-
Liczba zawartości
365 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
3
Typ zawartości
Forum
Profile
Galeria
Kalendarz
Blogi
Sklep
Zawartość dodana przez il Dottore
-
Że Vel Satis był paskudny to się zgodzę w 100%. Co do Multipli... nie wiem. Mi się to auto podobało, ale ja po prostu mam ogromny sentyment do Fiata i chyba nie ma auta tej marki, które by mi się nie podobało. Sam bym Multipli nie kupił, gdyż nie jestem zainteresowany minivanami i nigdy nie byłem. Ale doceniam pomysł a stylistyka tego auta mnie nie razi.
-
Multipla czy Vel Satis mimo niewątpliwych zalet, miały jeden podstawowy problem: zbyt wyprzedzały swoją epokę, by móc liczyć na powszechną akceptację. Ludzie nie byli jeszcze gotowi. Dziś jest inaczej, ludzie wydają się bardziej otwarci, poza tym tak naprawdę to Cactus jest zwykłym tanim samochodem (jeśli pominąć design). Jedyne "kosmiczne" elementy, które nabywca będzie musiał zaakceptować to ta folia bąbelkowa na drzwiach i wyświetlacze (które w dobie smartfonów nikogo przecież już nie szokują). Bardzo docenili Cactusa Anglicy - jak czytam komenty pod bardzo przychylnym artykułem na Top Gear to ludzie podnoszą właśnie to co jest najważniejsze w Cactusie: POMYSŁ na tanie, fajne i wygodne wozidło. Wielu deklaruje zakup. http://www.topgear.com/uk/car-news/citroen-cactus-first-drive-2014-6-20 Ja sobie Cactusa nigdy nie kupię - w moim wieku i z moja pracą po prostu nie wypada, poza tym nie wierzę, by był wygodniejszy od Mercedesa - nie jestem targetem po prostu. Ale dla wielu młodych ludzi to może być naprawdę sympatyczny wehikuł do codziennej relaksującej jazdy. Wszelako - jest to pierwszy Citroen jaki mi się podoba, doceniam inżynierską koncepcję i konsekwencję, z jaką została wdrożona. Design to sprawa drugorzędna i indywidualna ale Cactus wizualnie bardzo mi odpowiada.
-
Kia Soul w nowej wersji nie odbiega jakością materiałów i montażu od aut europejskich np. z Grupy VW. Wydaje mi się jednak ciaśniejsza wewnątrz od Cactusa - nie wiem, może to tylko wrażenie. Ale ogólnie do Kijanki nic nie mam. Ciekawy projekt, nietuzinkowe auto. No i w przeciwieństwie do Citroena - ma konkretny silnik! To co silnikowo dla Cactusa jest sufitem - dla Soula jest podłogą. Odpowiednie motory, odpowiednia pojemność, odpowiednia moc. Ale... postawmy te auta na wadze: Cactus w wersji podstawowej waży od... 200 do ponad 300kg(!) mniej niż Kia Soul. I jak spojrzymy na osiągi to dużej różnicy (pewno dlatego) nie widać. Jest natomiast różnica w pragnieniu - stąd nazwa Cactus jest uzasadniona, bo wóz dużo nie pije! "Odchudzenie" Cactusa osiągnięto metodami, które są dla niektórych kontrowersyjne. No i mamy dziwny trick z kanapą, tandetny plastik w drzwiach i okna tylne które otwierają się jak kiedyś w moim CC. Tylko w CC nie miałem klimy! I jakoś żyłem z tymi oknami - nie było źle! KIA Soul w porównaniu z Cactusem jest autem dużo bardziej tradycyjnym i zachowawczym. Choć stylistyka IMO pierwszej klasy. Jest to jednak auto tworzone w/g starych sprawdzonych recept. Inżynierowie Citroena mieli pewien cel, pewną ideę - i konsekwentnie ją zrealizowali bez oglądania się na nikogo. Czas pokaże czy mieli rację - czy rynek jest gotowy na taką inżynierską bezkompromisowość, czy woli jednak sprawdzone recepty. Bo moim zdaniem Cactus jest autem tak różnym od innych na rynku nie ze względu na stylizację a la Power Rangers, tylko właśnie ze względu na pomysł na auto jako całość i jego konsekwentną realizację.
