-
Content Count
974 -
Joined
-
Last visited
Content Type
Forums
Profiles
Gallery
Calendar
Blogs
Store
Everything posted by WueM
-
Himera? Chyba Chimera, ale zapewne chodzi o hybrydę. Autorami takich hybryd są gibkie gibony. Eksport części zegarowych z Lenzkircha do Freiburga na Śląsku, to wykluczone - dzieli je 1000 km. Chyba że do Freiburga im Breisgau.
-
Raczej Gustavova Podobnost.
-
Już kiedyś wypłynęła ta sygnatura, czeski ślad wydaje się bardzo prawdopodobny: http://zegarkiclub.pl/forum/topic/66947-sygnatura-gp/page__hl__jerzy#entry730415 Bronią św. Jerzego była włócznia lub miecz o nazwie Ascalon.
-
Dokładnie tak. Byli Prusakami (obywatelami Prus) pochodzenia polskiego. Tworzyli grupę etnograficzną (Wielkopolanie) w państwie pruskim. Jeśli zostawisz na boku stereotypy (lubisz je) i emocje, to uznasz ten punkt widzenia. Dzisiaj masz Polaków na Litwie, Białorusi i Ukrainie, czyli Kresowian. Czują się Polakami, ale paszportów polskich nie mają, są więc Litwinami, Białorusinami i Ukraińcami. Wracając do Polski staliby się obywatelami II kategorii, choćby mówili taką samą gwarą jak Piłsudski, a może właśnie dlatego. Wiem, wiem, pisał o tym Bolesław PRUS w "Placówce". Masz jeszcze krzyżaka, hitlerowca, fryca, szwaba, niemiaszka. W odwecie dostaniesz polnische wirtschaft i parę innych epitetów. Nie w tym rzecz; w wyniku upadku muru berlińskiego Polska weszła do Unii Europejskiej. Musimy znaleźć tu swoje miejsce, a Twoich wyliczanek Europejczyk słuchać nie będzie, bo nikogo nie interesują źli Niemcy (oni) i dobrzy Polacy (my). Czy Niemcy rozliczyli się ze swojej nazistowskiej przeszłości? Myślę, że zrobili to lepiej niż my ze swoją komunistyczną. Czy pruski militaryzm i niemiecki nacjonalizm umarł? Nie wiem do końca, ale myślę, że demokracja niemiecka jest i będzie skuteczna. Po rozszerzeniu Niemiec o wschodnie landy i przeniesieniu stolicy z Bonn do Berlina pojawił się pomysł, aby dwa nowe landy: Berlin i Brandenburgię połączyć i nazwać nowymi Prusami. W 1996 r. zrobiono referendum i projekt restytucji Prus upadł. Wiem o tym od Polki, przewodniczki po Berlinie i mieszkanki Niemiec od 30 lat, której dzieci chodzą do polskiej szkoły i mają niemieckie paszporty. Czy w Polsce analogiczna sytuacja mogłaby mieć miejsce? A z drugiej strony Niemcy do dzisiaj nie uregulowały statutu prawnego mniejszości polskiej. Naszym politykom na tym nie zależy? No tutaj to mnie zaskakujesz. To ja, żyjąc tu gdzie żyję, nie mogę być Dolnoślązakiem, Ty Wielkopolaninem inni Mazurem, Pomorzaninem, Kaszubem a Becker Ślązakiem? To kim miałby być? Niemcem Sudeckim? W języku niemieckim jest rozróżnienie pomiędzy pojęciem Heimat (mała ojczyzna, strony rodzinne) np. Silesia a Vaterland, np. Prussia. Idea małych ojczyzn w Europie jest mocno akcentowana, bo ma łączyć a nie dzielić. Byłoby ciekawym, rozważyć które idee polityczne Bismarcka zostały zrealizowane w Unii Europejskiej. Niemcy tym się nie zajmą, ze względu na polityczną poprawność, ale my moglibyśmy. Faktem jest, że jako potomek przesiedleńca (wygnańca) zza Buga mam problem z tożsamością. Mógłbym godzinami i z zazdrością słuchać ślunsko godki, gwary góralskiej czy gadania pyr. Pewnie Wielkopolanin mnie nie zrozumie. Oczywiście jestem Polakiem, ale nic mnie nie łączy z Kresami, do Lwowa nie pojadę ani za nim nie tęsknie, bo to bez sensu - Ukraina go nie odda, za zbrodnie UPA przepraszać nie będzie, a bronią atomową dysponuje. Chciałbym znać jakąś gwarę, ale tu - na Dolnym Śląsku, prawie wszyscy mówią po polsku w sposób wręcz wzorcowy, bez naleciałości i regionalizmów. Z wyłączeniem zwykłego niechlujstwa w mowie (poszłem, wziełem, som, kupiom, rodzicą, dziecią rozumi - coraz więcej tego) i piśmie (porażające błędy ortograficzne: ktury, blądynka; lekceważenie polskich znaków diakrytycznych i wielkich liter) oraz przelewana na papier grafomańska gonitwa myśli. Mamy niesłychane szczęście, bo nikt z nas nie powąchał prochu, żyjemy w pokoju blisko 70 lat. Ale za polską mowę ginęły pokolenia a my, w dobie internetu, mamy problem z opanowaniem kilku regułek. Osobiście uważam, że najwyższą formą patriotyzmu w czasach pokoju jest przestrzeganie polskiej ortografii, gramatyki i interpunkcji. Jest to też jeden z przejawów kultury: kultury języka. Wracając do Beckera, to był Ślązakiem, czy nie był? Można go nazwać twórcą śląskiego przemysłu zegarowego, czy nie? Można rzucić okiem co piszą Niemcy: http://www.deutsche-...de/sfz2547.html W 1841 r. Fryderyk Wihelm IV powołał katedrę języków i literatur słowiańskich na Uniwersytecie Wrocławskim "aby dać polskim studentom sposobność do doskonalenia się w mowie ojczystej”. Organizacja o której piszesz to samokształceniowe studenckie koło naukowe - nic szczególnego na uniwersytecie. Czemu Polacy studiowali filologię słowiańską na śląskim (pruskim) uniwersytecie. Czyżby tu był wyższy poziom. Warto się zapoznać, również z komentarzami: http://ryndak.salon2...nobla-ze-slaska Rząd pruski zdawał sobie sprawę z roli nauki i edukacji w rozwoju społeczeństwa przeznaczając na ten cel znaczące środki. Wprowadził też reformę oświaty i szkolnictwa wyższego doprowadzając do lawinowego rozwoju nauki co przełożyło się rozwój przemysłu opartego na wiedzy. Z zacofanego państwa agrarnego Prusy stały się potęgą przemysłową. Rozwój przemysłu był wspierany przez rządowe zamówienia i agendy, np. Stowarzyszenie Wspierania Śląskiego Przemysłu Zegarowego które kredytowało Gustava Beckera. Byłoby od kogo się uczyć, ale my oddaliśmy naukę i edukację w ręce ignorantów/ignorantek i zbieramy efekty: dwieście patentowanych rozwiązań rocznie (Niemcy dwadzieścia tysięcy), matura to bzdura, o dziełach inżynierskich nie wspominając: dach nad Stadionem Narodowym, most autostradowy,w Mszanie, pas startowy w Modlinie itp. Symptomatyczna jest historia jednej katastrofy budowlanej z Wrocławia. Inżynierom po krótkich kursach wydawało się, że stuletnie, puste w środku kolumny żeliwne wiaduktu należy zalać betonem, aby nie rdzewiały od wewnątrz. Sto lat temu niemce przecież nie znały się na robocie. Jak pomyśleli tak zrobili. W nocy temperatura zeszła do minus 12 st. i wszystkie kolumny trzasnęły - inżyniery się dziwują - nie miały prawa, wszystko policzył komputer. Dzisiaj zamiast zabytkowych podpór (zapewne wykonała je Huta Karol w Wałbrzychu) są plastikowe makiety. http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35754,7382872,Pod_wiaduktem_na_Zielinskiego_beton_pokonal_zeliwo_.html
