McIntosh 581 #9651 Napisano 7 Listopada 3 minuty temu, mirek 1969 napisał(-a): Ciężko ocenić .Lepszy czy gorszy. Co się komu podoba. Ja tam na Predatora czy Obcego zawsze pójdę do kina. Zawsze będę im wierny. Do samego końca. Mojego lub ich☺️ A moje ulubione filmy, które mogę oglądać wielokrotnie bez oznak znudzenia to American Psycho i Vanilla Sky. 😬 2 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
GostRado 10759 #9652 Napisano 8 Listopada 16 godzin temu, McIntosh napisał(-a): Vanilla Sky 👍👍 0 => Joie de Vivre <= Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
TomcioMiki 64917 #9653 Napisano 8 Listopada Bardzo fajnie się oglądało 🤗🤗🤗 0 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
zegarkowo_rowerowo 5501 #9654 Napisano 8 Listopada Właśnie wróciłem z filmu „Dom dobry” W. Smarzowskiego. Cytując S. Żeromskiego, ten film to rozdrapywanie ran polskich, żeby nie zabliźniły się błoną podłości. W. Smarzowski znowu zadaje cios siekierą w głowę, ale ten film to w mojej opinii przede wszystkim krzyk wszystkich ofiar przemocy domowej. To także akt oskarżenia wobec systemu, który ciągle jeszcze nie udziela ofiarom przemocy należytego wsparcia. To zwierciadło, w którym można się przejrzeć zadając sobie pytanie, jak sam reaguję czy zareagowałbym na przemoc w moim najbliższym otoczeniu? I myślę sobie, że czasami właśnie z perspektywy fotela kinowego warto przyjrzeć się temu, na widok czego tak często odwracamy wzrok. I dobrze, że w takich momentach ten filmowy, wydawałoby się bezpieczny fotel, uwiera… 1 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
piteks 3660 #9655 Napisano 9 Listopada 8 godzin temu, zegarkowo_rowerowo napisał(-a): Właśnie wróciłem z filmu „Dom dobry” W. Smarzowskiego. Cytując S. Żeromskiego, ten film to rozdrapywanie ran polskich, żeby nie zabliźniły się błoną podłości. W. Smarzowski znowu zadaje cios siekierą w głowę, ale ten film to w mojej opinii przede wszystkim krzyk wszystkich ofiar przemocy domowej. To także akt oskarżenia wobec systemu, który ciągle jeszcze nie udziela ofiarom przemocy należytego wsparcia. To zwierciadło, w którym można się przejrzeć zadając sobie pytanie, jak sam reaguję czy zareagowałbym na przemoc w moim najbliższym otoczeniu? I myślę sobie, że czasami właśnie z perspektywy fotela kinowego warto przyjrzeć się temu, na widok czego tak często odwracamy wzrok. I dobrze, że w takich momentach ten filmowy, wydawałoby się bezpieczny fotel, uwiera… Bardzo dobrze powiedziane. Też byłem na tym filmie i gorąco polecam. 1 IWC Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Autor1984 11496 #9656 Napisano 9 Listopada (edytowane) 10 godzin temu, zegarkowo_rowerowo napisał(-a): Właśnie wróciłem z filmu „Dom dobry” W. Smarzowskiego. Cytując S. Żeromskiego, ten film to rozdrapywanie ran polskich, żeby nie zabliźniły się błoną podłości. W. Smarzowski znowu zadaje cios siekierą w głowę, ale ten film to w mojej opinii przede wszystkim krzyk wszystkich ofiar przemocy domowej. To także akt oskarżenia wobec systemu, który ciągle jeszcze nie udziela ofiarom przemocy należytego wsparcia. To zwierciadło, w którym można się przejrzeć zadając sobie pytanie, jak sam reaguję czy zareagowałbym na przemoc w moim najbliższym otoczeniu? I myślę sobie, że czasami właśnie z perspektywy fotela kinowego warto przyjrzeć się temu, na widok czego tak często odwracamy wzrok. I dobrze, że w takich momentach ten filmowy, wydawałoby się bezpieczny fotel, uwiera… Mam istotny