Ja przymierzałem się do używki i z tym problemu nie ma* - jak stoi u dealera, każdy z ulicy może kupić. Gdy mowa o nowym samochodzie jest już trudniej - są zapisy jak u Rolexa i choć oficjalnie się tego nie mówi, alokacja przyznawana jest nie na zasadzie kto pierwszy ten lepszy, mają jakiś scoring klientów. Jazda zaczyna się, jak chcesz kupić model o limitowanej produkcji, np. La Ferrari. Jeśli nie masz innego limitowanego Ferrari, to zapomnij, że w ogóle ktoś z tobą będzie rozmawiał o zamówieniu. Tu warto wspomnieć słynny wywiad z Jay'em Leno - spytany dlaczego nie kolekcjonuje Ferrari odpowiedział, że nie ma ochoty dawać 20 tys. dolarów w kopercie dealerowi, żeby na lewo zapisał go na zakup. To jak jakaś sekta albo kółko wzajemnej adoracji, ja nie chcę mieć z takim czymś nic wspólnego. Jak kupuję coś tak drogiego, to to oni mają się starać o moje względy, a nie ja o ich. Całe szczęście nie mam takich dylematów, gdyż:
*-wzrost wyklucza mnie z wszystkich modeli, które mi się podobają; w Lamborghini to samo; Włosi robią auta pod swój wzrost chyba, a średnio są niscy
A, dodam jeszcze kwestię pozwów - pozew za naruszenie znaków towarowych - tu konkretnie Purrari zamiast Ferrari** - jedna ze słynniejszych spraw. Wyobraź teraz sobie, że Volvo pozywa właścicieli aut Volvo, za to, że mają doklejone emblematy z reniferem (i napisem Volvo), albo że BMW pozywa tych co doklejają sobie fake'owe ///M na aucie
**-właściciel sprzedał to auto, kupił Lambo Hurracan i przerobił na Purracan. Lamborghini go nie pozwało, bo nie ma kija w d*pie. A Nissan nawet sam proponował przerobione auto: