Niestety nie jeden raz tylko. I nie tylko ja w mojej rodzinie. A teraz mieszkając "na zachodzie" widzę przepaść jaka dzieli nas od nich.
Drugi przykład: mam problemy z krwią (anemia), od czasu do czasu wyniki mi się mocno pogarszają. Od kilku dni czułem się słabo, no to z żonką w auto i do najbliższego szpitala bo był już wieczór. Jak tylko weszliśmy na izbę przyjęć, od razu podszedł do mnie ktoś z obsługi z wózkiem, kazał siadać i od razu zawiózł mnie na oddział ( do takiego małego pomieszczenia z wszelkiego rodzaju aparaturą , coś jak na OIOM u nas) . W trakcie pobierania krwi odpłynąłem ( dobrze , że nie wcześniej jako kierowca) i zostałem już kilka dni, oczywiście już na początku z podłączoną kroplówką z krwią. Wniosek: u nas szybciej bym zdechł niż ktokolwiek by się mną zainteresował na izbie przyjęć w szpitalu ( już nawet nie mówię o przychodni). Okazało się , że tu zatrudnieni są tak zwani obserwatorzy, którzy monitorują osoby przychodzące na izbę. Jakoś nie wierzę w to, że nawet jakby coś takiego było w Polsce to taki koleś tak szybko by zareagował. Nie ma w ogóle porównania jeśli chodzi o podejście personelu do pacjenta i nie mają tu nic do tego warunki finansowe tego personelu, po prostu takie są standardy.