgia) wprowadziły obowiązek posiadania broni wraz z amunicją przez każdą głowę rodziny. Później przepis został nieco zmodyfikowany, zastosowano klauzule wyłączające z nakazu określony grupy społeczne, niemniej zasadnicza treść przepisu pozostała w mocy. Przepisu, dodajmy, nieprzesadnie weryfikowanego przez władze, po dziś dzień nikogo nie spotkały nieprzyjemności za nie poddanie się wymaganiom. Rezultaty? Przed wprowadzeniem „prawa pistoletowego” Kennesaw zamieszkiwało 5242 mieszkańców, poziom przestępczości był wyższy niż średnia krajowa o 10%. W roku 2005 miasto rozrosło się, liczba ludności wzrosła do 28 189 ludzi, zaś poziom przestępczości spadł o ponad 53%. Dla porównania – w mieście Morton Grave (Illinois), w którym rok wcześniej (1981) zabroniono wszystkim (poza policjantami) posiadania broni, nastąpił do 2005 roku wzrost przestępczości o 15,7% przy jednoczesnym niewielkim spadku liczby mieszkańców (z 22 451 w 2000 r. do 22 202 pięć lat później). Niewielkie zagrożenie przestępczością potwierdził opublikowany w 2003 roku raport FBI: w Kennesaw było o połowę mniej zabójstw i włamań, a rozboje praktycznie się nie zdarzają (0,13 średniej krajowej). W 2007 roku miasta Kennesaw i Morton Grave zostały uznane za jedne z dziesięciu najlepszych lokalizacji dla rodzin przez miesięcznik dla kobiet Family Circle. Jak więc widać powszechny dostęp do broni recenzentów nie odstraszył, chociaż ich rekomendacja przeznaczona była niewiast, tradycyjnie niechętnych domowym arsenałom. Zresztą w 2008 roku władze tej drugiej miejscowości obaliły 26-letni zakaz posiadania broni palnej, przywracając normalność. Tym samym zachwiały się pozycje antygunowych histeryków, podważając głoszoną przez nich mitologię abolicjonizmu. Zanim radni Morton Grave poszli po rozum do głowy, kolejne miasto podjęło uchwałę wzorowaną na prawie Kennesaw – Greenleaf, Idaho (w 2006 roku). Decyzja wywołała niejakie zaskoczenie, ponieważ nawet bez specjalnych zachęt i tak 80% mieszkańców Greenleaf już posiadało broń, a przestępczość w zasadzie miasta się nie imała - najbardziej brutalne przewinienie zgłoszone w ciągu poprzednich dwóch lat dotyczyło bójki na pięści. Pomysłodawcy patrzyli jednak w przyszłość, obawiając się rozwijających dynamicznie przedmieść leżącego nieopodal wielkiego Boise. Współtwórca nowego prawa, Steven Jett, tłumaczy, iż był to sygnał dla okolicznych przestępców: „Nie będzie wam w Greenleaf wygodnie”: Statystyki z innych państw potwierdzają, że broń palna w rękach przeciętnych obywateli ogranicza przestępczość znacząco: w 1996 roku odjęto broń Australijczykom. Efektem pierwszego roku prohibicji był 44% przyrost rabunków z bronią w ręku, 8,6% wzrost napaści z użyciem przemocy, 3,2% więcej zabójstw. W kolejnym roku rabunki z bronią to już wzrost o 73%, rabunki bez użycia broni - o 28%, porwania o 38%, napaści - o 17% zabójstwa - o 29%. Największy sukces przyjaciele ludu zanotowali w stanie Wiktoria – w ciągu roku od wprowadzenia zakazu posiadania broni nastąpił 300% wzrost liczby zabójstw z użyciem broni palnej. W tym samym 1996 roku rozbrojono ludność Wielkiej Brytanii. Do 2004 r. liczba przestępstw z użyciem broni lub przemocy wzrosła o 69%, w tym morderstw o 54% a rabunków o 45%. Dla porównania: w okresie 1993-1996, czyli przed odebraniem ludziom ich praw, liczba rabunków z bronią w ręku spadła o 50%. W naszej socjalistycznej ojczyźnie jest podobnie: bandyci trzymają się blisko zwykłych ludzi, ponieważ są pewni bezkarności – ludność jest rozbrojona, przeto zdana na łaskę zawodnej policji i niełaskę rozwydrzonych przestępców. Waaadza oczywiście o nasze bezpieczeństwo bardzo się troszczy, od jakiegoś czasu słychać coraz częstsze obietnice zamontowania przy każdej drodze fotoradaru albo systemu monitoringu. Scedować jednak troski o elementarny poziom bezpieczeństwa na tzw. obywateli oczywiście nie ma zamiaru, wszak broń palna nadaje się nie tylko do odparcia napaści włamywacza, lecz także natręta z Urzędu Złodziejskiego czy rozgdakanych paniuś z opieki społecznej. To zbyt wielkie ryzyko. Natomiast ryzyko zabicia, zgwałcenia czy pobicia Kowalskiego czy innego Olewnika nasza Waaadza jest w stanie znieść.
