Mało prawdopodobne. Jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności, tanie Stowy zniknęły kiedy Jorg zaczął pracować nad 'inhausowym' mechanizmem Durowe... Rozwój kosztuje Z tego co pamiętam różnice były trzy: - Inna technika barwienia tarczy. Jakiś szlachetniejszy materiał bodajże z zawartością srebra. - Wskazówki barwione termicznie. - Specjalny rotor z "niemieckiego srebra" (w budżetowej był standardowy, stalowy etowski) Z punktu widzenia użyteczności to nie miało większego znaczenia, przynajmniej na krótką metę. Być może po wielu dziesięcioleciach, będzie to miało jakieś znaczenie. Być może w budżetowej Stowie, tarcza po wielu latach bardziej zdziadzieje. Trudno powiedzieć. Customowy rotor moim zdaniem ma znaczenie dla użytkowości. Ma wadę i jednocześnie zaletę. Jest lżejszy od standardowego i jest mniej wydajny. Tzn nie chodzi o to że zegarek ma mniejszą rezerwę, tylko że automat dłużej się nakręca. Lżejszy rotor po prostu "leniwiej" się kręci. Z moich doświadczeń wynika, że zegarek ze standardową etą, żeby nakręcić od zera do full, noszę około 6-8 godzin. Natomiast Stowę, żeby nakręcić na full, około 10-12 godzin... Dlaczego piszę, że jest to jednocześnie zaleta? Ano z prostego powodu, że lżejszy, leniwiej kręcący się rotor stanowi znacznie mniejsze obciążenie dla modułu automatu, a więc mechanizm wolniej się zużywa. Czyli kosztem mniejszej wydajności, mamy większą żywotność mechanizmu, co jest dość logiczne. A biorąc pod uwagę, że moduł automatu jest zawsze najsłabszym ogniwem, taki kompromis jest dość ciekawy, zwłaszcza w przypadku Ety. To nie tak. Nigdy nie musisz go ręcznie nakręcać na full. Bierzesz zegarek z półki. Robisz dwa, trzy obroty koronką, tak aby tylko ruszył. Ustawiasz godzinę, zakładasz na rękę i już. Dalej już sam się nakręca podczas noszenia. Nie stanie.