Nie wiem, dlaczego, jak i kto jest temu winny , ale jakoś tak się zdarzyło, że przeoczyłem ten film. Dzisiaj obejrzałem go pierwszy raz ever.
„Richard mówi do widzenia” kompletnie mnie zaskoczył. Spodziewałem się lekkiego dramatu obyczajowego, a dostałem film, który naprawdę zostaje pod skórą. Johnny Depp gra tu z taką dyskretną ironią i ciepłem, że w kilku scenach miałem wrażenie, jakbym słuchał kogoś, kto wreszcie zrzucił wszystkie maski i mówi prosto z wnętrza.
To opowieść o godzeniu się z końcem, ale podana z humorem, luzem i szczyptą buntu — bez łzawego kiczu.
Najbardziej uderzyło mnie to, jak film przypomina o rzeczach, które naprawdę mają znaczenie — nie w wersji „coachingowej”, tylko zwyczajnie, po ludzku. Po seansie zostaje ciepło, wdzięczność i takie lekkie zatrzymanie się w miejscu.
Polecam, jeśli ktoś potrzebuje filmu, który jest jednocześnie prosty, mądry i daje oddech. Taki mały, niepozorny, a mocny...