-
Liczba zawartości
8797 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
17
Typ zawartości
Forum
Profile
Galeria
Kalendarz
Blogi
Sklep
Zawartość dodana przez Enkil
-
Dzięki za świetne podsumowanie! Temat faktycznie jeszcze się nie pojawił, a zegarki pokładowe i pomocnicze to fascynująca kategoria – niby nie pełnoprawne chronometry morskie, ale jednak kluczowe w nawigacji. Co do licencji na mechanizm 53303, sprawa jest rzeczywiście niejednoznaczna. W radzieckim zegarmistrzostwie podobne "inspiracje" były na porządku dziennym, a brak dowodów na zakup licencji może oznaczać zarówno jej brak, jak i po prostu brak zachowanej dokumentacji. W każdym razie jakość wykonania tych mechanizmów to już poziom światowy.
-
policzmy złote radzieckie na forum
Enkil odpowiedział kuba1991 → na temat → ZEGARKI ROSYJSKIE I RADZIECKIE
Uuu, grubo. Najbardziej Ruski zegarek z Ruskich Zegarkow. -
Wydaje mi się, że tam mogłeś spotkać tego osobnika z cheshire;
-
-
Polska historia zegarmistrzostwa to nie tylko fabryka Błonie i współczesne manufaktury. Na rynku można znaleźć zagraniczne zegarki z polskimi nazwami firm. Nie są to jednak krajowe produkty, lecz modele światowych marek zamawiane jako gadżety reklamowe lub prezenty dla pracowników i kontrahentów. W mojej kolekcji mam dwa takie egzemplarze: Timex „POLAM Suwałki” i japoński zegarek z mechanizmem Miyota, sygnowany „Opoczno S.A.”. Trafiły do mnie przypadkiem – w zestawie tzw. „złomu zegarmistrzowskiego”. Technicznie to standardowe modele, ale spersonalizowane tarcze nadają im unikalny charakter i pokazują dawne praktyki marketingowe. Firmowe zegarki były popularne zwłaszcza w latach 80. i 90. XX wieku. Produkowane przez znane marki, otrzymywały logotypy, nazwy firm czy dedykacje. Dziś to rzadkość, często pomijana przez kolekcjonerów, choć stanowią ciekawy element historii polskiego przemysłu i reklamy. Takie drobne przedmioty pokazują, że historia czasomierzy to nie tylko wielkie manufaktury, ale też małe, nieoczywiste ślady przeszłości. Warto je zachować.
-
Pierwszy rok produkcji, zastąpił АНЧС.
-
WASZE ULUBIONE RUSKI, KTÓRE CZASAMI ZAKŁADACIE
Enkil odpowiedział tomirek → na temat → ZEGARKI ROSYJSKIE I RADZIECKIE
-
To prawda, dzięki za uwagi. Jak widać, nie wystarczy wprowadzić trochę danych, aby AI stworzyło z tego arcydzieło. Treść jest bardzo bezosobowa i aż rzuca się w oczy moim zdaniem maszynowa bezduszność przekazu. Natomiast sama, treść i sedno, czyli wydarzenia opisane mogą być ciekawe, trzeba by je jednak podać w bardziej ludzki sposób.
-
Właśnie też przejrzałem to forum i temat o tych budzikach i nie ma pewnych danych, żadnych dokumentów, ale wszystko wskazuje na 82, bo nikt nie widział starszych paszportów z tych budzików. Edycja. Starsze od tych były budziki, podobne, ale na jaspisowych podstawkach z tabliczką opisująca dla kogo i za co jest to podarunek. Aleksander, mówił że była ich mała partia i nie były w sprzedaży, były prezentami, głównie dla działaczy partyjnych, pokazywał jeden.
-
Czy ktoś posiada informację od którego roku robiono te budziki? 82r.?
