-
Liczba zawartości
134 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Forum
Profile
Galeria
Kalendarz
Blogi
Sklep
Zawartość dodana przez McIntosh
-
Dziś u mnie taka sytuacja... I trochę moich instagramowych wynurzeń. Dawno nie wrzucałem na talerz nic z dań jazzowych, więc dziś postanowiłem „najeść” się tym, co lubię najbardziej. W ramach pokarmu dla duszy wybrałem dzieło Dextera Gordona z 1964 r., a mam na myśli jedną z moich ulubionych płyt pt. „One Flight Up”. Posiadam amerykańskie wydanie Blue Note Records z serii Tone Poet i ilekroć spoglądam na poligrafię albumu, to od razu przypominam sobie dlaczego tak ciągnie mnie do winyli. Jakość grafik jest na fenomenalnym poziomie, lecz to muzyka jest najważniejsza, a ta nie ustępuje estetyce zdjęć zawartych wewnątrz okładki. Materiał został zarejestrowany 2 czerwca 1964 r. w Studios Barclay w Paryżu w następującym składzie: Dexter Gordon (saksofon tenorowy), Donald Byrd (trąbka), Kenny Drew (fortepian), Niels-Henning Ørsted Pedersen (kontrabas) i Art Taylor (perkusja). Dzieło zaczyna się od kompozycji pt. „Tanya”, która wypełnia pierwszą stronę płyty analogowej. Utwór ten napisał Donald Byrd, a jego struktura sprawia, że każdy z muzyków ma swój obszar twórczy, w jakim może się wykazać. Pole do popisu jest szerokie, gdyż kawałek stanowi mieszankę bebopu z jazzem modalnym, a więc połączenie dwóch przeciwstawnych stylów. Z jednej strony harmonia funkcjonalna, a z drugiej tonika oparta na trybach. Brak zorganizowania wokół centrum tonalnego wymaga od muzyków doskonałego zrozumienia w trakcie improwizacji i zespól Dextera Gordona to gwarantuje. O jakości utworu decyduje nie tylko wirtuozeria muzyków, ale też jego piękna linia melodyczna sprawiająca, iż słuchanie staje się przyjemnością. Niewiele ponad 18 minut mija szybko i przewracamy winyl na drugą stronę. Ta zawiera dwie kompozycje pt. „Coppin' the Haven” oraz „Darn That Dream” będące powtórką z rozrywki, a więc ponownie otrzymujemy kawał znakomitego, technicznego grania popartego piękną melodyką. Pierwszy z utworów skomponował Kenny Drew, a drugi to cover będący oryginalnie dziełem tandemu Eddie DeLange & James Van Heusen. „One Flight Up” to smakowity kąsek, który z powodzeniem mógłby zasilić dyskografię wielkiego Milesa Davisa i byłby dla Mistrza powodem do dumy. Dzieło to jednak poczynił Gordon przy wydatnym udziale Byrda oraz reszty ekipy i panowie stworzyli album doskonały.
-
Dobrze jest, gdy muszle słuchawek nie opierają się na uszach tylko je okalają. Wtedy jest komfort podczas wielogodzinnego słuchania muzyki. Tak. LCD-3 to słuchawki ortodynamiczne, a to wiele zmienia. Nie występuje w nich zjawisko dzielenia membrany.
