Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Dirty Harry

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    611
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

1075 Guru zegarmistrzostwa

Informacje o profilu

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Lokalizacja
    Wrocław

Ostatnie wizyty

1148 wyświetleń profilu
  1. Limitka sprzed prawie 10 lat - 88 sztuk w kopercie z brązu i z czerwoną tarczą kanapkową.
  2. Dziś piątek - a jak piątek to friday, a jak friday do Flieger, a jak Flieger to Stowa I to taka konkretna Stowa, bo pierwsza-najpierwsza ze współczesnych - tego modelu jeszcze w naszym Fan Clubie Pilotów nie było i myślę, że warto go przypomnieć. Obecnie najpopularniejsze zegarki tej marki to bez wątpienia piloty, ale kiedy Jörg Schauer kupował firmę w roku 1996 - nie produkowała ona żadnego. Przygotowując coś ekstra na okrągłą rocznicę istnienia Stowy, nowy właściciel postawił na odniesienia historyczne marki: lotnictwo, II wojna światowa, no i przynależność do grona pięciu "mitycznych" producentów oryginalnych B-Uhrów. Sukces wskrzeszonych zegarków lotniczych rozpoczął się w roku 1997, od prezentowanego tutaj modelu jubileuszowego, przygotowanego w liczbie 70 numerowanych sztuk na 70-lecie firmy. Później rozpoczęła się produkcja zegarków nielimitowanych. Koperta limitowanego zegarka miała średnicę 40 mm, była matowo szczotkowana. Na zwykłej koronce walcowej - nie była to jeszcze obecnie oferowana "cebulka" - umieszczono logo firmy. Na lotniczej tarczy świeciły pokryte trytem żółto-zielonkawe kreskowe indeksy godzinowe, wszystkie indeksy liczbowe oraz trójkąt z dwoma punktami. Indeksy minutowe pozostały białe, niepodświetlone - a więc niezgodnie z oryginałem, gdzie na tarczy świeciło wszystko, co mogło. Białe było też duże logo firmowe na cyferblacie. Tarcza oczywiście typu A, bo w czasie wojny Stowa oferowała praktycznie tylko zegarki Baumuster A - Beobachtungsuhrów Baumuster B wyprodukowała zaledwie 42 sztuki. Wskazówki, barwione na niebiesko w obróbce cieplno-chemicznej, również pokryto świecącą masą trytową. Dekiel był zakręcany, przeszklony szafirem, a na obwodzie umieszczono informację o tym, że to model jubileuszowy zegarka Stowa o numerze limitacji xx/70, że pochodzi z Niemiec i że jest ze stali nierdzewnej. Ciekawostka: numerowana była nawet sprzączka paska! W środku cykał Unitas 6300N - pracujący z częstotliwością 18000 bph, ozdobiony pasami genewskimi, szlifem perlistym, niebieskimi śrubami i napisem "Stowa" inkrustowanym złotem. Mechanizm pochodził z rodziny Unitasów 63xx, zwanych Wehrmachtswerkami. Wbrew pozorom nazwa nie miała związku z hitlerowską armią, lecz oznaczała "mechanizm do użytku wojskowego", czyli tak dobry i niezawodny, że nadający się nawet dla armii. Werki te miały mały sekundnik, a zatem rozwiązanie niekoniecznie ułatwiające dokładny odczyt sekund. Dlatego w roku 1965 powstał zmodyfikowany Unitas 6300 z dodatkowym mostkiem i centralnym sekundnikiem. Później ulepszony, zdobył popularność jako 6300N, a najbardziej znanym zegarkiem, w którym go zastosowano, był Atlantic Worldmaster. Zapakowany w eleganckie, podłużne etui jubileuszowy pilot kosztował 2990 marek zachodnioniemieckich. Poniższe zdjęcia przedstawiają dwa egzemplarze z limitowanej serii jubileuszowej na 70-lecie Stowy: nr 47/70 i 04/70.
  3. Dirty Harry

