Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość seth11

Jaką książkę czytasz obecnie?

Rekomendowane odpowiedzi

20250613_233640.JPG

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, Lincoln Six Echo napisał(-a):

Dopiero się przymierzam.  ;)

 

508445370_1204861061651257_288468271782323828_n.thumb.jpg.58fddc236877e5ab1b281a7031160e7d.jpg

Cóż za odpowiednie nazwisko dla autora takiej książki. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 18.06.2025 o 14:53, Lincoln Six Echo napisał(-a):

Dopiero się przymierzam.  ;)

 

508445370_1204861061651257_288468271782323828_n.thumb.jpg.58fddc236877e5ab1b281a7031160e7d.jpg

 

Ale ten najsłynniejszy koń ma już imię... Pomijając że ma też wiele przezwisk...😁

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najnowszy tom cyklu inkwizytorskiego. Mam wszystkie, więc tego nie mogło zabraknąć🙂

 

20250630_194512.jpg

20250630_194523.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postać i jej losy są powszechnie znane, ale tutaj przedstawione zostały  w odmiennym świetle, poza tym czytanie Kazantzakisa to sama przyjemność.

 

IMG_20250702_161914655~2.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wakacyjny zakup, myślę że będzie ciekawa.

IMG_20250702_215249.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba warto przypomnieć (albo poznać).  ;) 

 

Parę cytatów.  :)

 

    „Religie nie umierają. Zostają zastąpione.”

    „Nie miałem opinii. Miałem tylko nawyki.”

    „Z przerażeniem uświadomiłem sobie, że nie potrafiłbym już rozpoznać dobra ani zła. Tylko to, co wygodne, i to, co uciążliwe.”

    „Najłatwiej zapanować nad społeczeństwem złożonym z samotnych ludzi.”

   „Nowa władza nie była brutalna. Po prostu proponowała lepsze umowy o pracę.”

    „To nie była rewolucja. To było powolne, rozumne cofanie się – bez huku, bez krwi, bez złudzeń.”

    „Francja stała się pierwszym krajem postchrześcijańskim. I to nie jest kraj ateistyczny — to kraj, który po prostu nie wierzy już w nic.”

    „Islam miał przynajmniej jedną przewagę: oferował coś. Zasady. Strukturę. Przyszłość.”

    „Wszyscy się dostosują. W gruncie rzeczy ludzie z Sorbony nie różnią się od ludzi z Auchan.”

    „Nie miałem żadnych przekonań. Więc dlaczego miałbym odmówić? Dlaczego miałbym nie skorzystać z okazji?”

 

1058753518_images1148x1607.thumb.jpg.c52033dbf5a4d6c64dc21ec403869b4a.jpg


WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Lincoln Six Echo napisał(-a):

Chyba warto przypomnieć (albo poznać).  ;) 

 

Parę cytatów.  :)

 

    „Religie nie umierają. Zostają zastąpione.”

    „Nie miałem opinii. Miałem tylko nawyki.”

    „Z przerażeniem uświadomiłem sobie, że nie potrafiłbym już rozpoznać dobra ani zła. Tylko to, co wygodne, i to, co uciążliwe.”

    „Najłatwiej zapanować nad społeczeństwem złożonym z samotnych ludzi.”

   „Nowa władza nie była brutalna. Po prostu proponowała lepsze umowy o pracę.”

    „To nie była rewolucja. To było powolne, rozumne cofanie się – bez huku, bez krwi, bez złudzeń.”

    „Francja stała się pierwszym krajem postchrześcijańskim. I to nie jest kraj ateistyczny — to kraj, który po prostu nie wierzy już w nic.”

    „Islam miał przynajmniej jedną przewagę: oferował coś. Zasady. Strukturę. Przyszłość.”

    „Wszyscy się dostosują. W gruncie rzeczy ludzie z Sorbony nie różnią się od ludzi z Auchan.”

    „Nie miałem żadnych przekonań. Więc dlaczego miałbym odmówić? Dlaczego miałbym nie skorzystać z okazji?”

 

1058753518_images1148x1607.thumb.jpg.c52033dbf5a4d6c64dc21ec403869b4a.jpg

🤔🤔🤔

Screenshot_2025-07-03-05-33-33-65_99c04817c0de5652397fc8b56c3b3817.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Świetna powieść Orbitowskiego. Akcja toczy się w starożytnym Rzymie i Krakowie lat 90.