-
Mi też. chyba jednak bardziej niż Godeneye, bo nie lubię brązowego koloru. No i cena lepsza - na jurawatches stoi po 998€, ale nie mają na magazynie, trzeba zamawiać u producenta, więc jak chcesz pod choinkę to radzę zamawiać już teraz. U mnie we wsi na Temple Bar jest niby jakiś sklep z Glycine, jutro tam zajrzę, ale ani na asortyment ani na dobre ceny bym nie liczył. Dublin nie jest najlepszym miejscem do kupowania zegarków. Londyn - to inna para kaloszy!
-
1146€ na jurawatches.co.uk. Dostępność - od ręki.
-
To prawda. Ale, żeby nie spamować, wracam do tematu: mój typ to Beretta 92FS, taka, jaką miał Mel Gibson w Zabójczej Broni. Klamka, co się zowie! Poza tym - jestem za absolutnym uwolnieniem dostępu do broni palnej. Pozwolenia na broń to wymysł komunistyczny. W wolnym kraju pistolet powinno się kupować, z równą łatwością jak marchewkę. Polityków nikt nie bada na głowę, tymczasem oni swoimi decyzjami zabijają dużo więcej ludzi, niż może to zrobić pojedynczy obywatel, choćby i uzbrojony. Społeczeństwo rozbrojone to społeczeństwo bezbronne!
-
Bo to był największy błąd komunistów - nacisk na powszechną edukację. A wiadomo, że edukacja jest jedną z dróg do samoświadomości no i komuna skończyła, jak skończyła. Nowa władza już tego błędu nie powtórzy. Wielkie portale internetowe redagowane są teraz przez ludzi, którzy ze swoją polszczyzną podstawówki za komuny by nie mieli szans ukończyć. Ale tacy ludzie przynajmniej się nie burzą, bo mają świadomość, że ze swoim poziomem wyżej pewnej części ciała nie podskoczą.
-
Są tacy delikatni co nie lubią broni i piwa Ciechan, ale czy warto nimi się przejmować?
-
Kolejna wariacja na znany temat: Glycine Combat Sub Golden Eye. Już wiem, co chcę pod choinkę. Jest i wersja bez PVD - Ref: 3863.39-R.TBA9 Komu potrzebny Tudor Black Bay?
-
C63 AMG w nowej budzie już jest! Zadziwia mnie tylko, po co zaimplementowano elementy wiejskiego tuningu jak ciemne tylne szyby i ta straszna listwa w progu w kontrastowym kolorze, na podobieństwo nowych modeli Renault. Potrzebne to jak świni chomąto. Środek - tu nie kombinowali na siłę. Fotele fajne.
-
Deska w W204 jest nudna i plastikowa. To prawda, że wszystko jest proste i na swoim miejscu ale twardość plastików przeraża. Po liftingu jest już dużo lepiej. Mnie osobiście najbardziej wqrza kierownica - jest za duża, za wąska i za twarda. W W211 pod skórą była gąbeczka, kiera też wielgaśna ale chwyt dużo lepszy. W205 oczywiście rozwiązuje wszystkie te problemy.
-
Ech, ja najdalej to byłem moim w Dingle... Do Dingle po irolskim hajłeju 5,4l/100 km (trzymałem się 140km/h ale jakoś szczęśliwie na policyjne pościgówki się nie nadziałem... cholerni siepacze jeżdżą nawet zamaskowanymi Lexusami), a wracałem na życzenie żony 120km/h i zeżarł 5,0/100km. Średnia z całej wyprawy 5,2l/100km Jak na 2,1l, podwójne turbo i 170KM to IMO przyzwoity wynik. Kiedyś się muszę do PL nim bujnąć, może wiosną? Niemieckie autostrady chętnie bym przemierzył, bo ostatnio jechałem tam wieeeele lat temu Punto 1,2 i nawet ciężarówki mnie brały.