    Klub HERITAGE

    Nie ośmieliłem się wcześniej spamować w zacnym gronie Klubu Heritage niżej pokazanym zegarkiem, bo Fliegery marki Aristo nie są przecież żadnym dziedzictwem tejże marki, lecz konstrukcjami współczesnymi, bez wcześniejszych firmowych przodków. Ale Kolega @alpaczino i jego Steinhart właśnie mnie ośmielili: skoro Steinhart, produkt firmy założonej w roku 2001, może być w naszym Klubie, to i Aristo - którego historia jest niemal o wiek dłuższa - też chyba tu przejdzie Zegarek, który miałem przez ponad 12 lat i bardzo mile wspominam, to nie dziedzictwo marki, ale konstrukcji i miejsca: wojskowych Beobachtungsuhrów z Pforzheim - miasta będącego kolebką niemieckich zegarków w ogóle i stolicą niemieckich zegarków lotniczych. Stamtąd są przecież i Laco, i Stowa. A także założona w 1907 roku firma Aristo. W roku 1998 prawo do jej nazwy kupił Hansjörg Vollmer - zegarmistrz, pasjonat, kolekcjoner i szef mieszczącej się również w Pforzheim firmy Vollmer Uhren und Metallband-Manufaktur, od roku 1922 produkującej bransolety i koperty do zegarków z bransoletami. W roku 2002 do oferty Aristo trafiły pierwsze zegarki lotnicze. W jednym z udzielonych przed wielu laty wywiadów Hajo Vollmer opowiedział, że kupił oryginalnego B-Uhra z czasów II wojny światowej i to był początek: "Zawsze marzyłem o tym, żeby wyprodukować obie wersje jako repliki B-Uhrów. Każdy, kto ceni zegarki z charakterem, pokocha i ten". Skontaktował się więc z Wolfgangiem Bethge z sąsiadującej, założonej w roku 1939 firmy Uhren und Zifferblätter Richard Bethge, która podjęła się zaprojektowania wymarzonego zegarka Vollmera w oryginalnym rozmiarze 55 mm i we wspomnianych obu wersjach: A oraz B. Do tego czasu największe piloty Aristo XL miały średnicę 44 mm. Kiedy dwie marki z Pforzheim zaczynają współpracować, to można oczekiwać efektu co najmniej niezłego. I tak też było w tym przypadku, kiedy narodził się Aristo B-Uhr XXL 55 mm, zwany "Jumbo" - od wielkości samolotu Jumbo Jet, czyli Boeinga 747. Premiera odbyła się 17 lutego 2006 roku na targach Inhorgenta w Monachium - międzynarodowej wystawie zegarków, biżuterii i kamieni szlachetnych. Zegarek wbrew zapowiedziom wierną repliką B-Uhra co prawda nie był, ale był bardzo podobny, a przez to wystarczająco dobry do codziennego noszenia tudzież przykuwania uwagi swą średnicą. Aristo Jumbo 55 mm został wyprodukowany w limitowanej, numerowanej serii 100 sztuk jako Baumuster A (Ref. 3H121) i takiej samej liczbie egzemplarzy Baumuster B (Ref. 3H122) - jednak Hansjörg Vollmer, z którym się kontaktowałem, napisał mi że w obu wersjach wyprodukowano po około 100-150 sztuk. Co miał na myśli podając takie liczby? Można się domyślać i o tym za chwilę. W przypadku tych zegarków referencje 3H121 i 3H122 określały tylko i wyłącznie typ tarczy, a nie - jak to zwykle bywa - cały zespół niezmiennych cech produktu. B-Uhry Jumbo potrafiły zauważalnie różnić się w ramach jednego modelu: tarczami, wskazówkami, opisem koperty. Mam wrażenie, że firmy Aristo i Bethge po prostu zapłaciły frycowe debiutantów, którzy porwali się na nowość: serię limitowaną. Albo że pominięto etap prototypów i zmiany szczegółów testowano od razu na zegarkach przeznaczonych do sprzedaży. Wszystkie te Beobachtungsuhry miały matowo szkiełkowane koperty z prostymi, krótkimi i niespecjalnie urodziwymi uchami. Potężna koronka o średnicy 10 mm była pięknie zaprojektowana na kształt lekko wydłużonej i