Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
News will be here
kotylozaur

Właśnie obejrzałem film...

Rekomendowane odpowiedzi

Disney nie po to wydał miliardy aby szybko zakończyć serię. Jeśli nawet skończą tzw. sagę GW, to zrobią milion spin-offów, alternatywnych historii itd. Tylko że będzie to głównie papka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak, to też nie jest tajemnicą, że będą kręcić inne filmy ale tutaj była pociągnięta historia starej trylogii

czy papka - to jest kino s-f, ma dawać fun i czasami nie ogarniam jak ludzie spinają się o jakieś małe błędy logiczne. Tak, tutaj też są ale nie jest to film dokumentalno-naukowy tylko pewna baśń, gdzie za dużo logicznego myślenia przeszkadza cieszyć się widowiskiem i historią. W starych GW też było masę błędów - dzisiaj nikt z nich nie robi problemów bo są już kultowe

Edytowane przez trollu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fidelio

Też byłem wczoraj na SW. Ale jeszcze nie jestem gotowy, żeby coś napisać ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to 8 odcinków Wiedźmina obejrzane. Oglądało się całkiem przyjemnie, dla kogoś kto nie zna uniwersum totalnie, mogłoby być trochę słabiej. Ogólnie, spodziewałem się więcej, wyszło po prostu OK.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja jestem w połowie wiedźmina, nie znam książki ani gry, serial całkiem spoko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Serial od połowy jakoś się rozkręca, ale du** nie urywa..

Za to Cahil w roli głównej bardzo dobrze daje rade :)

 

Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Właśnie wróciłem z seansu najnowszych Gwiezdnych Wojen.

 

W dużym skrócie: film nie przypadł mi do gustu, ani jako część składowa sagi, a tym bardziej jako zakończenie tej epickiej opowieści, ani nawet jako film sam w sobie.

 

Pełna analiza poniżej.

 

Postaram się wypowiedzieć zdradzając jak najmniej szczegółów, by nie zepsuć nikomu... no właśnie... dobrej zabawy? No chyba.

 

Jeden jedyny "spoiler", na który się pokuszę, pochodzi już z trailerów filmu i oficjalnych plakatów (jeżeli ich nie widziałeś, czytasz resztę na własną odpowiedzialność).

 

-----------------------Strefa potencjalnych mini-spoilerów-------------------------------

 

Żeby zrozumieć pełnię mojego zdegustowania, należy znać historię bolesnego porodu nowej trylogii.

 

Otóż pierwszą część (a chronologicznie siódmą) pt. Przebudzenie Mocy nakręcił J.J. Abrams, który w trakcie filmu zostawił tzw. "mystery boxy", czyli w dosłownym tłumaczeniu "pudełka tajemnic" - czyli nic innego jak pytania (póki co) bez odpowiedzi.

 

Kim jest Naczelny Wódz Najwyższego Porządku (i mistrz Kylo Rena) Snoke? Skąd się wziął, jakie są jego prawdziwe zamiary? Kim jest Rey, kim byli jej rodzice i skąd pochodzi jej niezwykły talent? Gdzie jest Luke, czemu postanowił "zniknąć" i czy wróci, by pomóc naszym bohaterom w walce ze złem? Na te wszystkie pytania miała odpowiedzieć (albo chociaż je rozwinąć) druga część, czyli Ostatni Jedi.

 

Sęk w tym, że drugą część reżyserował ktoś inny - mianowicie Rian Johnson - któremu dano ogromną swobodę przy tworzeniu historii. Wykorzystał ją do tego stopnia, że wszystkie "mystery boxy" zostawione przez J.J.Abramsa nie tyle zamknął co wyrzucił.

 

Kim jest Snoke? Nie dowiemy się i w sumie nie ma to znaczenia, bo właśnie "zginął był". Kim są rodzice Rey? Nie dowiemy się, w najlepszym przypadku byli nikim. Czy Luke wróci w wielkim stylu, by pomóc w walce ze złem tak jak to czynił dawniej - pełen optymizmu i nadziei, która sprawiła że nawet Darth Vader nawrócił się na jasną stronę mocy? Nie, Luke jest teraz starym, zrezygnowanym, zdeptanym przez życie dziadem. Owszem, na koniec wróci, niechętnie, na momencik - ukaże się w postaci astralnej, po czym jak na potężnego Mistrza Jedi przystało, rozpłynie się ze zmęczenia na śmierć, niczym pierd na wietrze.

