-
Liczba zawartości
160 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Forum
Profile
Galeria
Kalendarz
Blogi
Sklep
Zawartość dodana przez McIntosh
-
Oczywiście to jest kwestia indywidualnego odbioru. Dla mnie podstawowe Suby nadal są jakieś takie... małe. Podobnie zresztą, jak Explorer. Dopiero Yacht-Master 42 to jest to. Kwestia gustu aczkolwiek ogólnie Rolex to nie mój klimat. Wolę JLC Polaris Automatic.
-
Tak, ale Daytona, o której piszesz, została wprowadzona do oferty w 2023 r., a ja na brak przeszklonych dekli marudziłem wiele lat temu. Oczywiście pamiętam o starej kolekcji Cellini Prince, lecz to wiele nie zmienia w kwestii mojego marudzenia. Rolex się zmienia - powoli, ewolucyjnie, ale widać, że chodzi im o coś więcej niż tylko robienie tzw. wołów roboczych. I dobrze. 🙂
-
U mnie dzisiaj gra Led Zeppelin, a że data jest szczególna, to walnąłem post na Insta. I trochę moich wynurzeń. 🙂 27 września - tego dnia 56 lat temu grupa Led Zeppelin weszła do studia Olympic 1, by zarejestrować materiał na pierwszą płytę. Tak zaczęła się muzyczna podróż jednej z najbardziej wpływowych kapel w historii rocka. Wcześniej jednak Jimmy Page był rozpoznawalnym i błyskotliwym gitarzystą sesyjnym, lecz znudziła go praca na rzecz innych. Chciał zaistnieć na kartach rocka w bardziej okazały sposób. Wszedł więc w skład grupy The Yardbirds cieszącej się już sporą rozpoznawalnością w Wielkiej Brytanii. Tam przez chwilę grał na basie, gdyż rolę gitarzysty i lidera pełnił Jeff Beck. Pomiędzy muzykami dochodziło do nieporozumień, więc skład opuścił Beck, a Page przejął rolę gitarzysty. Erozja grupy postępowała dalej, lecz zdeterminowany Page nie składał broni i na gruzach The Yardbirds postanowił utworzyć New Yardbirds. W roli wokalisty widział Terry Reida - wschodzącą gwiazdę pop. Ten jednak odrzucił ofertę, ale poznał Page’a z frontmanem The Band Of Joy - Robertem Plantem. Wcześniej Page wziął udział w sesji nagraniowej na solową płytę Becka, w której uczestniczył też perkusista The Who - Keith Moon. Page namawiał Moona do połączenia sił w ramach nowego składu i choć Moon był początkowo zainteresowany, to ostatecznie nic z tego nie wyszło. Powiedział on wówczas, że odchodząc z The Who spadnie na ziemię niczym ołowiany Zeppelin i tak niechcący stał się pomysłodawcą przyszłej nazwy zespołu czyli Led Zeppelin. Jimmy Page wciąż nie miał perkusisty, ale dobrym kumplem Planta był John Bonham zwany Bonzo, jaki po licznych namowach i prośbach przyłączył się w końcu do tandemu Page - Plant. Ostatni element układanki stanowił John Paul Jones będący basistą sesyjnym, który m.in. udzielał się w studiu w wybranych kawałach The Yardbirds, stąd znał Page’a. W takim składzie 19 sierpnia 1968 r. kwartet odbył pierwszą próbę. Bonzo napieprzał w perkusję, jak powalony zagłuszając cały zespół. Siłą rzeczy Page musiał zintensyfikować dźwięk gitary, żeby się przebić. Plant dysponował petardą w głosie, więc się w tym wszystkim dobrze odnalazł. Zespół zabrzmiał siarczyście, potężnie i w taki oto sposób Led Zeppelin zaczęli przecierać szlaki hard rocka, a dziś będą moją ucztą melomana. [bonus] Dorzucę jeszcze trochę ciekawostek. Wspomniałem, że Plant i Bonzo byli dobrymi kumplami. Znali się ze wspólnego grania w The Band Of Joy. Można więc uznać, że Led Zeppelin powstał w wyniku połączenia sił The Band Of Joy z muzykami o rodowodzie studyjnym. A skoro o sesyjnych „mowa”, to warto nawiązać do Johna Paula Jonesa. Ten był nie tylko uzdolnionym basistą, ale też klawiszowcem, aranżerem oraz producentem muzycznym, więc