No więc niestety moje nasilające się od pewnego czaas przeświadczenie, że warto mieć jeden tańszy zegarek, aby go zabierać w mniej bezpieczne miejsca, okazało się słuszne. Minionej nocy mój Bremont Broadsword został zabrany przez dwóch mieszkających we Francju (bo na pewno nie rdzennie francuskich) "miłośników horologii". Nadal jeszcze nie wiem, czy bardziej jestem zły na siebie, że nie broniłem go intensywniej, czy też cieszę się, że skończyło się na utracie zegarka, a nie np. pewnej ilości krwi lub nawet życia.