problem ze Smarzowskim. Tekst recenzji brzmi tak, jakby został wklejony z gotowej matrycy - tej samej, którą uruchamia się przy każdej premierze Smarzowskiego: "mocny film, rozdrapuje rany, zmusza do refleksji". Smarzowski rzeczywiście jest nieugięty, ale coraz bardziej przewidywalny. Nie widziałem jeszcze "Domu dobrego", ale jeśli mam wierzyć zwiastunowi, to znowu zobaczę ten sam katalog polskich grzechów: pijaństwo, przemoc, hipokryzję, moralne błoto. On odsłania ciemne zakamarki ludzkiej duszy, ale zawsze tej polskiej. Jakbyśmy byli wyłącznie zbiorem patologii. Owszem, mówi się, że Smarzowski uderza w "system", w "instytucje", w "obyczaje". Ale kto te instytucje tworzy? Kto ten system zasila? Zawsze Polacy. W efekcie - bez względu na intencje - jego kino rzeźbi wizerunek Polaka jako istoty bez zasad, bez kręgosłupa, bez nadziei. I przez powtarzalność tych obrazów efekt staje się trwały. To działa jak powielacz - im częściej oglądamy ten sam brud, tym bardziej zaczynamy wierzyć, że to jedyny możliwy obraz nas samych. W pewnym momencie zaczynam się zastanawiać, czy Smarzowski naprawdę wciąż "rozlicza Polskę", czy po prostu utrwala jedną, najbardziej paskudną wersję polskości. Bo to moralizowanie zaczyna przypominać mechanizm zadaniowy: film za filmem, wciąż ta sama nuta, wciąż ten sam grzech pierworodny. Być może największym dramatem nie jest to, co Smarzowski pokazuje, tylko to, że my - widzowie - zaczynamy w to wierzyć z poklaskiem. Bo nic tak nas nie jednoczy jak wspólne poczucie hańby. Zakorzeniono nam trwale pedagogikę wstydu, która w tym przypadku dotyka nie tylko pojęcia historycznego, ale i rysu charakterologicznego narodu. Parę lat temu pojawił się cytowany wpis na Filmweb o Smarzowskim. Poniżej wklejam całość. Cała prawda o Smarzowskim "4 lata temu Tekst nie mój, znaleziony na jednym z forów, ale idealnie oddaje tzw. twórczość Smarzowskiego. "Smarzowski przynudza. Te same mordy w tych samych okolicznościach co zwykle. Dałby już ku**a spokój chociaż z tym Jakubikiem. Podejrzewam, że następny film o polskich szkołach. Jakubik wuefista-pijaczyna, macający uczennice. Trzydzieści lat wstecz wicemistrz powiatu w rzucie oszczepem. Dyplom utrwalający ten sukces trzyma na honorowym miejscu w swojej norze i pije pod ten widok, płacząc i waląc kapucyna. Izabela Kuna pijaczka-polonistka, która popuszcza szpary klasowemu gangusowi. W tej roli lekko przypudrowany Bartłomiej Topa - jest tak stary, bo kiblował przez trzydzieści lat w drugiej klasie technikum. Kuna zachodzi z nim w ciążę - kiedy on się o tym dowiaduje, wali ją w ryj i rozkazuje wykonać skrobankę. W wyniku obrażeń następuje poronienie, załamana psychicznie Kuna wiesza się na lampie w swojej sali lekcyjnej. Kiedy znajdują ją uczniowie widok ich w ogóle nie wzrusza - cieszą się tylko, że nie będzie lekcji i idą się naćpać gdzieś za winklem. Robert Więckiewicz - dyrektor. kiedyś wielki inteligent, biolog, ale karierę zablokowano mu względów politycznych. Dzisiaj złośliwy degenerat, popijający cichaczem z małpek pokitranych w różnych zakamarkach gabinetu. Podczas apelu z okazji Święta Niepodległości jest pijany, zasypia i szcza pod siebie. Lech Dyblik to z kolei wiecznie zaszczany woźny, walący denaturat przez szmatę do podłogi. Jacek Braciak przyp**dolony matematyk znęcający się psychicznie nad klasą (w kubku termicznym zamiast kawy ma czysty spirytus). Trzyma się na stanowisku przez znajomości w kurii - jest nieślubnym synem biskupa, trzęsącego