-
Ależ Piotrze, to przecież Ty mieszasz pojęcia i to nie pierwszy raz. Ja o wodzie, Ty o miodzie. Nie pisałem o narodowości pruskiej ani razu! Cały czas mam na myśli państwowość pruską! Prusy skończyły swój żywot w 1918 z upadkiem monarchii, rok 1947 był tylko formalnym potwierdzeniem zaniku państwa. Nie dziwi mnie więc fakt, że Prusaków już dzisiaj nie ma. Już jeden forumowicz przyprawił mi gębę piewcy teutońskiej kultury, drugiej gęby nie zdzierżę, natomiast prusaki pisane małą literą to to owady z rzędu karaczanów. W moim przekonaniu o przynależności do danej grupy narodowościowej mogą świadczyć jedynie twarde dowody, a najlepiej metryka lub oświadczenie zainteresowanego. W przypadku Beckera takich dowodów nie ma. Wiadomo, że mówił i pisał po niemiecku, prawdopodobnie był protestantem, ale skąd przybyli jego przodkowie? Tak sobie kombinuję z austriackim śladem. Ojciec Johann urodził się w Zdunach w Wielkopolsce, on sam w Oleśnicy, to na południe. Przeniósł się z żona do Świebodzic, jeszcze bliżej Austrii. Może coś go ciągnęło, a może tylko wsiadł do pociągu byle jakiego z Dworca Świebodzkiego. Żeby być dobrze zrozumianym, nie twierdzę że Becker nie mógł mieć niemieckiego pochodzenia. Uważam tylko, że jego niemiecka narodowość nie jest potwierdzona i nie ma co się tak tym epatować. Dlatego będę używał sformułowania: Gustav Becker, śląski zegarmistrz działający w Prusach. OT: Zegary mogą być z grubsza narodowości: austriackiej (wiedeńskie, Resch, GB Braunau), niemieckiej (Lenzkirch, Junghans), śląskiej (Becker i inne freiburskie), itd. Mnie interesują tylko te śląskie. PS Nie wiedziałem, że poznaniacy sprowadzali pyry z Peru do swoich postnych dań.
-
Nie zgadzam się z takim poglądem. Państwo Pruskie to fakt historyczny i obywatel tego państwa jest Prusakiem, tak jak obywatel Austrii Austriakiem, czy Szwajcarii Szwajcarem. Gustav Becker urodził się w Prusach, założył fabrykę w Prusach, w działaniach wspierał go rząd pruski, Król Prus odznaczył go w 1875 r. Królewskim Pruskim Orderem Korony (było to już po zjednoczeniu Niemiec) z czego był bardzo dumny. Gustav Becker był Prusakiem z krwi i kości! Dygresja: mój ojciec urodził się pod Lwowem, w dowodzie miał wpisane ZSRR, czy to znaczy że został Rosjaninem? Litości! Powstanie Niemiec nie oznaczało zaniku Państwa Pruskiego, a wręcz przeciwnie. Nowa Rzesza Niemiecka to raczej rozszerzone Prusy (to Niemcy zastały sprusaczone, a nie Prusy zniemczone). Król Prus był cesarzem niemieckim, a premier Prus kanclerzem Rzeszy - nie odwrotnie. Do tego warto zauważyć, że 65% terytorium II Rzeszy stanowiły Prusy. Co zrobiły Niemcy z pruskim dziedzictwem Gustava Beckera? Po roku 1918 i upadku monarchii Hohenzollernów fabryka dostała się pod zarząd niemieckiego Junghansa i produkcja została wygaszona bądź przeniesiona do Schwarzwaldu. Z polskiego punktu widzenia podnoszenie niemieckości prusko-austriacko-czeskiego Śląska jest wodą na młyn ziomkostw sudeckich. Głupotą polityczną jest oddawanie im takiej przysługi i stoi w jawnej sprzeczności z polską racją stanu. Śląsk od XIV wieku znajdował się poza granicami Królestwa Polskiego. Można by zapytać: co legitymizuje naszą obecność tutaj po sześciu