Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here
kotylozaur

Właśnie obejrzałem film...

Rekomendowane odpowiedzi

Scena którą wspomniałeś to scena która również utkwiła mi w pamięci i nad która (jak wspomniałem wczesniej) rozmyslałem ostatnio. W takim razie rzeczywiście to musiało być "Ministerstwo strachu" - film musiał być szokujący w tamtych czasach skoro budzi takie emocje dzisiaj. 

 

[...]

 

Co do Mildread Pierce to oglądałem go kiedyś bo wypada ten film znać, ale nie zapamiętałem go kompletnie i dlatego mam wrażenie, że chyba nie zrobił na mnie jakiegoś wyjątkowego wrażenia. 

Mimo wszystko filmy Curtiza które miałem okazję oglądać je wzbudzały zachwytu (ale może po prostu nie sa dla mnie) - wyjątek to oczywiście Casablanca ale to chyba jednak bardziej zasługa Boogiego i Ingrid. 

 

Bartoszu, to naprawdę była właśnie ta scena? Co za zbieg okoliczności :) A "Ministerstwo..." niebawem chcę obejrzeć w całości.

 

Wczoraj obejrzałem "Mildred Pierce" i się nie zawiodłem. Nie znam chyba w kinie lat 40. innego tak dobitnego portretu toksycznej relacji matki i córki. Ciekawe podejście do kina noir. Przyjemnie mi się oglądało, tym bardziej, że jest tu też fajny obraz LA lat 40. Co ciekawe, tak jak w "Listonosz dzwoni zawsze dwa razy" - innej adaptacji prozy Caina - ważny jest wątek restauracji i biznesu w tej branży.

 

A co do Curtiza, to dla mnie (zresztą, nie tylko dla mnie) jest to wzorowy rzemieślnik Hollywood epoki studyjnej. Niemal w każdym gatunku się sprawdzał. Film gangsterski? Proszę bardzo - utkani z archetypów, legendarni "Aniołowie o brudnych twarzach". Melodramat? Najsłynniejszy w dziejach kina. Film bokserski (to przecież istotny podgatunek w Hollywood lat 30.-50.) - "Kid Galahad", bardzo dobry. Biopic? "Yankee Doodle Dandy", w Stanach do dziś kultowy. Do tego przygodówki, kostiumowe, jakiś western, bardzo ciekawa romantyczna wariacja na temat egzotycznej historii ("Szarża lekkiej brygady"), a "Mildred..." potraktować można jako udaną próbę noir. Myślę, że jakby miał nakręcić jakiegoś undergroundowego hollywoodzkiego pornosa (a zdaje się, że w latach 40. nie były one rzadkością), to też by sobie poradził.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bartoszu, to naprawdę była właśnie ta scena? Co za zbieg okoliczności :) A "Ministerstwo..." niebawem chcę obejrzeć w całości.

 

Wczoraj obejrzałem "Mildred Pierce" i się nie zawiodłem. Nie znam chyba w kinie lat 40. innego tak dobitnego portretu toksycznej relacji matki i córki. Ciekawe podejście do kina noir. Przyjemnie mi się oglądało, tym bardziej, że jest tu też fajny obraz LA lat 40. Co ciekawe, tak jak w "Listonosz dzwoni zawsze dwa razy" - innej adaptacji prozy Caina - ważny jest wątek restauracji i biznesu w tej branży.

 

A co do Curtiza, to dla mnie (zresztą, nie tylko dla mnie) jest to wzorowy rzemieślnik Hollywood epoki studyjnej. Niemal w każdym gatunku się sprawdzał. Film gangsterski? Proszę bardzo - utkani z archetypów, legendarni "Aniołowie o brudnych twarzach". Melodramat? Najsłynniejszy w dziejach kina. Film bokserski (to przecież istotny podgatunek w Hollywood lat 30.-50.) - "Kid Galahad", bardzo dobry. Biopic? "Yankee Doodle Dandy", w Stanach do dziś kultowy. Do tego przygodówki, kostiumowe, jakiś western, bardzo ciekawa romantyczna wariacja na temat egzotycznej historii ("Szarża lekkiej brygady"), a "Mildred..." potraktować można jako udaną próbę noir. Myślę, że jakby miał nakręcić jakiegoś undergroundowego hollywoodzkiego pornosa (a zdaje się, że w latach 40. nie były one rzadkością), to też by sobie poradził.