 

Ostatni Jedi był tak kontrowersyjny, że trzecią część znów powierzono J.J. Abramsowi, który EWIDENTNIE chciał naprawić WSZYSTKO, co zostało skrzywione w poprzedniej części. Wytłumaczyć to, co nie zostało wytłumaczone i ładnie domknąć WSZYSTKIE wątki, by w zgrabny sposób zakończyć historię, która liczy sobie DZIEWIĘĆ filmów i 42 lata istnienia marki.

 

Jasne. Nie ma sprawy. I jeszcze zmieścimy się w 2 godzinach i 21 minutach.

 

Powiem szczerze, że do połowy filmu, pomijając pewne momenty, które wywoływały u mnie lekkie zdziwienie lub zażenowanie - było akceptowalnie. W sensie akcja pędziła do przodu, a fabuła co prawda ledwo kleiła się w jakąś zrozumiałą całość - ale gdyby poziom został utrzymany, to dałbym temu dziełu pozytywną notę. Właśnie ze względu na świadomość tego, jak niewykonalnym zadaniem jest zamknięcie historii w tak krótkim czasie i po takiej klapie, jaką był Ostatni Jedi.

 

Jednakże gdzieś od połowy filmu, to co dzieje się na ekranie, ta narastająca lawina zdarzeń i wygodnych "myków"; mieszanina scen przepychanych od jednej do drugiej, byleby akcja szła do przodu; nieporadne rozwiązania fabularne (obiecałem, że nie wdam się w szczegóły - to po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy) - to wszystko wywarło na mnie takie wrażenie, jakbym oglądał słabej jakości film fanowski. Jakby ktoś dał piętnastolatkowi, który świeżo co obejrzał wszystkie części, wolną rękę i powiedział: "masz nielimitowany budżet na efekty specjalne i twórz".

 

No i on stworzył. Wszystko niby osadzone w uniwersum Gwiezdnych Wojen, są postaci z poprzednich filmów (momentami nawet więcej, niż moglibyśmy się spodziewać), są jakże liczne odwołania do wcześniejszych części - puszczamy oko do starych fanów itp. itd. - ale całość, przykro to mówić - trąci fanfikiem, czyli amatorką.

 

J.J. Abrams z całej siły stara się zignorować drugą część. Jej jakby nie było. Parafrazując klasyczny wybuch Tomasza Lisa w studio TVNu: "Skąd ci biedni ludzie, k*rwa, mają to zrozumieć? Bo ja z tego nic nie rozumiem. Wypierdalamy ten film! Nie ma, k*rwa, tego filmu!" I to widać - to naprawdę widać.

 

Dżej Dżej przecina "dwójkę" na wylot i łata w "trójce" swoje pomysły z "jedynki". Owszem niby odpowiada na zadane przez siebie pytania, ale traktuje widza po macoszemu. Na większość pytań dostajemy jedno, dwa zdania wytłumaczenia - na zasadzie "chcieliście wiedzieć, to proszę", "mamy to z głowy, lećmy dalej". Nie ma tu jakiejkolwiek głębi, że nie wspomnę, iż te odpowiedzi są niechlujne z punktu widzenia średnio zaawansowanego fana uniwersum SW. "Naciągane" to kolejne słowo, które ciśnie się na usta. Chcecie wiedzieć, skąd się wziął Snoke? Dowiecie się, ale odpowiedź będzie zawarta w jednym zdaniu, bez głębszego wytłumaczenia co i jak. Chcecie wiedzieć kim byli rodzice Rey? Dowiecie się i odpowiedź może nawet będzie logiczna, ale nie wywrze na was większego wrażenia, bo wszystko to już gdzieś widzieliście, albo sami podejrzewaliście jak zostanie rozwiązane.

