Dzisiaj też ciągnąłem za autem na sankach cztery pociechy, moje dwie, żonę i córkę oraz dwie córki brata. Zabawa przednia. Radość dzieciaków przednia. Jedna z córek brata nie wiedziała co to kulig i w pierwszej chwili odmówiła. Dopiero jak zobaczyła to doczepialem kolejne sanki do linki głównej. Należy się im, ciągle siedzą w domu przed tymi kompami. Wiem, że kodeks zakazuje ale po drodze mijaliśmy się z ciągnącym swoich policjantem i tylko wymiana pozdrowień. Taki martwy przepis, fakt, że wyłącznie drogi gminne wokół jeziora.
Gdy ja byłem w ich wieku to kulig był za ciągnikiem, a sanek tyle, że często sporej grubości lina zrywała się😁