-
Liczba zawartości
160 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Forum
Profile
Galeria
Kalendarz
Blogi
Sklep
Zawartość dodana przez McIntosh
-
Sorry, mam dużo pracy, więc brak czasu, żeby pisać na forum. Z drugiej strony, nawet jak wiem, że mam rację, to nie zawsze muszę to udowadniać. Jeżeli potrzebujesz jakiegokolwiek potwierdzenia, to zerknij sobie na YT. Bardzo często na oficjalnym kanale amerykańskiego producenta sprzęt firmy McIntosh prezentowany jest z kolumnami Sinus Faber, a przecież Mak ma swoje zestawy głośnikowe. Albo weźmy za przykład gramofony. Za każdym razem McIntosh stosuje wkładkę Sumiko i to też nie jest przypadek. Na wystawach, McIntosh też często gra w zestawieniu z Sonus Faber. Wiele takich przykładów można znaleźć w sieci. Na końcu i tak najważniejsza jest muzyka i gust odbiorcy co do brzmienia, więc każdy komponuje sobie zestaw według własnego uznania, co nie zmienia faktu, że producenci wchodzący w skład McIntosh Group udzielają sobie wsparcia.
-
Klub Miłośników Zegarków Jaeger-LeCoultre
McIntosh odpowiedział igory76 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Haute Horlogerie też nie jest gwarancją wykonania bez niedoróbek. Na własnej skórze przekonałem się, że wysoka cena zegarka nie świadczy o estetyce wykończeń bez zarzutu. -
Myślę, że warto w kontekście dźwięku aczkolwiek pozostaje jeszcze do przemyślenia kwestia ewentualnego serwisu w przypadku zakupu. Żeby nie było, jak z Avalonem, gdzie ludzie wylewają żale na serwis gwarancyjny i pogwarancyjny.
-
Nie miałem na myśli konkretnego zestawienia. Ogólnie chodziło mi o to, że Boulder gra bardzo naturalną barwą przypominającą brzmienie instrumentów na żywo. McIntosh się zmienia i z dźwiękiem podąża w kierunku neutralności grając precyzyjnie i szczegółowo. To jest okay aczkolwiek Boulder mocniej przesuwa granice, o których pisałem mając na względzie przede wszystkim prezentację barw. Co do "best of the best", to osobiście nie wierzę w takie zestawy. Zestaw musi być dopasowany do warunków akustycznych pomieszczenia, w którym ma grać. Poza tym, ludzie mają różnie preferencje co do dźwięku, więc każdy może na swój sposób definiować to, co (dla niej/niego) jest najlepsze. Ale to dobrze. Dzięki temu na rynku jest miejsce dla cherlawej lampy i dla tranzystorowej elektrowni. Co, kto lubi.
-
Nie ma problemu. Udowodnię, ale później. Teraz jadę posłuchać najlepszego hi-endu świata czyli muzyki na żywo. Dziś, tak samo jak wczoraj, w Warszawie gra Fire! Orchestra, a tego nie mogę odpuścić. Ale odpowiem, bo dowodów na to, o co pytasz, jest po sufit.
-
Według mojej wiedzy jest tak, jak napisałem. Fine Sounds Group w 2007 r. kupiło Sonus Faber, a w 2012 r. kupiło firmę McIntosh. Później, a konkretnie w 2014 r. doszło do zmian biznesowych (wykupy udziałów i takie tam nudne sprawy) i z Fine Sounds Group wyewoluowała McIntosh Group, która pod wskazaną nazwą funkcjonuje od 2016 r. Tak więc nie, nie dorabiam ideologii. A co do Audio Show, to Sonusy grały z Classe, bo Sonus Faber na rynku polskim ma innego dystrybutora niż McIntosh.
-
McIntosh i Sonus Faber należą do McIntosh Group stąd często są prezentowane w zestawach. Daje to bardzo dobre rezultaty szczególnie, gdy Sonusy łączone są ze wzmacniaczami od MA8950 w górę cennika. To zapewnia już naprawdę świetny dźwięk, natomiast mnie chodziło o to, że zestaw WA + Boulder przesuwa realizm brzmienia. Stąd właśnie pisałem o rezerwach, bo można by zrobić coś więcej. Obserwuję poczynania firmy McIntosh od lat i dostrzegam zachodzące zmiany. Dźwięk jest coraz bardziej neutralny i precyzyjny. To dobry kierunek, ale przydałoby się dorzucić jeszcze trochę więcej. Aczkolwiek jak napisałem wyżej, już MA8950 oferuje kawał porządnego brzmienia, z którym można spokojnie zostać na całe życie. 🙂
-
Przetworniki to jedno, ale pozostaje jeszcze kwestia zwrotnicy oraz konstrukcji obudowy. Totem w swoich kolumnach stosował też głośniki Dynaudio oraz SEAS. Nie zabrakło również kondensatorów polipropylenowych i porządnych gniazd WBT. Mam wątpliwości, czy takie porównania jeden do jednego mają w ogóle sens. Natomiast o różnych dziwnych praktykach słyszałem już daaaawno temu. Proszę, mój post z 2008 r. na forum audiofilskim. 🙂 Stare dzieje. Forum Hi-Fi i muzyka - O co tu chodzi?