-
Wiesz, miałem 147 i to był genialny samochód (kiedy nie stał na warsztacie,oczywiście). Teraz gdy patrzę na ofertę Alfy to co widzę? 1/ Piekielnie drogi model sportowy 4C - cena nie dla normalnych ludzi, auto bardziej dla kolekcjonerów. A dawniej młodziaki śmigali 145 jak wściekli... gdzie te czasy? 2/ Dziwaczne MiTo - jedna z niewielu brzydkich Alf w historii. Czy to normalne że dawcą podwozia jest... Fiat Punto? OK - Abarth jest też na bazie Punto i nikt nie narzeka. Podobnie Mito z silnikiem turbo nie będzie zawalidrogą a QV to już w ogóle... ale czemu to jest takie brzydkie, że aż oczy bolą? 3/ Giulietta - po liftingu OK. Stylizacja też kontrowersyjna ale nie taki paszczur jak MiTo. Wnątrze po liftingu robi świetne wrażenie, silniki turbo OK, wersja QV - miodzio. Dobre auto. Godny następca 147. Nie wiem czy mniej awaryjna od poprzednika, bo kontaktu z Alfą nie mam od 8 lat. I... to chyba wszystko bo 159 zdaje mi się, że wyleciała z programu produkcyjnego. Oczywiście - zapowiadają Giulię (już chyba, gdy po ziemi chodziły dinozaury to na drzewach wisiały zajawki AR że oto wkrótce będzie nowa Giulia), miało być cabrio z Hiroshimy na bazie Mazdy MX5 ale słyszę że to raczej będzie Abarth a nie nowy Spider... BŁĄD! Ma też być jakiś SUV bo przecież teraz każdy musi mieć takie auto w ofercie (nawet Bentley ) no tak... ma być! Wieczne zapowiedzi, wieczne obiecanki a guzik konkretów. Tymczasem obecna oferta jest nader uboga.
-
A mi szkoda Lancii,szkoda też Alfy Romeo i szkoda Fiata. Lancia i Alfa - dwie zacne marki zabite przez Fiata. Lancia zdycha, Alfa ledwo zipie. Coś się wspomina o nowych modelach ale wspomina się tak od 10 lat... żenada. Marchione to morderca wspaniałych marek z tradycjami. A było sprzedać Alfę Volkswagenowi, gdy Piech o to zabiegał. Cholerny pies ogrodnika ten Marchione. Sam Fiat - idzie w jakiś dziwny lifestyle i jakieś dziwne pseudoterenówki. Jednocześnie rezygnują z produkcji genialnego Punto, które może służyć za wzór designu, praktyczności i niezawodności. Ewidentny strzał w stopę. 500 - OK, sukces bez dyskusji, ale 500L to przecież pokraka, 500x wygląda fajnie, za to cena będzie niefajna, jak znam życie. A gdzie auta normalnych rozmiarów? Paranoja. Marchione dawno powinni na ryj wyrzucić bo nie umie zarządzać koncernem.
-
A ja odwrotnie - bardzo się cieszę z takiego kierunku rozwoju, bo samochody znów zaczęły wygladać jak w latach 80-tych: jeden w drugi taki sam. Cactus to coś nowego. Ten "idiotyczny touch screen" na moje oko raczej ułatwia niż utrudnia obsługę samochodu. A młodzi ludzie przyzwyczajeni do ekranów dotykowych w ogóle wkrótce będą żądać takich rozwiązań w każdym samochodzie. Zresztą w sobotę wyrobię sobie osobistą opinię na ten temat, bo teraz to tylko gdybanie. Tesla ma coś takiego w o wiele bardziej rozbudowanej wersji i jakoś nie słychać by ludzie masowo ginęli...
-
Znalazłem filmik gdzie gość bawi się panelem sterowania w kaktusie. Na oko proste jak budowa cepa.
-
Ale rozwiązanie z Cactusa mnie przekonuje. Wygląda na łatwe i przejrzyste w obsłudze. W sobotę sprawdzę jak jest w praniu. Może uda mi się zorganizować jazdę próbną. Jak nie, to przynajmniej pomacam.