stanowił istotne wzmocnienie Led Zeppelin. To on skomponował partie orkiestrowe na płytę Stonesów pt. „Their Satanic Majesties Request”. Współpracował również m.in. z Cliffem Richardem, Tomem Jonesem, ale wróćmy do Zeppelinów. Pierwsza ich płyta została nagrana na ośmiu śladach w ciągu 30 godzin, co kosztowało zespół w sumie 1782 funty przy czym kwota ta uwzględniała także projekt okładki. Po premierze albumu kapelę oskarżano o plagiat. Jimmy Page zbyt intensywnie korzystał bowiem ze swoich doświadczeń ze współpracy z innymi muzykami, czerpał też pełnymi garściami z muzyki ludowej nawiązując do ponadczasowych piosenek, co wykreowało trochę podobieństw. Nikt jednak nie miał takiej petardy w muzie, jak Led Zeppelin. Na Jedynce mamy mieszankę siarczystego rocka, nieistniejącego jeszcze punk rocka, bluesa, folku. Iście to piorunujące zestawienie, które zainspirowało wiele pokoleń muzyków, a lista jest imponująca. Black Sabbath, Queen, Metallica, Tool, Alice In Chains, Pearl Jam, Nirvana, Lenny Kravitz, Guns N’ Roses - to zaledwie kilka przykładów, ale jakże znaczących. Wspomnę jeszcze Gretę Van Fleet, gdzie inspiracja Zeppelinami jest wręcz uderzająca, choć można by też wskazać na Soundgarden, Dream Theater, The White Stripes itd. Osobiście uwielbiam Led Zeppelin za kawał genialnej muzy. Poza tym, to kamień milowy rocka o znaczeniu nie mniejszym niż Elvis Presley, The Beatles czy The Rolling Stones.
-
Klub Miłośników Zegarków Audemars Piguet
McIntosh odpowiedział Matt2405 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Średnica koperty zegarka to tylko zapis liczbowy. Ważniejszy jest kształt nadgarstka i to, jak zegarek prezentuje się optycznie. Moim zdaniem, kluczowe są proporcje: szerokość lunety / średnica tarczy / długość uszu. Im większa tarcza, a luneta koperty węższa, tym zegarek wydaje się optycznie większy. Tak wynika z moich doświadczeń . Na przykład Breguet Marine Ref. 5817ST od początku wydawał mi się trochę za małym zegarkiem, a miał średnicę koperty wynoszącą 39 mm. Podobnie miałem z IWC Mark XVI - 39 mm średnicy koperty i identyczne wrażenia. Z kolei Patek Philippe Calatrava Ref. 5296R-001 w ogóle mi nie przeszkadzał w tym kontekście, a miał 38 mm średnicy koperty. Audemars Piguet Royal Oak Ref 15300ST o średnicy 39 mm też wyglądał super, ale tu udana integracja koperty z bransoletą robiła różnicę. -
Ten stereotyp ma szerszy kontekst uknuty przez prawdziwych, rasowych amerykańskich audiofilów. 😉 Otóż prawdziwi audiofile z USA uważają, że McIntosh to żaden hi-end. To sprzęt, który tylko ładnie wygląda, ale nic nie gra. Sprzęt McIntosha (w ich opinii) kupują dyletanci, którzy nie mają żadnego pojęcia o muzyce, a ładny dźwięk mają gdzieś. Tu chodzi tylko o to, żeby popisać się przed znajomymi, że czegoś tam w ogóle się słucha. Od razu namierzono lekarzy i prawników kupujących to gówno produkowane we "wsi" Binghamton pod Nowym Jorkiem. Prawdziwy amerykański audiofil słucha muzyki na sprzęcie D'Agostino, Boulder, Wilson Audio, Magico. No jak kogoś nie stać, to od biedy może ewentualnie kupić coś od Passa, Audio Research czy Marka Levinsona jako "entry level" prawdziwego audiofila, ale nie McIntosha. 😀 Ci bardziej empatyczni, ale wciąż prawdziwi audiofile z USA cisną trochę mniej i twierdzą, że McIntosh to bardziej sprzęt dla melomana niż audiofila, co ja odbieram jako komplement w kontekście moich wyborów audio. W każdym razie takie to opinie w USA sobie krążą, co mnie zawsze niezmiennie śmieszy. 😀
-
😀 Rozumiem, kwestia gustu. A dźwięk? Podoba Ci się sygnatura MBL'a?
