-
Liczba zawartości
1591 -
Rejestracja
Typ zawartości
Forum
Profile
Galeria
Kalendarz
Blogi
Sklep
Zawartość dodana przez Zeno
-
Spitfire Uważam, że Twoje mniemanie, iż "jest naprawdę za mały" wynika tylko i wyłącznie ze zbyt dużej liczby obejrzanych zdjęć reklamowych. Fotomodel może sobie nosić patelnie na nadgarstku, w realu zegarek powinien być dyskretny. A jak nie Spitfire, to Mały Książe: tytanowy jest nudny do bólu, a heritage z tą podrabianą patyną jest fałszywy i śmieszny.
-
A co to tam ten +/- na 12?
-
Ale jak to?!? 97K euro za zegarek bez sekundnika? Czy też może ma sekundnik w górnym totalizatorze?
-
Odpowiadając merytorycznie: Tarcze przedstawiają zagrożenie. TS09/TS-10 (francuz) - to uzbrojony bandyta. 23P (zielono-żółta) - żołnierz wroga. Odpowiadając niemerytorycznie (aby pokazać, na jak niski poziom sprowadzasz tę dyskusję): Interesujesz się zegarkami, prawda? Czy ukradłbyś zegarek z ręki nieprzytomnej ofiary wypadku drogowego? Proszę, nie zamieniaj tego wątku w ściek!
-
Restartując wątek: Uważam, że broń długą powinien móc posiadać każdy. "Broń długą" - najlepiej karabin wojskowy, pozbawiony możliwości prowadzenia ognia samoczynnego. "Każdy" - kto nie jest przestępcą lub osobą z problemami psychicznymi. Najlepiej po kilkudniowym obozie PO/WOT, gdzie uczyliby podstaw strzelania, ratownictwa, obrony cywilnej. Broń krótka - po staremu (może z wyłączeniem haraczu dla PZSS) Dlaczego? Dla bezpieczeństwa państwa i jego instytucji. Dla celów edukacyjnych: aby wzrosła odpowiedzialność i zrozumienie obowiązków obywatelskich. A także dla zniechęcenia wroga zewnętrznego i dla powstrzymania ambicji polityków. Niechęć do broni uważam za tak samą irracjonalną postawę jak niechęć do klaunów cyrkowych. Nie wierzę w to, że posiadanie broni zwiększa przemoc w społeczeństwie (to nie jest zresztą kwestią wiary), że oszołomy będą biegać z karabinami po ulicach (nie u nas). Nie czuję potrzeby noszenia broni do ochrony osobistej - nie u nas
-
A tym, którzy chcą chronograf, zaproponujesz zegarek z rezerwą chodu? Sun&Moon to tani efekt uboczny w zegarkach produkowanych na chiński rynek - tak jak 24-godzinny totalizator. Tego jest całkiem sporo. Można zausugerować się wynikami na chrono24: https://www.chrono24.pl/search/index.htm?caseDiameter=44&caseDiameter=45&caseDiameter=35&caseDiameter=36&caseDiameter=37&caseDiameter=38&caseDiameter=39&caseDiameter=40&caseDiameter=41&caseDiameter=42&caseDiameter=43¤cyId=PLN&dosearch=true&facets=functions&facets=movementType&functions=1020&maxAgeInDays=0&movementTypes=1&movementTypes=2&pageSize=60&priceFrom=500&priceTo=2000&redirectToSearchIndex=true&resultview=block&sortorder=1 Z nowych szwajcarów to może się jeszcze uda znaleźć Glycine (większość ofert jest "out of stock") albo Edoxa. Glycine bardziej elegancki, Edox dość prosty. Zeppeliny mają mocno przesadzoną cenę: za niewiele wiecej są Junghansy. Najtańsze są całkiem fajne zegarki chińskie z Alibaby, w dziale chińskim sprawdzisz poziom zaufania do danej marki. Ja mam Sugessa (chrono+fazy) i to typowo chiński zegarek: mechanicznie w porządku, ładny na pierwszy rzut oka, ale na drugi, trzeci i kolejny widać coraz więcej niedoróbek. Ale w tej cenie (mniej niż 1000) za mechaniczne chrono z fazami Księżyca, te kosmetyczne niedoróbki można zaakceptować. Sea-Gulle są rzadsze, droższe i - być może - lepsze. Z ucywilizowanych chińczyków to warto szukać Thomas Earnshaw Longitude Moonphase (mają dobrą cenę i dobrą jakość, marka nie jest zła) oraz zegarki Lamberti Orologiai. Lamberti Orologiai to włoska marka butikowa od "przedwojny" sprzedająca zegarki innych producentów i mają w ofercie zegarki z fazami Księżyca na chińskich werkach ale z europejskim wykończeniem. Teraz brałbym Glycine (którego mam). Jeśli nie Glycine, to szukałbym Thomasa Earnshawa. Jeśli i jego bym nie znalazł, to ryzykowałbym Sugessa lub Lamberti Orologiai. Tutaj to kwestia tego, co dla Ciebie ważniejsze: cena, czy jakość (wziąłem tańszego Sugessa).
