Żyjemy w takich czasach, że niedługo AlfaRomeo będzie się reklamować "engineered in Germany". To już nic nie znaczy, to tylko pusta łatka, faktycznie made in swiss są cuda przekraczające możliwości finansowe nawet całkiem niebiednego śmiertelnika, a reszta to składaki z milionem podwykonawców. W ogóle przestałem na to zwracać uwagę, przynajmniej w zegarkach do 10.000 zł, liczy się dla mnie produkt końcowy, ogólna kontrola jakości i podejście producenta do klienta przy wpadkach ponabywczych.