-
Z Moskwy do Złotousta - Opowiadanie napisane przez program aspirujący do inteligencji. „W obliczu obowiązku” Piotr Siergiejewicz Dierżawin był pracownikiem 1. Państwowej Fabryki Zegarków. W 1941 roku, mając prawie czterdzieści lat, w pełni wypełniał swoje robotnicze obowiązki. Każdy dzień zaczynał w fabryce, gdzie jako brygadzista nadzorował produkcję precyzyjnych mechanizmów, które były ważnym elementem w prowadzeniu wojny. Miał nadzieję na zatrzymanie niemieckiego najeźdźcy. Zegarki miały być bronią. Kiedy Niemcy zaatakowały ZSRR, wszystko w Moskwie zmieniło się w okamgnieniu. Czołgi wroga zaczęły zbliżać się do stolicy. Piotr, jak każdy pracownik fabryki, nie rozważał ucieczki. Z bolszewickim zapałem dźwigał odpowiedzialność za fabrykę, której przyszłość miała leżeć w rękach takich jak on – nielicznych, ale gotowych do wszelkich poświęceń. Wiedział, że nie może pozwolić na jej upadek, a zegarki, które produkował, mogły stanowić cenny zasób. To były nie tylko przedmioty codziennego użytku, ale symbole władzy i siły narodu radzieckiego. Pośród chaosu wybuchającej wojny dowództwo przysłało rozkazy o ewakuacji części fabryki na Ural. Ewakuowano wszystkie ważne zakłady z terenów zagrożonych. Piotr był jednym z wybranych do przeniesienia Pierwszej Państwowej Fabryki Zegarków. Wraz z nim jechali jego koledzy – oddani ideologii komunizmu działacze i inżynierowie, niezbędni dla funkcjonowania zakładu, wszyscy pełni pasji do pracy dla „mateczki Rossiji”. W noc przed ewakuacją Piotr stał w ciemnej fabryce, rozmyślając o tym, co się działo. Choć nie mówił tego na głos, w głębi duszy czuł dumę. Zegarki, które produkował, miały być teraz dla całego narodu symbolem siły i wytrwałości. Nocny transport, pod silnym nadzorem, ruszył na Ural. Wszyscy byli pewni, że uratują fabrykę, że będą walczyć o nią i o swój kraj. Ewakuacja odbywała się w pośpiechu – na wozach ciągniętych przez konie, na skrzyniach ciężarówek i w wagonach pociągów. Sam Piotr z niepokojem obserwował otoczenie. Wszędzie widać było niepokój i strach, ale on nie miał czasu na wątpliwości. Musiał realizować plan, wykonać swoje zadanie. Podczas przejazdu przez obozowiska wojskowe Piotr dostrzegał żołnierzy w mundurach i kufajkach – przeważnie wyczerpanych, brudnych, ledwo trzymających broń. Na trzy osoby przypadał tylko jeden karabin, a wielu z nich nie miało nawet butów. Piotr jednak nie reagował współczuciem – oni, podobnie jak on, spełniali swój obowiązek w takich warunkach, jakie były. Musiał trzymać się swojej misji. Każdy z tych mężczyzn mógł zostać martwy jutro, ale dla Piotra było to oczywiste poświęcenie. On też walczył – walczył o jak najlepsze i najszybsze wykonywanie precyzyjnych urządzeń do zabijania wroga. Kiedy dotarli do miejscowości na Uralu, gdzie miała znajdować się nowa lokalizacja fabryki, okazało się, że warunki były znacznie gorsze, niż zakładał Piotr. Wszystko było chaotyczne, a niektóre maszyny wciąż nie zostały złożone. Wiele rzeczy było zdekompletowanych, niektóre części po prostu zaginęły podczas transportu. Nawet obozowisko, w którym mieli mieszkać, było pełne błota i otępiałych od znużenia ludzi. Mimo to Piotr nie pozwolił sobie na chwilę zwątpienia. Życie ludzkie nie miało dla niego wartości. Pracownicy fabryki, którzy zaczynali odczuwać zmęczenie, stali się dla niego częścią układanki, którą należało właściwie poruszać, aby nie miała szansy się zatrzymać. Praca musiała być wykonana. Zorganizował grupę, by jak najszybciej rozpocząć produkcję. Każdy mechanizm miał znaczenie, miał być „żołnierzem” w walce z wrogiem. Długo i z determinacją pracował, jednak wciąż czuł, że coś się nie zgadza. W jego sercu była pustka. Strach, który dręczył go, nie pozwalał na chwilę odpoczynku. Pewnego dnia Piotr usłyszał