wiekach? Zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami odniesione przez sowietów? Decyzje Stalina? Ja wolę uważać, że to akt dziejowej sprawiedliwości za rozbiory Polski, tym bardziej, że Prus już nie ma. PS Co Prusy dały Wielkopolsce? ZIEMNIAKI! Nie ma nic lepszego niż śledź z ziemniakami - oczywiście w mundurkach! A niemieccy gamonie zawieruszyli postać brodatego rycerza (chyba Prusaka) ze szczytu zegara. Tutaj z kolei można przeczytać o austriackiej fabryce Gustava Beckera. http://myslowice.nas...pliki,id,t.html
-
Altdeutsch to niemiecka (austriacka?) odmiana historyzmu czyli eklektyzmu. Oba zegary zaliczyłbym do tego stylu, a także kilka wcześniej przez Ciebie pokazywanych. Czy ta pierwsza obudowa była pierwowzorem dla drugiej? To dość naciągana teza zważywszy, że eklektyzm polegał na kopiowaniu i trudno ustalić kto od kogo ściągał.
-
Nie tylko środkowy, ale i boczne kulfony do pieca. Trzeba dorobić półeczkę ze wzmocnieniem na środku i poprosić kol. FRANKa o wzory sterczyn.
-
Oczywiście, że potrafię: Gdybyś przeczytał podpis pod obrazkiem w katalogu, to byś wiedział. Gdybyś wiedział, to byś się tą wiedzą podzielił, bo temu (miedzy innymi) służą posty. Gdybyś się wiedzą podzielił, zyskałbyś na poważaniu, a na tym Ci przecież zależy. Skoro nie napisałeś, znaczy nie czytałeś, albo czytałeś i nie zrozumiałeś, albo czytałeś, zrozumiałeś, ale nie chciało Ci się napisać. Tak, śmak, czy owak, nie napisałeś - nie wiesz! To był przykład rozumowania dedukcyjnego, choć jedno założenie jest indukcyjne: czytając rozumiesz co czytasz. Muszę Ci się przyznać, że zawodowo zajmuję się ocenianiem wiedzy (niewiedzy również) na podstawie prac pisemnych, więc odpowiedź na Twoje pytanie przyszła mi z łatwością. Mariusz, użycie słowa "raczej" nie jest dla mnie tajemnicze. Chodziło o sformułowanie: "model 6080", bo model czego? Gdybyś raczył napisać: Raczej Kienzle model 6080, lub krócej: Raczej Kienzle 6080, albo po prostu Kienzle 6080 Twój post zyskałby na jasności i byłby zrozumiały. A tak, wyszło jak zwykle: "niejasno, bo nie było zrozumienia." Lubisz innych odsyłać do słowników, Wikipedii itp. Czytałeś to: spacje należy stawiać według następujących zasad: dla oddzielenia wyrazów, po kropce, po przecinku, wykrzykniku, dwukropku, średniku itp. (nigdy przed tymi znakami), niedopuszczalne jest użycie spacji za nawiasem otwierającym i przed nawiasem zamykającym. Podobnie należy pisać tekst w cudzysłowach zgodnie z zasadami polskiej pisowni, np.: (porównaj prace J. Nowaka); „Gazeta Opolska”; nie umieszcza się obok siebie dwóch i więcej spacji; Rzeczy dla Ciebie ważne pozwoliłem sobie pogrubić, bo nie jestem przekonany, czy czytasz ze zrozumieniem. Ależ pisz Mariusz, pisz! Idzie Ci coraz lepiej; pojawiły się refleksje, wkleiłeś zdjęcie, Twój post był użyteczny. Gdybyś jeszcze zrezygnował z raczej wrodzonego sarkazmu (widzisz, rozumiem słowo "raczej"), ironię zamienił na autoironię, popracował nad życzliwym stosunkiem do otoczenia wyzbywając się podejrzliwości oraz przestał traktować innych jak idiotów, byłoby idealnie. Osobiście uważam Twoje posty za wartościowe i wnoszące wiele do poruszanych tematów, irytująca jest jedynie forma wypowiedzi. Bez odbioru.