 

Edmund, 

...to była jedna z tych scen zapamiętanych, oczywiście nie jedyna, ale jeden z tych obrazów które mi utkwiły - może kilka scen zlało mi się zresztą w jedną całość, jak wspomniałem oglądałem to dawno i po zarwanej nocy - do póki nie zobaczę filmu ponownie to nie będę pewny :)

 

Co do Curtiza - wszystko co napisałeś to oczywiście prawda, ale mimo wszystko filmy Curtiza nigdy nie porywały mnie w stu procentach. Nigdy po seansie nie miałem wrażenia, że to własnie reżyseria decydowała o jakości. 

Najśmieszniejsze jest to, że jednocześnie nic mu nie mogę zarzucić czy jawnie skrytykować - nie wiem z czego to wynika.

 

edit: chociaż jak teraz o tym myślę to trochę podobne podejście mam do Spielberga, którego również można nazwać niezwykle wszechstronnym i wzorowym rzemieślnikiem (może w tym wypadku to krzywdzące określenie bo miał kilka genialnych momentów), a spektrum jego twórczości jest równie szerokie co Curtiza. 

Może tutaj powinienem szukać wyjaśnienia do mojego dystansu w stosunku do obu wspomnianych Panów? 

 

...chyba będę miał znowu pretekst do rozważań :)

Edytowane przez Bartosz 86

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Marku,

Miłe wspomnienia przywołałeś :)

Pamiętam jaki miałem dylemat (jakoś pod koniec liceum) kiedy chciałem zobaczyć ten film - jednocześnie w moje ręce trafiło DVD i książka. I teraz... od czego zacząć? Którą przyjemność sobie popsuć? 

 

Jak lubisz sokoła to polecam jeszcze Wielki Sen oraz Mieć i nie mieć Howarda Hawksa albo Key Largo (jak dobrze pamiętam również John Huston). 

...chociaż pewnie już to widziałeś :)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nam się fajne dni amerykańskiej klasyki na forum zrobiły :)

 

Bartoszu, oczywiście, wszechstronność Curtiza idealnie wpasowywała się w czasy, gdy większość reżyserów była przecież rzemieślnikami w Hollywood. Ale może właśnie w tej niewidoczności stylu był... jego styl? Natomiast co do klimatów Hammettowsko-Chandlerowskich, polecam jeszcze "Żegnaj laleczko" Dmytryka. To nieco zapomniany film, ale jest wręcz kwintesencją obrazu L.A. w kinie noir (obok podsumowującego i właściwie kończącego nurt "Kiss Me Deadly" Aldricha). Kilka kadrów i gif z ujęcia willi nad oceanem:

 

murder-my-sweet-window.jpg

 

murder-my-sweet-dick-powell.jpg

 

tumblr_m9wy6tUTWT1qg1gsoo1_500.jpg

 

tumblr_lyr1ckDeZy1qbbjxvo1_500.gif

 

Mam też wreszcie "Tajemnicę jeziora" (całą w perspektywie POV), ale jeszcze nie obejrzałem.

 

Za to dziś widziałem bardzo dobry dramat "Dziewczyna z prowincji", już z lat 50. Jest pełen bardzo gęstej atmosfery, pokazuje kameralne dramaty i tragedie na tle showbiznesu - bardzo lubię takie filmy. Do tego świetne aktorstwo - wspomniana przez nas niedawno Grace Kelly, Bing Crosby i jeden z moich ulubionych aktorów William Holden. I fajny, gorzki tekst, jaki wypowiada Holden: "Kobiety na początku są jak Julie, a później są jak Lady Makbet".

Edytowane przez Edmund Exley

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie troszeczkę Bourne rozczarował, niby efekty dobre, tajniki cyberwywiadu też ciekawe, ale niespójność fabuły lekko drażniąca, we wcześniejszych było bardziej rzeczywiste dlaczego akcja się przenosi i w jaki sposób a w tej części zbyt duże dziury w fabule jak dla mnie, ale ogólnie film trzyma poziom 

Podobne odczucia, wydmuszka - rozczarowuje fabuła, najsłabsza z dotychczasowych części. Cyber wywiad czy inwigilacja -pomysł dobry, obsada bardzo dobra, ale pościg samochodowy i walka w końcowej części - to już było, przewidywalne. Nie zachwycił, choć bardzo chciałem i się starałem ;) .  


"You may delay but time will not" Benjamin Franklin

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marku,

Miłe wspomnienia przywołałeś :)

Pamiętam jaki miałem dylemat (jakoś pod koniec liceum) kiedy chciałem zobaczyć ten film - jednocześnie w moje ręce trafiło DVD i książka. I teraz... od czego zacząć? Którą przyjemność sobie popsuć? 

 

Jak lubisz sokoła to polecam jeszcze Wielki Sen oraz Mieć i nie mieć Howarda Hawksa albo Key Largo (jak dobrze pamiętam również John Huston). 

 

...chociaż pewnie już to widziałeś :)

 

Popatrzę ,dzięki ;)

 

Ale nam się fajne dni amerykańskiej klasyki na forum zrobiły :)

 

Bartoszu, oczywiście, wszechstronność Curtiza idealnie wpasowywała się w czasy, gdy większość reżyserów była przecież rzemieślnikami w Hollywood. Ale może właśnie w tej niewidoczności stylu był... jego styl? Natomiast co do klimatów Hammettowsko-Chandlerowskich, polecam jeszcze "Żegnaj laleczko" Dmytryka. .

post-48316-0-66437400-1470597418.jpg

Pozdrawiam, Marek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nam się fajne dni amerykańskiej klasyki na forum zrobiły :)

 

Bartoszu, oczywiście, wszechstronność Curtiza idealnie wpasowywała się w czasy, gdy większość reżyserów była przecież rzemieślnikami w Hollywood. Ale może właśnie w tej niewidoczności stylu był... jego styl? Natomiast co do klimatów Hammettowsko-Chandlerowskich, polecam jeszcze "Żegnaj laleczko" Dmytryka. To nieco zapomniany film, ale jest wręcz kwintesencją obrazu L.A. w kinie noir (obok podsumowującego i właściwie kończącego nurt "Kiss Me Deadly" Aldricha).

 

Co do wszechstronności i co poniekąd z tego wynikało braku wyraźnego stylu Curtiza to chyba własnie to jest trochę powód mojego dystansu.

 

"Żegnaj laleczko" muszę sobie odświeżyć, niewiele już pamiętam.

Widziałeś może wersję z 1975 roku z Robertem Mitchumem i Charlotte Rampling? 

 

"Dziewczyna z prowincji" - bardzo dobry film, wolałem patrzeć na Grace w wydaniu Hitchcockowskim, ale to własnie kreacja z 'dziewczyny' dała Grace jedynego oskara. 

 

A do polecanych Markowi filmów w stylistyce Noir dopisze jeszcze: "Dotyk zła" Wellesa - film wyprzedzający swoją epokę, zdjęcia i montaż nawet dzisiejszych techników wprawiają w zakłopotanie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Suicide Squad"

 

Bardzo mocno odradzam. Był mega potencjał na naprawdę fajną zabawę a nakręcony został kupsztal o kilku gościach i paru laskach co idą się bić i niby są źli. Fatalnie zmontowane, drażniące, przerysowane a co najgorsze bez sensu. Fabularnie leży i kwiczy. Jedynie co ratuje ten film to niektóre kreacje aktorskie ale to i tak za mało.

 

Dla mnie słabe 4/10

 

"Jason Bourne"

 

Kolejny zawód. Po genialnej trylogii o przygodach zapominalskiego zabójcy dostaliśmy wtórny, nudny i bez polotu wykonany film, który nic nie wnosi do historii o Jasone Bournie... Typowy skok na kasę (ale z tego co widać po BO nieudany), nieangażujący, z jedną pamiętną sekwencją w Las Vegas. PS. Matt Damon odzywa się w tym filmie chyba z 3 razy - jakiś nowy rekord w niemówieniu bohatera...

 

5/10

Edytowane przez yacajackowski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla naszych pociech i nie tylko polecam bajkę Zwierzogród :)

 

Dawno nie oglądałem tak przyjemnej bajki, dziecko zachwycone i rodzice też.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zakochany Nowy Jork (2008)

 

Widziałem kilka lat temu.

Widziałem wczoraj, świeżo po wizycie w NY. 

Myślę, że pierwsza 10 mojego box office ever.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Żegnaj laleczko" muszę sobie odświeżyć, niewiele już pamiętam.

Widziałeś może wersję z 1975 roku z Robertem Mitchumem i Charlotte Rampling? 

