U mnie jest taki wiadukt pod którym jest rondo ze ścieżkami rowerowymi:
Na to rondo wjeżdża się od boków z góry (góra czyli wysokość wiaduktu; efekt rynny, przy dobrych opadach potrafi ostro zalać to rondo). Długa prosta nachylona w dół, lekko idzie wykręcić 40 lub 50km/h.
Kierowca patrzy w lewo, żeby wjechać na rondo czy nie ma samochodu zgodnie z przepisami.
I teraz (szczególnie o zmroku, najlepiej na czarno) wskakuje od prawej rowerzysta 44km/h bo przecież jest śluza to ma pierwszeństwo ( a jak do tego dołożyć, że bardzo się spieszy tym rowerem do domu, utrata tak wykręconej prędkości to przecież hańba na honorze) to chyba nie musze dodawać co się stanie i co się dzieje na tym rondzie.
Konia z rzędem temu kierowcy co wrzuca jedynkę rusza dodając gazu, samochód wyrywa do przodu i dosłownie w tym samym ułamku sekundy potrafi go hamulcem postawić dęba w miejscu - jednym słowem nie jesteście w stanie.
Rowerzysty nie widać na tym rozpędzie z góry bo rosną krzaki, jest Biedronka i inne rzeczy, widać go dopiero jak jest przy krawężniku rozpoczynającym rondo.
Wystarczy na niezły ambaras, zbity i zgnieciony przód i maska (to się wyklepie) i tak podcięty rowerzysta dobrze potłuczony z dużym prawdopodobieństwem połamanych kolan.
W życiu nigdy rowerzysta nie powinien mieć pierwszeństwa i to głównie ze względu na własne dobro i zdrowie.
Inny rzut, od przodu, na tym zdjęciu musiałbym zaznaczyć rowerzystę z 1 zdjęcia po lewej
ale to i tak jest bez najmniejszego znaczenia bo po obu stronach przed rondem i za rondem wjazd na nie jest z górki gdy mowa o prawej i lewej stronie.
Tego typu inżynierii drogowej w Polsce jest na potęgę w różnych miastach.