Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here

Zeno

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1629
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Zeno

  1. Widzę, że rewolwerowy gust mamy podobny Pewnie znasz, tylko nie wiesz, że mają broń. Chwalenie się bronią jest niebezpieczne, przede wszystkim z powodów społeczno-towarzyskich. Możesz w pracy lub w towarzystwie zostać oskarżony o militaryzm, faszyzm, nazizm i chęć mordowania małych foczek. Ryzyko tego wzrasta wraz ze wzrostem liczby mieszkańców w mieście. W Warszawie ryzyko jest bardzo duże. Poza tym to nie chodzi o to, czy Ty znasz strzelców, chodzi o to, czy strzelcy znają Ciebie. Nie podjąłbym się ryzyka oddania broni i przeszkolenia - bo na tym polega "pójście na strzelnicę z kolegą" - osobie znanej tylko z Forum, nawet jeśli ma tu prestiż i szacunek. Chyba dlatego dyskusja nieco zamarła... Wstukaj w Google Map "strzelnica Warszawa", dostaniesz kilka odpowiedzi. Albo skorzystaj z tej wyszukiwarki: https://gdziestrzelac.eu/strzelnice/warszawa/ Każda strzelnica ma program pokazowy, trwający około godziny (po godzinie i tak już jesteś zmęczony i stajesz się nieuważny), podczas którego strzelasz z różnych broni - z reguły od 22lr po strzelbę. Plus: poznajesz różne zabawki, minus: koszty. Jakie koszty? Tutaj przykładowe pakiety: https://www.pmshooter.pl/index.php/pl/oferta (Ja brałbym pakiet nr 2 lub nr 3, zmodernizowany o kilka kulek z .44 Magnum). Dla porównania: gdy idę z kimś na FSO, coby pokazać mu podstawy, kosztuje mnie to 30 zł za oś na godzinę, ok 90 sztuk 22.lr (kolejne 30 zł) oraz ok. 30 sztuk 9 mm (również 30 zł). Dożo strzelania, dużo nauki, ale mniej "fajności". (I to są - jakby ktoś się pytał - też koszty mojego typowego treningu strzeleckiego, a raczej rekreacji.) Koszty można obniżyć szukając strzelnic poza Warszawą (bywają 2 razy tańsze), a przede wszystkim zniżek na Gruponie: https://www.groupon.pl/oferta/warszawa/strzelnica Najpierw idziesz na taki program full-wypas. Później powracasz na zabawę tym, co Ci się podobało za pierwszym razem. Podczas trzeciej wizyty strzelasz z tego, co Ci się podobało za pierwszym razem, ale na jakiejś innej strzelnicy. I wtedy z reguły wiesz, czy strzelectwo jest dla Ciebie. FSO i ZKS są duże, tanie i panuje na nich fajna atmosfera, ale raczej dla swoich, a nie dla komercyjnych. Komercyjnych doceniają na AVGO, ale tam drogo. PM Shooter - komercyjna i tańsza (na pewno była tańsza, zanim się przeniosła z Pragi do Pyr). Legia - tam nie lubią ani komercyjnych, ani nikogo spoza (no i drogo). Warszawianka jest całkiem fajna, kameralna. Początkującym polecam B7 na Targówku Fabrycznym - kameralna, kulturalna (czysta, klimatyzowana, elegancka), a obsługa - szczególnie jak się trafi na obu właścicieli - jest bardzo zaangażowana, chętna do popisania się zabawkami, elastyczna i responsywna (W stylu: "Podobało się 44 Magnum? proszę chwilę poczekać, przyniosę prywatne 460"). Nie jest też tak droga, jak się może wydawać (choć oczywiście droższa niż FSO, czy ZKS) https://b7strzelnica.pl/cennik/ Post obszerny, ale przecież... Trzeba siać
  2. Różnica ciśnień panujących wewnątrz wodoszczelnego zegarka i na wysokości kilku kilometrów potrafi wypchnąć szkiełko na zewnątrz. A raczej "potrafiło", bo współcześnie szkiełka montuje się dużo bardziej trwałymi metodami. Dlatego w zegarki lotniczym z lat 50. wodoszczelności nie było. Piloci LWP - historia z lat 80. XX wieku - mieli zegarki służbowe: bywały Breitlingi, ale bywały też Poljoty (OIDP). Poljoty były robione tak, aby wytrzymać ciśnienie panujące w kabinie samolotu pasażerskiego (równe ciśnieniu na 3000-4000 metrach), ale latano w nich powyżej 10 000 metrów. I szybki robiły "plump!". Jedynym sposobem było wywiercenie otworu wyrównującego ciśnienie. Do tej pory nie wiem, czy wypadające szybki w Poljotach to była wina błędów projektowych (częstych w Sowietach), czy niewłaściwego użycia (częstego w LWP).
  3. Jak już doradzasz komuś, jak zostać złodziejem i oszustem, to rób uwzględniając realia
  4. Że, bo, gdyż, ponieważ, albowiem?
  5. Zeno

    Certina Powermatic

    Bo sam zacząłeś? Nie miałem intencji obrażania - opisałem abstrakcyjne rozterki abstrakcyjnego kupca - ale przepraszam. Dyskusja nie przybrałaby nieprzyjemnie agresywnego tonu, gdyby nie Twoje arbitralne wypowiedzi, typu "większość osób tu na forum", "Kolegi wyżej nie słuchaj" etc... Niektórzy kupują zegarki nowe, inni szukają okazji, jeszcze inni z premedytacją kupują zegarki uszkodzone. Niektórzy - o zgrozo! - uważają, że japońskie zegarki są lepsze niż szwajcarskie (albo na odwrót, nie pamiętam). EOT
  6. Zeno

    Certina Powermatic

    Nie. Radzę mu kupić zegarek, bez obaw o wyimaginowane "zastygnięte smary". A jak się obawia że przez te mityczne "zastygnięte smary" zegarek "wyląduje u zegarmistrza" to rabat z nawiązką wystarczy na pokrycie kosztów. Zegarki w sklepie mogą: a/ leżeć przez trzy lata w pudełku na dnie szafy i zachorować na "zastygnięte smary". b/ leżeć przez trzy lata na ekspozycji i raz na kwartał być nakręcanym (co oczywiście zapobiega "zastygniętym smarom") ale jednocześnie być wymacanym przez te kilka osób. To fascynujące nosić foliową czapeczkę i zastanawiać się, co dla zegarka gorsze: a/ "zastygnięte smary", czy b/ "wymacanie przez klientów"... Zresztą w sklepie (słusznie!) uznali, że 3-letnie leżakowanie to nie jest powód do udzielenia rabatu, i na pewno znajdzie się ktoś, kto uzna że to okazja kupić Certinę w cenie z 2018 roku.
  7. Zeno

    Certina Powermatic

    10% rabat pozwoli na dogłębny przegląd u zegarmistrza i zaproszenie dziewczyny na obiad Podoba mi się Twoje podejście - dzięki takim jak Ty mogę korzystać z okazji, dawać zarobić zaprzyjaźnionemu zegarmistrzowi i chodzić z dziewczynami na randki! Nie zmieniaj się: bądź twardy i z zasadami
  8. Zeno