-
Gdybyś doczytał informacje z katalogu dowiedziałbyś się, że oba modele (6080/6080a) posiadały tarczę celuloidową (sic!). Różnica pomiędzy tymi modelami polegała na tym, że 6080 miał latarkowe zębniki, a 6080a frezowane. Nasz zegar ma tarczę emaliowaną, być może wymienioną aby uzyskać lepszą cenę. Możliwym jest też, że po przejęciu pod koniec 1929 roku produkcji zegarów 400-dniowych od firmy Kienzle przez Kern, ta ostatnia zaczęła montować tarcze porcelanowe. Poza tym wskazówki są inne niż w katalogu a taką osłonę włosa można też spotkać w JUF. Wahadło może być Kienzle #33 lub Kern #40. Co by nie kombinować, zegar jest nieco podejrzany. Potrzebne by były numery seryjne i zdjęcia werku.
-
Ten ktoś powinien był porządnie wypłukać drzwi i zobojętnić zasadowy odczyn myjąc drewno roztworem kwasu, np octowego. Ja dawno temu przywróciłem do stanu "drewnianego" kilka par drzwi i okien wraz z ościeżnicami w swoim starym, poniemieckim, mieszkaniu. Najpierw opaliłem lutlampą 12 warstw farby (jasny orzech, zieleń, oliwkowy, biały, brązowy itd.) potem wymyłem ługiem, płukałem i zakwaszałem octem. Po wyschnięciu pokost z terpentyną, capon i bezbarwny chemoutwardzalny lakier do drewna. Stolarka przetrwała 30 lat, okna nowy gospodarz wymienił na plastiki w tamtym roku, a drzwi cieszą oczy pięknym rysunkiem słoi bezsęcznej sosny do dzisiaj. Oczywiście, skrzynia zegara to nie drzwi i ług należy stosować bardzo ostrożnie. Ja nie moczę drewna a traktuję maczaną w roztworze ługu gąbką resztki farby i lakieru pozostałe po zmywaczu lub opalarce. Do zobojętnienia powierzchni używam preparatu do odświeżania i rozjaśniania drewna. Po tych zabiegach z drewnem należy postępować jak z nowym, tzn. pokost lub olej itd. Pokażę detal skrzyni zegara stojącego w stylu Ludwika Filipa. Pierwotnie była pomalowana kilkoma warstwami bezbarwnego lakieru, którego nie byłem w stanie się pozbyć z zakamarków rzeźbień. Dopiero ług sodowy załatwił sprawę.
-
Nie ma tu gajowego, który zrobiłby porządek z ożartym śledziojadem i pijaną myszą? A na poważnie: Kiniol, dlaczego nie wolno ługować tej skrzyni, jakie jest zagrożenie?
-
Odsłoniłem kawałek brody od frontu, nie ma śladu ani bejcy ani politury. Wnętrze skrzyni też jest surowe. Wszystko wskazuje na to, że zegar opuścił fabrykę (są pieczęcie GB) w wersji do samodzielnego wykończenia. Do usunięcia lakieru użyję SCANSOL-u, ale zważywszy na mocno porowaty fornir (jesion?) skończy się pewnie w kąpieli z ługu sodowego.