szeptane w ukryciu wieści o dramatycznej sytuacji w Moskwie. Miasto zostało oblężone przez niemieckie wojska, a on nie miał już żadnej informacji o swojej rodzinie. Wciąż musiał dźwigać odpowiedzialność. Zegarki. Maszyny. Produkcja. To było wszystko, czym miał się zająć. Był człowiekiem, który nigdy nie miał wątpliwości. Kolejni pracownicy odpadali, zmagali się z chorobami, głodem i zmęczeniem. Wiedział jednak, że jego misja była na tyle wielka, iż musiał trwać. Był ważny dla Rosji. Nawet jeśli oznaczało to poświęcenie ludzi, uważał, że to konieczność. Stał w tłumie, wpatrując się w grupę oskarżonych. Wśród nich była młoda kobieta, która jeszcze niedawno pracowała w fabryce jako technik. Mówiło się, że jej rodzina miała kontakty z Niemcami, a teraz, podczas tej wojny, nie można było pozwolić na jakiekolwiek podejrzenia o zdradę. Piotr nie miał wątpliwości – ona, jak wszyscy inni, musiała ponieść konsekwencje swoich czynów. W jego umyśle nie było miejsca na sentymenty, tylko na rewolucyjną sprawiedliwość. Strzały były jedynie potwierdzeniem słuszności decyzji, którą musiał podjąć. Po rozstrzelaniu kobiety, Piotr wrócił do pracy. Każdy gest, każde przekręcenie śruby w zegarku, każde naciśnięcie wytłoczonego numeru na obudowie — to były jego rzeczywiste zwycięstwa. To on budowały potęgę ZSRR. Każdy zegarek miał być niezawodny, gotowy, by podjąć walkę z wrogiem. Jednak kilka miesięcy później, w zimowym chłodzie 1942 roku, Piotr został wezwany przez komisarza. Oskarżenie, które padło, było niewyobrażalne. Oskarżono go o zdradę. Podobno jeden z jego współpracowników w fabryce, młodszy inżynier, doniósł, że Piotr ukrywał jedzenie i potem w ukryciu objadał się do syta zapasami, których nie było za wiele. To była absolutna fikcja. Piotr był przekonany, że to pomyłka, nie miał czasu na takie bzdury, musiał pracować. * Anatolij Zajcew stał w szeregu patrząc na zimny wschód bladego słońca nad Uralem. Jego dłonie, zaciśnięte na karabinie, zadrżały z zimna, ale zaraz zaczęła działać gorzałka i przestał marznąć. Przypominał sobie hasła, które jeszcze nie tak dawno pochłaniały jego serce: „Dla matki Rosji, dla zwycięstwa nad wrogiem!” Te słowa brzmiały w jego uszach niczym modlitwa, niczym wezwanie, któremu nie mógł się oprzeć. Zajmował się teraz nie tylko swoimi obowiązkami robotniczymi w fabryce, ale także pełnił rolę strażnika, którego zadaniem było m.in. patrolowanie terenów przyzakładowych w których znajdowały się kwatery pracowników i składy zapasów. Nocami wyobrażał sobie, jak całe ZSRR stanęło w obliczu walki o przetrwanie, jak cała wielka maszyna wojenna była podtrzymywana przez takich jak on: wiernych, oddanych i niewzruszonych. Teraz jako żołnierz rewolucji, w obronie ojczyzny przed kolejnym wrogiem stał w zasypanej śniegiem dolinie nieopodal Złatoustu. Przed nim klęczał Piotr Siergiejewicz Dierżawin, były brygadzista z Pierwszej Państwowej Fabryki Zegarków w Moskwie. Oskarżony o sabotaż i zdradę, czekał na nieuchronny wyrok. Anatolij bez cienia zawahania wykonał rozkaz. Strzał odbił się echem od górskich szczytów, a Piotr upadł twarzą w śnieg. W oczach Anatolija nie było współczucia – widział tylko zdrajcę, który zhańbił swoją ojczyznę. Początkowo Złotoust wydawał się spokojnym miejscem, pełnym ludzi, którzy z dnia na dzień zaczynali dostrzegać, jak bardzo ich życie zmieniło się po ewakuacji fabryk z Moskwy. Słychać było tylko echo przemian, zmagań, ewakuacji. Pewnego dnia w obozie za fabryką, gdzie złożono zapasy żywności, zjawił się oddział wojskowy. Przybyli, by przeprowadzić inspekcję. Anatolij stał na straży, jak zwykle w pozycji wyprostowanej, z niezachwianą pewnością, że czyni to, co słuszne. Kiedy oddział przeszedł przez teren magazynów, zauważył wokół skrzyń z żywnością ludzi, którzy