Zrobić taki film nie jest wcale trudno - pamiętasz może "Arizonę", w której obraz zapijaczonych tanim winem potomków PGR-ów lekko wstrząsnął widzami TVP ? Kręcony był w Zagórkach koło mojego rodzinnego Słupska a kolega ma żonę z pobliskich Kępic i dobrze poznał to środowisko. Ja zaś byłem w bardzo bliskich relacjach z dyrektorem PGR-u (również w okresie ich likwidacji). Obaj opowiedzieli szereg historii, od których aż włos się jeży na głowie co się z tymi ludźmi działo i za komuny i w latach 90-tych. Niestety kolejne pokolenia ich potomków dziś nadal gładko wchodzą w schemat bezradności i funkcjonowania beneficjentów systemu zasiłkowego (np. spalenie przez trzydziestokilkuletnią matkę kilkunaściorga dzieci i jej aktualnego partnera zimą w piecu mebli kuchennych, kupionych wiosną przez zaprzyjaźnionego pastora z Danii - bo nie chciało im się iść po drewno na opał wydawany w drugim końcu wsi).
Odnosząc się do cytowanego fragmentu Twojego wpisu - takiej Arizony wcale nie trzeba było "kręcić" - wystarczyło rano postawić kamerę a po południu jakiś szybki montaż i voila ! Mamy film.
Tylko ile takich samych w sumie obrazów można kręcić ? Jakiś klasyczny topos nam powstał, to powielanie przemocy, alkoholu i podłości. Czy Smarzowski swoją powtarzalnością naszych najgorszych cech polskich, znanych i oczywistych, nie zmierza już do turpizmu w czystej postaci ?