    Certina Powermatic

    Smary zastygły... Daj spokój, nie bądź świętszy od papieża. Poproś o rabat i kupuj.
  9. Ja Ci wierzę. Twój pierwszy post - https://zegarkiclub.pl/forum/topic/111130-broń-palna-strzelanie-i-nie-tylko/page/109/?tab=comments#comment-3031151 - był całkiem niewinny, w rodzaju "napiszę coś lekko kontrowersyjnego". A później poniosła Cię dyskusja - powtórzę to po raz trzeci - a Twoje poglądy się zradykalizowały. Poza tym niekoniecznie jesteś w błędzie, tylko kontekst jest niewłaściwy (nawet pisałem, że "Lekceważyć boczny zapłon to można po wielu latach strzelania, a nie podczas doradzania nowicjuszowi"). Nie ma się co kłócić Nie - miałem być "elitą" - zamiast TT mieliliśmy Tantale. No i Goździki... ...więc mam prawo się wypowiadać
  10. To ja przepraszam. Nie chciałem Cie urazić: w tym samym zdaniu, w którym użyłem określenia "wiatrówkowiec" - i to zupełnie bezosobowo - siebie określiłem jako "snajpera z 25 ACP". Wrzuć proszę na wakacyjny luz. Co do CZ 75B - nie uważam, że ma jakiekolwiek wady. Dla mnie niemal wszystkie pistolety 9 mm są nudne, a CZ 75B jest jednym z najnudniejszych reprezentantów tego kalibru (choć palma pierwszeństwa oczywiście należy się Glockowi). Są równie poprawne co piwo Tyskie... i - dla mnie - równie bez wyrazu. Tyskie ma wielu fanów, Tyskie nada się do wszystkiego, Tyskie czasami pijam, ale zimą wolę portera, a latem radlera. Kwestia gustu, niekoniecznie dobrego... Musiałeś dawno z S&W Victory strzelać 1/ Pisanie o krótkiej drodze spustu S&W Victory to żart? S&W Victory może nie ma spustu jak Glock, ale nie wiele lepszy od CZ 75 i gorszy niż w wielu nowszych giwerach. Niektóre 22 są zresztą bijnikowe. 2/ Jako żart muszę też traktować fragment o niemożności prawidłowego zapięcia clamshella - geometria chwytu i wszystkie manipulatory są w S&W Victory takie, jak w pistoletach służbowych. Poza tym negujesz kaliber, a nie model pistoletu, a są przecież odpowiedniki "dziewiątek" w bocznym zapłonie, a imię ich Legion: CZ Kadet, M9/22, P22Q, etc... 3/ Podobnie jako żart muszę odebrać pisanie o takich tematach jak punkt przełamania czy reset - nawet Glocki poszczególnych generacji się tym różnią, a nawyki zdobyte na służbowym CZ 75 do niczego nie przydadzą Ci się w służbowym xDM, nie wspominając o prywatnym Bodyguardzie do samoobrony. Tu jednak nie chodzi o nieścisłości techniczne, tylko o inne aspekty związane ze strzelectwem i nabojami bocznego zapłonu. O to, że nie każdy strzelec musi "zapinać clamshella": niektórzy będą strzelać sportowo, inni - używać broni gdzie "clamshella" nie ma jak "zapiąć". O to, że boczny zapłon uczy zdrowych nawyków: celowania chociażby. O to, że boczny zapłon umożliwia trening kilkukrotnie intensywniejszy: ile razy można strzelić "dziewiątką" z półkilogramowego Glocka 43 podczas treningu, zanim nadgarstek nie spuchnie? O to, że 22lr daje doświadczenie potrzebne do swobodnego obcowania z bronią: amunicja 22lr jest 3 razy tańsza od 9mm Para (i 4 razy tańsza od 9 mm Browning) więc zakup S&W Victory (~2000 zł) zwróci się po około 3000 strzałów, czyli po 15 - niezbyt intensywnych - treningach. Po trzech miesiącach strzelania. Ale najważniejsze jest bezpieczeństwo moje i moich towarzyszy na strzelnicy. Lepiej, żeby nowicjusz nauczył się strzelania na bocznym zapłonie, żeby nauczył się cierpliwości, żeby szanował wystrzelone pociski, żeby umiał liczyć do pięciu, żeby nauczył się w bezpieczny sposób usuwać zacięcia... niż żeby przyszedł na strzelnicę w poszukiwaniu mitycznej szmocy. Korpo-szczur odstresowujący się w 3 minuty wystrzeleniem 4 magazynków z 8-calowego M16 w zamkniętej strzelnicy; pseudo-kowboj nie potrafiący załadować magazynka pompki; adept 3guna z workiem wadliwej elaborki; fan filmów akcji z rozklekotanym rewolwerem 357. Ich wszystkich łączy jedno - brak treningu na bocznym zapłonie. I o to mam do Ciebie największą pretensję - że namawiasz do złego. Powtórzę z wcześniejszego postu: nie mam wątpliwości, że masz duże doświadczenie, ale przyznaj, że dyskusja Cię nieco poniosła i przesadziłeś. Albo nie przyznawaj - nie mam ambicji "wygrywania w internety". Powiedzmy, że masz nieortodoksyjne podejście do szkolenia strzeleckiego Żeby nie było wątpliwości: tak jak wielu z mojego pokolenia uczyłem strzelać się w wojsku i przez pierwszych kilka lat nie widziałem bocznego zapłonu na oczy
  11. To nie jest PPK, to jest Beretta 950. W "Dr. No" każą Bondowi oddać Berettę i używać Walthera PPK 7,65 mm, argumentując, że to najlepszy ówczesny (1958 rok) pistolet. Niestety, nie wiadomo, jaką Berettę Ian Fleming miał na myśli. Co prawda według legendy pracował w wywiadzie, ale rzadko się wspomina, że na stanowisku Miss Moneypenny Na broni się nie znał. Teoretycznie Bond powinien używać Beretty modello 1950, kalibru 6.35 mm (takiej jak na obrazku). Pojawia się ona zresztą w innych filmach z Bondem jako "eastern egg". W powieści jednak kilkukrotnie wspominane jest, że miała ona "rękojeść szkieletową" i repetował ją zamkiem. Tymczasem 950 jest bardzo interesującą bronią: nie dość, że ma uchylną lufę (więc nie trzeba manipulować zamkiem), to w dodatku sprężyny powrotne znajdują się pod okładkami chwytu (więc nie można ich zdjąć i zrobić "skeleton grip"). Pozostaje więc antyczna Beretta 418 z 1920 roku, w kalibrze 6.35 (broń dużo gorsza niż 950) albo Beretta 34 w kalibrze 9mm Corto. Ta ostatnia pokazana jest w filmie "Dr No" podczas sceny pożegnania z bronią. Najzabawniejsze, że Beretta 34 to pistolet... lepszy od Walthera PPK Wbrew pozorom Beretta 950 jest bronią dość celną. Ma fajny spust (lepszy niż w PPK), całkiem zacne przyrządy celownicze (dla mnie lepsze niż w PPK) i odrzut/podrzut jak boczny zapłon (lepszy/mniejszy niż w PPK). Ma jednak krótszą (gorszą) lufę. Na 25 metrów można każdym pociskiem trafić "w czarne", czyli cel wielkości klatki piersiowej. Z kilku metrów - na takim dystansie powinno się jej używać - można celować w oko. Na 50 metrów - a takie dystanse są wspominane w książkach o Bondzie - na pewno da radę strzelać i trafiać. No, ale to trzeba być Jamesem Bondem albo Jerrym Miculkiem. Problemem na takich odległościach jest skuteczność. Dobre trafienie 6,35 z 50 metrów może być śmiertelne. Ale na 50 metrach trudno dobrze trafić niezależnie od tego jak jesteś dobry, bo techniczny rozrzut to jakieś 10 cm. Lepszą amunicją jest 9 mm Corto . 7,65 mm (czyli 32 ACP) jest najgorszym rozwiązaniem: nie ma ani wdzięku 6,35 (czyli 25ACP), ani szmocy 9 mm Corto (czyli 380 ACP). To pisałem ja, Zeno, ekspert od literatury sensacyjnej i kina klasy B
  12. Niedawno napisałem: Nie rozmiar się liczy, a technika... Do czego to doszło, żeby ekspertami od strzelania zostali: wiatrówkowicz, snajper strzelający .25 ACP oraz facet z .44 Magnum do samoobrony (Tak, wiem, że cytowanie zdjęć jest niemile widziane, ale chodzi o kontrapunkt)
  13. Zeno