całym miastem. Kinga Preis - wiecznie naje*ana szatniarka w usmarkanym fartuchu. Podsłuchuje jakąś newralgiczną rozmowę szkolnych dilerów (w roli szesnastolatków aktorzy 10 lat starsi, porozumiewający się koślawymi dialogami, nieudolnie stylizowanymi na młodzieżowy slang). Kiedy dilerzy nakrywają ją z gumowym uchem przylepionym do drzwi, biją ją i gwałcą w kantorku na miotły, bo ktoś przecież musi wyr*chać Kingę Preis, Smarzol nam nie odpuści takiej obrzydliwości. Jeszcze Eryk Lubos - najlepszy przyjaciel Jakubika z kanciapy wuefistów. były kulturysta - dzisiaj impotent, nie jest w stanie wyr*chać nawet kur*y (Iwona Wszołkówna). Alkoholik, nieszczęśliwie zakochany w jednej z uczennic. kiedy się dowiaduje, że Jakubik ją wymacał pod szatnią za c*pę, morduje kolegę z rady pedagogicznej na oczach klasy, miażdżąc mu głowę piłką lekarską. Kończy w pierdlu. kiedy odjeżdża s*ką i już wie, że nic go więcej w życiu nie czeka, zerka tylko na swoją ukochaną Andżelikę i liczy, że ona odwzajemni spojrzenie. Niestety, Andżelika akurat flirtuje z jakimś Sebiksem. No i oczywiście Marian Dziędziel. Wiceminister, który wizytuje szkołę w dniu święta narodowego. Jest napi**dolony jak zwierzę, trzeba go wnosić na podest, gdzie wygłasza bełkotliwe przemówienie, puentując je słowami Jana Zamojskiego: "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie". Po czym wyrzyguje się na trzy pierwsze rzędy uczniów, ale oni są tak naćpani, że nawet tego nie zauważają. Na koniec cała sala śpiewa Pieśń Legionów. Scena jest bardzo wymowna i zmusza do refleksji. Wiwat Wojciech Smarzowski wreszcie rozliczył patologię państwowego systemu szkolnictwa!" Edytowane 9 Listopada przez Autor1984 4 "Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
zegarkowo_rowerowo 5501 #9657 Napisano 9 Listopada Cóż. Ja z jego kinem też mam pewien problem. Ten problem wiąże się z odbiorem jego filmów w aspekcie związanym ze stroną czysto realizacyjną, która niemal zawsze przytłoczona jest przez problematykę, jaką Smarzowski porusza w swoich filmach. W tym kontekście najmniej uwag mam do „Róży”. Niemniej jednak nie mogę nie docenić tego, że Smarzowski idzie pod prąd i robi filmy o tematach, o których inni reżyserzy nawet nie myślą. 0 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Autor1984 11496 #9658 Napisano 9 Listopada 12 minut temu, zegarkowo_rowerowo napisał(-a): Cóż. Ja z jego kinem też mam pewien problem. Ten problem wiąże się z odbiorem jego filmów w aspekcie związanym ze stroną czysto realizacyjną, która niemal zawsze przytłoczona jest przez problematykę, jaką Smarzowski porusza w swoich filmach. W tym kontekście najmniej uwag mam do „Róży”. Niemniej jednak nie mogę nie docenić tego, że Smarzowski idzie pod prąd i robi filmy o tematach, o których inni reżyserzy nawet nie myślą. Tak, to prawda - Smarzowski ma odwagę poruszać trudne tematy, ale ten obraz zaczyna być naprawdę męczący. Brakuje w nim już powietrza, jakiegoś oddechu, który pozwoliłby zobaczyć człowieka, a nie tylko jego brud. 3 "Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Perpetuum Mobile 67050 #9659 Napisano 9 Listopada Są tacy reżyserzy, którzy będą bez przerwy rozdrapywać bolesne tematy i są tacy, którzy będą brać na warsztat kolejne tomy Sienkiewicza. Specjalizacja.Co do „pedagogiki wstydu”, to powiem tak. Cieszę się, że w Niemczech do tej pory taka właśnie „pedagogika wstydu” obowiązywała w odniesieniu do historii najnowszej. Tylko, że to się pewnie niedługo