Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

McIntosh

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    160
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez McIntosh

  1. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Staram się trzymać nerwy na wodzy, ale z tymi porównaniami to Cię poniosło i piszesz to na forum miłośników zegarków mechanicznych, co jest jeszcze bardziej kuriozalne. Po co pakujesz się w jakąś ułomną konstrukcję z archaicznym oscylatorem, bębnem, który daje zmienny moment napędowy degradując precyzję pomiaru czasu itd. Do tego jakieś głupie straty energii na pokonanie oporów tarcia i przekładnie, jakbyśmy się cofnęli o kilka wieków. Zegarek kwarcowy zrobi to lepiej i taniej. Weźmy za przykład Grand Seiko. Producent deklaruje, że mechanizm 9F85 ma niedokładność pomiaru wynoszącą 10 sekund na rok. Żaden zegarek mechaniczny do takiego rezultatu się nie zbliży. Do tego Grand Seiko bije na głowę jakością wykonania zdecydowaną większość zegarków. No "mój umysł tego nie ogarnia" dlaczego nie kupiłeś zegarka, który odmierzy czas taniej i lepiej, i ma ładny wygląd. No szok. Wracając do audio, powiedz audiofilowi. który wpakował ciężkie pieniądze w sprzęt MBL, Gryphon, Audio Note, że ma sobie dokupić equalizer. Takie stwierdzenia oznaczają, że nic nie rozumiesz z pasji audiofilskiej. Żaden szanujący się audiofil nie kupi tego gówna i koniec. Ja akurat mam w przedwzmacniaczu ośmiopasmową regulację częstotliwości, ale dostałem ją z tzw. dobrodziejstwem inwentarza i się o to nie prosiłem, a kable kupiłem wcześniej przy okazji zmian w torze audio. Co do kabli... Gdyby kable nie wniosły nic do jakości dźwięku, to nikt z nas nie przeznaczałby kasy na ich zakup, ale skoro tylko pomiary otwierają Twoją wyobraźnię, to podam Ci przykład do którego nawiązywałem już wcześniej. Węglowy Van den Hul: oporność: 36 Ω/m (przewodnik) / 4,8 Ω/m (ekran), pojemność: 61 pF/m. Nordost Red Dawn: oporność: 2,8Ω/304m, pojemność: 10 pF/304m. Czy uważasz na podstawie tych danych, że kable te będą miały identyczny wpływ na dźwięk?
  2. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Na podstawie własnych doświadczeń. Gdyby wszystko grało tak samo, to przecież mógłbym użyć dowolne okablowanie, a nie Hijiri, jak ma to obecnie u mnie miejsce. Widziałem i słuchałem dawno temu w Audio System. Wtedy Plinius nie przypadł mi do gustu. Grał dźwiękiem ciemnym w średnicy i zaokrąglonym w górze. Zupełnie nie trafił w mój gust.
  3. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    To dajmy już sobie spokój z dalszą dyskusją. W ogóle nie czytasz tego, co piszę. Masz przygotowaną teorię, którą wygłaszasz i tyle. Ja doskonale wiem, o czym piszę, a zaproponowane kable nie kosztują miliony zł ani nawet dziesiątki tysięcy zł. W obu przypadkach mówimy o cenie grubo poniżej 10 tyś. zł. Zresztą nieważne. Chodziło mi o to, że holenderski producent w zaproponowanym przeze mnie kablu zastosował włókno węglowe, a Nordost posrebrzaną miedź beztlenową. W takim zestawieniu przekonałbyś się, że kable mają wpływ na brzmienie.
  4. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Moim zdaniem ze sprzętem audio jest trochę jak z samochodami w tym sensie, że o wiele łatwiej uzyskać mniejszy czas, gdy przyspieszasz o 0 do 100 niż gdy przyspieszasz przy dużo większych prędkościach, bo opór powietrza rośnie. W sprzęcie audio jest podobnie w tym sensie, że po przekroczeniu określonego pułapu cenowego coraz trudniej jest uzyskać dużą różnicę w jakości dźwięku. Różnice oczywiście występują, ale za niewielką poprawę trzeba zapłacić niewspółmiernie dużo. Oczywiście brzmienie jest zawsze najważniejsze, ale producenci nie bagatelizują też kwestii wzornictwa. Wystarczy chociażby spojrzeć na sprzęt audio McIntosha, Dana D'Agostino. Na tych przykładach widać, że wygląd ma znacznie aczkolwiek, jak napisałem, nie jest najważniejszy. McIntosh ma co prawda pewną drobną wadę produkcyjną, ale o tym napiszę innym razem jeżeli kogoś