Moim prostym rozumkiem widzę to tak:
1. Miałeś ostrzeżenie, że coś jest z ciśnieniem opon nie tak, to lepiej mieć zdwojoną ostrożność i jechać spokojnie, bez gwałtownych ruchów, a najlepiej od razu sprawdzić, czy jest ok. Jakby ci strzeliła opona przy 100 km/h, bo np. miałaby uszkodzenie od boku, to skończyłoby się słabo, co najmniej dla Ciebie.
2. Nie było wątpliwości, sądząc po znakach, że to był obszar zabudowany, więc krótka piłka - trzeba jechać 50 km/h. Nie ma tu o czym dyskutować.
3. Niby prosta droga, ale na tym odcinku są jakieś skrzyżowania, czy wjazdy na okoliczne pola, cmentarz, itd. Poza tym teren nie jest zupełnie płaski. No i jak to w terenie zabudowanym, najważniejsze - istnieje większe prawdopodobieństwo, że pałęta się na przykład jakiś pijaczek, niekoniecznie grzecznie poboczem, więc jakbyś miał pecha, to na przykład w trakcie tego wyprzedzania mógłbyś zabić człowieka... Dlatego właśnie w terenie zabudowanym jest niższa dozwolona prędkość, bo mogą się pojawić niespodziewanie inni uczestnicy ruchu, którzy mają znacznie gorsze szanse w razie zderzenia. 50 km/h to jest limit prędkości, przy której pieszy ma 50% szans na przeżycie -> 10 km/h więcej i te szanse dramatycznie maleją, a jak masz SUVa to może i te 50 km/h jest zabójcze. Z punktu widzenia kierowcy to śmieszna prędkość, ale inaczej to wygląda w przypadku potrąconego pieszego.
4. Zwykle na obwodnicach i miejscach, gdzie jest to uzasadnione i bezpieczne stawia się ograniczenia do 70-80 km/h, ale nie wiem jakie są kryteria. Tam gdzie bywam to wydaje mi się, że dotyczy to tylko wtedy, jak jest więcej niż 1 pas ruchu w danym kierunku i ruch pieszy jest odseparowany.
5. "Cwaniactwo" policji jest całkiem możliwe - wiedzą zapewne, że ten odcinek kusi do przekraczania prędkości, więc mają łatwe łowy, ale czy to jest ich wina? Taka robota.
Morał jest prosty - jechać zgodnie z ograniczeniami i nie psioczyć, że ograniczenia są bez sensu.
Z mojego skromnego doświadczenia w Polsce mam wrażenie, że ograniczenia są znacznie bardziej tolerancyjne niż na zachodzie. Statystyki śmiertelności na drogach też zdaje się mają niższe.