-
Ja stwierdzam tylko fakty. Nie kupuję aut nowych, na gwarancji, kupuję używane. I od 7 lat nie zdarzyło mi się, aby samochód mnie zawiódł. No i chcę dowiedzieć się JAKIE KONKRETNIE ELEMENTY w W211 i w W204 rdzewieją. Bardzo mnie to interesuje. Bo co innego internetowe opowieści dziwnej treści a co innego gdy "się wie co się ma". Więc jeśli autorowi wpisu, który wywołał dyskusję jego Mietek zardzewiał, to będę wdzięczny za informacje, jaki konkretnie element padł owej rdzy ofiarą. A co do zegarka to nie jest aż taki problem jak w przypadku samochodu - naprawa mianowicie darmowa, bez problemu, na gwarancji.
-
Klasyczny retrodesign, lubię takie divery - pokazuje która jest godzina ale i z powodzeniem zastąpi kastet , do tego osiągi poważne: 1000m wodoodporności. Zawór helowy. Jest też wersja DLC, jest i koperta z brązu, można też dostać ten model z funkcją GMT.
-
Niemcy mówią: "to się wie, co się ma"... Pytam zatem - z iloma i z jakimi Mercedesami miałeś problem? Bo ja od 7 lat jeżdżę tylko Mieczysławami, nie walonymi, nie po dziadku z Wehrmachtu, nie od Turasa... Mój zaprzyjaźniony dealer to Mercedes Brady's Dublin.Ot - kupi ktoś Mietka, pojeździ 3-4 lata i oddaje do dealera w rozliczeniu, bo go stać na nowy. Wtedy pojawiam się ja i kupuję wóz bezwypadkowy, serwisowany w ASO, z przebiegiem ok 50 tys km. Zwykle jest to wóz po jakiejś lokalnej pańci, użytkowany jako drugie albo trzecie auto w rodzinie. Brady's znajduje się w ekskluzywnej dzielnicy Castleknock, połowa irlandzkiego rządu tam mieszka, wpisowe do lokalnego klubu tenisowego wynosi 1200€ plus wysokie opłaty roczne. Samochody od ludzi tam mieszkających można kupować w ciemno, nie może być mowy o jakichkolwiek przewałach. Zresztą w ogóle rynek aut używanych w IRL jest bezpieczniejszy, bo np. za kręcenie licznika idzie się w tym kraju do pierdla I jakoś nie zauważyłem by w moich egzemplarzach cokolwiek rdzewiało. W ogóle nie zauważyłem, by cokolwiek kiedykolwiek się popsuło. 7 lat - zero problemów. Ale może źle szukałem. Nie serwisuję w ASO, bo to strata pieniędzy. Ja nie mieszkam w Castleknock. W ASO kupuję tylko oryginalne materiały eksploatacyjne jak filtry, tarcze, klocki, potem jadę po najlepszy olej a potem - do mojego mechaniora - Albańczyka. Dlaczego do Albańczyka (a właściwie do wielopokoleniowej albańskiej rodziny, co prowadzi warsztat samochodowy)? No właśnie... kto ma jakiekolwiek pojęcie o Mercedesach - ten wie... Dla ułatwienia - obrazki z Tirany: Ale skoro masz tyle doświadczenia z Mercedesami, to może mi powiesz GDZIE KONKRETNIE szukać ognisk korozji w: - W211 - W204 JAKIE KONKRETNIE ELEMENTY karoserii (a może tłumiki? ) w każdym z tych modeli korodują? Proszę wymienić - osobno dla każdego modelu. Co do grubej kierownicy - TAK, to jest ważne. Kierownicy o takiej fakturze skóry zapewniam, że nie znajdziesz w Koreańczykach. To inny świat. BMW też nie oferuje czegoś takiego. Wyważenie, silnik, zawias - widzisz... to są OCZYWISTOŚCI. I o tym na pewnym poziomie już się nie dyskutuje. Rolls Royce dawniej nawet nie podawał swoim klientom mocy silnika. W danych technicznych stało: WYSTARCZAJĄCA. I tak powinno być. I na pewnym poziomie samochód oceniamy właśnie po takich rzeczach: po ekranikach, jak działa masaż w fotelach, jak przyjemnie włącza się dźwigienkę kierunkowskazu (a w nowej C Klasie to jest fantastyczne uczucie). Niby drobiazgi, ale co tu oceniać, jeśli podstawowe elementy są WYSTARCZAJĄCE? Ja już nie uczestniczę w ulicznych wyścigach, nie musze niczego i nikomu udowadniać, nie jeżdżę na KJS'y ani trackdaye, potrzebuję samochodu, żeby dojechać do pracy i z niej wrócić, czasem do lokalnej turystyki. Ale Irlandia nie jest duża, więc to na ogół krótkie trasy. Więc dla mnie tak naprawdę O WIELE WAŻNIEJSZE jest, czy pokładowe audio Burmester w nowej Klasie C gra lepiej, niż Harman-Kardon. Bo do pracy mam 30 minut drogi i lubię, jak mi fajnie gra. Wiadomo,że nigdy nie zagra jak sprzęt w domu, na którego zestawianiu spędziłem 20 lat, żeby w końcu zagrało jak należy, ale... czym chata bogata! Samochód to nie są 4 kółka, silnik i zawias - dorośli ludzie wymagają od samochodu O WIELE WIĘCEJ.