-
Oba zegarki świetne. Trudno wybrać, który lepszy. Kilka argumentów na "lepszość" Omegi: - Historyjka o pilotach niekoniecznie jest „fajniejsza” niż o kolejarzach. Wzrost popularności B-uhrów pod koniec XX wieku - na której zyskał IWC (tak, wiem, jego geneza jest nieco inna) - była spowodowana wzrostem resentymentów neoznazistowskich w zjednoczonych Niemczech. - Omega jest również bardziej spójna stylistycznie. IWC to takie coś pomiędzy pilotem, a zegarkiem "combat". Nie oznacza to jednak większej uniwersalności IWC, bo ze swoim mikrym rozmiarem słabo nadaje się na pilota. Z kolei jak Omegę wrzucisz na krokodyla, to może rozbić za garniturowca. - Mechanizm również wskazuje na Omegę. Sellita... no cóż, nie będzie ta, to będzie tamta Zegarek z takim werkiem pewnie jeszcze kupisz (i to nie jeden), a jak się pozbędziesz manufakturowej Omegi, to jej tak łatwo nie odzyskasz. - W tych barwach i paskach Omega prezentuje się lepiej. IWC jest za białe. - Kosztują podobnie. Cena IWC jest sztucznie nadmuchana: płacisz za modną ostatnio metkę i "historię" stworzoną przez marketingowców. Cena Omegi jest usprawiedliwiona ciągłością tradycji i manufakturowym werkiem. IWC nosiłbym. Ale gdybym miał wybór, nie wahałbym się ani chwili: Omega
-
Ten zegarek ani nie jest niekonsekwentny, ani nie jest skierowany do bogatych (czy mających ambicje bycia bogatymi). To po prostu zegarek odwołujący się do kultury rosyjskiej i do rosyjskich tradycji zdobniczych. Tytuł recenzji doskonale to oddaje - jajka Faberge'a były dokładnie tym samym. (Swoją drogą recenzja jedna z lepszych, jakie czytałem.) Rosyjskie wzornictwo korzysta z zupełnie innych wzorców kulturowych niż europejskie. Znacznie upraszczając: u nas odwołania do Rzymu, u nich odwołania do Bizancjum. We wzornictwie zegarkowym różnice są jeszcze większe, bo zegarki i zegary miały wskazywać czas nabożeństw, więc na wschodzie musiały pasować do cerkwi budowanych w stylu neobizantyjskim i neorosyjskim, a u nas produkcja zegarków zajmowali się purytańscy hugenoci, którzy znaleźli schronienie w kalwińskiej Szwajcarii. Za czasów komuny takie wzornictwo w Rosji było niemile widziane, zarówno z powodu niechęci do Cerkwi, jak i z powodów społeczno-ekonomicznych. Jak komuna upadła i zaczęto ponownie budować cerkwie, to ta estetyka wróciła. Jest ona wyraźna w zegarkach robionych dla Rosjan takich jak Vostok - Europe, czy Aviator (Swiss Made) i bardzo wyraźna w tym zegarku. W naszych oczach ten zegarek może wydawać się niekonsekwentnym dziwadłem, ale dla Rosjanina (Ukraińca, Białorusina) taki zegarek jest spójny i zrozumiały. Historyk sztuki pewnie "odczyta", w tym zegarku więcej niż my: np. 24-godzinna tarcza nawiązuje do tarczy zegarów kościelnych, liternictwo nazwy odwołuje się do literatury, etc... Dokładnie tak samo, dla Amerykanów spójne i zrozumiałe są olbrzymie wielokolorowe divery, czy dla Chińczyków - open-hearty. Po prostu korzystamy z odmiennych wzorców kulturowych i nie wszystkie kody kulturowe są dla nas zrozumiałe.