spłaszczonej cebulki. Po przeciwnej stronie koronki na kopercie wygrawerowany był numer specyfikacji i już przy takim drobiazgu zaczynają się różnice. Bo numer ten występował w różnym zapisie co najmniej trzech wersji: albo jednym ciągiem i wielkimi literami jako "FL23883", albo z małą literą "L", po której następowała kropka i spacja, czyli "Fl. 23883". Ten pierwszy wykonywano czcionką podobną do tej, której używano w czasie II wojny. Drugi albo tą samą czcionką podobną do wojennej, albo inną - niepodobną. Utwardzane szkło mineralne było wypukłe, Superluminova C3 świeciła intensywnie - a na wskazówkach wręcz zabójczo. Wskazówki w zegarku typu A były typu A. W zegarku typu B też były typu A. Przy czym godzinową przeskalowano, dostosowując długością do wewnętrznego pierścienia indeksów tarczy Baumuster B, przez co wyglądała nieco dziwacznie. Sekundowa przykuwała uwagę swą subtelnością: była cienka jak włos, bo została pierwotnie zaprojektowana do czujnika zegarowego i stamtąd przeszczepiona do B-Uhra Jumbo, po uprzednim pokryciu lumą. Wskazówki potrafiły się różnić pomiędzy egzemplarzami jednej referencji: miewały inny kształt i długość, obwódkę czarną lub białą, a 24-milimetrowej długości wskazówka sekundnika miewała przeciwwagę raz dłuższą, raz krótszą. Tarcze Baumuster A różniły się krojem czcionki. Na tarczy B czcionka miała już mniej więcej ujednolicony kształt, ale bywała grubsza lub cieńsza, indeksy kreskowe tak samo. Okrąg godzinowy modelu B był albo we wczesnej wersji, czyli gładki, pozbawiony punktów przy liczbach godzinowych, albo też był to późnowojenny pierścień z punktami. Na tarczy B świeciło wszystko, co tylko mogło świecić - czyli niezgodnie z konstrukcją historyczną: wszystkie indeksy minutowe (kreskowe i liczbowe oraz strzałka u góry), a na okręgu godzinowym sam pierścień gładki lub pierścień razem z punktami i liczby godzinowe. Kiedy kupiłem Aristo Jumbo, usiłowałem to wszystko jakoś uporządkować i poświęciłem temu naprawdę bardzo dużo czasu, jednak nie dałem rady. Wszystkie wskazane wyżej różnice występowały przypadkowo i nie udało mi się znaleźć do nich żadnego logicznego klucza, że np. w zegarku Baumuster B z wczesnym okręgiem godzinowym napis na kopercie zawsze był wygrawerowany jedną czcionką, a wskazówki miały zawsze jeden kształt. Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu jak tam komu w duszy grało, tak składał te zegarki: we wtorek z innych części niż w piątek i już! Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przedstawione tu przykłady nie wyczerpują tematu, bo w ramach limitowanych modeli 3H121 i 3H122 na pewno znajdzie się więcej różniących się od siebie wariacji. Na pełnym deklu laserowo wygrawerowano napisy informujące, że to niemiecki Beobachtungsuhr o klasie wodoszczelności WR50, zrobiony ze stali nierdzewnej. Była też bardzo swobodna wariacja na temat tabelki umieszczanej wewnątrz dekli wojennych B-Uhrów. W środku cykał niestety automat, ETA 2824-2, która - jak napisano w folderze reklamowym - sprawdziła się już wcześniej w 44-milimetrowych Fliegeruhrach Aristo XL i była wyregulowana z dokładnością do +5 sekund na dobę. Ale jeszcze przed premierą modelu XXL Hajo Vollmer ogłosił, że Jumbo będzie dostępny z alternatywnym werkiem ETA 2801 (czyli ręcznie nakręcaną wersją 2824, pozbawioną wahnika) i że przygotowuje limitowaną serię 20 egzemplarzy z Mołnią w środku, z kolei firma Bethge zapowiedziała, że pod jej marką