Odnoszę wrażenie, że u Orbitowskiego: im mroczniej - tym lepiej:)

9788368218275.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo cenię Orbitowskiego za opowiadania i nowele.

A ja właśnie skończyłem zakupioną przez przypadek książkę w czasie krótkiej wizyty w Toruniu. Szczerze mówiąc to fabularnie wtórna, kreacyjnie - mało konsekwentna. Widać że autor piszę horror i opowieści niesamowite. Kilka ciekawych, atmosferycznych fragmentów związanych z podróżną przez pustynię, oddanie ulotności wrażeń i oniryczności doświadczeń. Poza tym niewiele. Nie jest to w zasadzie powieść fantastyczna, autor mało konsekwentnie podszedł do kreacji świata i wyraźnie odpuścił sobie wytłumaczenie pewnych zjawisk. Nie polecam, choć nie dałbym 1/10. Okładka dużo lepsza niż treść. 😁

dziw.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od 25 lat „Okruchy dnia” Jamesa Ivory’ego należą do ścisłej czołówki moich ulubionych filmów. Przez niewiele mniej lat planowałem przeczytać literacki pierwowzór autorstwa Kazuo Ishiguro. W środę kupiłem wreszcie swój egzemplarz i w cztery dni przeczytałem. Oto kilka wrażeń, zaznaczam, że spisanych na gorąco.
Lektura potwierdziła moje przypuszczenia – mamy do czynienia ze znakomitą powieścią, a także jej idealną filmową adaptacją. Idealną, bo oddającą ducha pierwowzoru, a przy tym modyfikującą jego treść w taki sposób, by zoptymalizować filmowe opowiadanie i sensy zawarte w książce. Scenariusz filmowych „Okruchów” wprowadził zmiany, które niekiedy mogą wydawać się drobne, a w istocie pozwalają dopełnić kluczowe dla opowieści znaczenia:
- senator Lewis – w filmie pełnokrwisty nie tylko dzięki wybornej roli Christophera Reeve’a, ale też trochę innemu charakterowi jego słynnej bankietowej przemowy. Jest wówczas młodszy i całkowicie trzeźwy. Doskonałym posunięciem jest też uczynienie go powojennym właścicielem Darlington Hall, co dobitniej podkreśla związek z przeszłością, a zarazem jej odległość.
- Stevens i panna Kenton są bardziej widocznie zniuansowanymi postaciami w filmie. Dzieje się tak dzięki genialnym – zapewne najlepszym w karierach – rolom Hopkinsa i Thompson, ale też możliwościom, jakie daje odejście od pierwszoosobowej powieściowej narracji. Zresztą, we wnikliwym eseju Alicja Helman zwracała uwagę, że Stevens jako narrator jest – to świetny manewr Ishiguro – nie do końca wiarygodny, z uwagi na czas, jaki upłynął, ale też wpojoną zawodowo konieczność maskowania uczuć. Stąd np. trochę inaczej wypada scena lektury sentymentalnego romansu, jedna z najważniejszych w filmie. Jej rzeczywiste emocje są w powieści ukryte za konwencją wypowiadania się Stevensa-narratora, w filmie oddaje je zaś w pełni Hopkins-aktor. Podobnie jest, gdy subtelne niuanse w scenariuszu filmu pozwalają na większy ładunek emocjonalny w dwóch sekwencjach ukazujących zwrotne momenty w życiu Stevensa: śmierci ojca (nota bene Peter Vaughan, jak każdy w obsadzie, gra jak natchniony) i wieczoru, w którym spotkanie z hitlerowskimi oficjelami zbiega się z decyzją o małżeństwie panny Kenton.
- bardzo dobre jest wprowadzenie do filmu pana Benna, i to na obu głównych płaszczyznach czasowych. Dookreśla to przejmująco cichy dramat panny Kenton.
- film tria Merchant-Jhabvala-Ivory kondensuje czas opowieści, zdecydowanie osadzając najważniejszy jej nurt w latach 30., także w sekwencji wielkiej konferencji. Dobitniej ukazuje to cień hitleryzmu, „czarnych koszul” (co ciekawe jednak – Oswald Mosley w filmie nie pojawia się pod swoim nazwiskiem. Jego syn był wówczas już ważną postacią w biznesie sportu motorowego – być może miało to jakiś związek) i życiowy dramat samego lorda Darlingtona.
- oczywiście film ma wielką wartość dodaną dzięki inaczej rozegranej scenie na nabrzeżu. To już scenariuszowe arcymistrzowstwo, o reżyserii i aktorstwie nawet nie wspominając.
- dobre jest zastąpienie Forda Daimlerem. Jest dużo bardziej angielsko i arystokratycznie.
Reasumując – oba teksty to lektura obowiązkowa. Czy żałuję, że dopiero teraz sięgnąłem po powieść? Trochę tak, ale może taka była po prostu kolej losu ;)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
34 minuty temu, Edmund Exley napisał(-a):