 

Zastanawiacie się, co z księżniczką Leią, graną przez świętej pamięci Carrie Fisher? Zdradzę wam tylko tyle, że wykorzystają wszystkie nagrane z nią dialogi, by stworzyć iluzję interakcji Lei z Rey i niektórymi podwładnymi. Będzie to od początku do końca płytkie i bez jakiegokolwiek wyrazu, ale cóż poradzisz? To przecież nie wina scenarzystów, że Leia przetrwała do trzeciej części (mimo iż aktorka nie żyje) natomiast postacie żyjących aktorów, czyli Marka Hamilla (Luke Skywalker) i Harrisona Forda (Han Solo) zostały uśmiercone. Ale nie martwcie się - szczodry reżyser użyje każdej możliwej sztuczki, by was zadowolić - więcej nie zdradzę.

 

Skoro o powrotach mowa, wisienka na torcie, czyli Imperator Palpatine. Już sam początek filmu, czyli tzw. tradycyjny "crawl" napisów na żółto, który zawsze zdradzał nam co wydarzyło się między poszczególnymi filmami, wywołał u mnie lekkie zdziwienie. Mianowicie powrót Imperatora (wspomniany spoiler, który można wywnioskować z trailerów) jest ogłoszony już w owych napisach początkowych. Coś na zasadzie - "umarli przemówili" (dosłownie taki tekst widnieje w tłumaczeniu!) - Imperator ogłosił swój powrót! Wow. Jak to mówią, "news z d*py". Nic nie zapowiadało jego powrotu, absolutnie NIC w poprzednich częściach na to nie wskazywało, nawet jeden przypadkowy element układanki zostawiony przez reżyserów.

 

Co gorsza, nie liczcie na to, że powrót Imperatora zostanie jakoś obszernie wytłumaczony w filmie. Przyjmijcie do wiadomości, że Imperator wrócił, a w zasadzie zawsze był i że od samego początku pociągał za wszystkie sznurki. Jak rozumiem, mamy się z tym pogodzić bazując na jego wcześniejszych dokonaniach i tu pojawia się kolejny problem. Mimo iż grany przez tego samego aktora, czegoś w jego wizerunku brakuje. Nie ma tego pazura, nie przeraża jak kiedyś. Jego motywacja, jego "masterplan" który realizuje i który rzekomo jest jego głównym celem - jakoś nie pasuje mi do jego postaci. Znów nie mogę zdradzić za wiele, ale po prostu cholernie to wszystko naciągane - łącznie z samą egzekucją owego planu i zakończeniem filmu, czyli "wielką walką o wszystko".

 

---UWAGA NIEWIELKI SPOILER DOTYCZĄCY ZAKOŃCZENIA--

 

Wspomniana kulminacja nie wywołała u mnie jakichkolwiek emocji, poza uczuciem zażenowania. Pomijam ponowne odgrzewanie schematu "zaatakujmy jeden punkt, to wszystko padnie", zupełnie jakby w każdej bitwie zawsze musiała byś ta sama furtka. Jakby konwencjonalne wojska rebeliantów w uniwersum SW nie potrafiły wygrać walki po prostu na zasadzie "kto okaże się lepszy". Nie, skurczybyki zawsze muszą wykazać się przebiegłością w obliczu przeważających sił wroga (które nota bene są przeważające bo pojawiają się razem z Imperatorem bez wytłumaczenia).

 

Nawet ostatnie sceny radości ze zwycięstwa (tyle chyba mogę zdradzić, że w filmie Disneya jest obowiązkowy "happy end" - spodziewaliście się czegoś innego?) które są poniekąd kalką ze scen radości ze zwycięstwa z poprzednich filmów - to wszystko jest miałkie i nie wywołuje u mnie żadnej reakcji.