pojawi się 55-milimetrowy Jumbo XXL z Unitasem. Dwie ostatnie obietnice spełniono, ale nie wiem czy kiedykolwiek powstały Aristo Jumbo z manualną Etą 2801, choć pewne kroki w tym kierunku na pewno poczyniono - o czym za moment. Zegarek miał skórzany pasek z nitami, zapakowany był w bardzo ładne pudełko ze sztucznej skóry, przypominające lotniczy kuferek z narożnymi okuciami i sprzedawany był z certyfikatem autentyczności, podpisanym przez Hajo Vollmera. Sugerowana cena detaliczna wynosiła 890 EUR. Dla kolekcjonerów przygotowano zapakowany w drewnianą skrzynkę zestaw dwóch Jumbo - Baumuster A i Baumuster B - z dodatkowym paskiem lotniczym w formie zamkniętej skórzanej pętli, a to wszystko za 1880 EUR. Później wyprodukowano jeszcze kilkadziesiąt nielimitowanych egzemplarzy Aristo B-Uhr XXL w tańszej o 30 EUR odmianie "poliftowej" - to chyba będzie najodpowiedniejsze określenie. I prawdopodobnie te zegarki Hajo Vollmer również włączał do całkowitej liczby 100-150 egzemplarzy każdego z modeli (A i B), o których mi napisał. Lifting koperty był pomysłem genialnym: teraz miała nowe, delikatnie wyprofilowane ucha, dodatkowo wygięte w dół - nie dość, że nieporównywalnie ładniejsze, to jeszcze wygodniejsze w noszeniu. Niestety: z cieniutkiej wskazówki sekundowej zniknęła luma, a z koperty grawerunek z oznaczeniem specyfikacji. Niektóre egzemplarze miały trochę zmienioną koronkę: o tej samej średnicy co wcześniej, ale nieco niższą. "Poliftowy" Baumuster B miał już tylko i wyłącznie późnej odmiany pierścień godzinowy z punktami, które świeciły z liczbami godzinowymi, zaś samego okręgu nie pokryto już masą luminescencyjną. Zdarzały się zegarki z o wiele za krótkimi wskazówkami, przeszczepionymi od mniejszych modeli Baumuster B (44 mm lub 47 mm). Były też takie, które sprzedawano z dwoma wymiennymi deklami. Jeden był prawie identyczny jak w "przedliftowym" XXL, tylko z napisami na obwodzie w języku angielskim. A jeśli ktoś chciał oglądać mechanizm, to w komplecie był jeszcze drugi dekiel - przeszklony, który można było wymienić. Dla mnie bomba: najlepsze rozwiązanie z możliwych, zamykające buzie deklowym malkontentom. Transparentne dekle były z napisami lub bez, różniły się też wielkością przeszklonego otworu. Warto przy tej okazji wspomnieć, że w roku 2007 limitowane zegarki z dwoma deklami (pełnym i przeszklonym) zaoferowała też Stowa w modelu FOLE, przygotowanym na swe 80-lecie. Na pięciu pierwszych obrazkach pokazano limitowane zegarki "przedliftowe": Baumuster A, dzienne i nocne porównanie modeli Baumuster B z różnymi pierścieniami godzinowymi, dekiel egzemplarza nr 007 oraz porównanie trzech różnych oznaczeń specyfikacji. Na kolejnych zdjęciach jest ex-mój "poliftowy" zegarek Baumuster A (Ref. XXL-AB) w nowej kopercie, z nową koronką i dużym szkłem w deklu pozbawionym napisów. Drugiego dekla nie było w fabrycznym zestawie. Ostatnie cztery obrazki pokazują "poliftowe" Aristo Jumbo Baumuster B: porównanie dwóch egzemplarzy różniących się wskazówkami i koronką, zegarek z dwoma deklami w komplecie, pełny dekiel i fotografię lumy. Warto zwrócić uwagę na dekiel, na którym opis mechanizmu "ETA 2801/24" wskazuje, że faktycznie planowano zegarki z manualnym werkiem, a dekiel miał być uniwersalny, przeznaczony zarówno do tych automatycznych, jak i ręcznie nakręcanych. A może nie tylko planowano, ale i wyprodukowano. Uff! Koniec! Dziękuję bardzo za cierpliwe przeczytanie
  4. Dirty Harry