-
Myślałem o Grado HP100 SE. Masz rację, że słuch się adoptuje, ale jeżeli masz świadomość, że LCD-3 grają ciemno i gęsto, to po prostu akceptujesz ten fakt nie oszukując się. Słuchawki Audeze to trudny zawodnik i nie da się powiedzieć po prostu, że ich nie chcę i już. Sprzyjają temu pewne zalety. Przede wszystkim selektywność, która osiąga poziom referencyjny. Słychać dosłownie wszystko. Instrumenty są od siebie tak doskonale odseparowane, że możesz śledzić linię melodyczną każdego z nich, który sobie wybierzesz. Np. na płycie Pride & Glory w pewnym momencie skoncentrowałem się na linii basowej do tego stopnia, że odwróciło to moją uwagę od solówki Zakka Wylde'a. Było słychać dosłownie każdy dźwięk i tam, gdzie w McIntosh MHP1000 brzmienie w pewnym momencie już się zlewało, to w Audeze pozostawało cały czas czytelne. W ogóle bas w LCD-3 to kolejny fenomenalny popis. Jest cały czas obecny, w idealnej proporcji względem średnicy i słychać dosłownie każdy detal brzmienia gitary basowej. Wiem to z całą pewnością, bo grałem na basie i wiem, jak powinien brzmieć ten instrument. Kolejna petarda to dynamika. W Audeze skoki dynamiczne są oddane w sposób niespotykany w słuchawkach. Na przykład na płycie Anthrax pt. "State of Euphoria" są takie miejsca, gdzie perkusista atakuje werbel albo tomy mocniej niż zwykle. MHP1000 oddaje tę fazę ataku bardzo dobrze, ale w Audeze masz takie pierd.......e, że dosłownie można się wystraszyć. Jak w utworze jest pauza, to dźwięk wygasa dosłownie natychmiast czego w MHP1000 nie ma na takim poziomie. Tę chirurgiczną precyzję wyraźnie słychać w wielu miejscach na płycie Kravitza pt. "It Is Time For A Love Revolution". Nie słuchałem na Audeze jeszcze klasyki i jazzu. Może dziś zarzucę symfonie Szostakowicza i posłucham coś z dyskografii Dextera Gordona. W każdym razie, jak już usłyszysz smaczki o których napisałem, to trudno będzie się z tym rozstać. Słuchawki Audeze są zupełnie nowe. Zakupiłem je w pudełku zabezpieczonym naklejkami Audeze w Top Hi-Fi (Audio Klan). Zastanawiam się, czy ich sobie nie zostawić chociażby po to, żeby od czasu do czasu nacieszyć się tymi wszystkimi detalami brzmienia. To jednak wynosi słuchanie muzyki na zupełnie inny poziom. A ze spraw spoza muzyki, to skóra padów ładnie pachnie. 🙂
-
Gnębię te słuchawki LCD-3 no i muszę przyznać, że coś w sobie mają. Trochę przypominają mi w barwie zespoły głośnikowe szwedzkiej firmy Qln. Podobna estetyka dźwięku. Hmmm...
-
Tak, mam taką możliwość. Właśnie wypełniam formularz. Trochę mi szkoda, bo słuchawki wyglądają super no ale z Passem się nie dogadują. Zbyt ciemno, zbyt gęsto. I tak to jest z tym sprzętem audio. Nie wszystko ze wszystkim zagra.
-
Nie wygląda na to, bo wówczas poruszanie kablem dawałoby jakiś efekt, a tak się nie dzieje. Dzięki za Info. Chyba będę musiał coś pokombinować, bo niestety pierwszy kontakt z LCD-3 przyniósł rozczarowanie. Bas jest bardzo ładny, selektywny, fortepian też brzmi świetnie, ale dźwięk całościowo (w zestawieniu z moim Passem) jest zbyt ciemny i za bardzo dociążony. To z kolei przenosi się na górę, która jest po prostu zamulona. Nie brzmi to naturalnie. Być może te słuchawki świetnie wypadają w zestawieniu z jakimś jasnym czy wręcz przejaskrawionym dźwiękowo wzmacniaczem, ale w zestawieniu z Passem, który sam z siebie ma tendencję do dociążenia dźwięku, brzmią zbyt ciemno. No niestety.