zmieni wraz ze zmianą pokoleniową i idącą za nią zmianą polityczną. Dla odmiany na wschód od nas „pedagogika wstydu” jest wręcz prawnie zakazana i penalizowana. Przy tej różnicy w wychowaniu i narracji historycznej obu nacji, to ja już wolę Niemców, którzy mają przynajmniej świadomość swoich win, niż Rosjan przekonanych o tym, że wszystkich zawsze i wszędzie wyzwalali i oswabadzali. Łącznie z wrześniem 1939. I tak do dzisiaj. Wyzwalają Czeczenię, Gruzję i Ukrainę. Bardzo zły to będzie czas dla nas, kiedy któregoś dnia Niemcy zagłosują masowo na AFD i odrzucą tę dotychczasową pedagogikę wstydu. 1 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Autor1984 11496 #9660 Napisano 9 Listopada 2 minuty temu, Perpetuum Mobile napisał(-a): Są tacy reżyserzy, którzy będą bez przerwy rozdrapywać bolesne tematy i są tacy, którzy będą brać na warsztat kolejne tomy Sienkiewicza. Specjalizacja. Co do „pedagogiki wstydu”, to powiem tak. Cieszę się, że w Niemczech do tej pory taka właśnie „pedagogika wstydu” obowiązywała w odniesieniu do historii najnowszej. Tylko, że to się pewnie niedługo zmieni wraz ze zmianą pokoleniową i idącą za nią zmianą polityczną. Dla odmiany na wschód od nas „pedagogika wstydu” jest wręcz prawnie zakazana i penalizowana. Przy tej różnicy w wychowaniu i narracji historycznej obu nacji, to ja już wolę Niemców, którzy mają przynajmniej świadomość swoich win, niż Rosjan przekonanych o tym, że wszystkich zawsze i wszędzie wyzwalali i oswabadzali. Łącznie z wrześniem 1939. I tak do dzisiaj. Wyzwalają Czeczenię, Gruzję i Ukrainę. Bardzo zły to będzie czas dla nas, kiedy któregoś dnia Niemcy zagłosują masowo na AFD i odrzucą tę dotychczasową pedagogikę wstydu. Robert w 2006 Niemcy zostali rozgrzeszeni. Rozgrzeszył ich sam Benedykt XVI przypisując winę nazistom, którzy okupowali teren zamieszkiwany przez Niemców. Z narodu zbrodniarzy jednym susem przeskoczyli do narodu ofiar. "W miejscu takim jak to słowa zawodzą; w końcu może pozostać tylko przerażone milczenie - milczenie, które jest wewnętrznym wołaniem do Boga: dlaczego milczałeś, Boże? Dlaczego to mogło się wydarzyć? (…) Naród niemiecki został wykorzystany przez grupę zbrodniarzy, którzy osiągnęli władzę przez obietnice wielkości i odbudowy honoru narodu. W imię tego fałszywego obrazu Niemcy zostały wciągnięte w spiralę zła i terroru, w której uczestniczyli, stając się zarazem ofiarami i sprawcami". Sprytny zabieg, który w znaczący sposób przemodelował narrację. Takim manewrem retorycznym zapobiega się jednoznacznej ocenie. Co nie jest takie oczywiste w filmach Smarzowskiego. To tak gwoli ścisłości, co do świadomości i sumień przyjaciół zza Odry i polskich reżyserów. 0 "Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
beniowski 8532 #9661 Napisano 9 Listopada Godzinę temu, Autor1984 napisał(-a): Robert w 2006 Niemcy zostali rozgrzeszeni. Rozgrzeszył ich sam Benedykt XVI przypisując winę nazistom, którzy okupowali teren zamieszkiwany przez Niemców. Z narodu zbrodniarzy jednym susem przeskoczyli do narodu ofiar. "W miejscu takim jak to słowa zawodzą; w końcu może pozostać tylko przerażone milczenie - milczenie, które jest wewnętrznym wołaniem do Boga: dlaczego milczałeś, Boże? Dlaczego to mogło się wydarzyć? (…) Naród niemiecki został wykorzystany przez grupę zbrodniarzy, którzy osiągnęli władzę przez obietnice wielkości i odbudowy honoru narodu. W imię tego fałszywego obrazu Niemcy zostały wciągnięte w spiralę zła i terroru, w