    Klub HERITAGE

    Dzięki Panowie Zapomniałem jeszcze dopisać, że Beobachtungsuhr z Wehrmachtswerkiem okazał się pomysłem na tyle interesującym, że po dwóch dekadach firma Aristo zrobiła dokładnie to samo, co Stowa przed laty i w roku 2019 zaoferowała limitowaną serię 100 egzemplarzy 47-milimetrowych B-Uhrów z Unitasem 6300. Fotki poniżej.
  5. Dirty Harry

    Klub HERITAGE

    Kilka dni temu przeglądnąłem cały ten wątek i nie znalazłem niczego o Stowie - poza jedną fotką, wstawioną przez @Perpetuum Mobile. Przyszło mi do głowy, że w naszym Klubie Heritage mógłby wzbudzić zainteresowanie limitowany model sprzed niemal 30 lat, który był pierwszym pilotem we współczesnej ofercie marki. Szczegółową historię Stowy można przeczytać w internetach. Dla niniejszej prezentacji najważniejsze są dwa fakty. Po pierwsze - założona w roku 1927 przez Waltera Storza firma była jednym z pięciu wojennych dostawców B-Uhrów dla Luftwaffe (obok IWC, Laco, Lange und Söhne i Wempe). Po drugie - w roku 1996 syn założyciela, Werner Storz, sprzedał firmę Jörgowi Schauerowi. Schauer kupił martwą skorupę marki, ale marki ze świetną historią. Tchnął w dawną nazwę nowe życie, napełnił nim Stowę, wywindował i ustabilizował jej pozycję rynkową na długi czas. Przez ponad 25 lat był duszą firmy: zaangażowany, pasjonujący się zegarkami, zawsze dostępny dla klientów, moim zdaniem dla współczesnego rozwoju firmy był ważniejszy, niż dziedzictwo samej marki. Dziś najpopularniejsze zegarki Stowa to bez wątpienia piloty, ale kiedy Jörg Schauer kupował firmę, to nie produkowała ona żadnego. Przygotowując coś ekstra na okrągłą rocznicę istnienia Stowy, nowy właściciel postawił na odniesienia historyczne marki: lotnictwo, II wojna światowa, no i przynależność do grona pięciu "mitycznych" producentów oryginalnych B-Uhrów. Ogromny sukces wskrzeszonych zegarków lotniczych rozpoczął się w roku 1997, od prezentowanego tutaj modelu jubileuszowego, przygotowanego w liczbie 70 numerowanych sztuk na 70-lecie firmy. Jubileuszowy zegarek kształtem przypominał nieco Beobachtungsuhra produkowanego przez Stowę w czasach Trzeciej Rzeszy, jednak koperta była z tych "standardowych". Mówiąc wprost nie oddawała kształtu oryginału tak doskonale, jak robią to dziś wszelkiej wielkości koperty Laco Fliegeruhr Original. Miała średnicę 40 mm, była matowo szczotkowana. Na zwykłej koronce walcowej - nie była to jeszcze obecnie oferowana "cebulka" - umieszczono logo firmy. Na lotniczej tarczy świeciły pokryte trytem żółto-zielonkawe kreskowe indeksy godzinowe, wszystkie indeksy liczbowe oraz trójkąt z dwoma punktami. Indeksy minutowe pozostały białe, niepodświetlone - a więc niezgodnie z oryginałem, gdzie na tarczy świeciło wszystko, co mogło. Białe było też duże logo firmowe na cyferblacie. Tarcza oczywiście typu A, bo w czasie wojny Stowa oferowała praktycznie tylko zegarki Baumuster A - Beobachtungsuhrów Baumuster B wyprodukowała zaledwie 42 sztuki. Wskazówki, barwione na niebiesko w obróbce cieplno-chemicznej, również pokryto świecącą masą trytową. Dekiel był zakręcany, przeszklony szafirem, a na obwodzie umieszczono informację o tym, że to model jubileuszowy zegarka Stowa o numerze limitacji xx/70, że pochodzi z Niemiec i że jest ze stali nierdzewnej. Ciekawostka: numerowana była nawet sprzączka paska! W środku cykał Unitas 6300N - pracujący z częstotliwością 18000 bph, ozdobiony pasami genewskimi, szlifem perlistym, niebieskimi śrubami i napisem „Stowa” inkrustowanym złotem. Mechanizm pochodził z rodziny Unitasów 63xx, zwanych Wehrmachtswerkami. Wbrew pozorom nazwa nie miała związku z hitlerowską armią, lecz oznaczała „mechanizm do użytku wojskowego”, czyli tak dobry i niezawodny, że nadający się nawet dla armii. Werki te miały mały sekundnik, a zatem rozwiązanie niekoniecznie ułatwiające dokładny odczyt sekund. Dlatego w roku 1965 powstał zmodyfikowany Unitas 6300 z dodatkowym mostkiem i centralnym sekundnikiem. Później ulepszony, zdobył popularność jako 6300N, a najbardziej znanym zegarkiem, w którym go zastosowano, był Atlantic Worldmaster. Zapakowany w eleganckie, podłużne etui jubileuszowy pilot kosztował 2990 marek zachodnioniemieckich. Poniższe zdjęcia przedstawiają dwa egzemplarze z limitowanej serii jubileuszowej na 70-lecie Stowy: nr 47/70 i 04/70. Dziękuję bardzo za cierpliwe przeczytanie
  6. Spinnaker Hull Diver - nuras jak się patrzy! Klasa wodoszczelności WR300, automat, niebanalny kształt koperty, bardzo fajna "podpalana" na obwodzie tarcza, data na ciemnym tle nie gryzie się z tarczą (dla mnie to bardzo ważne), nakładane indeksy w stylu Omegi SMP300, bardzo wyraźne wskazówki, szafir, bransoleta i do tego niebrzydki, pełny dekiel. Standardowa cena 2000 zł, obecnie w promocji za 1190 zł z dostawą. Co prawda przekracza założony budżet o 19%, ale moim zdaniem warto dołożyć.
  7. Dirty Harry

