Nie widzę w tym nic złego. Dzięki temu jesteśmy wyjątkowi. Gdyby wszyscy nosili vintagowe zegarki, nie mielibyśmy tej satysfakcji chowając pod mankietem eternę albo omegę z lat 60 tych. Byłem kiedyś na obiedzie z grupą wrocławskich lekarzy. Niewiele wtedy wiedziałem o zegarkach, ale zauważyłem, że młodzi Polacy mieli na nadgarstkach ogromne, błyszczące sikory z czarnymi wysoce skomplikowanymi tarczami. Gość honorowy - profesor z Izraela nosił malutki vintagowy zegareczek na skórzanym pasku. Nie wiem dlaczego, ale pomyślałem, że ten jego zegarek jest więcej wart niż wszystkie pozostałe razem. Do dzisiaj się zastanawiam jaka to była marka.