-
Nie bronię Cactusa bo z aut na F szanuję tylko Fiaty (i pochodne, jak np. Ferrari ). Na oczy Cactusa nie widziałem, jestem jednak zafascynowany stylistyką tego autka. Idea pozbawienia samochodu zbędnych pierdół, jak otwierane szyby z tyłu, czy składana częściowo kanapa w imię obniżenia masy i ceny, też do mnie przemawia. Dotykowy panel zamiast setek guzików - tak powinien być rozwiązany każdy współczesny kokpit. W sobotę chciałbym wybrać się do Citroena w Swords na jazdę próbną. Taki fikuśny samochodzik oczywiście nie jest dla mnie. Nie jestem Kaczor Donald. W moim wieku i z moją pracą wypada mi jeździć wyłącznie limuzyną produkcji niemieckiej i w żałobnym kolorze. Córce jednak Cactus niezmiernie przypadł do gustu, więc pojedziemy oblukać to cudo. Co do ceny: w IRL kosztuje od 17 tys €. To kupa pieniędzy. Cena jest wyższa niż w Polsce o ok 2000 euro. Jednak za porównywalną kasę sprzedaje się w IRL małe samochodziki miejskie a tutaj za swoje pieniądze dostajemy naprawdę sporo samochodu. Mini jest droższe ale nie zapewnia tej przestrzeni i komfortu, choć oczywiście jeździ 100x lepiej. Fiat 500 jest śliczny, ale maleńki. 500L zaś to już droga zabawa - droższa w wersji podstawowej od Mini. Do tego - kwestia pojemności silnika, bardzo ważna w IRL z punktu widzenia stawek ubezpieczeniowych dla młodych kierowców. Z silnikiem 1.2 nie kupi się nic fajniejszego i większego od Cactusa za takie pieniądze. Alternatywą - dużo tańszą - jest sprowadzenie Punto Sporting 1,4 turbo z UK. To są piękne auta, wspaniale wyposażone i w zasadzie bezproblemowe. Bo nawet jak coś się stanie, to koszty napraw Fiata nie zabijają ceną. A fiatowskie benzyniaki turbo 1.4 mają opinie jednostek solidnych. Jedyna wada takiego Sportinga - lubi wypić. Abartha nie rozpatruję bo choć auto wystrzałowe to w IRL nie ma sieci dealerskiej i byłby kłopot z częściami.
-
CC proszę się nie czepiać! Przesiadka z malucha na CC to był największy skok jakościowy i technologiczny w moim motoryzacyjnym życiu. Pamiętam parking w śp.Polmozbycie - odbieram swoje pierwsze CC. Błękitny metalic, fabryczne ciemne szyby, uchylane z tyłu(!) - po prostu ful wypas! Nagle zaszła potrzeba zahamować. Naciskam więc hamulec z taką siłą i impetem, jak przyzwyczaił mnie 126p - a CC już miało tarcze z przodu. No i walę pyskiem w kierownicę! JEZU! ON MA HAMULCE! Takiego szoku nie przeżyłem nigdy potem kupując nowe auto. A CC miałem 2 sztuki. Absolutnie niezawodne i bezproblemowe.
-
Ten grzech obżarstwa i otyłości niestety jest również udziałem przepięknej Brery.
-
O 159 mówią, że to pierwsza Alfa, która się nie psuje... Piękne auto, w rzeczy samej.