-
Jane, że pamiętam Totema. Pamiętam też jak poszedłem na odsłuch Forestów do Audio Forte i dość dobrze to wspominam. Obsługa salonu zestawiła mi kanadyjskie kolumny z elektroniką CEC i zagrało to bardzo przyjemnie, a szczególnie zapadł mi w pamięć wyróżniający się mocny bas. Głośnik Tonsil, o którym wspominasz, był używany w modelu Mite i chyba tylko w tym, choć mogę się mylić - sporo czasu minęło. Nie słuchałem Mite, ale miałem kolumny firmy Audio Physic - najpierw Sparki 3, a później Tempo 6. Nie pamiętam już recenzji Mite, ale podczas pisania tego posta pogrzebałem w sieci i znalazłem artykuł z 1997 r., gdzie recenzent napisał między innymi tak... Po zgrubnym posłuchaniu modelu Mite, zauważyłem, iż pomimo wielu ograniczeń, w dźwięku mamy niezłą poprawność. [...] Na Mite nie można osiągnąć zbyt wysokich poziomów dźwięku. Wszelakie transjenty są łagodzone. W sumie Mite jest kolumienką brzmiącą schludnie i relaksująco. Jednak tak brzmią zawsze zestawy z ograniczoną dynamiką i zredukowanym przekazem detali. [...] Mite na mój gust nie mają barwy. Brzmienie jest przyciemnione, jakby wygaszone. Wysokie tony grają jedną, malutką cykającą nutką. W prospekcie Totem obiecuje, że będziemy oszołomieni jakością efektów przestrzennych - odważne stwierdzenie. Mite faktycznie sprawuje się nieźle, choć żadnych nowych barier jednak nie przełamuje. Przestrzeń w AP to zawsze było popisowe danie niemieckiej firmy, więc jestem zaskoczony, że ktoś w ogóle próbował zrównywać Totema z Audio Physic.
-
Myślę, że kluczowa jest tu otwartość umysłu. Wówczas nawet w przypadku wątpliwości człowiek ma podejście na zasadzie - sprawdzę to. Sytuacja wygląda gorzej, gdy ktoś tak przykleja się do swojego poglądu, że nie zamierza go weryfikować. Ja na przykład nigdy nie byłem jakimś wielkim fanem Roleksa, ale tu na forum ciągle czytałem jaki to ten Rolek cudowny. No dobra - pomyślałem. Kupiłem DateJust 41, trochę ponosiłem, szybko mi się znudził, a poza tym jedna rzecz podczas użytkowania mnie irytowała, więc go sprzedałem. No ale przynajmniej podjąłem jakieś działania, natomiast tutaj zdarzają się osoby podważające wpływ kabli na brzmienie. Kiedy odpowiadam - wypożycz węglowego Van den Hula i porównaj z Nordostem Red Dawn, to nikt nie chce podjąć testu, żeby zweryfikować swoją opinię. No cóż...
-
Między innymi skuteczność, konstrukcja. Do pokoju o powierzchni 16 m2 raczej nie wstawisz Wilson Audio Alexx V, ale Wilson Audio TuneTot już jak najbardziej.
-
Kolumny muszą być dopasowane do wielkości pomieszczenia - to oczywiste. Natomiast Focale nie specjalnie wpisują się w mój gust, ale gust jest zawsze sprawą indywidualną. Ja lubię dźwięk Wilson Audio, Harbeth i trochę sentymentalnie Audio Physic. W cenie, która "nie morduje" portfela, Harbethy są dla mnie najlepsze. Ta firma nawet z małych głośniczków potrafi wyczarować taki dźwięk, że można o świecie zapomnieć, a słuchanie muzyki jest dużą przyjemnością.