-
Spoko, nie ma sprawy. U mnie smuteczek. Moje słuchawki McIntosh po ośmiu latach użytkowania zaczęły się psuć. Co jakiś czas zanika dźwięk w prawym kanale. Czasem całkowicie, a czasem gra bardzo cicho po czym po krótkiej chwili zaczyna działać normalnie. Kiepsko tym bardziej, że często słucham muzyki za pośrednictwem słuchawek. W tej sytuacji zakupiłem sobie Audeze LCD-3 no i zastanawiam się, co zrobić z MHP1000. Naprawiać czy sprzedać jako uszkodzone? Sam nie wiem. Z jednej strony szkoda, bo McIntosh gra bardzo dobrze, a z drugiej nie wiem, czy chce mi się bawić w ich naprawianie.
-
Nie słuchałem Trójki, ale miałem kiedyś Baltlaba Epoca 1v3. Zresztą byłem chyba pierwszym klientem, który kupił ten wzmacniacz w Warszawie. Dźwięk zapamiętałem jako szczegółowy ze świetnie wykreowaną przestrzenią. Było całkiem klarownie w średnicy, a góra dźwięczna, lecz bez przejaskrawień. Dynamika prezentowała więcej niż przyzwoity poziom. Ogólnie to był ładny, szlachetny dźwięk z jednym poważnym zastrzeżeniem. Niestety całościowo brzmienie było dość lekkie i brakowało mi w nim dociążenia. Wzmacniacz miał więc zauważalne ograniczenia w basie w sensie jego ilości, bo kontrola i zbieżność czasowa w odniesieniu do pozostałych zakresów były okay. Nie wiem na ile producent rozwiązał problem basu w kolejnych generacjach wzmacniacza, ale jak rozmawiałem z panem Ryszardem Kozłowskim to powiedział mi, że ma świadomość problemu i że spróbują coś z tym zrobić.
-
Nie obrażaj się. Forum jest od tego, żeby dyskutować. Ja też jestem audiofilem, ale robi mi się niedobrze, kiedy wytwórcy traktują nas jak osłów. Oni mają w tym swój interes, ale my powinniśmy "zagłosować" swoimi pieniędzmi i kazać im spadać na drzewo. Wracając do tematu... Jest dokładnie tak, jak napisał @machlo. Pomyślałem o tym samym. Nie przeczę, że zauważasz jakieś różnice w brzmieniu tylko prawdopodobnie źle identyfikujesz ich źródło. Upraszczając i spłycając temat, router to taki trochę bardziej zaawansowany przełącznik warstwy trzeciej. A co robi przełącznik? Ano zarządza ruchem pakietów w sieci i wpływ na właściwą realizację tego procesu ma konfiguracja urządzenia, a nie jego wygrzanie. Plik nie zabrzmi lepiej od tego, że router złapie jakąś tam temperaturę pracy. Tu nie ma abolutnie żadnych logicznych podstaw, które mogłyby wyjaśnić to zjawisko. Po prostu nie ma w kontekście routera rzecz jasna.
-
Czyli router, który steruje ruchem ramek w obrębie domen kolizyjnych, dzieli sieć na domeny rozgłoszeniowe i utrzymuje tablice routingu, to jeszcze dodatkowo poprawia dźwięk, jak się wygrzeje? 🙂 Istne cuda.
-
Super. Polecam się. 🙂
-
No ale w tym wpisie do którego odniósł się @Bugs jest "mowa" o patchcordach. Jestem dość wyrozumiałym audiofilem i muzykę zawsze biorę "na słuch", ale nie obrażajmy swojej inteligencji. Jeżeli goście z Soundrebels próbują udowadniać, że skrętka 5 czy 6 kategorii poprawia im muzykę z plików, to ja odpadam.
-
No niestety. Skoro fakt różnic w brzmieniu wzmacniaczy budzi kontrowersje tzn. że osiągamy już poziomy absurdu.
