Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here
Gość

Pogadajmy o samochodach :-)

Rekomendowane odpowiedzi

od dobrych 10 lat trwałość samochodów drastycznie spadła . W zasadzie jak sie kupuje do firmy , to ma to sens ,na czas gwarancji ,a potem sie pozbyć i zapomnieć . Na użytek własny to zostają samochody z górnej półki , albo 20 letnie zabytki odrestaurowane .... :rolleyes: .... no chyba że sami sobie , coś wystrugamy :wacko:

Ale raz ze dla flot sa inne warunki, dwa, ze oczywiscie koszty graja role ale nie az tak wazna jak w prywatnym budzecie.

Takie firmy sa inaczej traktowane bo generuja przychody szczegolnie serwisowe.

Kupowalem kilka razy samochod na bazie takiej znajomosci i zawsze traktowanie bylo mega maxi uprzejme.

Szczegolnie w swerwisie.

I zawsze bylo auto zastepcze.

A jak nie bylo to szef serwisu dawał swoje.

Bo za tym stało 700 przedstawiceil handlowych.

 

Z punktu widzenia prywatnego trzeba miec swiadomosc, ze moze cos pasc i to niekoniecznie za 2 tys.

I jezeli nie mamy wolnych 8 tys to znaczy ze nie stac na na takie auto.

Dlatego ja mam takie za 3 pensje a nie za 33.


 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja porównywałem 1,0 focusa z 1,6. To była wyprzedaż i 1,0 był czerwony a 1,6 srebrny. Chciałem wziąść 1,6 ale żona uparła sie na czerwony kolor. Jeździłem wiec dwoma i w ruchu miejskim nie było różnicy. W końcu wziąłem 1,0 - nie tylko ze czerwony ale ubezpiecznie 800 eur/rok tańsze. Potem jeździłem nim w trasach to 1,0l 125 km to ekstra silnik w focusie

 

Przy jakim spalaniu w trasie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lawnomeran muszę Ci powiedzieć, ze wyjątkowo mało trwałe macie te auta w firmie, albo o nie nie dbacie, albo kiepski serwis albo u nas w firmie w której pracuje trafiają się wyjątkowo trwałe jednostki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki.

Samokrytyka jest rzadka w narodzie.

Słusznie.

 

Zatem uzupełniam w 2 zdaniach. Oczywiście, że litr paliwa w tą czy w tą 100 km nie zaważa w tak znaczący sposób na całkowitych kosztach eksploatacji samochodu na dystansie 200 tyś km przez 5 lat  jak sumaryczny koszt całego serwisu. Ale też oczywistym jest fakt, że sumarycznie na paliwo wydasz przez całe  200 000 km i 5 lat kilka razy więcej niż na sumaryczny koszt serwisu, choćbyś nie wiem jakiego pecha miał. Czy weźmiesz diesla czy benzynę. Przykładów z takich kalkulacji można znaleźć pełno w internecie.

Edytowane przez StaryWilk

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem tej kłótni. Jeśli kupimy auto oszczędne, palące 8 zamiast opoja palącego 10 - przez np. 5 lat i 150 kkm oznacza to 15000 zł w kieszeni ( przy 5 zł za litr) niezależnie od tego czy w naprawy włożymy zero mając wyjątkowe szczęście czy 10 000 zł jeśli trochę rzeczy się wysypie.

 

Ale to tak czy inaczej oznacza mniej lub więcej o 15000 w ogólnym, pięcioletnim budżecie.


Trzyzegarkowiec. No niestety już jednak ośmio-...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piotrek - ale dla mnie auto ma sprawiać przyjemność. Wielu z nas ma takie przebiegi, że najoszczędniej byłoby taksówką jeździć. Ne o to chodzi by patrzeć ile zaoszczędzę przez 5 lat. Poza tym gdzie będą te oszczędności - w skarbonce - żyjemy okresami 5 letnimi? Ja miesięcznym - i kwota za 2 litry +- na 100 ani mi nie zaszkodzi ani nie pomoże. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Adi ale jest tez druga strona medalu.

 

Prywatne auto mam 345KM. Robię nim rocznie 15-20kkm. Tu różnice w spalaniu 1-2l nie odgrywają znaczenia.

 

Służbowym autem, które służy mi do zarabiania pieniędzy robię ok 50kkm/rok czasem i więcej.