-
Dziś u mnie jazzowa klasyka i album Johna Coltrane'a pt. "Blue Train". Powyższą fotę zrobiłem na mój Instagram, a że daję też opis do zdjęcia, to wrzucę tekst również tutaj, żebyście mogli sobie poczytać jeżeli ktoś jest zainteresowany. Oczywiście tekst jest krótki, bo Instagram nie pozwala na więcej niż 2200 znaków razem ze spacjami. 🙂 Dziś postanowiłem sięgnąć po dzieło Johna Coltrane’a pt. „Blue Train”, co niemalże zbiega się czasowo z datą realizacji albumu. Nagrania bowiem zaistniały 15 września 1957 r. w studiu Rudy'ego Van Geldera w Hackensack. Jakiś czas temu dzieliłem się z Wami wrażeniami z odsłuchu płyt Milesa Davisa zarejestrowanymi dla Prestige. Pisałem wówczas, że w kwintecie nie działo się najlepiej między innymi za sprawą Coltrane’a, który często bywał pod wpływem heroiny i alkoholu. Przychodził naćpany na próby, grał koncerty na haju z różnym skutkiem, aż w końcu Miles nie wytrzymał i wyrzucił go ze składu. Towarzyszem jego „śnieżnej” podróży był Philly Joe Jones, który również został przez Milesa wyrzucony. Po tym zdarzeniu, „Trane” udał się do domu matki w Filadelfii, by tam podjąć próbę wyjścia z nałogów - skuteczną. Następnie wrócił do Nowego Jorku, gdzie wspierał Theloniousa Monka podczas koncertów w Five Spot Café po czym skompletował własny zespół w składzie: Lee Morgan (trąbka), Curtis Fuller (puzon), Kenny Drew (fortepian), Paul Chambers (bas) oraz Philly Joe Jones (perkusja). Z taką ekipą zarejestrował znakomitą płytę pt. „Blue Train”, która obecnie jest jazzowym klasykiem. Stanowi ona błyskotliwy miks jazzu modalnego i hard bopu. Z jednej strony jest nastrojowo, melodyjnie, przystępnie, a z drugiej słychać żywiołowość, ekspresję oraz zalążki tego, co później zostało twórczo rozwinięte na kolejnych wydawnictwach, by swoje apogeum osiągnąć na albumie „A Love Supreme” zarejestrowanym 9 grudnia 60 lat temu. Dzieło pt. „Blue Train” ma oblicze bluesowe, liryczne z przeciwwagą idącą w kierunku eksperymentów harmonicznych oraz skomplikowanych improwizacji. Jednocześnie Coltrane zachował w tym wszystkim dobry smak i równowagę zaklętą w pięciu kompozycjach, jakie zasiliły płytę. Całość brzmi wybornie i nie jest sztuką jednego aktora. „Trane” zostawił sporo przestrzeni do tego, aby każdy z muzyków mógł się wykazać swoim niewątpliwym talentem oraz błyskotliwością. „Blue Train” stanowi sumę muzycznych doświadczeń Coltrane’a zebranych w czasach spędzonych z Milesem Davisem, Charlie Parkerem, Dizzy Gillespie połączonych z jego własną kreatywnością. Lepszej rekomendacji nie trzeba.