-
Teraz u mnie taka sytuacja... I moje instagramowo-facebookowe wynurzenia. 🙂 Dziś gra u mnie zespól szczególny, który ma wyjątkowe miejsce w moim sercu. Zanim przejdę dalej, to od razu wyjaśnię, że uwielbiam rzecz jasna twórczość Fryderyka Chopina, Siergieja Rachmaninowa, Dymitra Szostakowicza, Milesa Davisa, ale w estetyce z pogranicza rocka i metalu dla mnie numerem 1 jest Tool. Tool to pochodzący z Kalifornii kwartet, jaki miał w sobie dość siły, aby oprzeć się muzycznym trendom, a nie było to łatwe. Zespół w składzie Maynard James Keenan (wokal), Adam Jones (gitara prowadząca), Paul D’Amour (gitara basowa), Danny Carey (perkusja) wystartował na początku lat 90., kiedy to zaczęła się moda na scenę Seattle. Grunge rządził i wiele zespołów uległo presji podążając za oczekiwaniami rynku. Warto chociażby wspomnieć takie kapele, jak Bush czy Stone Temple Pilots. Zresztą debiutancki album STP pt. „Core” jest modelowym przykładem tamtych czasów i jednocześnie pomnikiem ku chwale sceny Seattle. Mody jednak mają immanentną cechę, którą jest przemijanie. Grunge był na fali, lecz po kilku latach zaczął tracić znaczenie i został wyparty przez nu metal. W wirze tych wydarzeń znalazł się zespół Tool, jaki postanowił wymyślić się na nowo, a nie było to łatwe. Wydawało się, że w estetyce z pogranicza rocka i metalu wykreowano już wszystko, a jednak kapela Keenana pchnięta ambicją zburzyła ten obraz. Osiągnęli to poprzez połączenie rocka z metalem progresywnym przy czym to nie było progresywne granie w klasycznym tego słowa rozumieniu, gdzie skomplikowane aranżacje idą w parze z bogatym instrumentarium. Tu rozbudowane struktury utworów połączono z minimalizmem opartym o perkusję, bas, gitarę prowadzącą i wokal. Nie bez powodu wymieniłem bębny na pierwszym miejscu, gdyż w przypadku zespołu Tool mamy do czynienia niemal z jazzowym graniem eksplodującym feerią dźwięków, za którymi podąża jakościowy bas. Świetnie w to wszystko wkomponowuje się gitarzysta Adam Jones tworzący klimat tajemniczości, dystopii, dekadencji, a całość dopełnia oryginalny w barwie śpiew Keenana. Coś wspaniałego. Dziś do posłuchania wybrałem podwójną płytę winylową pt. „Undertow” w amerykańskim wydaniu z 2006 r., by zanurzyć się w muzyce grupy Tool niczym nurek głębinowy. Jest moc.
-
Klub Miłośników Zegarków Audemars Piguet
McIntosh odpowiedział Matt2405 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Dzięki serdeczne. Starałem się, żeby lipy nie było. 🙂 -
Klub Miłośników Zegarków Audemars Piguet
McIntosh odpowiedział Matt2405 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Zapraszam. 🙂 No tak, zdarzyło się. Trudno, było, minęło. -
Klub Miłośników Zegarków Audemars Piguet
McIntosh odpowiedział Matt2405 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Faktycznie mogłeś to tak zapamiętać, bo później Eugeniusz i poprzedni Zarząd wyrzucili mnie z Klubu. Dalej pasję zegarkową realizowałem już poza KMZiZ. Poza tym, dzięki serdeczne za dobre słowo. Faktycznie Royal Oak miałem najdłużej spośród wszystkich swoich zegarków, a sprzedałem go, żeby zrealizować marzenie związane z posiadaniem zegarka Patek Philippe. Recenzja, którą wspominasz, nadal jest dostępna na mojej stronie, choć zmieniłem wstęp i rys historyczny, natomiast resztę opisu pozostawiłem w niezmienionej formie. https://www.chronomaster.pl/review-audemars-piguet-royal-oak-ref-15300st/ Fajnie, że piszesz recenzje zegarków zwłaszcza, że nie jest to rzecz trywialna. Trzeba ogarniać mikromechanikę, zebrać sporo danych, a później jeszcze znaleźć czas, żeby to wszystko sensownie opisać. Tak więc tym bardziej gratuluję. -