-
Ufffff... Jak to dobrze, że używasz polskich czcionek...
-
Pływać? W diverze? Żeby się popsuł?
-
Zdjęcia zawsze przekłamują widoczność wskazówek (bo są statyczne, a sprawdzanie czasu to czynność dynamiczna). Warto obejrzeć na żywo, bo te wskazówki naprawdę fajnie wyglądają. Doxa fajna, ale płacisz 400 złotych ekstra, a różnicy jakościowa to jakieś... 40 groszy. Za 400 więcej szukałbym Certiny DS-1.
-
Lepiej wybrać Adriaticę. Pomijając już to, że jest ładniejsza bardziej oryginalna (wskazówki!), to: - Dzień tygodnia w datowniku... się kojarzy z pracą. I zegarkami z Dalekiego Wschodu. - Marka jest w części kontrolowana przez kapitał polski, więc część wydanych pieniędzy (ale bardzo niewielka) wróci do kraju. - Chapter ring ma kłamliwą podziałkę: sekunda dzielona na 5, a ETA 2824 ma częstotliwość 4 Hz. Oszustwa - nawet takie - są be i fuj! Te 7 sekund, to dla mechanizmów ETA 2824 wyższej specyfikacji - "top" lub "chronometer". Tutaj masz pewnie "standard", więc gwarancji nie ma. Ale będzie puntualny. Ja brałbym Adriaticę
-
TOMMY HILFIGER 1791576 CHASE czy ZEGAREK SEIKO SKS544P1
Zeno odpowiedział beny16xd → na temat → Jaki zegarek...
TH to zegarek garniturowy, a Seiko to sportowy. Ja bym nie skreślał TH, szczególnie jeśli lubisz wskoczyć w garniak, a Twoja dziewczyna doceni Tommiego Hilfigera. (Bo przecież poza tym Forum zegarki są po to, żeby imponować dziewczynom.) -
Wybór to oczywiście kwestia indywidualnego gustu niż rzeczywistych argumentów, ale jak dla mnie: - pomarańcza jak open-heart: znudzi się. - chcesz zegarek na plażę, kup sobie Swatcha. - ten pierwszy jest bardziej uniwersalny. - i najważniejsze: kolor czarny wyszczupla.
-
Ja tam noszę. Ale to styl sportowy, a nie formalny. A te zegarki proponowane tutaj to zegarki formalne, do białej koszuli i krawata, Mnie też, choć wolę granatowy. Jak Ci się takie formalne zegarki podobają, to się nie przejmuj tym, że będziesz je nosił do sportowego stroju Ja mam np coś takiego: Więcej tutaj: https://www.ablogtowatch.com/bulova-curv-chronograph-watches-hands-on/
-
Do koszul (flanelowych) i do marynarek (noszonych na t-shirty), czy do koszuli, krawata i garnituru? Jeśli to drugie, to zegarki pasują. Jeśli to pierwsze, to nie bardzo. Musisz szukać czegoś bardziej sportowego. Bardziej pasuje diver, chrono, czy combat
-
Moja niekompetencja nigdy nie przeszkodziła mi w zabraniu głosu
-
To, że do fraka - zasadniczo - nosi się zegarek kieszonkowy wynika z faktu, że rozwój fraków - tak samo jak rozwój kultury balowej - zatrzymał się wraz z wybuchem I wojny światowej. Zegarków naręcznych wówczas nie było (tak, jestem świadom wyjątków). Smoking to nic więcej, jak XIX-wieczny odpowiednik dresu: kurtka zakładana przez mężczyzn, żeby podczas palenia elegancka marynarka nie przeszła dymem cygara. Lepiej się nad nim nie zatrzymujmy
-
I kto by pomyślał, że w sąsiednim wątku dyskutujemy o tym, czy garniturowce mogą mieć na cyferblacie arabskie cyfry, czy tylko indeksy
-
No ba! Przecież tak napisałem: Gdybym został źle zrozumiany, w bezpośrednie rozmowie, to błyskawicznie wyjaśniłbym nieporozumienie. Na forum internetowym - dowolnym - to nie działa. Brak bezpośrednie kontaktu zdaje się dawać pozwolenie na agresję. Tutaj wyjęty z kontekstu fragment jest oczywistym dowodem na to, że jestem guru, albo że się nie znam, albo że jestem wielbłądem. Nie, nie jestem wielbłądem EOT
-