-
Dorzucę jeszcze mojego ulubionego Maka w zestawieniu z Sonus Faberem... https://www.youtube.com/watch?v=yMRRtabjN4w ... i z B&W. https://www.youtube.com/watch?v=2A_AuuPJ34c I jeszcze trochę cyfry. https://www.youtube.com/watch?v=gEO5nq8PexU Miłej niedzieli. 👍🙂
-
@Sierżant Julian, gratuluję szczególnie Lebena. Porządny dźwięk z lampy. 👍 @Osmodeusz, @Burns, dzięki. 👍 Myślę, że każdy z nas pozostanie przy swoim zdaniu aczkolwiek to trochę kuriozalne, że w XXI wieku pojawia się spór analog vs cyfra. Swoje napisałem, więc teraz pokażę. Tu mamy tor w całości analogowy złożony z gratów firmy Einstein Audio. Drogi sprzęt, więc w teorii powinien grać wyśmienicie, ale trudno jest przeskoczyć ograniczenia technologiczne. https://www.youtube.com/watch?v=yKvr2OIMOjw https://www.youtube.com/watch?v=y39SZs7oiHc A oto "straszna" cyfra. Zestaw MBL & Vitus Audio. https://www.youtube.com/watch?v=DFYrR3Jf0Wk&t=1030s
-
Życzę Ci tego. 🙂 Oby tylko w moje ulubione modele nie wchodzili ze średnicą koperty poniżej 40 mm, a z grubością zostali poniżej 12 mm. 👍 A tak poza tym, trzeba przyznać, że jakość wykonania robi różnicę. Ja jestem marudny w kontekście jakości wykonania i zawsze coś wypatrzę, jakiś defekt, który godzi w moje poczucie estetyki. A w Grand Seiko nie ma się do czego przyczepić w tych zegarkach, które widziałem na żywo. Bransoleta, koperta, tarcza, indeksy, wskazówki - perfekcyjne wykonanie. Mechanizmy też bardzo dobrze wykończone, szczególnie te kalibry, które wymieniłem wyżej. No i konstrukcja werków to również kawał porządnego zegarmistrzostwa, a i cena do wytrzymania. Czego chcieć więcej? 🙂
-
Mam sporo hybrydowych płyt od Mobile Fidelity, Analogue Productions i jakoś tak się składa, że zawsze warstwa SACD brzmi lepiej niż CD pomimo, że CD brzmi bardzo dobrze, lecz to zasługa masteringu i po części warstwy odbijającej światło wykonanej ze złota. A ja podczas pisania tego posta słucham "Blue Train" w wydaniu Analogue Productions. Na uszach McIntosh, po drugiej stronie kabla McIntosh, a dalej ATC z warstwy CD, a później włączę sobie ułomny winyl. Możemy sobie pisać kto z czego słucha, a jakiś właściciel zestawu dCS / Vitus obu nas wyśmieje. 😀😉 Jeżeli zastanawiasz się, czy jest sens pakownia się w ultra drogie graty, to umów się na odsłuch, a sam się przekonasz. To jest inny świat doznań muzycznych i czego byśmy tutaj nie wypisywali, to rzeczywistości nie oszukamy. Taka prawda. Wiem, bo nasłuchałem się w swoim życiu trochę zestawów audio w cenie od kilkuset tysięcy do miliona zł i to jest dopiero prawdziwy hi-end. Aczkolwiek ja ze swojego Maka też jestem bardzo zadowolony i zmieniać tego nie zamierzam. Skoro szukasz analogii zegarkowych, to mój Mak to właśnie takie Grand Seiko Evolution 9. Swoją drogą świetne zegarki zwłaszcza na werkach 9SA4 / 9SA5 / 9SC5.
-
Spoko, nie mam z tym problemu. 🙂 Chciałbym jednak zwrócić uwagę na to, iż próbujemy rozkminić, co jest marketingową ściemą mierząc się z kompetencjami poważnych firm audio. Pierwszy lepszy inżynier z Esoterica, Accuphase, dCS czy McIntosha, rozjechałby nas swoją wiedzą. Ja nie czuję się na siłach, aby tu robić za wyrocznię, ale nie kupuję też argumentów Machlo, który sprowadził odtwarzacz CD do przetwornika c/a. Machlo właściwie zanegował podstawy, a tymczasem mógłbym podkręcić temat i dodać, że inżynierowie ATC twierdzą, że nawet wyświetlacz w "cedeku" wpływa finalnie na dźwięk, a to jest firma szanowana, której nikt nie posądza o audio voodoo. Poza tym, pogrzebałem trochę w recenzjach i na przykład o napędzie paskowym CEC recenzent napisał tak... Powyższy cytat pochodzi z recenzji opublikowanej w Audio Video. W sprawie analogu mamy to... Czyli parametry SACD za dobre i niepotrzebne, a zniekształcenia analogu okay, bo ucho ludzkie lubi, jak szumi i trzeszczy. No nie... Sugeruję posłuchać Kaprysów Paganiniego albo w ogóle muzyki klasycznej na jeden instrument. Cholery jasnej można dostać przy cichych pasażach i szumach powierzchniowych winyla, które standardowo są maskowane podbiciem góry. Oczywiście życzeniowo można uważać, co się chce. 🙂
-
Citizen jest spoko. W tym roku firma obchodzi 100 lat istnienia, więc z tej okazji sporo się dzieje w ich ofercie.