Gdybym miał kupować te auto we własnym zakresie i płacić za jego eksploatacje chciałbym by był to kompromis komfortu ale i oszczędności. Mógłbym dać więcej pln za wyposażenie, które mi się przyda i je wykorzystam np porządne lampy, fotele itp ale chciałbym by każdy km był dla mnie oszczędnością bo nie jest to auto do przyjemności lecz do zarabiania pieniędzy. W takim rozrachunku utrata wartości będzie moja strata, ale zaoszczędzone paliwo- oszczędnością :)

Edytowane przez overrange

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Adi ale jest tez druga strona medalu.

 

Prywatne auto mam 345KM. Robię nim rocznie 15-20kkm. Tu różnice w spalaniu 1-2l nie odgrywają znaczenia.

Robisz 70 tys km rocznie???

Współczuje.

Słusznie.

 

Zatem uzupełniam w 2 zdaniach. Oczywiście, że litr paliwa w tą czy w tą 100 km nie

zaważa w tak znaczący sposób na całkowitych kosztach eksploatacji samochodu na dystansie

200 tyś km przez 5 lat  jak sumaryczny koszt całego serwisu. Ale też oczywistym jest fakt,

że sumarycznie na paliwo wydasz przez całe  200 000 km i 5 lat kilka razy więcej niż na sumaryczny

koszt serwisu, choćbyś nie wiem jakiego pecha miał. Czy weźmiesz diesla czy benzynę.

Przykładów z takich kalkulacji można znaleźć pełno w internecie.

Ej, ale pisałeś, ze skończyłeś dyskusję ....

Lawnomeran muszę Ci powiedzieć, ze wyjątkowo mało trwałe macie te auta w firmie, albo o nie nie dbacie, albo kiepski serwis albo u nas w firmie w której pracuje trafiają się wyjątkowo trwałe jednostki ;)

Wiesz jak czytam takie dyskusje w internecie, to sorry za wyrażenie ale generalnie chce mi się żygać.

Każdy jest mega ekspertem, któremu paliwa przybywa w baku, nic się nie psuje a jak sprzedaje samochód to zarabia na nim.

Ostatnio na autokaciku jakiś cep opowiadł pierdoły jak ma lanosa i amorki wytrzymały 300 tys km.

 

 

Rozuemiem, że nie kazdy zna się na autach i nie każdy czuje jak sie psuje.

Ja czuje.

Zrobilismy nawet kiedys eskperyment w poprzedniej pracy gdzie po przejażdżce samochodem kolegi powiedziałem mu w którym kole ma najmniejsze cisnienie

i zgadłem 2 z 3 awarii zawieszenia/ukł kier które miał.

 

Wiec jak ktoś mi opowiada pierdoły, że po 200 tys km nie robił nic w aucie to jest dla mnie nie obrażajac pacanem motoryzacyjnym, kóry nie ma pojęcia o samochodach.

Oczywiście nie każdy musi.

Ale niech ma świadomość że jest.

Ja nie wchodzę na fora medyczne/artystyczne/fotograficzne bo sie nie znam.

NIe umiem leczyć, malować ani robić djęć.

Natomiast uważam, że na motoryzacji się znam.

Przjechałem z mln km, miałem ze 35 aut, pomagałem kupić ze 30 kolejnych jeżdżąc w życiu przynajmniej kilkoma stekami łącznie z kilkoma RS4 , Corvette itp.

Wiec jakis punkt odniesienia mam.

I wkurza mnie jak baran, jeden z drugim pisze jakieś dyrymały bo naczytał się testów w AutoŚwiecie.

Tyle.

Peace.

Ide spać.


 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Jash

Bartek, ja się na samochodach znam jak świnia na pisaniu wierszy. Mam Mazdę 323F z 1999r. Przejechane może nie 200, ale 175000km. Poza standardowymi rzeczami, które podlegają wymianie w wyniku eksploatacji nie robiłem w niej nic. Oczywiście jako laik mogę nie wiedzieć, że coś się zepsuło, ale mam swojego mechanika - kolegę, który pracuje w serwisie Mazdy i wiem, że nic jej nie jest. W zeszłe wakacje oddałem mu auto, bo jechaliśmy we 4 z rodziną na wakacje nad morze i on mi oddał auto następnego dnia ze słowami "Jacek, nawet jakbym chciał w niej coś k*rwa na siłę znaleźć i zrobić to nie mam co" :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie uważam się za znawcę motoryzacji ale moje obecne służbowe ma 265kkm od nowego i prócz materiałów eksploatacyjnych i dwumasy nie miało wymieniane nic, a amorki przechodzą wszelkie przeglądy gdzie za każdym razem powtarzam by sprawdzać w aucie każdy element ponieważ samochód przynosi mi pieniądze, a każdy dzień przestoju jaki by spowodowała jego awaria to strata. Przeglądy co 15kkm czyli od 2 do 3 msc.