-
Powinno być: U.F.B. Uhrenfabrik BORUSSIA Freiburg in Schlesien Dziękuje za zwrócenie uwagi.
-
MBR to Uhrenfabrik MINERVA FUB to Fabrikuhren BORUSSIA Natomiast sygnatura zegara ze zdjęcia jest nieostra i wydaje mi się, że rysunek też nie oddaje realnego kształtu. Sygnatura ta bardzo przypomina jedną z wcześniejszych sygnatur Regulatorfabrik GERMANIA.
-
Tak, wygląda dobrze. Ale mechanizm jest z przekładki, bo numery ze skrzyni nie zgadzają się z tymi z mechanizmu. "Czcionka" za to wygląda znajomo:
-
To są rożne pieczątki, był już taki wątek: http://zegarkiclub.p...ker#entry745998 Może warto wrócić do tematu w świetle nowych faktów. Załączę kilka zdjęć stemplowanych pleców. Tutaj numer 199-tys. wypisany ołówkiem na lewym boku (1879). Stempel nie budzi wątpliwości. Numer zapewne 792-tys. (1890) Stempel wiarygodny, tusz fioletowy. Zgadzam się z tezą, że to ta sama ręka co w poście poniżej. Ewidentny fake. Cienka ramka, krótki łącznik w wyrazach Uhren-Fabrik i smuklejsza czcionka w FREIBURG i. SCHLES. Tusz czarny Pozwoliłem sobie wypreparować stempel z pleców. Wygląda dobrze, ale w połączeniu z 429-tys. numerem mechanizmu wydaje się zbyt wczesny. Do tego pióro i wpusty w kaście - dziwne, bo fabryczne skrzynie zwykle były robione byle jak. Możliwym byłoby wykonanie współcześnie wspaniałej (postarzonej) obudowy do oryginalnych i stemplowanych pleców. Może warto rozpoznać, na ile było regułą wpisywanie numerów seryjnych na stemplowanych skrzyniach.
-
Wydaje mi się, że takie odnawianie powłoki dzwonków było błędem. Teraz wyglądają jakby zardzewiały. Górna listewkę też bym poprawił wykonując podcięcia z boków. Dla porównania zdjęcie z aukcji: http://www.ebay.de/i...d=380560038694
-
Dębowy ramiak w drzwiach zegara stojącego wyprostowałem wklejając świerkową listwę w rowek nacięty wzdłuż wygiętego boku. Drzwi wysychały w pozycji nieco odgiętej w stosunku do wady. Naprawę zamaskował pasek forniru. Wcześniej próbowałem powolnego suszenia zawilgoconych drzwiczek, nic to nie dało. Miesiąc w ściskach, a po tygodniu "banan" wracał.
-
Hola, hola! A kolejka? Co do numeru pod zapadką, to na 100% możesz przyjąć, że jest tam 670 (#2135670). Klosz wydaje się w porządku, nie widzę aby wystawał poza przeznaczony dla niego występ. Zegar dość długo czekał na swojego amatora, ale dobrze zrobiłeś Szkieletory rzadko pojawiają się na aukcjach, ten był chyba czwarty w ciągu ostatnich kilku lat. Jeden jest u mnie, z najmłodszej serii 222xxxx.
-
Zechciałbyś się podzielić swoimi metodami pozbywania się powłoki malarskiej i uzyskania takiego końcowego efektu. Czeka mnie podobna robota ze skrzynią GB dwukrotnie malowaną; najpierw na biało, później na zielono. Co ciekawe, spod białej malatury wychodzi surowe drewno, nie ma śladu politury. Czyżby fabryka (skrzynia jest w moim przekonaniu fabryczna) sprzedawała surowe skrzynie z przeznaczeniem do samodzielnego wykończenia? Dziwnym jest też, że otwory po sterczynach zostały zakołkowane jeszcze przed pomalowaniem skrzyni na biało.