Sporo żółci wylało się. Kiedyś autora słów "polskość to nienormalność" nie darzyłem sympatią, tylko antypatią. Teraz ww. stwierdzenie zaczynam usprawiedliwiać, a nawet akceptować. Fajny wierszyk kolegi tarant. Nie znałem. Znałem natomiast opowieści moich dziadków. Dziadek ze strony mojej mamy opowiadał mi, że w 20. leciu międzywojennym była bieda i głód, że ptaki na polach w siatki się lapalo. Analfabetyzm był powszechny. Urodził się pod Kaliszem. Jako młody pracował w Warszawie. Jego mama, moja prababcia nie potrafiła czytać, co wykorzystywali starsi bracia mojej mamy, czytając, a raczej zmyślają treść gazet, w czym mieli niezły ubaw. Dziadek miał ukończonych 7 klas. Babcia pochodziła z wielkopolskiej szlachty więc pisanie i czytanie spoko. podczas wojny zabrana na służbę do pruskich niemcow. Nie dała nigdy złego słowa powiedzieć na nich bo dobrzy ludzie byli. Drudzy dziadkowie od taty strony, dziadek podoficer znający biegle polski, niemiecki, rosyjski. Urodzony w Niemczech. Polski nie było wtedy na mapie. Babcia okolice Zawichostu, Sandomierza, nie potrafiła pisać poza podpisaniem się czytelnym. O tym fakcie dowiedziałem się po jej śmierci w 2004. Piec lat w różnych obozach, poznali się w ostatnim, gdzieś pod Hamburgiem. Zarówno dziadek jak i babcia Rosjan nie trawili i mówili o nich, że to nie ludzie tylko zwierzęta. Po pobycie u Niemców w obozach! Gdzie babcia kradła kości psom ssmanow i lupala żeby przeżyć. Mimo to zawsze o Rosjanach mówiła gorzej. Zawsze mnie to zastanawiało. Tyle...