-
Nie musisz. Na strychu mam jeszcze ponad 20-letniego Marantza CD 6000 OSE wyprodukowanego w Singapurze. Sprawny, działa bez problemów i nadal gra przyzwoicie. Moim zdaniem to jednak jest osiągnięcie nie byle jakie. Być może w powszechnym odbiorze tak jest. W świecie audiofilskim McIntosh to ponadprzeciętna firma, ale do prawdziwie elitarnego grona trochę brakuje. Elita to Gryphon, dCS, Dan D'Agostino, Boulder. Elita wycenia swoje produkty w przedziale od około 100 tyś. zł do kilku milionów zł. Szukając nawiązań motoryzacyjnych, moim zdaniem McIntosh to odpowiednik Mercedesa. Elita to Rolls-Royce, Bugatti itp. McIntosh mógłby uchodzić za ultra prestiżową firmę, gdyby ich entry level stanowiły monobloki 901 i integry z serii 12000, ale tak nie jest. Gryphon za swój "cedek" życzy sobie 183 tyś zł, a za parę monobloków Apex ponad 970 tyś zł i to jest prawdziwa elita czyli utra hi-end. McIntosh to sprzęt dla melomanów dla których ważna jest jakość dźwięku, ale nie chcą pakować kasy w ekstremalny sprzęt. Taki jest mój punkt widzenia. Nie ma i nie będzie. Jak już usłyszysz wysokiej jakości dźwięk, to raczej nie będziesz chciał z tego rezygnować na rzecz gorszego grania. Wątpię, aby ktokolwiek, kto od lat ma zestaw MBL'a uznał, że Creek, Rotel albo Cambridge Audio są równie okay. Takie sytuacje w przyrodzie nie występują. 😀 No chyba, że sytuacja życiowa kogoś do tego zmusi, ale wówczas mamy do czynienia z przymusem, a nie działaniem z własnej woli.
-
Czy na pewno dokładnie? Jeszcze raz: Handcrafted in USA with us and imported parts. Czyli: Wykonane ręcznie w USA z naszych i importowanych części. Pominąłeś us and. 🙂 Faktem jest, że McIntosh dużą część procesu produkcyjnego zgromadził w USA pod własnym dachem. Poza tym, sprzęt gra super i jeszcze w całym okresie mojej przygody z firmą McIntosh nie musiałem korzystać z ich serwisu, bo wszystko działa perfekcyjnie i się nie psuje. Co do reszty, to zgadzam się z Tobą, ale czy faktycznie dałem się nabrać? No może trochę tak, ale zmyliły mnie napisy na pudłach. Takie napisy... Może opakowanie zrobili w USA 😄😉. No cóż... Życie. Oby ludzie mieli tylko takie "problemy". 🙂
-
Na sprzęcie McIntosh'a, który ja posiadam, napisali następująco: Handcrafted in USA with us and imported parts. Słowa "China" brak. 🙂
-
To może inaczej. Czy sugerujesz jakoby produkty firmy McIntosh nie były wytwarzane w USA? 😀 Czas pokaże, co zrobi Bose. Trzeba jednak pamiętać, że audiofile głusi nie są i nie dadzą sobie wcisnąć gównianego dźwięku opakowanego w złoty papierek. W latach 80. przerabiały to niektóre niemieckie firmy audio. które uznały, że nieważne. jak gra, ale ważne ile kosztuje. I wiesz co? Po żadnej z nich już od dawna nie ma śladu. Naprawdę, szanujmy się. Konkurencja jest ogromna i nikt, kto ma mózg i potrafi go używać, nie zapłaci za logo jeżeli dźwięk będzie do niczego. McIntosh ma bezpośrednią konkurencję w postaci Accuphase, Audio Research, Pass Labs, Mark Levinson, Burmerster, MBL, Audio Note, a to już nie przelewki. Nie grasz adekwatnie do ceny? Wypadasz. Nie ma zlituj.
-
Już wsadzili do wybranych modeli Jeepa (Wagoneer i Grand Cherokee). Sonus Faber też sroce spod ogona nie wypadł. Ich głośniki są w samochodach Pagani, Lamborghini, Maserati - jest moc. Bose Corporation wiedziała, co robi przejmując McIntosh Group.
-
Lepiej tak niż w tę gorszą stronę czego przykładem jest firma Audio Research, która w ubiegłym roku ratowała się przed upadłością. Swoją drogą Audio Research jest jak płatek śniegu skoro dług 1,6 miliona dolarów właściwie ich rozłożył. Tak było w 2023 r.
-
Nie tylko marketingowo, bo sprzęt jest wytwarzany w Binghamton.
-
McIntosh jest Made In USA. A co do klasy D, to MBL wytwarza wzmacniacze pracujące w klasie D i...
