Cóż, mogę jedynie współczuć takiego zamknięcia się, najwidoczniej nie rozumiesz że każda książka (no może poza dziennikiem pokładowym i podręcznikiem do otolaryngologii) to książka fantastyczna. A jakaż to różnica, czy fabuła powieści rozgrywa się w realiach starożytnego Rzymu, czy też zmyślonej Rivii? Dlaczego uważasz, że opowieść o wielkim kryzysie w latach 20ych w Stanach jest si, a opowieść o tym samym, ale umiejscowiona w roku 2070 już jest halaal? Przecież to są tylko dekoracje. Chodzi o ludzi, o ich zachowania, uczucia, decyzje, wybory, o ludzkie przeżycia. Podział na gatunki jest wtórny. Pytasz na co szkoda mi życia i co uważam za złą literaturę? Rzeczy w typie tych, co je sprzedaje Patryk Vega na przykład. Wszelkiego rodzaju cykle dziejące się w światach "filmowych" jak Star Wars, Warhammer, Alien etc. Twórczość takiego Dana Browna na przykład. Tak, masz rację, wszystko jest względne. Ale w jakimś momencie zdajesz sobie sprawę, że życie nie jest wieczne i po prostu szkoda poświecić sześć jego godzin na błahą opowiastkę, od której nie wstajesz bogatszy, a jedynie starszy.