Nie powiem, ze jego stan jest jak nowy bo tak się nie da ale wszystko jest sprawne, nic nie wybite, a żaden plastik nawet po największych dziurach nie zaskrzypi :) jeżeli coś mnie zaniepokoi to od razu jestem w serwisie na weryfikacji bądź bieżącej wymianie.

 

Niestety robię 70kkm rocznie. Taka praca. Takie życie :).

 

Ps. Nie mogę niestety powiedzieć o takiej trwałości w moim poprzednim aucie jakim był vw w którym był robiony dwa razy rozrząd, turbo i amorki. Wszystko od nowego do 75kkm, a samochód był traktowany wyjątkowo pedantycznie. Może następny właściciel się za to nacieszy.

Edytowane przez overrange

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Overrange pisałem typowo użytkowaniu prywatnym. Też był czas, że jeździłem tyle co Ty. Przy 5,7 tys. km miesięcznie spalanie zaczyna mieć znaczenie. Awaryjność też. Miałem auta z flot, które miały po 1500 szt. Przy takich ilościach zawsze były problemy. Ciekawe, że zwykle z Vw ;) Najmniej z Oplami. To były czasy B6 i Vectry C.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy jakim spalaniu w trasie?

Palił około 7l /100km


nie spiesz się ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Overrange pisałem typowo użytkowaniu prywatnym. Też był czas, że jeździłem tyle co Ty. Przy 5,7 tys. km miesięcznie spalanie zaczyna mieć znaczenie. Awaryjność też. Miałem auta z flot, które miały po 1500 szt. Przy takich ilościach zawsze były problemy. Ciekawe, że zwykle z Vw ;) Najmniej z Oplami. To były czasy B6 i Vectry C.

Nie wierzę że B6 się psuły , cała Polska w to nie wierzy :D


Deus Dona Me Vi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Największym specem i to od lat w tym temacie jest Bartek Lawnowerman :D Mi też zdarza się zrobić 100 tys km w rok. Nie ma tu nic do współczucia. Trzeba być ćwokiem nie potrafiącym liczyć ale dodam, że przeciętny Niemiec mieszkający na prowincji i dojeżdżający do miasta do pracy potrafi wytłuc 100 tys w rok. Ja akurat często robię autostradowe przebiegi więc 1 tys dziennie też sie zdarzy i nie czuje się po tym źle...

 

A co do awaryjności, eksploatacji - jak auto jeździ to z reguły mniej się psuje niż auto stojące i odpalane co niedzielę. Przykład lanosa gdzie amortyzatory wytrzymały 300 tys - dlaczego nie jak jeździł np tylko po autostradzie :D 

 

Co by tu jednak nie napisać Bartek i tak będzie wiedział lepiej ;) Peace!


Piotrek - ale dla mnie auto ma sprawiać przyjemność. Wielu z nas ma takie przebiegi, że najoszczędniej byłoby taksówką jeździć. Ne o to chodzi by patrzeć ile zaoszczędzę przez 5 lat. Poza tym gdzie będą te oszczędności - w skarbonce - żyjemy okresami 5 letnimi? Ja miesięcznym - i kwota za 2 litry +- na 100 ani mi nie zaszkodzi ani nie pomoże. 

Zgadzam sie w 100%. (odnosząc do auta "prywatnego")

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 dodam, że przeciętny Niemiec mieszkający na prowincji i dojeżdżający do miasta do pracy potrafi wytłuc 100 tys w rok. 

 

A ja dodam, że trochę, a nawet bardziej, niż trochę, fantazjujesz.

Przeciętny Niemiec nie mieszka na prowincji oddalonej >100 km od pracy (w jedną stronę).

Przeciętny Niemiec w rok nabija na swojej furce gdzieś od 25 000 do 35 000 km.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja dodam, że trochę, a nawet bardziej, niż trochę, fantazjujesz.

Przeciętny Niemiec nie mieszka na prowincji oddalonej >100 km od pracy (w jedną stronę).

Przeciętny Niemiec w rok nabija na swojej furce gdzieś od 25 000 do 35 000 km.