której uczestniczyli, stając się zarazem ofiarami i sprawcami". Sprytny zabieg, który w znaczący sposób przemodelował narrację. Takim manewrem retorycznym zapobiega się jednoznacznej ocenie. Co nie jest takie oczywiste w filmach Smarzowskiego. To tak gwoli ścisłości, co do świadomości i sumień przyjaciół zza Odry i polskich reżyserów. Jak ja bym sobie życzył żeby chociaż prezes ruskiej firmy kościelnej wyszedł i powiedział że chociaż jak nie cały naród, to przynajmniej komuniścisą winni tych zbrodni i okropności jakich się dopuszczali. Wyobrażasz sobie coś takiego? No ale czego wymagać od gościa który był agentem KGB, a teraz siedzi na czele ichniejszego kościoła. Może warto pokazać jak błogosławi ruskich żołnierzy za to co wyprawiają na Ukrainie? Więc trochę im do tych Niemców jednak brakuje. 1 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
TomcioMiki 64917 #9662 Napisano 9 Listopada (edytowane) A ja mam zamiar wybrać się we wtorek na to ,lubię filmy Jorgosa Lantimosa 🤗🤗🤗 Edytowane 9 Listopada przez TomcioMiki 1 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Autor1984 11496 #9663 Napisano 9 Listopada 1 minutę temu, beniowski napisał(-a): Jak ja bym sobie życzył żeby chociaż prezes ruskiej firmy kościelnej wyszedł i powiedział że chociaż jak nie cały naród, to przynajmniej komuniścisą winni tych zbrodni i okropności jakich się dopuszczali. Wyobrażasz sobie coś takiego? No ale czego wymagać od gościa który był agentem KGB, a teraz siedzi na czele ichniejszego kościoła. Może warto pokazać jak błogosławi ruskich żołnierzy za to co wyprawiają na Ukrainie? Więc trochę im do tych Niemców jednak brakuje. Waldek, pamięć bywa ulotna, dlatego warto przypomnieć pewne fakty. W 2012 roku Patriarcha Cyryl oraz Arcybiskup Michalik podpisali dokument o pojednaniu narodów Polski i Rosji, którego celem była odbudowa wzajemnego zaufania oparta na wspólnym dziedzictwie chrześcijańskim. To gest mądrości etapu, świadczący o tym, że relacje międzynarodowe rządzą się inną logiką niż prywatne rozliczenia historyczne. Możemy spekulować, czy Cyryl kiedykolwiek publicznie potępi zbrodnie komunistyczne, ale nie wydaje mi się, by było to możliwe w obecnym kontekście geopolitycznym. Relacje międzynarodowe są złożone, a kościół rosyjski działa pod silnym wpływem państwa. Wiele gestów i milczeń ma charakter pragmatyczny. Jeśli chodzi o rzekomą agenturalną przeszłość Patriarchy "Michajłowa" Cyryla - brak jest jednoznacznych dowodów(dokum,enty ujawnili Niemcy w latach 70tych). W wywiadzie rosyjskiej telewizji, zapytany o zarzuty współpracy z KGB, odpowiedział krótko i ironicznie: "Da i szto?". Innymi słowy, nie potwierdza, nie zaprzecza, ale i nie rozwija tematu, pozostawiając pole do domysłów i interpretacji. Bo tak mówią - i co z tego? Bo był - i co mu zrobią? Majstersztyk. Na koniec, jeśli idzie o sumienie narodowe, nie można ignorować geopolitycznej gry, gdzie interes państw i instytucji często kładzie się cieniem na kwestię rozliczenia z przeszłością. Nie warto więc oczekiwać od hierarchów kościelnych ani polityków, że będą działać wyłącznie pod dyktando moralności, gdy na szali leżą strategiczne cele. Takie zjawiska w "przyrodzie" nie występują. Także - mądrość etapu i polityka interesów - to kluczowe narzędzia działalności dużych graczy. 0 "Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