-
Miałem kiedyś 147 od nowości. Auto jeżdżące absolutnie genialnie, przyjemność z jazdy bez porównania z niczym, a prowadziłem w życiu także parę naprawdę mocnych BMW. 147 miała tylko 120KM, ale to była po prostu dzika radocha - jeździć tym. BMW podczas jazdy mówi: "potrafię, no i co?" a Alfa: "chcę więcej!". Niesamowity samochód, do tego piękny. Niestety - milion drobnych usterek psuje skutecznie radość użytkowania tych aut. Na szczęście nigdy nie było to nic poważnego, zawsze dojeżdżałem do serwisu o własnych siłach. No... z jednym wyjątkiem. Tylko raz zostałem unieruchomiony na drodze w Alfie, ale za to konkretnie. Padł centralny komputer, koszt wymiany był (o ile pamiętam) ok 2600 zeta. Lawetę i koszta wymiany pokryła gwarancja, dali mi zastępczą Pandę ale niesmak pozostał. Gdyby Alfy się nie psuły, to ja nie chcę innego samochodu. A tak - zostają człowiekowi bezpłciowe panzerkampfwageny, o wiele mocniejsze od Alfy, o wiele sprawniejsze, totalnie niezawodne, ale zupełnie bezosobowe, bez grama tych dzikich emocji, które towarzyszyły każdej jeździe 147. Z innej beczki: Citroen C4 Cactus. Mówią, żeby nie kupować samochodów na F ale wózek jest totalnie odlotowy i zbiera generalnie dobre recenzje. Również i cena bardzo atrakcyjna. Tak się zastanawiam nad tym "kaktusem" bo córka chce SUV-a (to taka choroba zakaźna w IRL - wszyscy jeżdżą SUV-ami albo crossoverami), a Cytryna ma silnik 1.2, co w Irlandii ma ogromne znaczenie (stawki ubezpieczeń dla młodych kierowców). Zbliża się matura i egzaminy na studia (w IRL punkty z matury decydują o przyjęciu na wymarzony kierunek). Jak młoda dobrze zda, to z przyjemnością wymienię jej leciwego Yariska na takiego szykownego Cactusa-nóweczkę (a może i na wiosnę już ex-demo będzie można dostać...). Zasadnicze pytanie brzmi jednak : CZY MOŻNA UFAĆ CITROENOWI???
-
Terenówki to nigdy nie była "my cup of tea" ale dla tego konceptu Jeepa Trailhawk bym zrobił wyjątek. Auto ma "to coś". Ciekawe, czy zdecydują się kiedykolwiek na wdrożenie tego cuda do produkcji...
-
W związku z tym że mój Steinhart OVM jeszcze nie wrócił z serwisu, to przeprosiłem się z tytanowym Orisem TT. I stwierdzam, że jest bardzo komfortowy w noszeniu - dużo bardziej niż Steinhart. Fotka z neta.
-
A znajomemu właśnie rąbnęli nowiutkie A6. Mam nadzieję, że to tylko jacyś gówniarze-joyriderzy i auto się znajdzie. http://www.youtube.com/watch?v=Ngjs0UsiB6s
-
Tak. To nie tajemnica. Jeśli należysz do tzw. professionals to dealerzy prestiżowych marek mają dla Ciebie upusty, atrakcyjne warunki kredytu, leasingu, itp. Chodzi o budowanie pozytywnego wizerunku marki na tej drodze. Jeśli widzisz, że twój doktor, twój adwokat itp. jeździ samochodem konkretnej marki, to automatycznie zaczynasz kojarzyć te auta z osobami o pewnej pozycji społecznej. I jeśli los Cię nagle umieści w gronie ludzi o wysokich zarobkach, to nie pójdziesz własną drogą, tylko odwiedzisz salon właśnie tej marki, podążając za stereotypem. A w Irlandii wielu lekarzy dojeżdża do pracy rowerem. Chociaż był jeden taki, który głośno krzyczał na innych, że powinni pedałować do pracy, że śmierdzą, że kopcą, że zatruwają środowisko i faktycznie - twardo pedałował niezależnie od pogody. Pewnego dnia jednak chyba rower mu się popsuł, bo podjechał... ekologicznym BMW M5!. Albo od żony pożyczył...
-
A kolega miał Mazdę 6 z dwulitrową benzyną. Od nowości. I parę tygodni po upływie gwarancji też mu strzelił rozrząd. Silnik do wyrzucenia. Ani dealer ani Mazda Ireland nie poczuli się do pomocy. Szczęśliwie udało się znaleźć młody silnik z rozbitka w Belfaście za ok. 1000€. Ale kolega zraził się do Mazdy, sprzedał wóz i teraz jeździ Focusem.
