Okej, uporządkujmy doznania dotyczące Mooswatchy.
Najpierw fakty.
1. Pomimo pierwotnych zapowiedzi, Moonswatche nie będą dostępne w sprzedaży przez internet. Marka oficjalnie ogłasza, że zegarki będą sprzedawane wyłącznie w wybranych autoryzowanych sklepach fizycznych Swatcha, tak jak ma to miejsce aktualnie.
2. Moonswatche nie są edycją limitowaną. Swatch zapowiada, że nie planuje zaprzestania produkcji i zegarki będą w jego stałej ofercie, tyle że z zachowaniem obecnego modelu dystrybucji.
3. Hype trwa, ale jednak powoli hamuje. Na początku, jak pamiętamy, kolejki w salonach były kosmiczne. Wszystkie modele wyprzedawały się na pniu, a klienci brali każdy dostępny wariant bez marudzenia. Po kilku miesiącach ciut się uspokoiło. W salonach Swatcha zaczęło być dostępne od ręki po kilka modeli, w mniej popularnych wariantach kolorystycznych. Od niedawna, tj. jak zaobserwowałem w tym roku, w salonach w Polsce można "wchodząc z ulicy" kupić już większość modeli, z wyłączeniem 2-4 najpopularniejszych (przede wszystkim brak dwóch najciemniejszych, można się domyślić czemu). Koledzy z krajów zachodnich donoszą nawet, że u nich czasem wszystko leży spokojnie w sklepie i czeka na klienta.
4. Jednocześnie w polskim internecie Moonswatche z drugiej ręki wciąż stoją dosyć wysoko i najczęściej oferowane są ok 300-600 złotych ponad cenę z metki. Jedynie chyba wersja "Moon" jest z przebitką ok 800-1000 zł.
5. Sukces Moonswatchy przebił najśmielsze prognozy producenta. Donosi się o milionie sprzedanych egzemplarzy w ciągu roku. To ogromne pieniądze i wielki sukces, nawet na kolosa jakim jest Swatch.
Mając to wszystko na uwadze, poniżej moje - na pewno całkowicie trafione i w ogóle nie wyssane z palca - przewidywania co będzie dalej.
6. Skoro hype zdaje się hamować, to model zarabiania na tych zegarkach przez Swatcha zmieni się z dotychczasowego "równie dobrze moglibyśmy sami drukować sobie pieniądze" na "mamy super produkt". Jesli jednak nastąpi jeszcze większe opatrzenie i nasycenie się rynku tymi zegarkami, wskutek czego Moonswatche zaczną częściowo zalegać po salonach, to przychody oczywiście zmaleją istotnie. A pewnie cieżko się będzie Swatchowi odzwyczaić od takiego strumienia pieniędzy.
7. Gdy Moonswatche wyraźniej przyhamują, to Swatch zrobi "jeszcze raz to samo, tylko BARDZIEJ". Obstawiam, że wrzuci na rynek kolejną spektakularną kolaborację czy reedycję jakiegoś znanego modelu ze swojej grupy brandów.
8. Czy wśród zegarków całej grupy Swatch jest choćby jeden sensowny kandydat na kolejne udane "uplastikowienie"? Według mnie jest. Ale tylko ten jeden - Omega Seamaster 300 powiązany z Jamesem Bondem. Nic innego nie powtórzy sukcesu Moonswatcha. Swoje zrobiłoby nawiązanie do Bonda (choćby nieznaczne, jedynie sugerowane i bez buzi Daniela Craiga). No i fakt, że tłuszcza będzie mógł "dotknąć" drugiej najbardziej popularnej linii Omegi. Poza tym Semasatery 300 to też bardzo wdzięczne tło dla wszelkich kombinacji kolorystycznych.
9. Cena będzie wyższa, jakbym miał zgadywać to stawiam 1999 zł. Jakość ta sama co Moonswatch, bo nie ma co się przeciążać skoro obecny poziom (braku) jakości jest akceptowany przez klientów.
10. Alternatywy dla Seamastera? Przecież grupa Swatch to nie tylko Omega! Zatem może plastikowy Blancpain Fifty Fathoms (lol), albo Breguet (lmao). No bo chyba w "supermarketowym" segmencie Logines, Hamilton, Tissot to już nic aż tak sexy się nie znajdzie, żeby kusić "normalnych ludzi".
Dzięki za lekturę. Jeśli znalazł się ktokolwiek kto to przeczytał całą tą epopeję, to proszę nie traktować tego wsystkiego zbyt serio. To są tylko moje wymysły, poparte źródłem "trust me, bro".
Jak macie swoje pomysły, albo chcecie mi powiedzieć jak bardzo jestem w błędzie to piszcie proszę.