-
Za to źle ogarnia szum powierzchniowy, zniekształcenia, różnice w jakości nagrań w obrębie tej samej płyty i całą masę innych wad. Co mi z tego? Skoro porównujemy suche parametry to pokazałem, że można lepiej. Poza tym, ja mam w kolekcji ponad tysiąc płyt. Sam nie wiem już dokładnie ile, bo po pierwszym tysiącu przestałem liczyć. Z tego jakieś 40% stanowią winyle, a reszta CD/SACD, więc znam zalety oraz wady obu technologii i wolę jednak cyfrę pod warunkiem, że mam fizyczny nośnik. Przywiązuję bowiem wagę do poligrafii, więc słuchanie muzyki z plików u mnie odpada. Choć w sumie mam streamer McIntosha, ale zdecydowanie częściej robi u mnie za wzmacniacz słuchawkowy. To teraz zegarki? Rolex też się zmienia. Pamiętam, jak marudziłem na tę firmę, co powodowało irytację wśród fanów Roleksa. Narzekałem na brak kulkowego łożyskowania wahnika, marudziłem na estetykę wykończenia mechanizmów. Twierdziłem, że mechanizmy Rolka są tak brzydkie, że firma wstydzi się dać przeszklony dekiel. Zbierałem tu regularny łomot, bo przecież Rolex to tool watch, mechanizm to wół roboczy i co ja tam w ogóle wiem. Minęło kilka lat i wyszło niemalże na moje. Niemalże, bo marudziłem też na brak wielkich komplikacji. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. 🙂 A wracając do muzyki, w pierwszej kolejności jestem melomanem, a w drugiej audiofilem, bo obchodzi mnie jakość jej odtwarzania. Niestety pojęcie "audiofil" stało się niemalże obelgą i ja to rozumiem. My audiofile zasługujemy na regularny wpierdziel za wypisywanie bzdur o sieciowych przełącznikach audiofilskich i jakichś dziwnych przedmiotach, które postawione w okolicach wzmacniacza czy kolumn mają wpływać na ich dźwięk. Posypuję głowę popiołem za moich "braci w wierze", ale na rynku audiofilskim jest wiele naprawdę kompetentnie zaprojektowanych urządzeń, które grają z klasą. I to nie jest tak, że od pewnego poziomu cenowego nic się nie dzieje i wyrzucasz kasę w błoto. Moim zdaniem nie na tym polega problem. Od pewnego pułapu bardzo trudno jest istotnie poprawić dźwięk i za niewielką poprawę trzeba zapłacić niewspółmiernie dużo. Tu jest temat pogrzebany, ale jak ktoś "śpi na pieniądzach" i lubi taką zabawę, to czemu nie? 🙂
-
Domena analogowa dźwięku ma więcej ograniczeń niż cyfrowa. Podnosisz problem jittera jednocześnie lekceważąc kwestię napędów? Co do ekskluzywności produktów, to wolę, kiedy szuflada w sprzęcie Accuphase wysuwa się płynnie i cicho niż miałaby narobić hałasu i wystrzelić niczym rakieta ziemia - powietrze. Streaming vs. CD. Nie zapominaj o SACD, gdzie masz zakres dynamiki 120-144 dB, próbkowanie 2,8224 MHz i zakres częstotliwości sygnału fonicznego od 0 Hz do ponad 100 kHz.