temat zainteresuje. Może po prostu wyobraźnia podpowiada Ci za dużo? Jeżeli recenzent pisze, że po zastosowaniu jakichś kabli głośnikowych dźwięk stał się bardziej uporządkowany, a średnica bardziej nasycona, to należy to rozumieć w kontekście niewielkich zmian w brzmieniu, a nie zmian jakie powoduje zastosowanie innych kolumn czy wzmacniacza. Zresztą skoro uważasz, że kable na nic nie wpływają, to wypożycz sobie do odsłuchu węglowego Van den Hula i Nordosta Red Dawn. Porównaj i sam oceń czy różnica jest czy jej nie ma. To jest tak jaskrawe zestawienie, że trudno mi uwierzyć, abyś nie zauważył żadnych zmian w brzmieniu.
  5. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Glenn Gould miał swoje ulubione krzesełko na którym siadał, kiedy grał. Doprowadzał do jasnej cholery realizatorów nagrań, gdy krzesło trzeszczało w studiu nagraniowym, a mikrofony to zbierały. Takie życie. 🙂 Nie rozumiemy się ziomek. 🙂 Kiedy piszę, że kable mają wpływ na brzmienie, bo mają, to chodzi mi o detale, drobne szczegóły dźwięku. Jeżeli kombinujesz ze zmianą wzmacniacza albo głośników, to oznacza całkowite odejście od dotychczasowego brzmienia, które masz, bo jesteś z jakichś elementów dźwięku bardzo niezadowolony. Ja piszę o bardzo drobnych zmianach, a Ty o zmianach kluczowych. I tu tkwi różnica.
  6. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Myślę, że pozostaniemy jednak przy swoim zdaniu. Przeszedłem długą drogę w swojej pasji audiofilskiej. Miałem sprzęt z różnych poziomów cenowych i jeżeli nawiązujesz do kabli, to każda zmiana z jaką miałem do czynienia, przynosiła konkretny efekt w postaci zmian w brzmieniu. Miałem tanie okablowanie Musical Fidelity, Audioquest. Później był Purist Audio Design, Siltech itp., a obecnie mam Hijiri i uważam, że te zmiany miały sens. Oczywiście ktoś może mi zarzucić, że wyrzuciłem pieniądze w błoto, ale takiego samego argumentu można użyć w odniesieniu do każdego elementu toru audio. Na co mi monobloki McIntosha? Przecież Rotel też gra, a kosztuje ułamek ceny. Na naszym forum są ludzie, którzy na zegarek przeznaczają 100 tysi i więcej, i po co? Przecież smartwatch też pokazuje godzinę, a nawet wiele więcej. I takie argumenty można mnożyć tylko jaki to ma sens? 🙂
  7. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    @nicon Nabijaj się ile chcesz. Na koniec dnia wygrywam ja, kiedy włączam np. Symfonię alpejską i dostaję więcej niż namiastkę tego, co można usłyszeć w Filharmonii. Na świetny dźwięk składają się nie tylko podstawowe elementy toru audio, ale też suma drobnych szczegółów, które w całości dają właściwy rezultat w postaci naturalnego i sugestywnego brzmienia. Gra cały zestaw audio - tak po prostu jest. Ogromne znaczenie ma też jakość realizacji samych nagrań, dlatego warto poświęcić czas na znalezienie wydawnictw, które nie popsują tego, co sprzęt faktycznie może zaoferować. Oczywiście można teoretyzować i powoływać się na fizykę, ale zamiast gadać wolę posłuchać sobie muzyki.
  8. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Mam na myśli komplet w sensie źródło dźwięku, przedwzmacniacz + końcówka mocy lub wzmacniacz zintegrowany no i oczywiście kolumny. Spotkałem się z opiniami dotyczącymi "wygrzewania" okablowania, ale w tej kwestii jestem sceptyczny, co do całościowego wpływu na dźwięk.
  9. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Kluczowa konkluzja jednak jest taka, że kable mają wpływ na brzmienie, co często było podważane przez różnych teoretyków gawędziarzy. 🙂 Kolejna kontrowersja to wygrzewanie sprzętu audio. Tu znowu nasłuchałem się wywodów ludzi "wszystkowiedzących", a w praktyce sam się przekonałem, jak dźwięk systemu audio potrafi się zmienić w miarę upływającego czasu, kiedy słuchasz muzyki. Oczywiście piszę o sytuacji, gdy kupujemy nowy sprzęt, który nie miał okazji sobie pograć. Na przykład mój zestaw uzyskał właściwy dźwięk po dokładnie 6 miesiącach użytkowania z intensywnością około 6-8 godzin muzyki na tydzień.
  10. McIntosh

