Warto sprawdzać takie rzeczy zanim się coś napisze. To akurat nie Polacy, tylko niemieckie i duńskie statki-przetwórnie, wymiatające z Bałtyku wszystko co się rusza. Wobec polskich statków i kutrów rygorystycznie egzekwowano ograniczenia połowów i głównie stąd zapaść polskiego rybołówstwa, rozłożonego na łopatki przez przepisy UE, które „dziwnym trafem” uderzają głównie w polskie firmy.
Kto bywał nad Bałtykiem 20-30 lat temu, pamięta żółte prywatne kutry, z których po powrocie z połowu można było kupić albo zjeść w smażalni świeżą rybę. Czasem była na starym oleju, to zależało od smażalni, ale była świeża i utrzymywali się z tego polscy rybacy. Teraz też możesz sobie zjeść smażonego dorsza na plaży na Helu, ale chińskiego.