-
😄 Na pewno marka nie zniknie. McIntosh to firma legendarna i bardzo szanowana w USA. Ciekawi mnie natomiast w jakim kierunku to wszystko się rozwinie. W 2023 r. Bose Corporation wygenerowała roczne przychody ze sprzedaży na poziomie trzech miliardów dolarów. Jeżeli porządna kasa pójdzie w badania i rozwój McIntosh Group, to zarówno McIntosh, jak i Sonus Faber oraz Sumiko Phono Cartridges mogą na tym zyskać. Z opublikowanych informacji wynika, że Bose chce wykorzystać kompetencje firmy McIntosh, żeby mocno wejść w rynek car audio z ponadprzeciętnym dźwiękiem. Może być ciekawie. Fajnie by było, gdyby zasypali McIntosha kasą, bo w brzmieniu są jeszcze rezerwy. Wystarczy posłuchać zestawienia Boulder + Wilson Audio, żeby zrozumieć, jak McIntosh mógłby zagrać w zestawieniu z Sonus Faberem. Jak będzie, to czas pokaże.
-
A tymczasem Bose Corporation kupiła McIntosh Group.
-
Poniedziałkowy wieczór był magiczny, a to za sprawą intrygującej i pięknej muzyki trio Leszka Możdżera. 👍 BTW, polecam Wam do posłuchania najnowsze ich dzieło pt. "Beamo", bo to bardzo ciekawe doznanie muzyczne ukazujące, jak z atonalności i dysonansu zrobić atut.
-
U mnie dziś tak... I trochę moich wynurzeń z Insta. Dziś 16 listopada. Tego dnia w 1988 r. na rynku europejskim zadebiutował album grupy Death zatytułowany „Leprosy”. Było to drugie wydawnictwo amerykańskiej kapeli aczkolwiek używanie sformułowań o znaczeniu typowym dla zespołu jest tu nieco na wyrost. Za całym przedsięwzięciem stał właściwie jeden człowiek czyli Chuck Schuldiner, który resztę składu dobierał do swoich muzycznych koncepcji i efektu, jaki chciał w danym momencie osiągnąć. Jeżeli dostrzegał jakieś niedociągnięcia techniczne w grze ludzi, których zaangażował w swój projekt, to po prostu się z nimi rozstawał. Potrafił wręcz z płyty na płytę wymienić cały skład o ile uznał to za konieczne. Czasem było to podyktowane okolicznościami, jakie nakreśliłem wyżej, a czasem zmianą miejsca zamieszkania. Oczywiście takie działania powodowały dezorientację wśród fanów Death, ale za to miały potężny wpływ na muzykę „zespołu”, który z płyty na płytę był coraz lepszy. Na „Leprosy” słychać już wyraźny postęp w porównaniu do debiutanckiego „Scream Bloody Gore” aczkolwiek nie jest to jeszcze poziom jakościowy, jaki Chuck osiągnął chociażby na późniejszych wydawnictwach takich, jak „Human”, „Individual Thought Patterns” czy „Symbolic”. Niezależnie od tego, „Leprosy” to dobra płyta zwiastująca spory potencjał „zespołu”. Jest ona spójna brzmieniowo aczkolwiek w swoich ramach zawiera też trochę różnorodności. Jej charakterystycznymi cechami są liczne zmiany tempa, gdzie prosty, jednocześnie precyzyjny, oldschoolowy punkowy rytm łączony jest z nieco bardziej wyrafinowanym graniem na dwie stopy. Gitarowe solówki mają w sobie coś ze Slayera i stanowią miks melodyjności z dźwiękami granymi na dysonansie. W riffach nie brak elementów tremolo i wielu smaczków technicznych uatrakcyjniających przekaz, a całość podana jest w anturażu agresywnego wokalu opartego o growling. Płyta „Leprosy” została wydana w 1988 r. i stanowiła wówczas wzór dla raczkującego jeszcze death metalu. Jednakowoż zespół Death stał się jednym z prekursorów gatunku. Ja mam ogromny sentyment do albumu „Leprosy”, ponieważ to właśnie od tego wydawnictwa zaczęła się moja przygoda z death metalem, a Death do dziś pozostał jedną z moich ulubionych metalowych kapel.
-
Klub Miłośników Zegarków Vacheron Constantin
McIntosh odpowiedział temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Czy uważasz, że obecnie tak nie jest? Najbardziej skomplikowany zegarek, jaki kiedykolwiek powstał, należy do Vacheron Constantin. Kolekcja Métiers d'Art to małe dzieła sztuki w kontekście zdobień tarcz. Les Cabinotiers to z kolei dzieła sztuki w kontekście mikromechaniki z elementami Métiers d'Art w niektórych modelach. Reszta kolekcji też jest kompletna - są modele typowo klasyczne, casual, biżuteryjne, sportowe. Ładna stylistyka (niejednokrotnie finezyjna), własne mechanizmy w większości lub pozyskane z grupy Richemont, ale to mniejszość. W zdecydowanej większości modeli Pieczęć Genewska. Poza tym, dużo modeli z wielkimi komplikacjami. W czym więc problem?
