I to jest chyba kluczowe bo takie Charlotte z "żywnością" (a śniadanie uchodzi za istotny posiłek...) to ma akurat niewiele wspólnego.
Ostatnia weekendowo-śniadaniowa obserwacja ze stolicy Szkocji:
- lokal A: kolejka, tłum w środku, na talerzach dominuje tost/frytki/tortille i temu podobny syf a w szklankach żółta ciecz udająca sok pomarańczowy
- lokal B: bez kolejki, pusto zupełnie; prawdziwe (jak na standardy UK) pieczywo, pasty warzywne robione na miejscu, świeżo wyciskane soki itp.
ceny... lokal A > B
lans... lokal B < A