Klub Miłośników Zegarków Audemars Piguet
McIntosh odpowiedział Matt2405 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Serio? Marzenia nic nie kosztują. Co więcej, nasza pasja jest nacechowana marzeniami. Przygodę z zegarkami zaczynałem od kwarcowego Frederique Constant za 1300 zł o ile dobrze pamiętam. Później był kwarcowy IWC Portofino i mechaniczny IWC Portofino. Myślałem sobie wówczas, że na Patka, Breguet, AP czy Vacherona nie będzie mnie stać. No i w końcu po jakimś czasie kupiłem te wszystkie zegarki o jakich marzyłem i o jakich nie marzyłem. Poza tym, wszystko jest kwestią optyki. Dla tzw. normalnego zjadacza chleba zakup Roleksa to fanaberia. W ogóle wydanie na zegarek więcej niż kilka tysi to głupota w odczuciu ludzi, którzy naszej pasji nie podzielają. Mam przestać interesować się zegarkami Greubel Forsey, bo mnie nie stać na ich zakup? Nigdy w ten sposób nie pojmowałem pasji zegarkowej. Dla mnie Greubel Forsey to firma wyjątkowa. Są ambitni, mają znakomite własne rozwiązania dotyczące mikromechaniki i designu, są kreatywni i nikogo nie kopiują. Nie próbują być kolejną kopią Roleksa, Patka, Breguet czy AP. Jak tego nie cenić? Takie same odczucia towarzyszą mi, kiedy myślę o firmie F.P.Journe. To kolejny fenomenalny producent, który idzie swoją drogą i jest w tym całkowicie wiarygodny. No i warto jeszcze dodać, że zarówno Greubel Forsey, jak i F.P.Journe ciężko pracują na swój sukces. Wkładają w to ambicję i ogromne kompetencje, i są autentyczni. Niczego nie udają, jak niektóre firmy w branży, gdzie grupa inwestorów wyciągnęła nazwisko jakiegoś znanego zegarmistrza sprzed dwóch wieków, dorobili sobie od razu 200 lat historii, przypisali czyjeś osiągnięcia z przeszłości i nazwali to reaktywacją firmy. Cuda na kiju dosłownie. -
Rozumiem więcej niż Ci się wydaje, a słuch mam sprawny. Co do YT to przecież wprost napisałem to, co napisałem, a nie na niby. A podsumowanie bardzo fajne, uśmiałem się. 😄
-
Klub Miłośników Zegarków Audemars Piguet
McIntosh odpowiedział Matt2405 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
A ja uwielbiam zegarki Greubel Forsey i gdyby tylko było mnie na to stać, to kupiłbym sobie taki zegarek i nosił go do końca życia. Są wspaniałe... https://www.chronomaster.pl/greubel-forsey-gmt-sport-sincere-fine-watches-edition/ https://www.chronomaster.pl/greubel-forsey-gmt-sport/ https://www.chronomaster.pl/greubel-forsey-double-balancier-convexe/ https://www.chronomaster.pl/greubel-forsey-grande-sonnerie/ -
No cóż, cierpliwość nie jest moją najmocniejszą stroną, a że jeszcze pasja to człowiek tym bardziej niecierpliwy. 🙂 Odpaliłem YT, podłączyłem swoje słuchawki McIntosh MHP1000 i będąc świadomym ograniczeń takiego słuchania muzyki sprawdziłem z czym mamy tu do czynienia... Ja tu słyszę zaokrąglony i zmiękczony bas, ocieploną średnicę i trochę wycofaną górę. Słuchałem wzmaków Marka Levinsona i za cholerę to nie gra jak Levinson. Oczywiście posłucham jeszcze Denona na żywo, bo wyciąganie wniosków na podstawie YT to o kant tyłka potłuc. No ale jakiś obraz poglądowy to już daje i w mojej wstępnej ocenie to nie jest neutralny sprzęt.