 

Nie poczułem powagi sytuacji wcześniej, gdy walczyli, to nie cieszę się teraz, gdy zwyciężyli. To nie jest to uczucie, gdy Vader postanowił zbuntować się przeciwko Imperatorowi i uratować syna, poświęcając się przy tym. To nie jest to uczucie, gdy wiara Luke'a w ojca zaowocowała ostatecznym zwycięstwem. To po prostu zwykłe zakończenie, takie jakich wiele w innych filmach. Niby dobro zwyciężyło, ale pomimo tysiąca statków na niebie i pokazie mocy na ziemi, no... mocy zabrakło.

 

Podsumowując...

 

Jestem mocno poirytowany sposobem w jaki postanowiono doprowadzić wszystko do końca. Jestem przekonany, że nawet przywracając Imperatora do życia, można było wysmażyć o wiele smaczniejszego kotleta, niż to co nam zaserwowano.

 

Nie powiem, że "Skywalker. Odrodzenie" mnie zawiodło. Musiałbym być wstępnie pozytywnie nastawiony, by się teraz rozczarować. Jestem zdegustowany. Czuję niesmak. Jak można było potraktować jedną z najpotężniejszych franczyz w przemyśle z taką lekkomyślnością? Przepraszam - bezmyślnością?

 

Chyba pozostanie to dla mnie tajemnicą. Cholernym mystery boxem.

Edytowane przez MasterMind

ng6mnrm.png

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kamil Durczok nie Tomasz Lis :P

Dobrze napisane. Przeczytałem całość mimo, że nigdy nie widziałem ani jednej części GW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kompletnie nie jestem fanem, ale rozumiem twoje rozczarowanie. Smutne jest to, że obecnie producenci nie tworzą sztuki, tylko hałture dla kasy.

Ja mam to samo uczucie przy serialowym Wiedźminie. Poziom Korony królów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kamil Durczok nie Tomasz Lis :P

Dobrze napisane. Przeczytałem całość mimo, że nigdy nie widziałem ani jednej części GW.

 

Słyszałem dzwon, ale nie wiedziałem skąd bije. No raczej Rurku, że Durczok :) 

 

 

Kompletnie nie jestem fanem, ale rozumiem twoje rozczarowanie. Smutne jest to, że obecnie producenci nie tworzą sztuki, tylko hałture dla kasy.

Ja mam to samo uczucie przy serialowym Wiedźminie. Poziom Korony królów.

 

Na ten moment widziałem trzy odcinki Wiedźmina - rozkręca się powoli, ale to nie jest poziom którego oczekiwałem (póki co) - może będzie lepiej? 


ng6mnrm.png

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na ten moment widziałem trzy odcinki Wiedźmina - rozkręca się powoli, ale to nie jest poziom którego oczekiwałem (póki co) - może będzie lepiej?

Tia, jak dojdą do Sezonu burz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uwaga Spoiler :P

 

W tym sezonie już lepiej nie będzie. Wszystkie odcinki na podobnym poziomie. Dla osoby nie znającej książek, gier czy w ogóle uniwersum, niektóre rzeczy muszą się brać mocno "z d*p*" za przeproszeniem. Mam nadzieję, że pierwszy sezon został wykorzystany żeby przedstawić kluczowe postaci, a kolejne to już będzie więcej akcji.

Edytowane przez Ceteth

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słyszałem dzwon, ale nie wiedziałem skąd bije. No raczej Rurku, że Durczok :)

Nie tak. Teraz dwie różne informacje zlepileś. Durczok siedział przy upi***olonym stole z Rurkiem, a „skąd ci biedni ludzie mają to wiedzieć” to cytat z Lisa. Choć obie sytuacje to zakulisowe happeningi z Faktów.

 

Bardziej w temacie: Wiedźmin mi się podoba, choć po całym tym naganianiu liczyłem na większy produkcyjny rozmach. Fanem Sapkowskiego nie jestem, pierwszy raz tknąłem którąś część sagi (mam nadzieję, że pierwszą) dopiero kilka miesięcy temu i na tym koniec. A i to tylko dlatego, że było to w formie audio. Natomiast wystarczyło, żebym mógł się połapać w serialu (bez jakiejkolwiek wiedzy chyba byłoby ciężko - takie przynajmniej mam wrażenie). Cavill faktycznie świetny.