-
Projekt R129 to dziś już klasyka designu i pomnik stylistycznych oraz inżynierskich możliwości Mietka z jego najlepszych lat. Projektanci SL mieli jeden cel - skonstruować najlepszy samochód na świecie. I udało im się. Ze wszystkich projektów Bruno Sacco mi sercem najbliżej do tego: Linie, proporcje,forma... dzieło sztuki. Sacco był genialny, gdyż operował proporcjami. Proste linie, proste płaszczyzny ale proporcje po prostu pomnikowe, dlatego to wszystko "grało". Gdy oglądam dzisiejsze "dzieła" pseudoprojektantów: potworki po prostu - powgniatane, powyginane, pofalowane, to mam wrażenie, jakby ten czy ów samochód ktoś skopał po karoserii. Żal mi, że gra czystych linii i proporcji z czasów Sacco już odeszła w przeszłość. Dlatego tak lubię W 204 - główny projektant karoserii - następca Bruno Sacco, profesor Peter Pfeiffer (już też na emeryturze, niestety) operował tym samym językiem projektowania. To ostatnie auto Mercedesa zaprojektowane w duchu Bruno Sacco, choć pod projektem podpisał się już ktoś inny. Więcej o genialnym Bruno Sacco można poczytać tutaj: http://oldtimery.com/index.php?option=com_content&view=article&id=287:bruno-sacco&catid=34:ludzie&Itemid=776
-
AMG są OK - akurat CLA niespecjalnie mi się podoba, ale zwykła A - klasa z tym motorem to powinno być za jakiś czas kultowe autko. Ja bardzo lubię C63 AMG, akurat kolega posiada i kilka razy dał mi się pobujać. Zakup to nie problem, około 30 tys € za C63AMG z 2008 ale nie stać mnie niestety na utrzymanie takiego wozu do jazdy na co dzień. A kupić sobie i używać tylko w weekendy też się nie da, bo... chory podatek drogowy. Ze skrzynią automatyczną problemów nie zauważyłem, zaś jeśli chodzi o układ kierowniczy to jest JEDYNA oczywista przewaga BMW nad Mietkiem C. Mietek w porównaniu do beemki to jest guma, guma, i brak czucia. A w przypadku W205 ta różnica chyba się pogłębiła bo jak mówię - wspomaganie wydaje się jeszcze silniejsze niż dotychczas. Ale może być tak, że jest zmienne - zależne od prędkości, ja się W205 tylko kręciłem po mieście, nie byłem na trasie. Tylko że - kto szuka sportowych wrażeń temu Mietka nie polecam. Są inne auta do tego. Miecio ma być WYGODNY i W205 jest - niesamowicie. A uczciwie powiem, że jeździ nader przyzwoicie i czasem mozna i sobie depnąć. Ale ostatnia rzecz jaką bym napisał o tym aucie (mimo ŚWIETNEGO zawiasu) to przymiotnik "sportowy". Do tego Miecio nie służy, mimo, że jeździ świetnie.