McIntosh 581 #9664 Napisano 9 Listopada 23 godziny temu, GostRado napisał(-a): 👍👍 I jeszcze dorzuciłbym "Adwokat diabła". Rola Ala Pacino "rozwala system". Co za genialny aktor. 2 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Autor1984 11496 #9665 Napisano 9 Listopada Teraz, McIntosh napisał(-a): I jeszcze dorzuciłbym "Adwokat diabła". Rola Ala Pacino "rozwala system". Co za genialny aktor. Mało kto wie, że początkowo producenci "Ojca chrzestnego" byli zdecydowanie przeciwni obsadzeniu Ala Pacino w roli Michaela Corleone. Uważali, że jest zbyt mało znany i nie pasuje do tej postaci. Coppola jednak uparł się na niego, postawiłna swoim - i dobrze, bo dzięki temu powstała jedna z najlepiej wykreowanych postaci w historii Hollywood. 0 "Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
McIntosh 581 #9666 Napisano 9 Listopada 4 minuty temu, Autor1984 napisał(-a): Mało kto wie, że początkowo producenci "Ojca chrzestnego" byli zdecydowanie przeciwni obsadzeniu Ala Pacino w roli Michaela Corleone. Uważali, że jest zbyt mało znany i nie pasuje do tej postaci. Coppola jednak uparł się na niego, postawiłna swoim - i dobrze, bo dzięki temu powstała jedna z najlepiej wykreowanych postaci w historii Hollywood. Pełna zgoda. Fenomenalny aktor. Świetnie zagrał też w filmie pt. "Rekrut". Polecam, jeżeli komuś z Was umknął ten film. 0 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Autor1984 11496 #9667 Napisano 9 Listopada (edytowane) 2 godziny temu, McIntosh napisał(-a): Pełna zgoda. Fenomenalny aktor. Świetnie zagrał też w filmie pt. "Rekrut". Polecam, jeżeli komuś z Was umknął ten film. No jasne. Al Pacino - odhaczony praktycznie w każdej roli EDIT. Ortografia... Edytowane 9 Listopada przez Autor1984 0 "Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Edmund Exley 6461 #9668 Napisano 9 Listopada Też zabiorę głos, bo Pacino to i dla mnie szczególnie ważny, pewnie najważniejszy aktor. Ale akurat "Adwokata diabła" i tym bardziej "Rekruta" nie umieściłbym wśród jego najlepszych ról. Tego typu role stały się dla niego po "Zapachu kobiety" swego rodzaju rutyną - "potrzebujesz fachurę, który zagra dwuznacznego mentora z popisową, ale lekko przerysowaną mową w przedostatniej sekwencji? To masz tu numer do Ala". Dlatego ja dużo wyżej cenię te role, w których Pacino genialnie oddaje też inne odcienie swych postaci: samotność, lęki, desperację, despotyzm, zagubienie. Wśród tych, które dla mnie są przykładem jego aktorskiej doskonałości, są na pewno role z lat 70., najbardziej twórczego okresu jego kariery: "Strach na wróble", "Ojciec chrzestny 2", "Pieskie popołudnie", "Serpico", "Ojciec chrzestny", "Narkomani" i zdecydowanie za mało docenione "Cruising". Po kryzysie lat 80., przełamanym właściwie tylko brawurową rolą w "Człowieku z blizną" (lubię, ale na pewno nie w top 5), nadeszły świetne lata 90., a w nich (i po nich) na zmianę: wybitne role wieloznaczne i rzemieślnicze odhaczanie rutynowych zadań. W tej pierwszej kategorii mój ukochany film z nim, czyli "Życie Carlita", ale też "Gorączka" i wielka rola w "Donnie Brasco". "Zapach kobiety" jest pomiędzy, choć nie sposób oczywiście nie lubić tego pięknego filmu. Popisy zaś - na wysokim poziomie wykonawczym, w dobrych filmach, ale moim zdaniem już bez magii w/w kreacji - to m.in. "City Hall", "Adwokat diabła", "Any Given Sunday", "Podwójna gra", "Rekrut". Lepszy był w "Bezsenności" - znów niedocenionej należycie. Później zdarzały się zaś filmy, których albo do dziś nie obejrzałem, albo żałuję, że obejrzałem ("88 minut", "Zawodowcy"), ale też sporo filmów średnich. Po prostu