Według informacji przekazanej przez panią ze schroniska, tak właśnie było: najpierw oddała ją jakaś pani, a ponem jakiś starszy pan.
Już u nas Karmelka była badana przez weterynarza. Następną wizytę będzie miała wkrótce.
Jeśli chodzi o kastrowanie, to pani ze schroniska użyła jednak określenia, że jest wysterylizowana.
Bała się dosłownie wszystkiego. Cały czas była głodna; rzucała się na każdy pokarm, według zasady: co zjem to moje, nie wiem kiedy będzie następnie żarcie. W tej chwili jest już dużo lepiej.
W schronisku nie słyszeli nigdy jej szczekania. U nas podwórko już traktuje jako swoje terytorium, szczeka, gdy słyszy szczekanie psów u sąsiadów. W domu natychmiast szczeka, gdy wejdzie ktoś obcy. Żonę wręcz uwielbia i tylko ją traktuje z radością. Ta radość wręcz wybucha, w chwili, gdy żona podjeżdża pod bramę z pracy.
Problemem jest jednak wciąż strach. Zaprzyjaźniła się ze mną. Od pewnego czasu muszę podpierać się kulą. Kula ma to do siebie, że jak się ją postawi to lubi się przewrócić i narobić przy tym hałasu. I tak się przypadkowo stało. Karmelia się przeraziła, uciekła na górę i przestała mi towarzyszyć przy śniadaniu. Przed tym wypadkiem wręcz żebrała o najmniejszy kawałeczek pożywienia. Problemem jest jedzenie. Podobno goldeny (a ma w sobie jakąś część goldena) mają bardzo delikatne żołądki. Tylko i wyłącznie gotowa karma i to specjalnie dobrana.
W czasie, gdy byliśmy w pracy pozostawała sama w domu. No i zdarzyło się, że wytrzymała i się załatwiła. Nigdy za to nie dostała nawet najmniejszego ochrzanu, krzyku itp.
Ogólnie jednak radości jest sporo, jak się widzi jej radość.
U nas poprzednio był też duży pies. Był przez trzynaście lat, od szczeniaka i we wrześniu 2021 r. po prostu zdechł. Cierpiał bardzo, psia padaczka, weterynarze byli bezradni. Na szczęście - jeśli tak to można ująć - trwało to cierpienie jeden dzień i jedną noc.
Dziękuję za zainteresowanie i pozdrawiam serdecznie. Waldek