-
Ale jaja z tym Citizenem. 😀 W Series 8/890 nie mogli się chyba zdecydować, czy zegarek ma być bardziej podobny do Girard-Perregaux Laureato czy do IWC Aquatimera. W każdym razie niech się dobrze nosi. 👍
-
Polemizujesz z czymś, czego nie napisałem. Ja nigdzie nie odnosiłem się do wyższości CD/SACD nad innymi źródłami cyfrowymi. Twierdziłem, że jest to rozwiązanie lepsze niż analog, co zanegowałeś. Warto jednak zaznaczyć, że winyl też ma swoją korekcję. Gdyby nie preemfaza i deemfaza, to nikt płyty winylowej kijem by nie tknął. Jak przypuszczam, wiesz czym jest korekcja RIAA i znasz ułomności domeny analogowej, więc idę dalej... Wiedziałem, że to napiszesz. 😀 Przyjmijmy więc, że wytwórnia płytowa specjalnie do Japonii wysyłała zmiksowany materiał ze studia, żeby Japończycy mogli sobie zrobić własny mastering. 😉 Czyli napęd nie ma znaczenia i cała reszta? Mam więc kolejne pytania. Dlaczego niektóre firmy stosują w swoich odtwarzaczach top-loadery? Jaki jest sens sięgania po napęd paskowy, jak to robi CEC? Przecież mogliby włożyć jakiś komputerowy CD-ROM od Plextora, żeby było w miarę porządnie i też by grało. Po co Accuphase stosuje własne napędy skoro to bez znaczenia? Dlaczego w niektórych odtwarzaczach stosuje się napędy Teac VRDS? Kiedyś używała go np. Wadia, jak jeszcze robiła "cedeki". Z tego, co pamiętam, to na pewno Esoteric go używa i McIntosh. A poza tym, w Makach płyta CD obraca się dwukrotnie szybciej w porównaniu do "typowych" cedeków, a dane z płyty trafiają do bufora skąd są odczytywane. Po co, skoro to bez znaczenia? Po co robi się symetryczny tor sygnałowy z elementów dyskretnych i separuje poszczególne sekcje skoro wszystko załatwia przetwornik c/a? A co do c/a to dlaczego kość ESS ES9028PRO w odtwarzaczu Accuphase "brzmi" inaczej niż w sprzęcie McIntosha? To zupełnie inny dźwięk o czym przekonałem się w praktyce. Przypominam, że napisałeś, iż c/a robi robotę, a reszta na plaster byle poprawnie wykonana. Dlaczego niektóre firmy na wyjściu "cedeka" stosują półprzewodnikowe układy dyskretne, a niektórzy sięgają po lampy? Po co, skoro przetwornik c/a załatwia wszystko? I na koniec cyfra vs cyfra. Dlaczego w obrębie jednego urządzenia zdarza się tak, że czasem pliki brzmią lepiej niż fizyczny nośnik, a czasem zdarza się odwrotnie? Przecież według Twoich stwierdzeń tu nie powinno być żadnych różnic jeżeli pliki są adekwatne względem CD Audio.
-
Poruszyłeś sporo wątków. Kto pyta, nie błądzi, więc na początek chętnie poznam Twoje argumenty zanim odpowiem. Dlaczego pomijasz kwestę napędu? Uważasz, że jakość odczytu nie ma znaczenia? Piszesz. że magia dzieje się w przetwornikach c/a. Dlaczego zatem "cedeki", w których użyto identyczne przetworniki c/a, tak istotnie różnią się brzmieniem? A co z analogowym torem sygnałowym? Bez znaczenia? Zasilanie? Bez znaczenia? No i wreszcie sam nośnik. Dlaczego japońskie wydania płyt Meshuggah na SHM-CD miażdżą jakością dźwięku wydania europejskie na CD? Mam obie wersje i chyba tylko ktoś głuchy nie zauważyłby różnicy - jest drastyczna na korzyść wydań japońskich.
-
Napisz, co konkretnie sugerujesz? Czy uważasz, że wzmocnienie sygnału cyfrowego, jego demodulacja oraz korekcja błędów, załatwiają sprawę? W takim przypadku byłoby pozamiatane zanim sygnał dotarłby w ogóle do przetwornika c/a. 😀 Wyjaśnisz?
