Ageism to nie narzekanie - to fakt.
Fakt, który niesie ze sobą pewne konsekwencje; m.in. naturalny sentymentalizm do tego, co było i czego już nie odzyskamy. Końcówka lat 90. i początek 2000, to absolutny wysyp najlepszych kawałków: trance, progressive, electro, rave, techno, house, downtempo.
Wystarczy wspomnieć DJ-ów i projekty: Westbam, Svenson & Gielen, Armin, PVD, Tomcraft, Rank 1, Energy 52, Da Hool,Elektrochemie, Riva Mr. X & Mr. Y (Westbam + Afrika Islam), Members of Mayday, The Love Committee,.
A także kultowe utwory: Cafe del Mar, Sosei, Agharta, You Can’t Stop Us, 10 in 1, Sonic Empire, Ibiza Dreams, Binary Finary, Greece 2000, Run Away… i długo można by jeszcze wymieniać.
W 2004 Tiesto swoim Adagio for Strings symbolicznie zakończył pewną erę; od tamtej pory scena dryfuje w stronę radiowo-trance’owej papki: niesłuchalnej, miałkiej i pozbawionej tego wszystkiego, co sprawiało, że muzyka była nie tylko słyszalna, ale i odczuwalna.
Dlatego wolę przenieść się w przeszłość i posłuchać tego, co naprawdę było esencją klubowej sceny. Dziś takich kawałków już nie uświadczysz w klubach - chyba że na imprezach retro z ludźmi retro 😆
Więc kiedy przychodzą wspomnienia z młodości i zabaw w klubach, słucham głównie w domowym "zaciszu" – na słuchawkach.