Od 25 lat „Okruchy dnia” Jamesa Ivory’ego należą do ścisłej czołówki moich ulubionych filmów. Przez niewiele mniej lat planowałem przeczytać literacki pierwowzór autorstwa Kazuo Ishiguro. W środę kupiłem wreszcie swój egzemplarz i w cztery dni przeczytałem. Oto kilka wrażeń, zaznaczam, że spisanych na gorąco.
Lektura potwierdziła moje przypuszczenia – mamy do czynienia ze znakomitą powieścią, a także jej idealną filmową adaptacją. Idealną, bo oddającą ducha pierwowzoru, a przy tym modyfikującą jego treść w taki sposób, by zoptymalizować filmowe opowiadanie i sensy zawarte w książce. Scenariusz filmowych „Okruchów” wprowadził zmiany, które niekiedy mogą wydawać się drobne, a w istocie pozwalają dopełnić kluczowe dla opowieści znaczenia:
- senator Lewis – w filmie pełnokrwisty nie tylko dzięki wybornej roli Christophera Reeve’a, ale też trochę innemu charakterowi jego słynnej bankietowej przemowy. Jest wówczas młodszy i całkowicie trzeźwy. Doskonałym posunięciem jest też uczynienie go powojennym właścicielem Darlington Hall, co dobitniej podkreśla związek z przeszłością, a zarazem jej odległość.
- Stevens i panna Kenton są bardziej widocznie zniuansowanymi postaciami w filmie. Dzieje się tak dzięki genialnym – zapewne najlepszym w karierach – rolom Hopkinsa i Thompson, ale też możliwościom, jakie daje odejście od pierwszoosobowej powieściowej narracji. Zresztą, we wnikliwym eseju Alicja Helman zwracała uwagę, że Stevens jako narrator jest – to świetny manewr Ishiguro – nie do końca wiarygodny, z uwagi na czas, jaki upłynął, ale też wpojoną zawodowo konieczność maskowania uczuć. Stąd np. trochę inaczej wypada scena lektury sentymentalnego romansu, jedna z najważniejszych w filmie. Jej rzeczywiste emocje są w powieści ukryte za konwencją wypowiadania się Stevensa-narratora, w filmie oddaje je zaś w pełni Hopkins-aktor. Podobnie jest, gdy subtelne niuanse w scenariuszu filmu pozwalają na większy ładunek emocjonalny w dwóch sekwencjach ukazujących zwrotne momenty w życiu Stevensa: śmierci ojca (nota bene Peter Vaughan, jak każdy w obsadzie, gra jak natchniony) i wieczoru, w którym spotkanie z hitlerowskimi oficjelami zbiega się z decyzją o małżeństwie panny Kenton.
- bardzo dobre jest wprowadzenie do filmu pana Benna, i to na obu głównych płaszczyznach czasowych. Dookreśla to przejmująco cichy dramat panny Kenton.
- film tria Merchant-Jhabvala-Ivory kondensuje czas opowieści, zdecydowanie osadzając najważniejszy jej nurt w latach 30., także w sekwencji wielkiej konferencji. Dobitniej ukazuje to cień hitleryzmu, „czarnych koszul” (co ciekawe jednak – Oswald Mosley w filmie nie pojawia się pod swoim nazwiskiem. Jego syn był wówczas już ważną postacią w biznesie sportu motorowego – być może miało to jakiś związek) i życiowy dramat samego lorda Darlingtona.
- oczywiście film ma wielką wartość dodaną dzięki inaczej rozegranej scenie na nabrzeżu. To już scenariuszowe arcymistrzowstwo, o reżyserii i aktorstwie nawet nie wspominając.
- dobre jest zastąpienie Forda Daimlerem. Jest dużo bardziej angielsko i arystokratycznie.
Reasumując – oba teksty to lektura obowiązkowa. Czy żałuję, że dopiero teraz sięgnąłem po powieść? Trochę tak, ale może taka była po prostu kolej losu ;)