    Klub HERITAGE

    Stowy dwie: oryginał i jego dziedzictwo
  8. Kolejny Flieger Friday i kolejny odcinek prezentacji produkowanych po II wojnie światowej, limitowanych serii 55-milimetrowych B-Uhrów marki Laco. Zaprezentowane poprzednio Laco ref. 861334 i 861367 zaliczyły kilka wpadek. Przeszklony dekiel nie pasował do B-Uhrowego klimatu. Jakby tego było mało - ukazywał mechanizm nie dość, że zupełnie nieatrakcyjny wizualnie, to jeszcze automatyczny i równie niepasujący do atmosfery tych zegarków. Poza tym na kopertach zabrakło tradycyjnego oznaczenia FL 23883. I albo firma sama dostrzegła te niedociągnięcia, albo klienci zwrócili jej na to uwagę - najważniejsze, że w kolejnych limitowanych seriach było już lepiej. Ale zanim te kolejne 55-milimetrowe zegarki nadeszły, nastały ciężkie czasy i w dniu 30 czerwca 2009 roku firma Laco Erich Lacher Uhrenfabrik GmbH & Co. KG ogłosiła upadłość. Intensywne poszukiwanie inwestorów przyniosło skutek szybki, acz krótkotrwały: wprawdzie Laco zostało przygarnięte do Kienzle AG, ale już 18 stycznia 2010 roku i tę spółkę postawiono w stan upadłości. Tymczasem - mimo bankructwa nowego właściciela marki Laco - już niespełna miesiąc później, bo 10 lutego 2010 roku ruszyła przedsprzedaż dwóch serii limitowanych B-Uhrów Laco o średnicy 55-milimetrów: ref. 861663 Baumuster A i ref. 861664 Baumuster B. Każdy model wyprodukowano w liczbie 50 egzemplarzy, o numerze limitacji w zapisie xx/50. Cena, która przy zamówieniu pre-order wynosiła 999 EUR, w sprzedaży normalnej wzrosła później do 1500 EUR. Oba modele były bliźniakami technicznymi, różniącymi się tarczą i wskazówkami - podobnie, jak poprzednio prezentowane zegarki ref. 861334 i 861367, do których zresztą nowe ref. 861663 i 861664 były bardzo zbliżone. Zatem koperta była stalowa o powierzchni szkiełkowanej, szafirowe szkło było wypukłe, a zamknięty w pętlę skórzany pasek miał mosiężne nity, "kaletniczą" sprzączkę oraz szlufki ze stali i skóry. Wszystkie wskazówki w obu modelach były luminescencyjne, w zegarkach ref. 861664 tarcza typu B miała pierścień godzinowy ze świecącymi punktami i lumę na wszystkich liczbowych indeksach minutowych, co nie było zgodne z historycznymi konstrukcjami Baumuster B, o czym wspominałem w prezentacji poprzednich modeli. W drugowojennych zegarkach świeciły bowiem tylko parzyste liczby minut. Wskazówki również były takie, jak w dwóch wcześniej opisanych limitkach: z szarą obwódką, w modelu z tarczą A prawidłowe, zaś w modelu B pomieszane, bo stanowiące mix typów A (minutowa) i B (godzinowa). Zachowano także niebanalne opakowanie: brązowe, kartonowe pudło zewnętrzne i masywną, drewnianą skrzynię wewnętrzną, z szufladą zamykaną na skórzany pasek i metalową tabliczką z numerem zegarka. A więc dotąd wszystko jak poprzednio. Bo tak naprawdę więcej pozostawiono, niż zmieniono. Ale jak już zmieniano, to zmieniono elementy drobne, acz bardzo podnoszące atrakcyjność zegarków ref. 861663 i 861664 w porównaniu do ref. 861334 i 861367. Rzut oka na spód zegarka i już widzimy pierwszą zmianę: poprawiono dekiel, który nie miał już tej koszmarnej szybki, lecz był pełny. Na jego powierzchni zewnętrznej wygrawerowano tabelkę z danymi, na podobieństwo tabelek nanoszonych wewnątrz dekli B-Uhrów Luftwaffe. Z tabelki dowiadujemy się, że nasz zegarek to Beobachtungsuhr typu B, o numerze xx/50, z werkiem A07.111, wykonany według specyfikacji Fl.23883 (w takim właśnie zapisie: z kropką i małą literą "L") przez firmę Laco. Moim zdaniem dokładnie tak powinien wyglądać dekiel w B-Uhrze przygotowanym dla współczesnych miłośników tematu - z cieszącą oczy tabelką na widocznym miejscu, a nie ukrytą wewnątrz, jak w historycznym oryginale. Druga poprawka dotyczy mechanizmu. ETA Valgranges A07.111 pozostała, ale by zbliżyć ją do klimatu wojennych oryginałów - przerobiono ją z naciągu automatycznego na manualny, pozbawiając wahnika. Mechanizm ozdobiony jest szlifem perlistym i niebieskimi śrubami oraz wyposażony w system antywstrząsowy Incabloc. Trzecia różnica to możliwość wygrawerowania na kopercie numeru specyfikacji wojskowej FL 23883, przy czym zmiana ta była opcją - wcześniej niedostępną, teraz możliwą do zamówienia za dodatkową opłatą. Proszę spojrzeć na poniższe zdjęcia. Na pierwszych ośmiu jest zegarek ref. 861663 nr 32/50 (Baumuster A), potem mechanizm wspólny dla obu modeli i osiem fotek modelu ref. 861664 nr 31/50 (Baumuster B). W pierwszym zegarku powierzchnia koperty po przeciwnej stronie koronki wciąż świeci łysiną, jak w poprzednich limitkach ref. 861334 i 861367, za to w drugim już jest należycie oznaczona na zamówienie nabywcy. Warto też zwrócić uwagę na krój czcionki liter i cyfr, bardzo zbliżony do tego, który używano na wojskowych zegarkach w czasie wojny. Doceniam tę dbałość. Bo np. Stowa - również producent wojennych B-Uhrów - do dziś nie przejmuje się tym szczegółem i stosuje czcionkę kompletnie przypadkową. Zresztą Laco napisy w tej formie stosuje obecnie nie tylko w linii zegarków Pilot Original (której protoplastami były opisywane limitacje), ale też w serii Pilot PRO. Czwartą różnicą była wielkość produkcji: tu już nie było serii po 500 zegarków każdego typu, jak w modelach 861334 i 861367, lecz zaledwie po 50. Bo dla niektórych nabywców to rzecz ważna, by cieszyć się zegarkiem, który na całym świecie ma 49, a nie 499 braci. Wiosną roku 2010 Laco odrodziło się: z garstką pracowników, z planem skupienia się na produkcji manufakturowej, a nie wielkoprzemysłowej i z nową nazwą, nawiązującą do tego planu - Laco Uhrenmanufaktur GmbH. Kolejne 55-milimetrowe Beobachtungsuhry firma przygotowała z okazji swego 85-lecia, jesienią tegoż 2010 roku. Ale to już temat na następny odcinek. A tymczasem dziękuję bardzo za cierpliwe przeczytanie
  9. Pan kurier właśnie przyniósł
  10. A może nowa Planeta ma nawiązywać kopertą do Seamastera 120M "Baby Ploprof"?
  11. Dirty Harry