 

Tak, widziałem kiedyś tę wersję, ale nie pamiętam już jej zbyt dobrze. Co ciekawe jednak, chyba wszystkie książki Chandlera czytałem wcześniej i mimo, że filmu z Mitchumem jeszcze wtedy nie widziałem, to jednak podczas lektury to właśnie jego wyobrażałem sobie jako Marlowe'a (oczywiście, wiedziałem, że go grał).

 

Obejrzałem "Trzy oblicza Ewy" z oscarową, dobrą rolą Joanne Woodward. Solidne kino, mimo iż kilka narracyjnych zabiegów nieco się już chyba zestarzało. Przez prawie cały seans oglądałem z uwagą, ale jednak bez większych emocji, aż do momentu, gdy wyjaśniają się przyczyny psychicznych problemów bohaterki. I to mną naprawdę wstrząsnęło, aż sam jestem zaskoczony, jak bardzo. [spojler] Głupi rytuał kultywowany przez dorosłych w starciu z dziecięcą wrażliwością - bardzo przejmująca scena.

 

A dziś nareszcie obejrzałem całe "Ministerstwo strachu". Bardzo Hitchcockowski ten Lang! Podobne konstrukcje bohaterów, relacje między nimi, intryga, "mcguffiny". W sumie porządna rozrywka, wartka akcja, kilka świetnych scen - z przywoływaną już tu niedawno sceną w pociągu i okolicznych ruinach. I sporo niuansów potwierdzających reżyserski kunszt Langa. W ogóle, amerykański okres jego twórczości bardzo lubię i znam dużo lepiej niż niemiecki. Każdy z jego amerykańskich filmów bardzo mi się podobał, w szczególności "Szkarłatna ulica", ale też "Kobieta w oknie", "Ponad wszelką wątpliwość", a nawet uznawany za słabszy "U progu tajemnicy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, widziałem kiedyś tę wersję, ale nie pamiętam już jej zbyt dobrze. Co ciekawe jednak, chyba wszystkie książki Chandlera czytałem wcześniej i mimo, że filmu z Mitchumem jeszcze wtedy nie widziałem, to jednak podczas lektury to właśnie jego wyobrażałem sobie jako Marlowe'a (oczywiście, wiedziałem, że go grał).

 

Obejrzałem "Trzy oblicza Ewy" z oscarową, dobrą rolą Joanne Woodward. Solidne kino, mimo iż kilka narracyjnych zabiegów nieco się już chyba zestarzało. Przez prawie cały seans oglądałem z uwagą, ale jednak bez większych emocji, aż do momentu, gdy wyjaśniają się przyczyny psychicznych problemów bohaterki. I to mną naprawdę wstrząsnęło, aż sam jestem zaskoczony, jak bardzo. [spojler] Głupi rytuał kultywowany przez dorosłych w starciu z dziecięcą wrażliwością - bardzo przejmująca scena.

 

A dziś nareszcie obejrzałem całe "Ministerstwo strachu". Bardzo Hitchcockowski ten Lang! Podobne konstrukcje bohaterów, relacje między nimi, intryga, "mcguffiny". W sumie porządna rozrywka, wartka akcja, kilka świetnych scen - z przywoływaną już tu niedawno sceną w pociągu i okolicznych ruinach. I sporo niuansów potwierdzających reżyserski kunszt Langa. W ogóle, amerykański okres jego twórczości bardzo lubię i znam dużo lepiej niż niemiecki. Każdy z jego amerykańskich filmów bardzo mi się podobał, w szczególności "Szkarłatna ulica", ale też "Kobieta w oknie", "Ponad wszelką wątpliwość", a nawet uznawany za słabszy "U progu tajemnicy".

Ja czytając Chandlera zawsze wyobrazałem sobie Marlowa jako Bogarta - ale to pewnie przez Wielki sen. To samo miałem z z Perrym Masonem Gardnera. Z kolei Lew Archer zawsze kojarzył mi się z Paule Newmanem - słowem nie uwolniłem wyobraźni od kinowych odpowiedników   :)

 

Co do Trzech oblicz Ewy to od razu przypomniał mi się film Children's hour (polski tyyuł to chyba Niewiniątka) Wylera który zresztą gorąco polecam. Shirley McLaine i Audrey Hepburn w bardzo dobrych rolach, film bardzo odwazny jak na owe czasy i bardzo umiejętnie budowane napięcie. 