(Pierwsza część mojej wypowiedzi dotyczyła zasad formalnych: ) Sformalizowany dress code powstawał na przełomie XIX i XX wieku, a od końca lat 30. jest spetryfikowany. Przestrzeganie go wymaga - wymagało - noszenia fraków i kapelusza stosowanego. Niewłaściwy mundur dyplomatyczny mógł doprowadzić do konfliktu międzynarodowego. Podczas oficjalnych wystąpień konieczne jest - a właściwie było - noszenie złotych dodatków. Sygnetów rodowych, pierścieni uniwersyteckich oraz odznaczeń państwowych. Są one najczęściej wykonane ze złota. Zegarek bez złotych dodatków nie pasuje - nie pasował - do takiego stroju. (Druga cześć mojej wypowiedzi dotyczyła stanu faktycznego: ) Dziś sformalizowany dress code jest niemożliwy - bardzo trudny - do przestrzegania. Zegarek może być dowolny: "Kup złoty zegarek. No chyba, że Twój ulubiony jest srebrny. Wtedy weź srebrny". (Reasumując: ) Możesz oczywiście uważać, "że porządny zegarek garniturowy nie musi mieć złotych elementów", ale nie będziesz czuł się głupio mając "Złoty Krzyż Zasługi" na piersi i platynowy zegarek na nadgarstku?
-
Guru? A co to znaczy? Fragment "Kup złoty zegarek. No chyba, że Twój ulubiony jest srebrny. Wtedy weź srebrny" wydawał mi się wystarczający, aby pokazać mój stosunek do kanonów.
-
Wykład byłego dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ. Ale nie w części zegarkowej. W części "kreacja zasad zakończyła się w latach 30. XX wieku, więc teraz nie mają najmniejszego znaczenia": i tu padły przykłady wytycznych skarpetkowych i cyferblatowych (było też coś również o brylantynie). W części zegarkowej powiedział, żeby wyjąć kij z... - w jego wersji było to bardziej eleganckie, w końcu to dyplomata - i nosić, co się chce. Bo zegarki to domena ludzi pracy, którzy muszą kontrolować czas. "Proletariat niech kupuje Rolexy i Patki, prawdziwy gentleman nie musi zajmować się takimi drobiazgami jak pomiar czasu" - powiedział. O obowiązkach towarzyskich i tak przypomni mu osobisty sekretarz. Nie wiem, czy wyjdzie mi tak elegancko jak wspomnianemu dyplomacie... Ale spróbuję: nie podchodźcie do tego tematu tak poważnie. W poprzednim poście umieściłem zbyt mało uśmiechniętych buziek, żeby to Koledzy zrozumieli?
-
W zakresie skarpetek na podwiązkach też?
-
A chcesz porządny zegarek garniturowy, czy też coś, co można założyć do garniaka? Jak to drugie, to weź, co chcesz. Są i tacy, którzy noszą divery, bo im się wydaje, że są Dżejmsami Bądami. Jak to pierwsze, to zegarek ma: - być bardzo płaski. - mieć jasny cyferblat (czarny i brązowy - raczej nie, bo dodatki są w tych kolorach; granatowy raczej nie, bo ogranicza wybór brązowych marynarek; chyba że nie nosisz brązów, więc wówczas granat jest OK, bardziej kolorowe tarcze t tylko w zegarkach sportowych) - mieć indeksy (cyfry rzymskie tylko w zegarkach kieszonkowych, cyfry arabskie - tylko w militarnych, California dial - tylko w nurasach) - mieć złote elementy (chyba, że stać cię na cały złoty zegarek - wtedy oczywiście złoty). Takie kurczowe trzymanie się zasad wymaga również wymiany srebrno-złotej obrączki na obrączkę złotą i noszenia skarpetek na podwiązkach (gentlemen nie nosi elastycznych skarpetek). Musisz znaleźć złoty środek. Diver do garniaka to przesada. Skarpetki na podwiązkach - również. Elegancki zegarek musi mieć jednak złote elementy. Ułatwia to ubraniowe zgranie się z biżuterią żony. Ponadto odróżnia go to od zegarka roboczego. No chyba, że Twój ulubiony jest srebrny. Wtedy weź srebrny