    Klub HERITAGE

    Dziękuję Wam bardzo za docenienie i motywację
  12. Dirty Harry

    Klub HERITAGE

    Namówiony jeszcze w lipcu przez Kolegów @alpaczino i @rads, kontynuuję przegląd limitowanych 55-milimetrowych Beobachtungsuhrów Laco, produkowanych po II wojnie światowej. Na stronie 27 tego wątku można przeczytać o jubileuszowej serii 75 zegarków, przygotowanych na 75. rocznicę Laco i zbudowanych z części pochodzących z wojennych zapasów. Na stronie 33 jest prezentacja dwóch kolejnych limitowanych serii B-Uhrów o średnicy 55 mm, opracowanych z okazji 80-lecia firmy - 500 sztuk ref. 861334 z tarczą typu A i również 500 ref. 861367 z tarczą B. A dziś ciąg dalszy i krótkie przedstawienie kolejnych dwóch modeli. Zaprezentowane poprzednio Laco ref. 861334 i 861367 zaliczyły kilka wpadek. Przeszklony dekiel nie pasował do B-Uhrowego klimatu. Jakby tego było mało - ukazywał mechanizm nie dość, że zupełnie nieatrakcyjny wizualnie, to jeszcze automatyczny i równie niepasujący do atmosfery tych zegarków. Poza tym na kopertach zabrakło tradycyjnego oznaczenia FL 23883. I albo firma sama dostrzegła te niedociągnięcia, albo klienci zwrócili jej na to uwagę - najważniejsze, że w kolejnych limitowanych seriach było już lepiej. Ale zanim te kolejne 55-milimetrowe zegarki nadeszły, nastały ciężkie czasy i w dniu 30 czerwca 2009 roku firma Laco Erich Lacher Uhrenfabrik GmbH & Co. KG ogłosiła upadłość. Intensywne poszukiwanie inwestorów przyniosło skutek szybki, acz krótkotrwały: wprawdzie Laco zostało przygarnięte do Kienzle AG, ale już 18 stycznia 2010 roku i tę spółkę postawiono w stan upadłości. Tymczasem 10 lutego 2010 roku ruszyła przedsprzedaż kolejnych dwóch serii limitowanych B-Uhrów o średnicy 55-milimetrów: ref. 861663 Baumuster A i ref. 861664 Baumuster B. Każdy model wyprodukowano w liczbie 50 egzemplarzy, o numerze limitacji w zapisie xx/50. Cena, która przy zamówieniu pre-order wynosiła 999 EUR, w sprzedaży normalnej wzrosła później do 1500 EUR. Oba modele były bliźniakami technicznymi, różniącymi się tarczą i wskazówkami - podobnie, jak poprzednio prezentowane zegarki ref. 861334 i 861367, do których zresztą nowe 861663 i 861664 były bardzo zbliżone. Zatem koperta była stalowa o powierzchni szkiełkowanej, szafirowe szkło było wypukłe, a zamknięty w pętlę skórzany pasek miał mosiężne nity, "kaletniczą" sprzączkę oraz szlufki ze stali i skóry. Wszystkie wskazówki w obu modelach były luminescencyjne, w zegarkach ref. 861664 tarcza typu B miała pierścień godzinowy ze świecącymi punktami i lumę na wszystkich liczbowych indeksach minutowych, co nie było zgodne z historycznymi konstrukcjami Baumuster B, o czym wspominałem w prezentacji poprzednich modeli. W drugowojennych zegarkach świeciły bowiem tylko parzyste liczby minut. Wskazówki również były takie, jak w dwóch wcześniej opisanych limitkach: z szarą obwódką, w modelu z tarczą A prawidłowe, zaś w modelu B pomieszane, bo stanowiące mix typów A (minutowa) i B (godzinowa). Zachowano także niebanalne opakowanie: brązowe, kartonowe pudło zewnętrzne i masywną, drewnianą skrzynię wewnętrzną, z szufladą zamykaną na skórzany pasek i tabliczką z numerem zegarka. A więc dotąd wszystko jak poprzednio. Bo tak naprawdę więcej pozostawiono, niż zmieniono. Ale jak już zmieniano, to zmieniono elementy drobne, acz podnoszące atrakcyjność zegarków ref. 861663 i 861664 w porównaniu do ref. 861334 i 861367. Rzut oka na spód zegarka i widzimy pierwszą zmianę: poprawiono dekiel, który nie miał już tej koszmarnej szybki, lecz był pełny. Na jego powierzchni zewnętrznej wygrawerowano tabelkę z danymi, na podobieństwo tabelek nanoszonych wewnątrz dekli B-Uhrów Luftwaffe. Z tabelki dowiadujemy