-
No to słów kilka o samochodzie, którym nie jeżdżę, ale dziś trochę pojeździłem... Pojechałem dziś do ASO Mercedesa po pióra wycieraczek i przy okazji wziąłem sobie na jazdę próbną nową C klasę (W205). Poprosiłem znajomego sprzedawcę o model taki jak mój - 220CDI, żebym miał pełne porównanie z moim aktualnym W204. O gustach nie dyskutuje się i każdy niech ocenia kształty nowej C-klasy sam: dla mnie za bardzo pękata, nadmuchana, za bardzo zapatrzona w S-klasę (naprawdę łatwo się pomylić). Brak mi boskich proporcji W204, która po prostu cieszy oczy i nigdy się optycznie nie zestarzeje. Zawsze będzie ładna i rozpoznawalna. I taki powinien być Mietek - nie podążać za modą, iść w kierunku designu odpornego na upływ czasu. W205 zestarzeje się IMO dużo szybciej. Ale to moja prywatna opinia i nikt nie musi się ze mną zgadzać. Tylne (według świeżych absolwentów współczesnego polskiego systemu szkolnictwa - TYLNIE, ale ja kończyłem edukację za komuny, zatem pozwolę sobie pozostać przy tradycyjnej wersji) światła są cudnie stylowe, przednie - IMO dość paskudne. Tęsknię za czasami, gdy głównym stylistą u Mietka był Bruno Sacco - twórca aut prawdziwie ponadczasowych. Ale skończmy o sukienkach... liczy się wszak wnętrze! A to jest... niesamo-kurna-wite. Jako zaprzysięgły fan Mietka, prowadziłem modele wszystkich klas i wszystkich typoszeregów z ostatnich 20 lat (za wyjątkiem CL, czego szczerze żałuję) i uroczyście oświadczam, że nowa C-klasa jest najlepszym Mercedesem, jakim jeździłem dotychczas. S-klasa moim zdaniem nie jest samochodem do samodzielnego prowadzenia. Nie wypada. Mając pieniądze na S-klasę nie pożałowałbym i na szofera. Mam we wsi dużo Mietków S prowadzonych przez pańcie i wożą tym dzieci do przedszkola. Dziwnie jakoś. Mało w tym stylu. Pańcia winna siedzieć z tyłu a szofer - otwierać jej drzwi. Do tego służy S-klasa. E-klasę W211 miałem ostatnie 6 lat, dopiero od roku mam W204, jeździłem tez nową E-klasą i cóż... są to auta wygodne i przestronne, jednak prowadzą się z leniwym wdziękiem transatlantyku. Jakoś mi to pasowało, gdy miałem E-klasę ale w W204 odżyłem! W końcu mam znowu przyjemność z jazdy, choć i komfortowi nie da się wiele zarzucić. Mniejsze rozmiary C-klasy, średnica zawracania, świetne właściwości jezdne i fakt że 90% kilometrażu robię sam, sprawia, że dla mnie do E-klasy nie ma już powrotu. Żonę wożę w weekendy, niezmiernie rzadko ktoś siada z tyłu, dzieci mają już własne samochody w których są zakochane a Mietkiem gardzą. Więc po co mi E-klasa? Właściwie, gdyby nie wożenie czasem gości z lotniska, to może i o jakimś coupe dla siebie bym pomyślał, ale na utrzymywanie 4 aut mnie nie stać - bo już utrzymuję 3: swojego Miecia i 2 samochody dzieci, przy czym ubezpieczenie każdego z aut dzieci kosztuje mnie 2x więcej niż moje ubezpieczenie (witamy w Irlandii). A jeszcze jest podatek drogowy, rzecz w PL już zapomniana a irlandzki rząd z radością goli kierowców równo z trawą. Ale dość narzekań, wracajmy do W205. Wnętrze auta jest po prostu bajkowe. Fantastyczne fotele: idealny kompromis pomiędzy miękkimi klubowcami z E-klasy, które niestety powodowały u mnie bóle pleców, a tymi z W204. Twardymi, zbyt twardymi, ale za to można dojechać z Dunkierki do Gdańska nonstop bez bólu pleców. Fotele W205 są po prostu cudne - idealnie wyprofilowane, superwygodne ale nie poduszkowato miękkie jak w E-klasie. Kierownica... łojezu! Gruba, mięsista, bajecznie wyprofilowana, sprzedawca musiał odrywać mnie od niej łomem, bo za nic nie chciałem puścić, Boże... dotknięcie tej skóry, poczucie tej faktury, to niemal mistyczne przeżycie. Jeszcze lepszą kierownicę oferuje