średnich, czyli takich, jakich właściwie nie miał (może oprócz "Autor! Autor!") przez pierwszych 30 lat kariery. Na szczęście przyszły też później kolejne dobre ("Manglehorn", "Pewnego razu w Hollywood...") i znakomite ("Irlandczyk") role, które potwierdzają, że Al Pacino is the best! 5 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Autor1984 11496 #9669 Napisano 9 Listopada (edytowane) 32 minuty temu, Edmund Exley napisał(-a): Też zabiorę głos, bo Pacino to i dla mnie szczególnie ważny, pewnie najważniejszy aktor. Ale akurat "Adwokata diabła" i tym bardziej "Rekruta" nie umieściłbym wśród jego najlepszych ról. Tego typu role stały się dla niego po "Zapachu kobiety" swego rodzaju rutyną - "potrzebujesz fachurę, który zagra dwuznacznego mentora z popisową, ale lekko przerysowaną mową w przedostatniej sekwencji? To masz tu numer do Ala". Dlatego ja dużo wyżej cenię te role, w których Pacino genialnie oddaje też inne odcienie swych postaci: samotność, lęki, desperację, despotyzm, zagubienie. Wśród tych, które dla mnie są przykładem jego aktorskiej doskonałości, są na pewno role z lat 70., najbardziej twórczego okresu jego kariery: "Strach na wróble", "Ojciec chrzestny 2", "Pieskie popołudnie", "Serpico", "Ojciec chrzestny", "Narkomani" i zdecydowanie za mało docenione "Cruising". Po kryzysie lat 80., przełamanym właściwie tylko brawurową rolą w "Człowieku z blizną" (lubię, ale na pewno nie w top 5), nadeszły świetne lata 90., a w nich (i po nich) na zmianę: wybitne role wieloznaczne i rzemieślnicze odhaczanie rutynowych zadań. W tej pierwszej kategorii mój ukochany film z nim, czyli "Życie Carlita", ale też "Gorączka" i wielka rola w "Donnie Brasco". "Zapach kobiety" jest pomiędzy, choć nie sposób oczywiście nie lubić tego pięknego filmu. Popisy zaś - na wysokim poziomie wykonawczym, w dobrych filmach, ale moim zdaniem już bez magii w/w kreacji - to m.in. "City Hall", "Adwokat diabła", "Any Given Sunday", "Podwójna gra", "Rekrut". Lepszy był w "Bezsenności" - znów niedocenionej należycie. Później zdarzały się zaś filmy, których albo do dziś nie obejrzałem, albo żałuję, że obejrzałem ("88 minut", "Zawodowcy"), ale też sporo filmów średnich. Po prostu średnich, czyli takich, jakich właściwie nie miał (może oprócz "Autor! Autor!") przez pierwszych 30 lat kariery. Na szczęście przyszły też później kolejne dobre ("Manglehorn", "Pewnego razu w Hollywood...") i znakomite ("Irlandczyk") role, które potwierdzają, że Al Pacino is the best! Nic dodać, nic ująć. Też m.in. uważam, że "Bezsenność" jest również i całościowo lepsza, aniżeli "Rekrut". Co do D. Brasco - jest taka scena gdy Czarny Sonny grany przez śp. Michaela Madsena bierze na stronę Donniego (rewelacyjny Depp) i omawia z nim sprawy "rodzinne". Ten zawód w oczach Ruggiero... Mistrzostwo. A co do epizodu w "Pewnego razu w Hollywood" to, znacznie ciekawszą postać wykreował w "Dom Gucci"; może dlatego, że była to rola drugoplanowa i miał okazję się w pełni zaprezentować. Leto był super Edytowane 9 Listopada przez Autor1984 1 "Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