    Zeno

  14. Lekceważyć boczny zapłon to można po wielu latach strzelania, a nie podczas doradzania nowicjuszowi. Nie mam wątpliwości, że masz duże doświadczenie, ale przyznaj, że dyskusja Cię nieco poniosła i przesadziłeś
  15. Nie rozmiar się liczy, a technika Poza tym @Maciej72 wyjaśnił "dlaczego .22 lr?". Faktycznie można mieć wątpliwości Nie, akurat 9mm jest najnudniejsze. A CZ-75 to środek nasenny. Na razie chcesz kupić Golfa IV, bo widziałeś z okna, że koledzy na osiedlu fajne oberki nim kręcą Interesujący to jest... nie wiem?... Heckler & Koch Mark 23. Strzela co prawda kartoflami, ale za to jak celnie... Albo Lee Enfield Jungle. Ten akurat celny nie jest, ale jakie ma walnięcie... chcesz M16 z obrazka? Ale jakiego? Takiego z 24-calową lufą, żeby był celny na 500 metrów, czy z 8-calową, żeby czapki kolegom na osi obok pospadały? No ale miało być o pistoletach. Chcesz coś dużego, to kup sobie S&W 460XVR z czterocalową lufą (nówki dostępne w Polsce). To broń, przy której wspomniany Desert Eagle jest taki malutki, a Brzydki Burak podniecający się .458 Casull wydaje się przedszkolakiem. Albo jednostrzałowego Thompson-Center w kalibrze .45-70 Gov (chyba tylko używki). Albo Derringera .45 LC. Ale równie dużo frajdy sprawia wsadzenie 10 kulek w czarne z 25 metrów z Beretty 950. A to nawet nie jest 22 lr, tylko 22 short (no i oczywiście 6,35 mm). Dlatego radzę zacząć od bocznego zapłonu: nie tylko nauczysz się podstaw i przestaniesz stanowić zagrożenie dla innych, ale również zorientujesz się, co jest ciekawe, a co nie jest. I zorientujesz się, co chcesz znaleźć. I unikniesz losu wielu takich, co stali się obiektem żartów, bo myśleli, że szmoc i sprzęt to wszystko. Szmoc i sprzęt to wiele, ale po kilkuletniej praktyce
  16. Wbrew temu, co napisali Koledzy, można doradzić dość precyzyjnie. Zastrzeżenia że "nie można dać Ci konkretnej wskazówki, że ten albo ten, Twoja ręka, Twoje oko, Twój skład" są na nieco późniejszy etap zabawy ze strzelectwem. I wówczas są słuszne. Pierwszy pistolet musi być: 1/ Bocznego zapłonu. Strzelasz trzy razy taniej niż z centralnego. 2/ Nowy z gwarancją. Używany nie jest dla nowicjusza: może mieć ukryte wady wymagające napraw, a co gorsza - może być niebezpieczny (np. mieć "podpiłowany" spust). 3/ Popularny i prosty. W razie problemów - czy to technicznych, czy treningowych - łatwiej uzyskasz pomoc. 4/ Zdecydowany w charakterze. Żadne hybrydy - nie ma pistoletów uniwersalnych. Postrzelasz i sprecyzujesz swoje wymagania. Jest taka strona - niekoniecznie aktualna i kompletna, ale pomagająca się zorientować w możliwościach: https://cenybroni.pl/pistolety_select.php?woj=&kaliber=.22LR&producent=&cena_min=&cena_max=&lufa_min=&lufa_max=&sort=&str=2 Odpuszczasz sobie wszelkie znalowe chińskie homage z pierwszej strony (tak jak z zegarkami), rewolwery i hybrydy w rodzaju CZ Kadet. Odpuszczasz ostatnią stronę - tam jest zbyt drogo. Pozostaje Ci S&W Victory, Ruger IV oraz Beretta 87 Target. Tę ostatnią wybierasz jak jesteś hipsterem, Rugera - jak chcesz żeby Ci pasował do złotej Invicty w rozmiarze 50. Jeśli popisywanie się jest Ci obce - wybierasz S&W Victory. I wszystko
  17. "Dostępność: brak towaru" To jakieś dziwne chrono, z dniami tygodnia w totalizatorze... Natomiast "produktem dnia" w tym sklepie jest Bulova Moon Watch (ref. 96B251), którą kilka osób tutaj ma i nie ma nikogo niezadowolonego. Warta tych pieniędzy, nawet jeśli nieco ponad Twoj budżet.
  18. Zeno

