Całą analizę rynkową rozumiem i trudno się z nią spierać, ale niezależnie od niej nie sposób nie zauważyć coraz wyraźniejszego spadku jakości i zaniku elementarnych standardów. To już nie kwestia globalnych uwarunkowań, tylko świadomego odejmowania detali tam, gdzie klient jeszcze nie zdążył zaprotestować...
Posługując się przykładem BMW - weźmy nowe, podstawowe X1/X2, które nie posiada zwykłego podświetlenia schowka przed pasażerem. Rzecz tak podstawowa, że jeszcze niedawno brak lampki byłby absolutnie nie do pomyślenia. Równocześnie kabina tonie w kolorowych paseczkach ambiente, jakby próbowano przykryć brak elementarnych funkcjonalności błyskotkami z dyskoteki. Nie tego oczekuję po BMW, nawet w najniższym segmencie. Ceny rosną jak w segmencie premium, lecz detale zaczynają przypominać segment ekonomiczny. Pomijam już wykonanie i oszczędności na przyciskach
Ten sam kierunek widać w nowej PO - dekielek jest wykonany bez polotu, bez charakterystycznej dbałości o detale i estetykę, znaną z poprzednich generacji. Drobiazg, ale mówiący więcej niż niejedna kampania marketingowa. Ale czy to wyłącznie dowód na to, że arkusz Excela coraz częściej wygrywa z rzemiosłem?