Radek, mało znasz Niemców widocznie :) 100km w jedną stronę to norma a i więcej bywa często. Szczególnie pod Monachium czy innymi miastami uprzemysłowionymi. Dla nich taki dystans autostradą to godzina drogi - tyle co u nas stanie w korkach do centrum. 

A przebiegi które przytoczyłeś to wielkie marzenie polskich laweciarzy :D Niestety tylko marzenie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Największym specem i to od lat w tym temacie jest Bartek Lawnowerman :D

94f3132056zazdrosc1487147617.jpg

 

Mi też zdarza się zrobić 100 tys km w rok. Nie ma tu nic do współczucia.

Trzeba być ćwokiem nie potrafiącym liczyć ale dodam, że przeciętny Niemiec

mieszkający na prowincji i dojeżdżający do miasta do pracy potrafi wytłuc 100 tys w rok.

Ja akurat często robię autostradowe przebiegi więc 1 tys dziennie też sie zdarzy i

nie czuje się po tym źle...

Nie neguje, ze sie nie da.

Koleś w DE zrobił Fabią chyba w 10 lat 1 mln. Ale na Boga nie każdy.

Mam kilku znajomych jeżdżących dużo.

Przedstawicieli handlowych, ludzi mających centrale w niemczech, czechach, litwie.

I żadna z tych osób nie robi nawet 70 tys km.

To nie sa czasy nie wysiadania z samochodu.

Mamy koleje, samoloty, skypa.

 

Z czystej matematyki musiałbyś robic 383 km dziennie. Dzien w dzień. Bez przerwy.

Codzienie Gdansk <> Warszawa.

 

pobrane1487148322.jpg

 

Jakbys mieszkał w DE to moze bym uwierzył. Ale nie mieszkasz.

I sam chyba nie wierzysz w Lanosa i 300 tys km na jednych amorkach. Moze W124. Takie swieżo z DE.

Szczególnie, ze autostrady sa u nas nie do dawna.


 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Radek, mało znasz Niemców widocznie :) 100km w jedną stronę to norma a i więcej bywa często. Szczególnie pod Monachium czy innymi miastami uprzemysłowionymi. Dla nich taki dystans autostradą to godzina drogi - tyle co u nas stanie w korkach do centrum. 

A przebiegi które przytoczyłeś to wielkie marzenie polskich laweciarzy :D Niestety tylko marzenie...

 

Nie chcę się spierać, może znasz więcej przeciętnych Niemców, którzy codziennie machają >250 km (więcej, nawet 333 km licząc, że m-c w DE ma 25 dni roboczych) w te i we wte do roboty. Ja piszę o tym co widzę na licznikach aut w DE.

Co do marzenia polskich laweciarzy, to pokazujesz brak znajomości rynku  B)

Niemcy nie są głupcami i jeśli sprzedają auta, to sprzedają w normalnych cenach. Więc jeśli Janusz laweciarz chce zarobić, to takiego nie kupi, bo zarobek będzie mizerny, albo żaden. Szuka więc najtańszych, czyli z takimi kosmicznymi przebiegami, albo po dzwonach, odpowiednio je odpicowuje, skręca liczniki i sprzedaje jako fury po dziadkach jeżdżących do kościoła.

Natomiast wejdź sobie chociażby na mobile.de, to zobaczysz, że średni przebieg roczny takiego niemieckiego 3 - 4 latka, to jakieś 25 - 30 tysięcy km. No ale i cena jest "normalna", to laweciarze trzymają się od nich z daleka, bo trudno tu coś kombinować.

Edytowane przez rradek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bartek, mam obecnie 68 tys przebiegu na aucie które mam 1,5 roku. Ale w 2014 roku bodajże zrobiłem ponad 100 tys w rok. To jest tak, że np muszę rano być na budowie w Zgorzelcu a na 13 w Krakowie. Ruszając z Wrocławia to z kilometrami poza autostradowymi mam już 800-900 km. A jak trwa inwestycja to musze takich tras zrobić 8-10 w miesiącu bo narada jest dwa razy w tygodniu... Sam widzisz - to oczywiście zależy gdzie co się trafi ale można. i nie sprawia to bólu alni problemu - gorzej z monotonią :) I tu warto mieć fajne auto by sobie urozmaicić czas :D

 

I żeby nie było to poza przeglądami nic w tych autach wiecej nie robiłem. Ale w ramach przeglądu jak trzeba to wymieniają klocki, tarcze itp itd.