    Przestroga ;)

    Rzuć robotę, która wymaga od Ciebie takiej dyspozycyjności...
  19. Nie. Wrzuć w Google "Miami Dade Shooting 1986" i przestudiuj wnioski (nawet jeśli nieco się zdewaluowały). Legalny. Najtańsza nowa broń w polskich sklepach to właśnie lupara za 499 zł.
  20. A ja nie korzystam. Daję zarobić zegarmistrzom. Taki prywatny program wspierania zawodów rzadkich
  21. Zeno

    Prostota

    A jak się nie uda, to spróbuj znaleźć Poljota Signal. Są taktowane na 18 000 a nie 28 800, więc chodzą jak traktor. Przy okazji: gdzie chowa się dusza w zegarku? Za sprężyną? Bo to jedyna różnica pomiędzy mechanikiem i kwarcem...
  22. Wpisz w Google: "cheap rolex submariner vintage homage" i dostaniesz całe mnóstwo odpowiedzi. Szukaj roleksowych referencji 5513 albo 5517
  23. Nie, nie wszystkie 24h Glycine są oznaczane "Purist", wszystkie natomiast są GMT (wskazówki pokazują czas uniwersalny, czas lokalny ustawiasz bezelem). Wersje 12-godzinne najłatwiej rozróżnić po dodatkowej wskazówce, ale są również 24-godzinne z dodatkową wskazówką pokazującą czas w trzeciej strefie. Te "No 1" to repliki pierwszych modeli. Mało praktyczne: zerowa wodoodporność, niewielki cyferblat. Najnowsze to bodajże "No 22" (w rozmiarze 42-46) oraz - nieco starsze - "No 18" (39-32). Te z reguły oznacza się "Purist" (24h cyferblat, 24h jeden obrót wskazówek) albo "GMT" (24h cyferblat, 12h jeden obrót wskażówek). Są również "double twelve" - z cyferblatem 12h i oczywiście 12h obrót wskazówek. Oraz modele z wyższej półki, np. SST. Do cen doliczamy 25%, a czarny Glycine 36mm 24h występuje chyba w kilku referencjach. "Chyba" bo myli mi się z wersją 39mm. A te są liczne. Np.: https://zegarownia.pl/zegarek-meski-glycine-airman-18-automatic-gl0229 ^^^ Chyba najładniejsza wersja kolorystyczna. Najładniejsza, bo "moja" EDIT: Nie , nie moja, to jest "GMT" a nie "Purist"
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.