    Muzyka klasyczna

    Nie będę podważał wyjątkowości Bacha jako kompozytora, choć myślę, że jest jednym z kilku najwybitniejszych. Równie trudna do przecenienia jest twórczość Wolfganga Amadeusza Mozarta, Ludwiga van Beethovena. Pisząc o największych nie sposób pominąć Chopina oraz Brahmsa. A co do pianistów, to oczywiście Glenn Gould był fenomenalny. Uwielbiam jego muzykę, choć nie brak w historii muzyki klasycznej wymiataczy, wybitnych wirtuozów fortepianu. Chociażby Franciszek Liszt, Camille Saint-Saëns, Wilhelm Backhaus, Leopold Godowski - to tyko kilka przykładów.
  11. Kiepska informacja. "Rasta" świetnie wkomponował się w muzę Decapów, więc moim zdaniem duża to strata. Niestety skład Decapitated jest chwiejny od momentu reaktywacji. Zamieszanie z perkusistami, zamieszanie z basistami, a teraz jeszcze wokal. Oby "Vogg" nie skończył jak Chuck Schuldiner w sensie składu kapeli - co płyta, to nowa ekipa.
  12. Zabrakło emotikony z przymkniętym okiem albo nie rozpoznałeś Philippe Sterna. Ten zegarek to repetier minutowy z alarmem wykonany dla uczczenia 85. rocznicy urodzin Philippe Sterna.
  13. Zatęskniłem ostatnio za rockowym obliczem Metalliki, więc dziś posłuchałem płyt "Load" i "ReLoad". Muszę przyznać, że wyjątkowo dobrze zestarzały się te wydawnictwa.
  14. Ja już się wyleczyłem z przekonania, że cena jest gwarancją czegokolwiek. Niestety żyjemy w czasach jakości, którą rządzi loteryjność. Patek, Vacheron, AP, Breguet... Bez znaczenia. Zawsze biorę pod uwagę wady wykonania. Co gorsze, te gnioty często mieszczą się w przyjętym marginesie błędu, który uchodzi w produkcie dopuszczonym do sprzedaży. Ile to już było spapranych powierzchni tarcz, nierówno położonych indeksów, źle wykończonych wskazówek, o mechanizmach nie wspominając. Zresztą ten problem nie dotyczy tylko zegarków. Życie.
  15. McIntosh

    Muzyka klasyczna

    Dziś u mnie Glenn Gould i płyta, która równie dobrze pasowałaby do wątku traktującego o jazzie. Poniżej moje Instagramowe wynurzenia. Dawno nie było nic z muzyki klasycznej, więc czas to nadrobić. Dziś do posłuchania wybrałem dzieło jednego z moich ulubionych wirtuozów fortepianu, a rzecz dotyczy „Wariacji Goldbergowskich” w wykonaniu Glenna Goulda. Mam to wydawnictwo w dwóch wersjach - na winylu zawierającym materiał zarejestrowany oryginalnie w 1955 r., jaki stanowił płytowy debiut Goulda oraz na japońskim CD wydanym w wersji miniLP obejmującej nagrania z 1981 r. Do dziś wśród melomanów trwają spory o to, która z odmian jest lepsza, lecz ja skoncentruję się na muzyce. „Wariacje Goldbergowskie” pierwotnie zostały skomponowane przez Jana Sebastiana Bacha w 1741 r. jako „lekarstwo na sen” hrabiego Hermana Karla von Keyserlinga. Kompozycje te charakteryzuje oszczędność zapisu partytury pozostawiająca dużą przestrzeń do swobodnej interpretacji dzieła. Warto zaznaczyć, że Bach zasłynął jako mistrz polifonii, a więc nie obcy był jemu kontrapunkt. Sięgał też po improwizację czym narażał się na krytykę. Twierdzono wówczas, iż jego dzieła są przydługie i nadmiernie skomplikowane, a tendencję do takiego traktowania swojej muzyki przejawiał już jako nastolatek. Czy dostrzegacie analogię? Polifonia oraz improwizacja to składowe muzyki jazzowej, którą bardzo lubię i właśnie dlatego „Wariacje Goldbergowskie” Glenna Goulda cenię szczególnie. Poza tym, w jego zachowaniu oraz podejściu do muzyki dostrzegam punkty zbieżne z poczynaniami Billa Evansa. Gould, podobnie jak Evans, był perfekcjonistą stawiającym wirtuozerię gry wysoko w hierarchii swoich muzycznych priorytetów. Gould, tak jak Evans, nie przepadał za występami publicznymi, z których zresztą dość szybko zrezygnował koncentrując się na pracy w studiu nagraniowym. Obaj pianiści mieli zamiłowanie do improwizacji, jednakże w przypadku Evansa, jako muzyka jazzowego, było to pożądane. Natomiast Gould był pianistą grającym muzykę poważną, a tu zbyt swobodna interpretacja zapisu nutowego już nie była w cenie, co odczuł 6 kwietnia 1962 r. podczas występu w Nowym Jorku. Wówczas został skrytykowany przez Leonarda Bernsteina za zbyt swobodną interpretację kompozycji Brahmsa. Obecnie Gould jest legendą, a ten „nieznośny” indywidualizm uczynił ze mnie jego fana.
  16. Moje hobby poza zegarkami to przede wszystkim muzyka i audiofilska jakość jej odtwarzania, kolekcjonowanie płyt (winyle + CD/SACD szczególnie japońskie wydania miniLP), sprzęt audio. Poza tym, jestem kibicem FC Barcelona i pasjonuje mnie też futbol amerykański. Lubię czytać książki.
  17. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Miejskie legendy. [emoji846] Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
  18. McIntosh

    Jazz i okolice

    Myślisz, że to jazz? 🙂 Dawno nie słuchałem "Time Out", ale zapamiętałem tę płytę jako przepełnioną ładnymi liniami melodycznymi i nietypowymi podziałami rytmicznymi. Poza tym, w warstwie muzycznej to taki trochę pop-jazz, moim zdaniem. Entuzjasta twórczości Ornette'a Colemana padłby chyba z nudów. 😉 Tu oczywiście przerysowałem. Osobiście lubię twórczość Brubecka aczkolwiek wszystko, co najlepsze w muzyce jazzowej, jest udziałem innych artystów.
  19. No i pięknie, gratuluję. 🙂 Słuchanie muzyki z płyt tworzy zupełnie inną kulturę wnikania w to, co artysta chciał przekazać. Słuchasz dzieła od początku do końca, zwracasz uwagę na poligrafię, poznajesz szczegóły związane z wydawnictwami, a więc poszerzasz też swoją wiedzę i to jest świetne. Mnie co prawda bliżej do "cyfry" niż do "analogu", lecz nie lekceważę jakości wydania, dlatego najczęściej poszukuję i kupuję wersje w formacie miniLP czyli mam to samo, co w przypadku winylu tylko dostosowane do wielkości nośnika CD. Oczywiście winyle też mam. Piękna pasja tylko kosztowna zwłaszcza jeżeli przywiązujesz wagę do jakości dźwięku, ale za to jaki relaks i radość ze słuchania muzy. 😀 Od razu życie płynie przyjemniej. 👍👌
  20. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Te kolorowe obudowy od razu skojarzyły mi się ze wzmacniaczem Audio Research I/50.
  21. Muzyka Ozzy'ego to zawsze dobry wybór na każdą porę roku. A tymczasem u mnie taka sytuacja... I moje Instagramowe wynurzenia. 🙂 Głośno ostatnio zrobiło się o Linkin Park za sprawą reaktywacji zespołu, lecz moje odczucia związane z tym faktem są ambiwalentne. Z jednej strony cieszy mnie powrót kalifornijskiej kapeli, a z drugiem zastanawiam się, czy grupa utrzyma dawną aurę wyjątkowości kreowaną w dużym stopniu przez wokal Chestera Benningtona. Obecna sytuacja przypomina mi tę dotyczącą powrotu Alice In Chains na scenę, gdzie dobitnie udowodniono, iż powiedzenie „nie ma ludzi niezastąpionych” można włożyć między bajki. Layne Staley robił ogromną różnicę i tej wyrwy William DuVall nie potrafi wypełnić. Linkin Park natomiast wracają z nową wokalistką Dead Sara czyli Emily Armstrong i choć dziewczyna robi, co może, to drugiego Chestera z niej raczej nie będzie. Liczby wyświetleń nowych materiałów Linkin Park na YouTube świadczą jednak o tym, że zapotrzebowanie na zespół jest ogromne. Kalifornijczycy zaczęli z grubej rury od razu anonsując premierowy album, a teledysk promujący nową płytę zgromadził dotychczas niemalże 37 milionów wyświetleń. Ta atmosfera także i mnie się udzieliła, więc postanowiłem wrócić do drugiego albumu kapeli pt. „Meteora”. Wziąłem z półki japońskie wydanie (WPCR-11440), które na liczniku ma już 21 lat i muszę przyznać, iż fajnie było posłuchać tej płyty zwłaszcza, że stawiam ją w jednym rzędzie z „Nevermind” Nirvany, „Dirt” Alice In Chains, „Ten” Pearl Jam oraz z innymi wydawnictwami o typowo singlowym charakterze. „Meteora” to dzieło wypełnione po brzegi hiciorami, z którego dowolny kawałek mógłby robić za singiel promujący album bez utraty jakości. Czasem wręcz ma się wrażenie, iż za dużo tej dobroci, a odczucie przesytu powoduje zagęszczenie utworów, które są krótkie i treściwe. Album zawiera 13 kompozycji trwających w sumie niewiele ponad 36 minut. Linkin Park to estetyka stanowiąca mieszankę metalu, rapcore oraz rocka, gdzie rapowane partie Mike’a Shinody znakomicie równoważy śpiewny wokal Chestera. Świetne są też teksty opowiadające o toksycznej miłości i poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Jest mrocznie, a całość wzmacnia warstwa muzyczna oparta o mocne gitarowe riffy, w które wtłoczono skreczowanie oraz dźwiękowy plankton wzbogacający całość. Jest moc. 🔥
  22. Jest moc i do tego z fizycznych nośników. 👍 Brawo.
  23. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Uważaj ziomek, bo jeszcze po takim wpisie zbiegną się tu dzielni wojownicy walczący z audio voodoo, żeby udowodnić Ci, że sam się zasugerowałeś i nie słyszysz tego, co słyszysz. 😀 Gratuluję zakupu. 👍😀
  24. 30 września - dziś mija 10 lat od daty premiery płyty pt. "Blood Mantra" na rynku amerykańskim. Z tej okazji postanowiłem wrócić do wydawnictwa Decapitated i muszę przyznać, że nawet gdyby ten album pojawił się dzisiaj, to zrobiłby na mnie równie świetne wrażenie, co dekadę temu. Muzyka "Decapów" nadal brzmi świeżo i dobrze się tego słucha. 👍
  25. McIntosh

    Hi-Fi stereo

    Sugerowałem Ci sprzęt Technicsa... 🙂 Słuchałem SU-G700M2 i gra więcej niż dobrze, a ceną nie zabija. Gorzej wypada wzmacniacz słuchawkowy, ale jeżeli najczęściej słuchasz muzy z kolumn, to może taki kompromis byłby do zaakceptowania. W każdym razie gratuluję Ci zakupu, niech cieszy oczy i uszy, i daje dużo radości. 🙂 A tymczasem, co do wyborów, to tu mamy przykład instalacji "estradowych" JBLi w domu klienta. Znam dźwięk monobloków 901 bardzo dobrze i to nie jest optymalne zestawienie. Można było znacznie lepiej wykorzystać ich potencjał. 🙂
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.