Edytowane przez Mikołaj N

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Radek, mało znasz Niemców widocznie :) 100km w jedną stronę to norma a i więcej bywa często. Szczególnie pod Monachium czy innymi miastami uprzemysłowionymi. Dla nich taki dystans autostradą to godzina drogi - tyle co u nas stanie w korkach do centrum. 

A przebiegi które przytoczyłeś to wielkie marzenie polskich laweciarzy :D Niestety tylko marzenie...

Zgodzę się, że na pewno nie 20-30 tys.

50 tys spokojnie.

Ale powyżej to jest rzadkość.

 

Zobacz w mobile de.

Na 320 tys aut wystawionych [rocznik 2015-17]

wykluczyłem busy [tu wiadomo, ze do pracy typowo jeżdżonej ktoś zapodał]

20 kilka ma > 200 tys

następne 50 kilka ma 150-200

następne 450 ma 150-200

a reszta < 100


 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca jestem pewien tego Mobile.de. mam koleżkę co pracuje w firmie niemieckiej i jest przedstawicielem jej na Polskę. Ma tam jakieś auto służbowe i oni nie sprzedają "wyjechanych" aut. Robi nim 200-300 tys w te 3-4 lata i auto idzie na złom ponoć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bartek, mam obecnie 68 tys przebiegu na aucie które mam 1,5 roku.

No ale to daje 180 dziennie a nie prawie 400

 

Ale w 2014 roku bodajże zrobiłem ponad 100 tys w rok. To jest tak,

że np muszę rano być na budowie w Zgorzelcu a na 13 w Krakowie.

Ruszając z Wrocławia to z kilometrami poza autostradowymi mam już 800-900 km.

No ale nie codziennie.

 

A jak trwa inwestycja to musze takich tras zrobić 8-10 w miesiącu bo narada

jest dwa razy w tygodniu... Sam widzisz - to oczywiście zależy gdzie co się trafi

ale można. i nie sprawia to bólu alni problemu - gorzej z monotonią :)

I tu warto mieć fajne auto by sobie urozmaicić czas :D

Oczywiście dlatego cały czas piszę, że ni emożna paltrzec na np.: spalanie, bo jest to żaden wyznacznik.

Moze jakbys rozpatrywał Jeep GC 5.9 <> Mazada 3 1.6 to można dywagowac.

Ale tak?

 

 

I żeby nie było to poza przeglądami nic w tych autach wiecej nie robiłem.

Ale w ramach przeglądu jak trzeba to wymieniają klocki, tarcze itp itd.

Zazdroszcze.

Nie udało mi się do tej pory kupic auta, ktore by nie miało jakiś napraw.

Oczywiscie nie w kazdym wymieniałem po kolei 3/4 samochodu

ale prarwidłowosc jest taka, ze im starsze tym wiecej napraw.

 

Biorac pod uwage stan dróg dojazdowych to niesteyy ja mam drogę do pracy po poligonie czołgowym, wiec zawieszenie leci u mnie najszybciej.


 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robi nim 200-300 tys w te 3-4 lata i auto idzie na złom ponoć.

 

Czyli trafia do nas  :rolleyes:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U Niemców też kręci się masowo liczniki, nadmienię.


Trzyzegarkowiec. No niestety już jednak ośmio-...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bartek, ja się na samochodach znam jak świnia na pisaniu wierszy. Mam Mazdę 323F z 1999r. Przejechane może nie 200, ale 175000km. Poza standardowymi rzeczami, które podlegają wymianie w wyniku eksploatacji nie robiłem w niej nic. Oczywiście jako laik mogę nie wiedzieć, że coś się zepsuło, ale mam swojego mechanika - kolegę, który pracuje w serwisie Mazdy i wiem, że nic jej nie jest. W zeszłe wakacje oddałem mu auto, bo jechaliśmy we 4 z rodziną na wakacje nad morze i on mi oddał auto następnego dnia ze słowami "Jacek, nawet jakbym chciał w niej coś k*rwa na siłę znaleźć i zrobić to nie mam co" :D

Moze dzieki japonskiemu rodowodowi + niskim przebiegom masz taki stan.

Ale cały czas piszemy o nowych autach.

Ich trwałośc vs. auta sprzed 20 lat to jest wspomnień czar.

 

Ja tez miałem W124 z 92 r, które miało oryginalne amorki i 320 tys.

Sprezyna pekła po 350 tys.

Auto do prawie 300 jeździło w DE


 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.