 

 

Od zawsze właściwie uważam "Okruchy dnia" za jedną z najlepszych filmowych adaptacji literatury w historii kina. Film Ivory’ego ma w sobie coś, co rzadko udaje się uchwycić – melancholię bez sentymentalizmu, napięcie bez krzyku, uczucie ukryte za idealnie zapiętym kołnierzykiem. Ale im dłużej żyję – i im więcej razy czytam powieść Ishiguro – tym bardziej widzę, że książka i film, choć opowiadają tę samą historię, robią to w dwóch jednak subtelnie różnych językach. Jeden mówi oczami, drugi – milczeniem.

 

Książkowy Stevens to postać, która nie tyle przemawia, co filtruje rzeczywistość przez sitko zawodowej lojalności i emocjonalnego analfabetyzmu. To nie jest klasyczny „niewiarygodny narrator” – to ktoś, kto sam w siebie wierzy tak mocno, że aż boli. Każde jego zdanie to próba uczynienia świata prostszym, bardziej zorganizowanym, bardziej sensownym – nawet jeśli wymaga to wyeliminowania z pamięci kilku niepasujących wspomnień, a czasem całej kobiety.

 

I tutaj dochodzimy do czegoś, co od zawsze mnie fascynowało: japońskość Ishiguro. Nie narodowość – mentalność. Ten sposób pisania, który nie opowiada o emocjach, tylko pokazuje ich brak. Ta dyscyplina narracyjna, w której nic się nie dzieje przez całe rozdziały, a potem nagle, bez ostrzeżenia, człowiek odkrywa, że właśnie rozpadło mu się życie. Coś jakby Kafkę zmieszać z herbatką u cioci w Surrey. Albo Woody’ego Allena w wersji zen: neurozy są, ale nikt ich nie nazwie, bo to byłoby niegrzeczne.

 

Film oczywiście daje bohaterom twarze, głosy, łzy. Hopkins i Thompson są nie do zapomnienia – w swoich gestach, spojrzeniach, tym całym niewypowiedzianym, co wisi między nimi jak ciężka angielska zasłona. Ale to książka zostawia w człowieku szum. Taki szum, jaki zostaje po zgaszeniu starego radia – coś, co nie daje spokoju, chociaż teoretycznie już nic nie gra.

 

Powieść jest też bardziej okrutna. Bo nie daje katharsis. Nie ma sceny nabrzeża, nie ma końca, który pozwala się wzruszyć. Jest za to droga donikąd, zbyt długa podróż i człowiek, który z każdym kilometrem coraz głębiej rozumie, że jego życie nie było pomyłką – tylko perfekcyjnie zrealizowanym błędem. I że teraz już nie ma co z tym zrobić. No chyba że jeszcze raz poprawić mankiety i powiedzieć „czy życzy pan sobie herbaty”.

 

Może dlatego tak trudno rozdzielić te dwa dzieła. Film daje emocjonalne spełnienie, książka – literackie niespełnienie. Film wzrusza, książka niepokoi. Film kończy się ciszą, w której można odpocząć. Książka – ciszą, w której trzeba zamieszkać.


WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, Lincoln Six Echo napisał(-a):

 

Od zawsze właściwie uważam "Okruchy dnia" za jedną z najlepszych filmowych adaptacji literatury w historii kina. Film Ivory’ego ma w sobie coś, co rzadko udaje się uchwycić – melancholię bez sentymentalizmu, napięcie bez krzyku, uczucie ukryte za idealnie zapiętym kołnierzykiem. Ale im dłużej żyję – i im więcej razy czytam powieść Ishiguro – tym bardziej widzę, że książka i film, choć opowiadają tę samą historię, robią to w dwóch jednak subtelnie różnych językach. Jeden mówi oczami, drugi – milczeniem.