teraz BMW w M-pakiecie ale jakość skórzanego pokrycia kiery w Mieczysławie jest poza zasięgiem BMW. Miękkość i szorstkość jednocześnie - bajka. W modelu który prowadziłem były i łopatki do zmiany zbiegów. Największa zmiana jest jednak przy kierownicy - mianowicie po prawej stronie (tradycyjnie u Mietka nic tam nie ma) mamy... wajchę zmiany biegów! Jak w Syrence albo w "Amerykanach". Na środkowym tunelu nie ma teraz wajchy , jest za to piękny touchpad. W ogóle "infotainment" (arcypolskie słowo) w Mietku jest obecnie świetny, ten nowy ekran jak z iPada wcale nie stanowi stylistycznego dysonansu, jest wygodnie umiejscowiony, świetnie widoczny nawet w bardzo słoneczny dzień (a poniedziałek był wręcz cudny w Dublinie, niezwykłe jak na koniec września - powinno już lać i wiać aż do maja nonstop). Ikonki, animacje, kolorki... woow! Można też po raz pierwszy w C-klasie zamówić head up display. Zawias - wrażenia podobne jak w W204, idealny kompromis między komfortem a sprężystością. Auto nie było moje więc nie świrowałem po zakrętach ale nie sądzę, żeby nowy model prowadził się gorzej od starego, a W204 prowadzi się doskonale. Jeździłem także BMW serii 3 i 5 i W204 wcale nie odbieram jako auto gorzej prowadzące się. A to już duży komplement. Silnik - taki sam jak mój 220CDI, ale za to automat siedmiobiegowy (ja mam pięciobiegowy) IMO dużo lepiej współpracuje z tym silnikiem. Miałem wrażenie że jeszcze lepiej ciągnie z niskich obrotów, ale może to tylko moja ekscytacja. Na pewno jednak jest różnica w sile wspomagania kierownicy. KAŻDY Mietek, jak dotychczas prowadziłem, sprawiał wrażenie jakby wspomaganie było zepsute. Zawsze do kręcenia kółkiem potrzebna była minimalnie zbyt duża IMO siła. W W205 jest inaczej. Kierę kręci się przysłowiowym jednym palcem - prowadzi się jak zabaweczka. Stylistyka wnętrza zapiera dech w piersiach. Samochód jest czystą przyjemnością - i do jazdy i do posiedzenia w środku. Projekt absolutnie genialny, świetne materiały, rewelacyjne wykonanie i spasowanie. Niestety - spędziłem z nową C-klasa za mało czasu by powiedzieć coś o wadach. Mogę tylko porównać z moim Mieciem W204 i widzę duży postęp. A nie - przepraszam! Jedną wadę znalazłem! Jest nią rezygnacja z "ręcznego hamulca nożnego" . Nie ma już tego małego pedałka po lewej i teraz w miejscu gdzie normalnie zwalniało się hamulec mamy elektryczny guziczek, którym "zaciąga" się i zwalnia ręczny (a właściwie "ręczno-nożny") hamulec. Jakieś to plastikowe, bezosobowe i nudne. Zawsze na koniec podróży z wielką radością "zaciągam ręczny" przy pomocy lewej nogi i w W205 poczułem, jakby pozbawiono mnie przyjemności odbywania wieloletniego codziennego rytuału. Tak czy owak: jeździ się W205 bajkowo: auto wręcz otula kierowcę, jest mięciutko i cichutko, naciśnięcie każdego guziczka to przyjemność, jednak najwięcej radochy sprawiają fotele, koło kierownicy i te wesołe kolorowe ekraniki. Przyjemność w czystej formie. Świetne auto a mnie niełatwo zachwycić. Kogo stać - zachęcam do kupowania. Ja - dziękuję, postoję. Testowane auto kosztowało 52 tys €, ja bym wolał wersję AMG z czerwoną skórą i czarnym matowym drewnem - opad szczęki. Ale to już 61 tys € Poczekam 5 lat i kupię używkę za 18 kawałków. Albo AMG za 21 jak mi się uda trafić... Ale kupię na pewno. Zachwycająco się jeździ tym autem. Mercedes dopracował wszystko co należało i ulepszył wszystko, co wymagało ulepszeń. Jest to na dziś mój ideał, z tym silnikiem i skrzynią spełniający wszystkie moje potrzeby. Tylko gdybym miał wolne 50 tys € to bym sobie raczej kupił mieszkanko na Teneryfie, niż w sumie niewielki samochód. Więc trzeba poczekać aż stanieje...