-
Przeceniasz znaczenie popcornu. 🙂 👍 Trudno się nie zgodzić, choć śmieszne jest to, że "cedeki" odniosły sukces, kiedy technologia cyfrowa była ułomna i mało kto potrafił skonstruować porządnie brzmiący odtwarzacz CD. Teraz, kiedy cyfra osiągnęła naprawdę porządny poziom, to winyle wypierają CD. Jest to zrozumiałe ze względu na efektowną poligrafię - tu faktycznie trudno pokonać winyl i nawet japońskie miniLP imitujące poligrafię winyla tego nie zastąpią. Natomiast w kontekście brzmienia? Moim zdaniem winyl jednak całościowo przegrywa i piszę to jako kolekcjoner zarówno płyt winylowych, jak i CD/SACD. No ale jak może być inaczej? Patrzę na parametry mojego źródełka i mam 32-bitowy przetwornik c/a, stosunek sygnału do szumów powyżej 112 dB, współczynnik zawartości harmonicznych poniżej 0,0015%, do tego pełna symetria, cztery stopnie wzmocnienia, a bufory wyjściowe pracujące w klasie A. Do tego dziewięć indywidualnie kalibrowanych sekcji zasilania w urządzeniu z odrębną stabilizacją i odsprzęganiem. No i można cieszyć się dźwiękiem, nawet z cyfry. 🙂
-
Nie recenzowałem chociaż mógłbym. [emoji846] Czasem udzielam się na forum jednego z czasopism audiofilskich. Serio uważasz, że to słowotok? Myślę, że napisałem z sensem i porządnie. Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
-
W takiej sytuacji trzeba uruchomić wyobraźnię. 😀 Brzmienie chirurgiczne to brzmienie precyzyjne czyli takie, w którym masz właściwą korelację czasową pomiędzy poszczególnymi jego zakresami. Nic się nie rozłazi, bas, średnica i góra nadążają wzajemnie za sobą, mikrodynamika i makrodynamika jest okay, prezentacja szczegółów poukładana, muzycy na scenie precyzyjnie zlokalizowani, a nie zaprezentowani, jak rozmyte plamy na tle itd. Sprzęt, który gra precyzyjnie, nie zrobi ze skrzypiec wiolonczeli, a dźwięk będzie wygasał i narastał o właściwym czasie bez zbędnego przeciągania. Coś w ten deseń. 🙂
-
Dołożyć oczywiście można, a cena zależy od tego, jak duży apetyt masz na jakość dźwięku. Porządny odtwarzacz CD niestety tani nie jest aczkolwiek zdarzają się kompetentnie zaprojektowane urządzenia, które grają znacznie lepiej niż wskazuje na to ich cena, ale zdarza się to bardzo rzadko. Niestety w "cedeku" wiele elementów może negatywnie wpływać na dźwięk - nawet wyświetlacz. Z tych najbardziej oczywistych, to napęd, przetwornik c/a, tor sygnałowy i zasilanie. Trzeba naprawdę znać się na rzeczy, żeby grało to ponadprzeciętnie.
-
Klub Miłośników Zegarków Audemars Piguet
McIntosh odpowiedział Matt2405 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
To prawda. Ja w obwodzie nadgarstka mam 18,5 cm i koperta Offshore Driver wystawała poza obręb ręki, niestety. Natomiast Royal Oak Ref. 15500 leżał perfekcyjnie, a więc w moim przypadku 41 mm średnicy koperty to jest maks na co mogę sobie pozwolić, żeby wyglądało to sensownie. Oczywiście grubość koperty też ma znaczenie dla wygody noszenia zegarka, więc odrzucam wszystko od 12 mm w górę. A jeżeli do tego wszystkiego jakość wykonania jest taka, jak w Grand Seiko, to mam swój ideał. 🙂 -
Biorąc pod uwagę Twoje spostrzeżenia to myślę, że powinieneś zwrócić uwagę na sprzęt Rotela aczkolwiek warto pamiętać o tym, że gra cały system. Szkoda, że wykluczasz fizyczne nośniki, bo CD Audio / SACD robi różnicę w porównaniu do streamu. Denon ma w swojej ofercie model DCD 1700-NE, który odtwarza też płyty SACD i gra całkiem nieźle. Nie lekceważyłbym też współczesnego Technicsa. Tu mam na myśli model SL-G700M2 - gra więcej niż przyzwoicie. Z czystym sumieniem poleciłbym Ci źródło ATC CD2, bo to (moim zdaniem) killer w cenie do 15 tysięcy zł., a nawet więcej. Niestety to klasyczny "cedek", a Ty nie chcesz kolekcji płyt CD. 🙂