 

Książkowy Stevens to postać, która nie tyle przemawia, co filtruje rzeczywistość przez sitko zawodowej lojalności i emocjonalnego analfabetyzmu. To nie jest klasyczny „niewiarygodny narrator” – to ktoś, kto sam w siebie wierzy tak mocno, że aż boli. Każde jego zdanie to próba uczynienia świata prostszym, bardziej zorganizowanym, bardziej sensownym – nawet jeśli wymaga to wyeliminowania z pamięci kilku niepasujących wspomnień, a czasem całej kobiety.

 

I tutaj dochodzimy do czegoś, co od zawsze mnie fascynowało: japońskość Ishiguro. Nie narodowość – mentalność. Ten sposób pisania, który nie opowiada o emocjach, tylko pokazuje ich brak. Ta dyscyplina narracyjna, w której nic się nie dzieje przez całe rozdziały, a potem nagle, bez ostrzeżenia, człowiek odkrywa, że właśnie rozpadło mu się życie. Coś jakby Kafkę zmieszać z herbatką u cioci w Surrey. Albo Woody’ego Allena w wersji zen: neurozy są, ale nikt ich nie nazwie, bo to byłoby niegrzeczne.

 

Film oczywiście daje bohaterom twarze, głosy, łzy. Hopkins i Thompson są nie do zapomnienia – w swoich gestach, spojrzeniach, tym całym niewypowiedzianym, co wisi między nimi jak ciężka angielska zasłona. Ale to książka zostawia w człowieku szum. Taki szum, jaki zostaje po zgaszeniu starego radia – coś, co nie daje spokoju, chociaż teoretycznie już nic nie gra.

 

Powieść jest też bardziej okrutna. Bo nie daje katharsis. Nie ma sceny nabrzeża, nie ma końca, który pozwala się wzruszyć. Jest za to droga donikąd, zbyt długa podróż i człowiek, który z każdym kilometrem coraz głębiej rozumie, że jego życie nie było pomyłką – tylko perfekcyjnie zrealizowanym błędem. I że teraz już nie ma co z tym zrobić. No chyba że jeszcze raz poprawić mankiety i powiedzieć „czy życzy pan sobie herbaty”.

 

Może dlatego tak trudno rozdzielić te dwa dzieła. Film daje emocjonalne spełnienie, książka – literackie niespełnienie. Film wzrusza, książka niepokoi. Film kończy się ciszą, w której można odpocząć. Książka – ciszą, w której trzeba zamieszkać.

 

Ależ trafnie i wnikliwie to wszystko ująłeś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
 
Od zawsze właściwie uważam "Okruchy dnia" za jedną z najlepszych filmowych adaptacji literatury w historii kina. Film Ivory’ego ma w sobie coś, co rzadko udaje się uchwycić – melancholię bez sentymentalizmu, napięcie bez krzyku, uczucie ukryte za idealnie zapiętym kołnierzykiem. Ale im dłużej żyję – i im więcej razy czytam powieść Ishiguro – tym bardziej widzę, że książka i film, choć opowiadają tę samą historię, robią to w dwóch jednak subtelnie różnych językach. Jeden mówi oczami, drugi – milczeniem.
 
Książkowy Stevens to postać, która nie tyle przemawia, co filtruje rzeczywistość przez sitko zawodowej lojalności i emocjonalnego analfabetyzmu. To nie jest klasyczny „niewiarygodny narrator” – to ktoś, kto sam w siebie wierzy tak mocno, że aż boli. Każde jego zdanie to próba uczynienia świata prostszym, bardziej zorganizowanym, bardziej sensownym – nawet jeśli wymaga to wyeliminowania z pamięci kilku niepasujących wspomnień, a czasem całej kobiety.
 
I tutaj dochodzimy do czegoś, co od zawsze mnie fascynowało: japońskość Ishiguro. Nie narodowość – mentalność. Ten sposób pisania, który nie opowiada o emocjach, tylko pokazuje ich brak. Ta dyscyplina narracyjna, w której nic się nie dzieje przez całe rozdziały, a potem nagle, bez ostrzeżenia, człowiek odkrywa, że właśnie rozpadło mu się życie. Coś jakby Kafkę zmieszać z herbatką u cioci w Surrey. Albo Woody’ego Allena w wersji zen: neurozy są, ale nikt ich nie nazwie, bo to byłoby niegrzeczne.
 