mario1971 68124 #9670 Napisano 9 Listopada 2 godziny temu, Autor1984 napisał(-a): No jasne. Al Pacino - odchaczony praktycznie w każdej roli „Odchaczony" – słowo, które powinno dostać własną nagrodę za niepoprawność. 2 To jest moje zdanie i ja je całkowicie popieram. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Autor1984 11496 #9671 Napisano 9 Listopada (edytowane) 19 minut temu, mario1971 napisał(-a): „Odchaczony" – słowo, które powinno dostać własną nagrodę za niepoprawność. Mam wyłączone sprawdzanie pisowni, a nie chce mi się tekstu przerzucać do worda. Oczywiście nie usprawiedliwia mnie to w żaden sposób do puszczania takich paskudnych bąków w eter. Dzięki Mariusz za czujność - już edytuję! Edytowane 9 Listopada przez Autor1984 0 "Człowiek tyle jest wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
Perpetuum Mobile 67050 #9672 Napisano 9 Listopada Wczoraj zabrałem się w końcu do "Napoleona" w reżyserii Ridleya Scotta. Niestety skończyło się trochę rozczarowaniem. Z jednej strony piękne zdjęcia, kostiumy, dekoracje i przede wszystkim doskonale zrealizowane sceny batalistyczne. Nie odniosę się do tego, czy zgodne z historią, czy też "upiększane" do filmu, bo takim specem od historii i od czasów napoleońskich nie jestem. W każdym razie filmowo imponujące. Z drugiej strony, niestety rozczarowujący scenariusz. To nie jest w żadnej mierze film o Napoleonie i o jego karierze politycznej oraz wojskowej. To nawet zrozumiałe, bo pokazanie całej złożoności tego procesu wymagałoby pewnie całego serialu i to dłuższego niż 10 odcinków. To tylko tło. Tym niemniej uproszczenie tej politycznej i wojskowej drogi do kilku najbardziej "pocztówkowych" i ikonicznych epizodów nie broni się. Tutaj historia Europy pokazana jest poprzez szybkie przeskoki przez małe epizody i epicko odmalowane wielkie bitwy. Cała fabuła jest oparta nie na polityce i nie na historii podbojów i porażek Napoleona, ale na jego związku z Józefiną. Ten związek, trochę toksyczny i trochę dziwaczny jest osią narracji. Nie wiem na ile ten wątek jest oparty na prawdzie, a ile jest w tym filmowej fikcji, ale po prostu nie jest to dla mnie wątek najbardziej intrygujący w życiu Napoleona. Joaquin Phoenix, którego bardzo cenię jako aktora, trochę tutaj zaskakuje i jego Napoleon, to taki trochę dziwak, trochę "aspergerowiec". W tej kreacji nie ma dla mnie charyzmy, jaką musiał mieć człowiek posyłający setki tysięcy żołnierzy na wieloletnie wojny i podbijający większość kontynentu. Próby pokazania tej charyzmy są robione trochę na siłę, w hollywoodzkim stylu, i zawodzą. Dla mnie, poza wspaniale, z rozmachem zrealizowanymi scenami bitew, niewiele więcej pozostało w pamięci po wczorajszym seansie. 3 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
stefanekmac 45 #9673 Napisano 9 Listopada Niech nikt nie śpi spokojnie puki obraduje parlament. Slowa Bonapartego. Jakże prawdziwe. 0 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
McIntosh 581 #9674 Napisano 9 Listopada 5 godzin temu, Edmund Exley napisał(-a): Też zabiorę głos, bo Pacino to i dla mnie szczególnie ważny, pewnie najważniejszy aktor. Ale akurat "Adwokata diabła" i tym bardziej "Rekruta" nie umieściłbym wśród jego najlepszych ról. Nie twierdzę, że to najlepsze role Ala Pacino, choć na przykład scena Bóg kpiarz z filmu „Adwokat diabła” zapadła mi w pamięć. To była petarda w wykonaniu Ala Pacino. Natomiast raczej unikam rankingowego klasyfikowania filmów. 0 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach
mario1971 68124 #9675 Napisano 9 Listopada 21 minut temu, stefanekmac napisał(-a): Niech nikt nie śpi spokojnie puki obraduje parlament. Slowa Bonapartego. Jakże prawdziwe. Z pewnością nikt nie zaśnie przy takich babolach. 😉 0 To jest moje zdanie i ja je całkowicie popieram. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach