-
Liczba zawartości
61 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Forum
Profile
Galeria
Kalendarz
Blogi
Sklep
Zawartość dodana przez ps1974
-
Dziś ciąg dalszy moich testów: Amouage Memoir Man. No i mam zagwozdkę - dwa psiki i pomyślałem: "o cholera, jestem w kościele". Jakieś ziółka i kadzidło, dużo kadzidła. A potem zapach zaczął ewoluować: zaczęło robić się ciekawiej - leśnie, i znacznie mniej kościelnie. Zapach jest coraz bardziej interesujący i zaczyna mi się podobać... coraz więcej z lekka niepokojącego lasu. Zapach zupełnie inny niż większość tego, co wąchałem. Wydaje się być bardzo charakterystyczny (i dobrze). Tak w ogólności to przepraszam za moje neofickie wynurzenia: ostatnio stwierdziłem, że sobie coś podobieram. Moje doświadczenia z perfumami nie są wielkie, ograniczają się do Ferragamo, trochę Armaniego, Superdry (fajny był), Versace - Eros ostatnio nawet całkiem całkiem, Abercrombie & Fitch też z biedą obleci (chociaż "słodkości" za dużo) i zasadniczo tyle. A teraz, gdy się troszkę przyłożyłem, to póki co z paru testerów Amouage, trzeci zrobił się naprawdę niezły 😉. I nie zgadzam się, że są mało trwałe: psiki poszły o 10:00, a po dwunastu godzinach zapach jak był tak jest. Nie ładuje się bezczelnie i nachalnie w całe najbliższe, i nie tylko, otoczenie ale na skórze trzyma się aż miło.
-
Po dzisiejszym teście Interlude Black Iris Man już widzę, że to nie to. Za dużo w nich "indyjskiego sklepu z kadzidełkami" albo "składu orientalnych staroci w Tunezji", w których ktoś godzinę wczesniej zapalił papierosa. Morał z tego taki, że wydatek na testery to bardzo dobrze zainwestowane pieniądze 🙂
-
Napisałem przecież: 1. Memoir Man 2. Interlude Black Iris Man 3. Journey Man 4. Portrayal Man 5. Lilac Love Woman 6. Blossom Love Woman 7. Love Tuberose Woman (8. Opus XIII Unisex) Wszystko EDP w 2 ml samplach. Opisy na typowych portalach, na czele z fragrantica wskazują na dobrą jakość, wysoką trwałość i zapachy może i nieco kontrowersyjne ale raczej bez usterek...
-
A ja, zachęcony Waszymi opiniami (może bardziej zainteresowany, bo nie wszystkie były pochlebne) postanowiłem na własną rękę/własny nos rozeznać kwestię firmy Amouage. No i stało się: ściągnąłem kilka testerów. Przyznam, że sądziłem, że nadejdą gdzieś z Europy ale nie, przysłali mi je... z Sułtanatu Omanu :-). Było trochę zabawy na cle, ponieważ Agencja Celna DHL-a koniecznie chciała się dowiedzieć, jaka jest procentowa zawartość alkoholu w perfumach. Ciekawe jest to, że ilość etanolu podał Producent w deklaracji zawartości paczki, co umknęło naszym (super)agentom. No i przybyły: Memoir, Interlude black iris, Journey oraz Portrayal dla mnie oraz Lilac, Blossom, Tuberose dla żony (+ Opus XIII, niby unisex ale też będzie dla żony). Z pobieżnego przewąchania widzę, że z papierka to nie ma sensu i trzeba wrzucać na skórę. Najwyżej koleżanki w pracy będą mnie mniej lub bardziej dyskretnie obwąchiwać 😄 (jak znam większość z nich to mniej dyskretnie). Ciekawe jak te zapachy będą się rozwijać, bo trwałość wygląda na legendarną.
-
No i po sprawie: to już koniec perypetii z firmą Helm Watches. Nie zgodziłem się na płatność PayPal (odrzuca moją kartę) i zaproponowałem, że zapłacę przelewem bankowym na dowolny, podany przez firmę rachunek, pokryję wszelkie koszty banków: mojego i amerykańskiego, nie będę nalegał na wcześniejszą wysyłkę zegarka i spokojnie poczekam aż sprawdzą, że przelew dotarł, potwierdzą a potem wyślą. W odpowiedzi dostałem informację, że.... mogę sobie znależć w Polsce kogoś kto za mnie zapłaci (PayPal-em, a jakże) a potem ureguluję rachunek na rzecz osoby trzeciej, która za mnie zapłaciła 🙂. Hmmm... z krótkich gatek jakiś czas temu wyrosłem i nie muszę prosić np. tatusia, by regulował moje rachunki. Podziękowałem za "świetny" pomysł i zegarek. Zgodnie z moimi, opisanymi tu doświadczeniami, firma nie jest poważna. Na marginesie tylko dodam, że równolegle ściągam pudełko na pióra z Toyooka Craft z Japonii. Tam też początkowo zaproponowano mi płatność przez PayPal. Odmówiłem, prosząc o możliwość zapłacenia przelewem. Japończyk musiał chyba siedzieć przy komputerze ponieważ po około dziesięciu minutach dostałem wszelkie dane (numer konta, nazwę banku, SWIFT code). Przelew poszedł i spokojnie czekam na realizację zamówienia.
-
Klub Miłośników Zegarków ETERNA
ps1974 odpowiedział Degustatorr Noir → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Wyślę po Świętach, tylko w międzyczasie musze skombinować coś z czym mogę chodzić. Bo bez zegarka to jakoś dziwnie ręka podskakuje. A ja z tych... jednozegarkowców. Miałem kupić HELM-a ale nie wyszło. -
Klub Miłośników Zegarków ETERNA
ps1974 odpowiedział Degustatorr Noir → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
W zasadzie to ona jest jeszcze na gwarancji (jeszcze pół roku) więc mogę wysłać np. do Wrocka z prośbą o sprawdzenie... pomyślę nad tym. -
Klub Miłośników Zegarków ETERNA
ps1974 odpowiedział Degustatorr Noir → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
To automat oczywiście. Według danych katalogowych rezerwa chodu to 38 godzin ale jakoś nie zgrywa mi się to z obserwacjami. Gdybym miał szacować: jeśli dociągnie do 30 godzin to będzie sukces. Często jest tak, że po całym piątku noszenia, w całkiem aktywny sposób, jeśli nie zakładam w sobotę to lubi zatrzymać się około 15-16 lub nieco tylko później. -
Klub Miłośników Zegarków ETERNA
ps1974 odpowiedział Degustatorr Noir → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Przyłączam się do gratulacji. Mam taką jak ta, tylko stalową na bransolecie. Noszę codziennie od półtora roku i nie ma mowy o znudzeniu się nią. Jest świetna. Może ciut mała rezerwa chodu to jedyny niewielki minus. Ale w tych z brązu są chyba nieco inne mechanizmy (jeśli się nie mylę). Niech się nosi tak dobrze jak mnie 😉 -
No niestety, zdecydowanie bardziej leżał mi Vanuatu.... tak... LEŻAŁ mi.... 😕
-
O podejściu HELM-a do klientów: dostałem zaproszenie do zakupu w niedzielę, z czego skwapliwie skorzystałem. Szybko okazało sie, że jedyna opcja płatności to PayPal. Bardzo nie po drodze mi z tą firmą jednak stwierdziłem: co mi tam, nie muszę się przecież logować, wystarczy dokonać zakupu bez logowania. Po wprowadzeniu danych mojej karty (typowa kredytówka wydana przez MasterCard) nastąpił mały ZONK: PayPal nie zaakceptował karty, pomimo jej ważności i limitu daleko wyższego niż marne 300 USD. Tak więc chwilowo nie miałem jak dokonać płatności za zegarek. Ale nic to, napisałem do firmy, pokrótce opisując sytuację. Odpowiedział mi niejaki Matt, że oni akceptują JEDYNIE płatności przez PayPal i że mogę spróbować zapłacić... bez logowania do systemu. Podał mi nawet obrazkową instrukcję jak to zrobić (jak pięciolatkowi...). Po mojej odpowiedzi, około 15 minut od otrzymania maila, z opisem i screenshotami ilustrującymi problem, Pan się dotychczas nie odezwał. Cóż, jeśli ktoś opiera strategię płatności w firmie jedynie o PayPal to powodzenia życzę.... Jeśli ktoś z Was chciałby skorzystać z mojego zaproszenia do zakupu, bez czekania w dwuletniej kolejce, i zapłacić sobie za HELM Vanuatu, podając swoje dane adresowe do wysyłki (o ile to możliwe) to zapraszam na priva - prześlę moje zaproszenie, kod i link do podstrony zakupowej dla "szczęśliwców". Na zakup zostało jakieś 19 godzin. Mnie wystarczy kontaktów z tym microbrandem.
-
Właśnie przyszło mi info, że do pięciu dni dostanę finalne zaproszenie do zakupu :-). Rozumiem przyszłych właścicieli rolków, którzy po dwa lata czekają... ech ten dreszczyk emocji 😉
-
Poza mój zasięg również. Dlatego jeżdżę starszą Corollą 🙂
-
Nieładnie tak edytować posty po odpowiedzi adwersarza, oj nieładnie.... to tylko na koniec tej bezsensownej rozmowy.
-
Zatem gratuluję dobrego samopoczucia: Twój system wartości hasał sobie wesoło po lasach gdy Chiny były sprawnie działającym i nieźle zarządzanym państwem, podobnie jak przytoczone przeze mnie: Egipt, Grecja, Rzym. Mnie już wystarczy walenia głową w ścianę ignorancji. Miłego dnia.
-
Rozumiesz co napisałem, czy gadam z botem? Na początek polecam zajrzeć: https://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_Chin poczytaj od początku do 1911 (schyłek dynastii Qing). Pozycjonowali się wtedy jakoś czy działali sprawnie bez WC ('wartości chrześcijańskich")?
-
Nie, normy według których funkcjonujemy zostały przez chrześcijaństwo (w większości) co najwyżej zaadaptowane i skodyfikowane. Syn i córka są już dawno poza chrześcijaństwem a jednak funkcjonują zgodnie z etyką i kodeksem prawnym naszej społeczności. Ja również. To że nie wierzę w mity o siwobrodym Stwórcy nie oznacza, że wieczorami wychodzę ponapadać i pogwałcić. Jeśli mówisz o ostatnich kilkudziesięciu latach w Chinach to raczej nie złapałeś kontekstu (lub próbujesz posługiwać się banalnymi zabiegami erystycznymi) ale ja również bym podziękował. Jednak Chiny całkiem nieźle radzą sobie przez jakieś 4-5 tys lat bez naszego mitycznego Stwórcy, prawda?
-
Jeszcze raz sobie napiszę, a co... @Autor1984: wydaje mi się, że stawiasz znak równości pomiędzy etyką (lub normami społecznymi) a etyką chrześcijańską. A jedyne opozycyjne siły, jakie bierzesz pod uwagę to komunizm i socjalizm. Zajrzyj do np. "Boga urojonego" Dawkinsa - tenże Pan całkiem ładnie argumentuje, że społeczeństwa mogą działać bardzo sprawnie bez opierania się o mitologię i etykę chrześcijańską. Co ze społeczeństwami, które nie miały kontaktu z etyką chrześcijańską i przez stulecia funkcjonowały? Całkiem fajny przykład to Japonia, Chiny, kraje arabskie w czasach ich rozwoju bez nadmiernej presji religijnej. Ty uparcie powtarzasz: "nie ma norm społecznych bez tych wytyczanych przez chrześcijaństwo" uparcie negując chociażby zdobycze cywilizacyjne i konstrukcję Państwa starożytnego Egiptu, Grecję, wreszcie Rzym, chociaż tym ostatnim przyznajesz pewne osiągnięcia. Cóż - Twój pogląd, Twoja sprawa. Pamiętaj jednak, że Nowy Testament to zaledwie około 2000 lat. My, jako względnie spójny genetycznie gatunek to około 200-300 tys lat i jakoś dawaliśmy sobie radę bez mitologii (powtórzę: mitologii, bo czymże w istocie jest nasza wiara?) chrześcijańskiej.
-
Jako, że pisałem, iż "nie znam się to się wypowiem" to uczciwie przyznaję iż NIE testowałem. W domu mam starego Technicsa (wzmacniacz SE-CH510, do tego CD ze zmieniarką, tuner i kaseciak + dwie kolumny z zestawu połączone takimi miedzianymi kabelkami plecionymi w osłonce igielitowej na zaciskach) - gra całkiem dobrze ale za głośno nie mogę bo żonę wkurza. Sama ma Marshalle douszne o wartości większej niż cała moja wieża no ale mniejsza z tym :-). Ostatnio zrobiłem mu przegląd - wszystko chodzi całkiem fajnie. Natomiast wydaje mi sie, że nie w tym rzecz co słyszymy a czego nie, bo subiektywne odczucia odsłuchu są funkcją kasy, którą wydaliśmy na sprzęt i efektu autopotwierdzenia, że zrobiliśmy dobrze wydając taką a nie mniejszą ilość monet. Pośmiałem się w wątku, ponieważ będąc biochemikiem, wielokrotnie przyszło mi na poważnie dyskutować błędy pomiarowe wynikające z poziomów zanieczyszczeń a i dysponuję sprzętem o czułościach femtomolowych dla robionych przeze mnie analiz i z osłupieniem poczytałem sobie o miedzi o czystości nieosiągalnej dla przeciętnych albo nawet bardzo dobrych firm produkujących kable. Poza tym, jak Koledzy piszą, fizyki nie oszukasz (szczególnie uchem) i o ile zapewne da się w ślepych próbach wykryć różnicę pomiędzy pewnymi elementami zestawów audiofilskich o tyle nie wydaje mi się (celowo używam trybu przypuszczającego), by nawet audiofil profesjonalista był w stanie wskazać różnicę w jakości dźwięku pomiędzy bardzo dobrym a bardzo bardzo dobrym kablem łączącym podzespoły. Dziwne, że właściwie chyba nikt (przynajmniej w tym wątku) nie powołuje się na obiektywne testy parametrów dźwięku, bazujące na aparaturze do tego przeznaczonej. Dziwnym trafem wszyscy mówią o subiektywnych wrażeniach, któe per se są niemierzalne (OK, może ankietowo, ocena ekspercka) . No żesz... chyba przyzwoitej jakości oscyloskop mógłby pokazać, czy w zakresie jego czułości i rozdzielczości czasowej pomiaru jest różnica w generowanej fali dźwiękowej czy nie. Ludzkie ucho z aparaturą nie wygra....
-
Ja również pamiętam te czasy. I komu to przeszkadzało? Ja również - ci z "nizin" stanu duchownego to zwykle porządni ludzie ale zdarzało mi się osobiście poznać osobników łasych na pieniądze, o podwójnej moralności czy takich którzy pomylili się w życiu i wyszli z kapłaństwa - Ci ostatni mieli przynajmniej siłę przyznać się do błędu i zająć czymś innym i za to należy się im szacunek. Podobnie: walczyć z kościołem? Po co? W codzienności mogę ignorować i to mi w zupełności wystarczy. Przytaczany gdzieś tam argument o apostazji też jest dla mnie obojętny: czy mnie Kościół zalicza do swoich szeregów, czy nie, to ich problem. Mnie kompletnie nie dotyczy. Tak, można przyznać, miło byłoby gdyby kościół w makroskali czynił to bardziej przejrzyście (np. rozliczał działalność swoich fundacji zgodnie z obowiązującym porządkiem prawnym) I tu zgadzam się w 100% - właśnie dotarłeś do sedna całego tego wątku. Kościół, żeby przetrwać, MUSI oczyścić się z przestępców (no bo jak inaczej nazwać ludzi, których opisałeś?) nawet jeśli to "ułamek procenta". Problem w tym, że zamiast piętnować, wydalać ze stanu, przekazywać służbom, kościół ich kryje, przenosi z miejsca na miejsce i wycisza skandale. W imię czego: źle pojętej solidarności zawodowej? Wydaje się, że wnioskując z materiałów, których w przestrzeni publicznej jest coraz więcej (w tym z zeznań ofiar) na praktycznie każdym stopniu hierarchii zjawisko krycia swoich występowało w mniejszym lub większym natężeniu. Niestety, powtarzam: niestety, wydaje się, że JPII również mógł mieć jakiś wkład w ten proceder. I w tym jest cały obecny problem. Z Twoich wcześniejszych wypowiedzi wynika, że rozróżniasz pedofilię od ukrywania tego procederu. OK, pełna zgoda, ja również rozróżniam, jednak nawet stopniując winę i odpowiedzialność, obydwie te czynności w społeczeństwie podlegającemu obowiązującym normom prawnym są karalne. Nie obrażam Papieża, nie obrażam wiernych, nie występuję przeciwko Kościołowi. Po prostu stwierdzam, że jeśli prawdą jest, iż obywatel wybrany na Papieża uczestniczył w procederze ukrywania pedofilii (JEŚLI!!!) to niezależnie od innych zasług, utracił legitymację do oceny moralnej kogokolwiek innego i gdyby żył, powinien ponieść konsekwencje. Jak każdy obywatel. Z tym akurat się nie zgodzę: dostojnicy kościelni przeważnie (nie zawsze, żebyś mi tu np. Kopernika nie przytaczał 🙂 ) byli co najmniej hamulcowymi rozwoju. To nauka leży u podwalin zdobyczy cywilizacyjnych. Jak osiągnięcia nauki są używane to już inna sprawa. Niestety, Kościołowi zwykle nie jest po drodze z nauką.
-
@Osmodeusz dzięki za linka - miło posiłkować się stosownymi artykułami! Przynajmniej sobie o procesie poczytałem - co nie zmienia faktu, że różnica w odsłuchu z użyciem kabla ciągnionego metodą OCC lub jakąkolwiek inną, przypuszczalnie jest zdecydowanie poza możliwosciami percepcji ludzkiego ucha 🙂 @Sierżant Julian - uchowaj nasze miedziane kable ode Złego - srebrne będą jeszcze droższe. No, chyba że "złote a skromne" 😉 A co do poruszanych wynurzeń na stronach sprzedawców, ciągnących grubą kasę od każdego wciśniętego kabla: te cuda-wianki przeważnie piszą copyrighterzy... obecna stawka to około 10 PLN/tysiąc znaków: więc żeby się opłacało to musi być szybko, efektownie (a może nawet powalająco) i mało konkretnie 🙂
-
Ze mnie skromny chemik (no dobrze, biochemik z mocną analityką) :-). A pomysł @souls_hunter z sukienkowym zacny: wszelkie siły nieczyste uciekną z kabla i zostanie sama najczystsza miedź 🙂
-
Jeszcze takie cuda znalazłem, jak na załączonym screenshocie ze strony https://mcru.co.uk/wp-content/uploads/2011/05/ohno.pdf - producent jakichś super-duper kabli. Problem w tym, że ALBO czystość powyżej (czyli tak naprawdę "w okolicy") 99.99998% ALBO zanieczyszczenie tlenem poniżej (czyli znowu tak naprawdę "w okolicy") 5 ppm bo owe 5 ppm-ów to poziom zanieczyszczeń rzędu 0.0005% 🙂
-
Sorry, pożartowałem sobie troszkę, chociaż... praktycznie każdy producent kabli, który podaje czystość miedzi w swoich drutach wyższą niż 99.999% ociera się o hochsztaplerkę. KGHM podaje czystość miedzi (dla "drutu miedzianego beztlenowego") nie gorszą niż 25 ppm przy zawartości tlenu nie wyższej niż 3 ppm: https://kghm.com/pl/biznes/produkty/miedz to do wspomnianych przeze mnie 10 ppb jeszcze dość sporo brakuje. Inni typowi producenci zapewne osiągają zbliżoną czystość. Czystszy pierwiastek może być dostępny jako standard do niektórych technik analitycznych (np. ICP-MS), tyle że wtedy jest rozpuszczony np. w kwasie azotowym wysokiej czystości. A ten proces (OCC = Ohno Continuous Casting), znowu po pobieżnym przejrzeniu zasobów nieocenionego internetu to, przepraszam Was wszystkich, licząc że Moderator również mi wybaczy: technika powolnego ciągnięcia druta (sorry), być może w atmosferze beztlenowej, co nie rozwiązuje problemu czystości tegoż hmmm... druta (drutu raczej ale nie mogłem się powstrzymać od cokolwiek nietypowej odmiany), bo to problem surowca a nie sposobu uzyskiwania produktu 🙂
-
Nie znam się to się wypowiem 🙂 a właściwie to mam pytanie: skąd bierze się tę miedź o czystości 99.999999% (pojawiła się kilka razy w wątku, który naprawdę świetnie się czyta 😉 ). I czy producenci kabli dodają do nich jakieś certyfikaty analizy czystości? Z ciekawości sprawdziłem w Mercku (Sigma-Aldrich dawniej), chociaż przyznam że szczególnie długo nie szukałem: https://www.sigmaaldrich.com/PL/pl/product/aldrich/gf19347206 czyli "typowy drut miedziany" dla chemików, tyle że krótki (l=20 cm/fi=5mm), może być używany jako wzorzec (i kosztuje zaledwie 1420 PLN netto). Certyfikowana czystość to 99.999%. Te dodatkowe trzy miejsca po przecinku, o których wspominacie w wątku, dają potężną różnicę w przygotowaniu tak czystego metalu i olbrzymie problemy technologiczne (wtedy poziom zanieczyszczeń wynosi około 10 ppb!). Czystość metalu, która pojawia się co rusz w dyskusji, można znaleźć na.... aliexpress :-). Ale chłopakom stamtąd to bym raczej nie ufał.