-
Ja twierdzę, że sprawa jest znacznie bardziej złożona, ale spoko. Jak będę miał sposobność to posłucham tego Denona oraz Levinsona, żeby się przekonać czy faktycznie grają tak samo.
-
Skoro tak twierdzisz, to znaczy, że pojęcie neutralności się już całkowicie zdezawuowało. Zastanawiam się, czy ludzie w ogóle jeszcze pamiętają czym neutralność właściwie jest. Jestem audiofilem od 26 lat i przez ten czas przesłuchałem masę sprzętu audio. To były setki wzmacniaczy, zespołów głośnikowych i znam zaledwie JEDNĄ firmę, która za punkt honoru przyjęła założenie dźwiękowej neutralności, a które to założenie z powodzeniem realizuje. Ta firma pochodzi z Anglii i nazywa się ATC. Cała reszta wnosi do brzmienia swój koloryt oraz intensywność poszczególnych zakresów dźwięku względem siebie. Warto dodać, że ATC dba również o niski poziom zniekształceń, precyzję, szczegółowość, dynamikę i spójność czasową zakresu dźwięku. No ale trzeba też pamiętać, że gra cały tor audio, więc łatwo zburzyć neutralność dźwięku. Weźmy za przykład gramofon, którego brzmienie zmienia się w zależności np. od wkładki jakiej użyjesz. Zresztą nie trzeba iść aż tak daleko, bo samym dociskiem igły można już zmienić charakter brzmienia, a wtedy cała koncepcja neutralności znika.
-
Wyżej napisałeś, że każdy poprawnie wykonany wzmacniacz gra tak samo, więc po co przepłacać? W takim razie wzmacniacze nie są "poprawnie wykonywane", bo różnice w brzmieniu są czasem, jak dzień do nocy. Powołałeś się na Denona, Yamahę, więc mam prośbę. Pokaż mi integrę Denona albo Yamahy, która gra identycznie jak Gryphon Diablo 333, a będziesz miał moją dozgonną wdzięczność. Co tam wdzięczność, odpalę Ci kasę za taką poradę. To który model gra tak samo jak Gryphon? Jeszcze jak byłbyś tak uprzejmy wskazać jakąś Yamahę, która ma dźwięk "identiko fantastiko" jak monobloki McIntosh MC451, to już w ogóle byłaby pełnia szczęścia. Sporo kasy by w kieszeni zostało przy zakupie Denona albo Yamahy, które za ułamek ceny grają, jak rasowy hi-end. Taka porada to byłoby coś.
-
Klub Miłośników Zegarków Audemars Piguet
McIntosh odpowiedział Matt2405 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Nie mam nic niszowego na razie, ale też Twoja pasja zegarkowa i moje podejście to dwa różne światy. Ja już jakiś czas temu zdystansowałem się do zegarków i wróciłem do mojej starej pasji czyli do muzyki. Natomiast pomyślałem, że masz już tak duże doświadczenie z zegarkowym mainstreamem, że może warto byłoby spojrzeć na zegarki z nieco bardziej nietuzinkowej strony. Oczywiście zrobisz, jak uważasz. Twoja kasa, Twoja kolekcja. Ja zanim zamknę drzwi i powiem sobie dość, to przymierzę się jeszcze do zegarka Laurent Ferrier. Myślę, że w przyszłym roku zrealizuję ten cel. 💪 Od tego jest forum, żeby dyskutować, próbować spojrzeć na zegarki szerzej, a nie tylko przez pryzmat Patka, AP, Roleksa. Nie ma w tym nic złego.