Byłem w Złotych, by obejrzeć wszystkie warianty na żywo. Po pierwsze nie widać poważnych niedociągnięć jakościowych, gdy się nie przygląda ze szkłem powiększającym. Nadruki są akceptowalne, całkiem ostre. Najlepiej prezentują się warianty z mocno kolorowymi kopertami - niczego nie udają, nie porównujemy ich do stalowych kopert, to zupełnie inna kategoria. Spoko jest też jest Merkury, bo już mu blisko do ciemnego matowego PVD. Najgorzej moim zdaniem wygląda wersja… Moon. Tutaj szary plastik koperty o wyraźnie chłodnym odcieniu wygląda mocno plastikowo i nie matchuje dobrze do tonacji tarczy. Paski Velcro - mam mieszane odczucia - białe i czarne wyglądają nieźle, reszta - dosyć tanio, choć nie odrzucająco tandetnie.
Moim zdaniem marketingowo to genialna akcja i produkt. W swojej ponad 20-letniej pracy jako strateg i dyrektor kreatywny w branży reklamowej niewiele tak sprytnych taktyk widziałem wdrożonych przez prestiżowe i szanowane marki. I wcale nie chodzi tu o to, że Omega ma jaja i dystans do siebie. To dobrze przemyślania akcja i przeliczona na duże dodatkowe przychody - spora część ceny tego zegarka to wynagrodzenie dla Omegi za udzielenie licencji i dlatego absolutnie nie należy specyfikacji tych produktów porównywać do Certin czy zegarków Dana Henryego w tej samej cenie, bo się nie da. Ci nie płacą nikomu za licencje, więc mogą w tej samej cenie w detalu dużo więcej włożyć w materiały, wykończenie i bebechy. Ale umówmy się, tu akurat ta konkretna licencja ma znaczenie i jest coś warta
Najważniejsze, że nie ma tu żadnego ryzyka kanibalizacji sprzedaży Omegi. Ktoś, kto chciał kupić „dużą” Omegę nie zrezygnuje z tych planów, bo pojawiło się prawie to samo ale 30x tańsze. Wszyscy jesteśmy świadomi różnic. Jestem też przekonany, że liczba kolekcjonerów i posiadaczy drogich zegarków, którzy kupią sobie (a nie dla syna w podstawówce) tego Swatcha będzie liczona nie na palcach jednej ręki ale w tysiącach. Bo to fajny, kolorowy zegarek - w 100% zgodny z brand DNA marki Swatch. A im bardziej kolorowa koperta tym robi się jeszcze sympatyczniej. Czy to wstyd mieć taki zegarek? Absolutnie nie, wystarczy tylko nie zapominać, że to NIE JEST DOBRY, solidny zegarek a jedynie… i aż… bardzo, bardzo fajny zegarek. Najfajniejszy od lat. Omega z niebieską czy czerwoną kopertą? No czego tu jeszcze nie rozumiesz? Od razu wiadomo, jak odbierać ten koncept - nie na serio. To nie jest plastikowy Mercedes S z silnikiem Dacia. To raczej kultowe Mini, ale w tym przypadku odtworzone głównie przez artystów wspomaganych jedynie trochę wiedzą inżynierów, zbudowane z nowoczesnych i niedrogich materiałów, pomalowane w kolorowe radosne wzorki. Powstał dla tych, którzy chcą uśmiechać się każdego ranka na jego widok, a nie by mogli mierzyć się z poważnymi maszynami w starcie spod świateł. Ci, którzy będą próbowali to robić, od razu narażą się na śmieszność.
Swatch zarobi tutaj naprawdę dobrze, odświeży markę i przypomni jej „kultowość”, która przez lata już zdążyła się okryć kurzem. A co z tego będzie miała Omega? Na pewno marka nic nie straci, bo przecież nigdzie nie twierdzi, że to zegarek na serio, zatem odbierajmy go jako taki użytkowy pop-art. Omega zyska - parę grubych milionów dodatkowych przychodów z licencji i stawiam kasztany przeciwko orzechom, że teraz liczba zapytań do Google o ceny stalowych Omeg znacząco wzrośnie. A część z tych zapytań prędzej czy później zamieni się w zakup.
Brawo, szacun.