-
O, felgi z rantem! Ten mój kolo co handluje samochodami, prywatnie ujeżdża zawsze 3-kę coupe i jego fetysz to jest "BBS z rantem"! Samochód zmienia co kilka mcy ale zestaw felg - zawsze ten sam! Mam wrażenie że on na felgach jeździ a nie samochodem. Odkąd kupił te felgi to sprawia wrażenie człowieka w pełni zrealizowanego.
-
No! Sticker tuning to podstawa! Może nakleję sobie AMG... 10 KM minimum!
-
Tylko jedną? Tak czy owak - propozycja Lexusa jest godna rozparzenia, heheheehehe
-
Powiem tak: jeszcze złym BMW nie zdarzyło mi się jeździć. A jeździłem różnymi, bo co prawda BMW to nie jest, jak mawiają Angole, "my cup of tea", ale kolega handluje samochodami i często sobie jeżdżę beemkami które ma na sprzedaż. I złego słowa o BMW nie powiem. Tylko w Polsce BMW ma opinię dresowozu. W IRL to auto dla ludzi typu lekarze, adwokaci, biznesmeni... dużo lepszy wizerunek ma beemka na Wyspach niż w PL.
-
Pracuję nad tym. Jeszcze 5-6 lat i wrócę. Muszę poczekać aż dzieci studia pokończą i usamodzielnią się. Oczywiście wrócę tylko mieszkać, bo pracuje się jednak lepiej w IRL. Plan jest taki żeby w PL mieszkać tydzień a w IRL 3 tyg i pracować. Akurat pracę mam taką że mogę sobie ją tak ustawić bez problemu. Wtedy nie ponoszę kosztów utrzymania w IRL chałupy, tylko wynajmę sobie gdzieś pokoik. A zarobki z 3 tyg w IRL starczą na życie w PL na poziomie europosła. Kolega tak pracuje w Danii. Właściwie to pracował, obecnie pół na pół dzieli czas między Danię a Poskę, bo w Polsce otworzył swój zakład diagnostyki obrazowej, wyposażony jak z filmu SF. Może i ja coś w Polsce otworzę? Marzy mi się kupić jakąś agroturystykę albo coś nad morzem i tam organizować turnusy na leczenie różnych zespołów bólowych (kręgosłupy itp.), na czym akurat się znam. Już dziś mógłbym coś zacząć kombinować ale... dzieci i ich studia kosztują. Nic to. Może dożyję...
-
Ja się zgadzam. W PL 4x4 ma sens, ale ja nie mieszkam w PL tylko w kraju, gdzie śnieg leży raz na kilka lat i tutaj sensu posiadania 4x4 nie widzę, no chyba, że jakiś Irlandczyk mieszka w górach. Ja sensu nie widzę ale Irole 4x4 i tak kupują jak wściekli. Jeszcze rozumiem farmerów, ale po co 4x4 miastowym?
-
Do mnie gada. Tzn. jego fotki gadają bo na żywo jeszcze nie widziałem. Ale fotki gadają jak cholera. Oczywiście - masz prawo uważać ten wóz za zbyt mały na swoje potrzeby. Ja mam inną optykę - dla mnie nie ma za małych samochodów, bo każdemu dziecku już kupiłem własne 4 kółka i teraz 90% jeżdżę autem sam a 10% z żoną. Więc dla mnie i Fiat 500 nie będzie za mały. A co do napędu hybrydowego to jestem bardzo, ale to bardzo przekonany. Brałem na jazdy próbne (miasto + obwodnica) Lexusy CT200h i IS300h - autkami tymi jeździ się po prostu bajecznie a wskazanie spalania na wyświetlaczu komputera budzi pusty śmiech. Oczywiście do skrzyni CVT trzeba się przyzwyczaić ale osoba, która jeździ głównie po mieście i spokojnie, nie odczuje CVT jako specjalnego dyskomfortu. Mój następny wóz to będzie na pewno hybryda. Turbodiesel jest fajny ale tylko tak długo, jak długo nic się nie dzieje z silnikiem i z osprzętem. W hybrydzie natomiast po prostu nie ma się co popsuć. Zresztą Lexus nie należy do marek sprawiających problemy właścicielom.