 

Dzięki za przypomnienie Szkarłatnej ulicy! 

Edytowane przez Bartosz 86

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czytając Chandlera zawsze wyobrazałem sobie Marlowa jako Bogarta - ale to pewnie przez Wielki sen. To samo miałem z z Perrym Masonem Gardnera. Z kolei Lew Archer zawsze kojarzył mi się z Paule Newmanem - słowem nie uwolniłem wyobraźni od kinowych odpowiedników   :)

 

Co do Trzech oblicz Ewy to od razu przypomniał mi się film Children's hour (polski tyyuł to chyba Niewiniątka) Wylera który zresztą gorąco polecam. Shirley McLaine i Audrey Hepburn w bardzo dobrych rolach, film bardzo odwazny jak na owe czasy i bardzo umiejętnie budowane napięcie. 

 

Dzięki za przypomnienie Szkarłatnej ulicy! 

 

A ja gdy czytałem "Sokoła maltańskiego", to "widziałem" w wyobraźni Piotra Machalicę ze spektaklu teatru TV, który obejrzałem przed filmem Hustona i lekturą powieści.

 

uid_257bd5860a4ba75aeee8cb0adea631ee1242

 

Nasza Brigid dużo ładniejsza od Mary Astor :)

 

"Children's Hour" nie widziałem, w ogóle w filmach Wylera mam jeszcze sporo luk, choć bardzo go cenię, szczególnie za "Najlepsze lata naszego życia".

 

A znasz filmy Powella i Pressburgera? Widziałem zaledwie kilka, są bardzo specyficznie zainscenizowane i sfotografowane, jest tam wiele świetnych pomysłów. Scorsese jest ich fanem. W planach mam "Red Shoes" i "Życie i śmierć pułkownika Blimpa", ale jeszcze nie znalazłem czasu i nastroju.  Za to widziałem kilka lat temu "Czarnego narcyza" i zrobił na mnie świetne wrażenie. "Podglądacz" (samego Powella) też był intrygujący.

 

W ogóle, angielskie kino lat 40. i 50. to złoty okres tej kinematografii, muszę dokładniej się przyjrzeć tym filmom. Większość z tych, które widziałem, bardzo mi się podobały (np. "Niepotrzebni mogą odejść", "Trzeci człowiek"), ale gdy mam czas, to na ogół zawsze sięgam po coś z Hollywood.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Edmund, Bartosz , to widzieliście z pewnością Mały Cezar – film z 1931 roku w reżyserii Mervyna LeRoya na podstawie powieści W.R. Burnetta. Pierwszy amerykański film dźwiękowy o tematyce gangsterskiej.


Pozdrawiam, Marek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wróg publiczny nr 1 (2008 r.) dwie części, historia jednego z najwiekszych przestępców 20 wieku Jacquesa Mesrine'a, jeden z lepszych europejskich filmów gangsterskich, świetny klimat lat 70-tych i genialna rola Vincenta Cassela polecam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Film oglądałem jakiś czas temu, ale potwierdzam, że niezły. Cassel jest zresztą stworzony do takich ról. Swoją drogą, jeżeli w miarę ściśle  trzymali się historii życia pierwowzoru bohatera, to był to niezły świr. ;)


WARTO POMAGAĆhttps://www.siepomaga.pl

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość bart8

W końcu zabrałem się za polecany serial Gomorra. Mocny i klimatyczny, ale to co mnie najbardziej zaskoczyło to fakt, że Pep Guardiola po godzinach grywa w takich produkcjach. Kto by pomyślał, że trener piłkarski ma taki talent aktorski. :o

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W końcu zabrałem się za polecany serial Gomorra. Mocny i klimatyczny, ale to co mnie najbardziej zaskoczyło to fakt, że Pep Guardiola po godzinach grywa w takich produkcjach. Kto by pomyślał, że trener piłkarski ma taki talent aktorski. :o

Serial słaby i bardzo przewidywalny. Nie wiem skąd te zachwyty. Po pierwszej serii odpuściłem go. Pozdrawiam.