mieli zajmować się rozdzielaniem zapasów. Wyglądali, jakby ukrywali jedzenie w ubraniach, Zajcew nie zastanawiał się – zgłosił to natychmiast dowódcy. Dowódca spojrzał na Zajcewa z uznaniem, kiwając głową na znak aprobaty, po czym jego surowe rysy złagodniały na moment. "Dobrze, towarzyszu. Niezawodność i czujność – to cechy prawdziwego żołnierza rewolucji" – powiedział z nutą stanowczości w głosie, lecz w jego oczach błysnął cień ostrzeżenia, jakby przypominał, że każdy błąd ma swoją cenę, po czym rozkazał żołnierzom aresztować podejrzanych. Anatolij czuł dumę, wiedząc, że wypełnił obowiązek wobec ojczyzny. Jednak nazajutrz został wezwany przed oblicze komisarza politycznego. Siedzący za biurkiem oficer spojrzał na niego z surowym wyrazem twarzy. "Towarzyszu Zajcew, przeciwko wam wysunięto poważne oskarżenia" – oznajmił bez cienia emocji. "Doniesiono, że w czasie ostatniej inspekcji to właśnie wy kierowaliście procederem ukrywania zapasów i próbowaliście obciążyć niewinnych ludzi. Macie coś na swoją obronę?" Anatolij poczuł, jak zimny pot spływa mu po plecach. "Towarzyszu, to absurd! Zawsze kierowałem się lojalnością wobec ojczyzny" – bronił się, ale wiedział, że jego słowa są bez znaczenia. Sąd był krótki, Zeznania kilku świadków – wszystko wskazywało na niego. Anatolij Zajcew, bohater rewolucji, strażnik fabryki, został uznany winnym sabotażu i zdrady. W mroźny poranek, kiedy słońce ledwie przebijało się przez szare chmury nad Uralem, Anatolij stał w tej samej dolinie, gdzie niedawno strzelał do Dierżawina. Teraz to on klęczał na zaśnieżonej ziemi, czekając na nieuchronny wyrok. Karabin strażnika uniósł się powoli, a echo rozległego strzału odbiło się od gór. Rewolucja nie znała litości dla nikogo.
-
Częste nakręcanie koronką powoduje szybsze zuzycie elementów sprzęgła i w efekcie szybszą konieczność serwisu. Nakręcenie raz na ruski miesiąc nie zaszkodzi zegarkowi, ale jeżeli jest nowy można dać go na przegląd bo zdarza się że za bardzo oszczędzano na oleju w fabryce.
-
CO NOSZĄ WIELBICIELE ZEGARKÓW RADZECKICH JAK NIE NOSZĄ RADZIECKICH?
Enkil odpowiedział rk7000 → na temat → ZEGARKI ROSYJSKIE I RADZIECKIE
A to mój "handmade" mechanizm majak koperta China, tarcza z drewna, własnoręcznie strugana., tylko pasek kupiłem -
-
CO NOSZĄ WIELBICIELE ZEGARKÓW RADZECKICH JAK NIE NOSZĄ RADZIECKICH?
Enkil odpowiedział rk7000 → na temat → ZEGARKI ROSYJSKIE I RADZIECKIE
-
-
"RUSKIE" OKAZJE NA AUKCJACH - Okazje, unikaty, bardzo dobre stany na aukcjach
Enkil odpowiedział Voli → na temat → ZEGARKI ROSYJSKIE I RADZIECKIE
https://allegro.pl/oferta/koperta-zegarka-narecznego-wykopki-zegarmistrzowskie-16965948292 Koperta z ładnym bezelem do sławy. -
Może dostanę dotację od ministra Działa oczywiście, a poniżej jeszcze inne "Recykling Watch" VID_20250115_180452.mp4
-
Citizen to tu tylko bransoletka jest, koperta nie wiem od czego, do spasowania z mechanizmem musiałem dobierać pierścionek centrujacy. Mechanizm zaś został zmodyfikowany przeze mnie, płyta oxydowana chemicznie zaś mostki pozbawione chromu i wsunięty "nadmiar" materiału. Werk to najtańszy Shanghai standard 17 zuanów .
-
-
Budzik jest ok, wymienić szkiełko i odzyska wygląd, ostatnia, żółta zaria również w rzadko spotykanym dobrym stanie, ten model przeważnie spotyka się niemiłosiernie zajechany, a ten prawie nówka. Te dwa na pewno warto reanimować, jeśli zamierzasz zostawić jako pamiątkę, w przypadku jeśli chcesz sprzedać to naprawa nieopłacalna, więcej zrobisz sprzedając tak jak jest, ale na Sztuki, nie hurtem. Więcej czyli na lepszą flaszkę a nie na piwo.
-
Dzięki czujności @gregch udało mi się nabyć taką oto Ruhlę po przejściach. Czy może ktoś wie co to za mechanizm? Kamienie są na balansie i to chyba tyle, przekładnia chodu na tulejkach.
-