się, że nasz zegarek to Beobachtungsuhr typu B, o numerze xx/50, z werkiem A07.111, wykonany według specyfikacji Fl.23883 (w takim właśnie zapisie: z kropką i małą literą "L") przez firmę Laco. Moim zdaniem dokładnie tak powinien wyglądać dekiel w B-Uhrze przygotowanym dla współczesnych miłośników tematu - z cieszącą oczy tabelką na widocznym miejscu, a nie ukrytą wewnątrz, jak w historycznym oryginale. Druga poprawka dotyczy mechanizmu: ETA Valgranges A07.111 pozostała, ale przerobiono ją z naciągu automatycznego na manualny, pozbawiając wahnika. Mechanizm ozdobiony jest szlifem perlistym i niebieskimi śrubami. Trzecia różnica to możliwość wygrawerowania na kopercie numeru specyfikacji wojskowej FL 23883, przy czym zmiana ta była opcją - wcześniej niedostępną, teraz możliwą do zamówienia za dodatkową opłatą. Proszę spojrzeć na poniższe zdjęcia. Na pierwszych ośmiu jest zegarek ref. 861663 nr 32/50 (Baumuster A), potem mechanizm wspólny dla obu modeli i osiem fotek modelu ref. 861664 nr 31/50 (Baumuster B). W pierwszym zegarku powierzchnia koperty po przeciwnej stronie koronki wciąż świeci łysiną jak w poprzednich limitkach ref. 861334 i 861367, za to w drugim już jest należycie oznaczona na zamówienie nabywcy. Warto też zwrócić uwagę na krój czcionki liter i cyfr, bardzo zbliżony do tego, który używano na wojskowych zegarkach w czasie wojny. Doceniam tę dbałość. Bo np. Stowa - również producent wojennych B-Uhrów - do dziś nie przejmuje się tym szczegółem i stosuje czcionkę kompletnie przypadkową. Zresztą Laco napisy w tej formie stosuje obecnie nie tylko w linii zegarków Pilot Original (której protoplastami są opisywane limitacje), ale też w serii Pilot PRO. Brawo! Czwartą różnicą była wielkość produkcji: tu już nie było serii po 500 zegarków każdego typu, jak w modelach 861334 i 861367, lecz zaledwie po 50. Bo dla niektórych nabywców to rzecz ważna, by cieszyć się zegarkiem, który na całym świecie ma 49, a nie 499 braci. Wiosną roku 2010 Laco odrodziło się: z garstką pracowników, z planem skupienia się na produkcji manufakturowej, a nie wielkoprzemysłowej i z nową nazwą - Laco Uhrenmanufaktur GmbH. Kolejne 55-milimetrowe Beobachtungsuhry firma przygotowała z okazji swego 85-lecia, jesienią tegoż 2010 roku. Ale to już temat na następny odcinek, a tymczasem dziękuję bardzo za cierpliwe przeczytanie
  13. Pierwsze wrażenie miałem identyczne: że nowa Planeta z tą za szeroką lunetą i malutką tarczą to taki zmniejszony Sea Dweller I ja także
  14. Autoplagiat, czyli powtórzę tutaj to, co o nowej PO napisałem wczoraj w wątku o zegarkowych nowościach: "Planeta była pięknym nurkiem: świetny projekt, bardzo dobre proporcje, ekstra bransoleta. Teraz moim zdaniem w złym kierunku to poszło Wielki plus za pełny dekiel. Jednak ode mnie minus za jego płaskość - ten laserowy grawerunek aż kłuje w oczy taniością wykonania. Przypomnijmy sobie, jak nie tak dawno wyglądały pełne dekle Seamasterów Pro... Jeszcze większy plus daję za rezygnację z daty i redukcję grubości - i tu już bez minusów. Usunięcie z zaworu helowego nie jest złym pomysłem, choć gdyby ta dodatkowa koronka została, to moim zdaniem też nic by się nie stało, bo to przecież element tożsamości nurków Omegi. Luneta za szeroka, tarcza za mała. Koperta na moje oko wygląda jak wzięta z Seiko Shoguna, z dodatkiem pierwiastka Grand Seiko Godzilli - nie dało się zachować charakteru Omegi? Bransoleta przypominająca tę w Seamasterze 300 Heritage to nieśmieszny żart - polerowane zapięcie?! Tak wygląda bransoleta profesjonalnego nurka o wodoszczelności 600 m?! Wszystko to razem wzięte niestety nie przekonuje mnie do tego zegarka."
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.