🔥 SLAYER – Reign in Blood 🔥
Dzisiaj 39 rocznica wydania.
Za rok minie... 40 lat od premiery. JPRDL.
Nie da się tego albumu po prostu posłuchać. "Reign in Blood" się przeżywa – jak gwałtowny, katartyczny rytuał, który zmiata wszystko, co słabe i powierzchowne. To niecałe pół godziny czystej furii, precyzji i demonicznej energii, której nikt wcześniej nie potrafił tak ujarzmić.
Od pierwszego "Angel of Death" do ostatniego "Raining Blood", nie ma chwili oddechu. To nie jest tylko metal wymieszany z hardcore – to początek nowej ery ekstremy, punkt odniesienia dla całego gatunku. Hanneman i King grają jakby riffy były bronią, Lombardo to perkusyjny huragan, a Araya brzmi jak prorok apokalipsy.
Każdy dźwięk, każdy krzyk, każdy błysk gitary jest czystą esencją siły, buntu i doskonałości.
Żaden inny album nie osiągnął takiego poziomu intensywności – i do dziś, wg mnie, żaden się do tego nie zbliżył.
"Reign in Blood" to absolutny turboklasyk brutalnego grania.