 

Wysłane z mojego D5803 przy użyciu Tapatalka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nasza Brigid dużo ładniejsza od Mary Astor :)

 

 

A znasz filmy Powella i Pressburgera? Widziałem zaledwie kilka, są bardzo specyficznie zainscenizowane i sfotografowane, jest tam wiele świetnych pomysłów. Scorsese jest ich fanem. W planach mam "Red Shoes" i "Życie i śmierć pułkownika Blimpa", ale jeszcze nie znalazłem czasu i nastroju.  Za to widziałem kilka lat temu "Czarnego narcyza" i zrobił na mnie świetne wrażenie. "Podglądacz" (samego Powella) też był intrygujący.

 

W ogóle, angielskie kino lat 40. i 50. to złoty okres tej kinematografii, muszę dokładniej się przyjrzeć tym filmom. Większość z tych, które widziałem, bardzo mi się podobały (np. "Niepotrzebni mogą odejść", "Trzeci człowiek"), ale gdy mam czas, to na ogół zawsze sięgam po coś z Hollywood.

 

Mary Astor to jednak była moim zdaniem pomyłka w obsadzie - kompletnie nie pasowała mi do roli, zwłaszcza w kontekście pełniejszego szkicu postaci w książce. 

...oczywiście widziałem tam zawsze Lauren Bacall ;)

Czy może być lepsza aktorka do ról femme fatale w kinie noir? Wystarczy zobaczyć ją w roli Vivian Sternwood - i ten głos! 

 

Co do Powella i Pressburgera, przyznam, że zawsze ciężko było mi znaleźć nastrój na te filmy -może wszystko jeszcze przede mną.

Oglądałem kilka ważniejszych tytułów z których najbardziej pamiętam właśnie Czerwone trzewiki i Czarny narcyz (który zresztą zobaczyłem w konsekwencji zainteresowania Deborah Kerr).

 

Najczęściej też sięgam jednak po Holywoodzkie produkcje, a kiedy mam ochotę na nieco bardziej artystyczne wrażenia to sięgam po stare włoskie kino. Z francuskiego też mam jeszcze sporo do nadrobienia, zwłaszcza że trudno o niektóre tytuły z późniejszego okresu (ok lat 70tych), a można było we francuskim kinie tamtych lat zobaczyć np wspólne kreacje Marcello Mastroianniego i Catherine Deneuve co musiało być interesujące (niestety nie widziałem tego). 

Swoją drogą przypomniał mi się film z Deneuve - Piękność dnia Bunuela - ciekawy jestem Waszej opinii. 

 

Marku, szczerze muszę się przyznać, że chyba jeszcze nie widziałem Małego Cezara (przynajmniej nie mogę sobie przypomnieć). Napewno mam ten film w swoich zbiorach więc nadrobię :)

Przy okazji Małego Cezara kolejny aktor który był wręcz stworzony do roli czarnego charakteru w kinie Noir - Edward G Robinson. 

Polecam też późniejszy film z Edwardem i Stevem McQueenem - Cincinnati Kid (1965). 

Czy uwierzycie, że kiedyś nie przepadałem za Stevem McQueenem i odmawiałem mu talentu (nie znając zbyt wielu jego kreacji)? Ten film to zmienił i potem nadrobiłem prawie cały jego dorobek i uwielbiam go niezmiennie do dzisiaj. 

 

 

edit: pomyślałem teraz jeszcze o jednym filmie który bardzo dobrze wspominam - Wielkie żarcie (1973) w reżyserii Marco Ferreriego  - film w swoim czasie skandaliczny i gorszący, ale uczta kinowa była rewelacyjna. Zresztą uczta w przypadku tego filmu to właściwe słowo ponieważ główni bohaterowie postanawiają popełnić samobójstwo z przejedzenia. 

Naprawdę polecam! :)

 

Może kiedyś wrócimy do kina 'gorszącego' bo właśnie chcę odświeżyć sobie filmy Passoliniego. 

Wystarczy tytuł "Salo czyli 120 dni Sodomy" 

 

:)

Edytowane przez Bartosz 86

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bartosz, polecam, kilka razy pojawia się w 'Rodzinie Soprano' "Wróg publiczny numer 1” z 1931 roku z Jamesem Cagneyem, Anthony ogląda...:)

Wróg publiczny nr 1" jest obok "Małego Cezara" uznawany za pierwowzór kina gangsterskiego, które narodziło się w latach 30 XX w.

 

 

 

Edit

To 'Wielkie żarcie' widziałem, warto zobaczyć.

Edytowane przez Master Yoda

Pozdrawiam, Marek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.