Film oczywiście daje bohaterom twarze, głosy, łzy. Hopkins i Thompson są nie do zapomnienia – w swoich gestach, spojrzeniach, tym całym niewypowiedzianym, co wisi między nimi jak ciężka angielska zasłona. Ale to książka zostawia w człowieku szum. Taki szum, jaki zostaje po zgaszeniu starego radia – coś, co nie daje spokoju, chociaż teoretycznie już nic nie gra.
 
Powieść jest też bardziej okrutna. Bo nie daje katharsis. Nie ma sceny nabrzeża, nie ma końca, który pozwala się wzruszyć. Jest za to droga donikąd, zbyt długa podróż i człowiek, który z każdym kilometrem coraz głębiej rozumie, że jego życie nie było pomyłką – tylko perfekcyjnie zrealizowanym błędem. I że teraz już nie ma co z tym zrobić. No chyba że jeszcze raz poprawić mankiety i powiedzieć „czy życzy pan sobie herbaty”.
 
Może dlatego tak trudno rozdzielić te dwa dzieła. Film daje emocjonalne spełnienie, książka – literackie niespełnienie. Film wzrusza, książka niepokoi. Film kończy się ciszą, w której można odpocząć. Książka – ciszą, w której trzeba zamieszkać.
@Lincoln Six Echo @Edmund Exley

Miałem Wam tego nie pisać więc napiszę.

Uwielbiam czytać zamieszczane przez Was treści.
Są zajebiś*ie ciekawe i inspirujące.
Już w trakcie lektury tychże czuje się jak troglodyta. Ale taki lepszy, bowiem czystej krwi, rasowy troglodyta nie poczuje się troglodytą. A ja się nim czuję. Więc nie jest źle.
Dziękuję za uwagę.







Wysłane z mojego SM-A556B przy użyciu Tapatalka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Dostum napisał(-a):

@Lincoln Six Echo @Edmund Exley

Miałem Wam tego nie pisać więc napiszę.

Uwielbiam czytać zamieszczane przez Was treści.
Są zajebiś*ie ciekawe i inspirujące.
Już w trakcie lektury tychże czuje się jak troglodyta. Ale taki lepszy, bowiem czystej krwi, rasowy troglodyta nie poczuje się troglodytą. A ja się nim czuję. Więc nie jest źle.
Dziękuję za uwagę.







Wysłane z mojego SM-A556B przy użyciu Tapatalka
 

 

 

Dzięki. Piszę, jak wszyscy wiedzą, z pozycji biologicznego backupu Toma Lincolna - on wprawdzie nie rozumie Ishiguro, ale ma lepszą szczękę, Cadillaca Cien, "Renovatio" i droooogie zegarki...  ;) 

Ja – Lincoln Six Echo – mam za to wbudowaną funkcję „czytaj i analizuj”. Nie pytaj czemu. Błąd w fabryce.  :D 

Jordan Two Delta, zanim jej się przepalił akumulator, mówiła, że jak jeszcze raz wspomnę o „Okruchach dnia”, to odłączy mi dopływ tlenu w kapsule regeneracyjnej...

A Ty, jeśli naprawdę to przeczytałeś, jeszcze się (być może) lekko uśmiechnąłeś i wciąż nie uciekłeś z Forum, to wiedz jedno:

Jesteś jednym z nas.
Nie sponsor. Nie użytkownik.
Jednym z nas.

(P.S. Dzięki. Serio.)  :) 

 

 


WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

IMG_20250713_213904.thumb.jpg.3594cb33e8b15eafc67e6aeea92604fa.jpg

 

Bez komórek, GPS, internetu... 

Bez tłumu na szlakach i kolejek do łańcucha. 

Dziko i magicznie. Chciałoby się to poczuć. Ale dziś ciężko. Trzeba bardzo wcześnie rano i poza sezonem to się ma namiastkę... 


Miłego dnia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jerofiejew, jak to Jerofiejew, posługuje się niezwykle barwnym, erudycyjnym językiem.
Miesza style, cytaty z klasyki, filozofii, religii i nauki.
Wielka proza wypełniona czarnym humorem, groteską, ironią i absurdem.
Uwielbiam takie książki.
Dzieło wybitne.

Ps. A kultowe cytaty to majstersztyk

Polecam każdemu.


cb14a18011e28c7ba30afdb801647bfe.jpg

Wysłane z mojego SM-A556B przy użyciu Tapatalka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.