 

A z newsów dla nieuważnych:

* Rojst dostępny na Netflix

* Nowe odcinki Rick and Morty dostępne na Netflix!!!

Edytowane przez brz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 Underground coś jak Mission Impossible tylko w innej obsadzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie 6 underground było lepsze niż ostatnie MI :) więcej humoru na pewno

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do wiedźmina jeszcze, poza tym że mimo wszystko jest dosyć nudny i ciężko soę w tym połapać, strasznie drażniła mnie scenografia, często było bardzo sztucznie, zbyt symetrycznie, zbut pusto, nienaturalnie

 

Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie 6 underground było lepsze niż ostatnie MI :) więcej humoru na pewno

   

 

;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio mam mało czasu na Netflixa, ale 3 tytuły odhaczone

 

1. Wydaje mi się, że nie mam zbytnio wysublimowanego gustu i potrafię dobrze bawić się na głupkowatych komediach, czy filmach akcji, ale 6 Underground jak dla mnie był okropny. Pomimo przyjemnych dla oczu twarzy lubianych aktorów, nie mogłem zmęczyć filmu do końca. Alfa Romeo QV była jedynym ciekawym akcentem w tym filmie, chodź kolor mogliby zmienić (nikt kto chce uciec z miejsca przestępstwa nie wybiera takiego koloru )

 

2. Mega pozytywne za to mam odczucia po The Two Popes. Bardzo fajnie przedstawiona ewolucja relacji dwóch papieży.

 

3. Drugi sezon The Sinner, też dobry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eeee, ten 6 Underground to dobre filmidło na kacowe zaleganie przed tv. Niczego więcej nie należy od niego oczekiwać. Obejrzałem wczoraj i bawiłem się całkiem niezgorzej, choć film jest przeokrutnie efekciarski. Momentami aż za bardzo, bo bije to po oczach w niektórych ujęciach. Jakby sztab siedział nad każdym ujęciem i kombinował, jaki popis kaskaderski można tam jeszcze upchnąć. Plus za reynoldsowski humor, który bardzo do mnie przemawia.

 

Papieży też obejrzałem i muszę powiedzieć, że film świetny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mandalorian - ogólnie fajny chociaż bez rewelacji, "środkowe" odcinki wprowadzają bohaterów i nic nie wnoszą do historii pt "co,jak i dlaczego" ale myślę, że w następnym sezonie coś się zacznie szybciej kręcić (oby) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wiem czy nie wnoszą ? W 7 jest powiazanie z każdym wcześniejszym. 6 odcinek świetny. 7 bomba. Czekam na 8.

 

Wysłane z mojego SM-G973F przy użyciu Tapatalka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ucieczka Alfą fajna, ale aż cofałem film dwa razy podczas pościgu. Jest np scena jak robią slowmo i zoom żeby pokazać, że ciężarówka urywa alfie lusterko, w kilku kolejnych scenach jednak jest, żeby potem nagle zniknąć po kilku zakrętach i driftach :D

Mandalorian 8 już zaliczony, mnie się serial podoba.

 

Two popes też całkiem przyjemne, chociaż dla mnie bez szaleństwa.

 

Mam ostatnio ochotę na jakieś fajne post-apo, serial albo film. Polecicie coś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To lusterko od razu rzuciło mi się w oczy. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raz kierowca podczas ucieczki ma czapkę, po czym nie ma, po czym znowu ma.. Słaby ten film a do MI to raczej porównać nie ma sensu, nie ta liga :)

 

Wysłane z mojego HRY-LX1 przy użyciu Tapatalka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Film jest idiotyczny - obejrzeć obejrzałem, ale mnie zirytował. Porównywanie z Mission Impossible jest chyba nietrafione, bo przede wszystkim seria MI ma jakiś scenariusz (nielogiczny, ale jednak) a 6 Underground to zlepek scen. Do tego w MI nie ma tak dosłownych scen przemocy jak urywanie nóg czy wbijanie stalowych części w szyję. 6U to typowa produkcja Michaela Bay’a: efekciarstwo połączone z atrakcyjnym pokazywaniem kobiet. Do tego brutalnym (moim zdaniem) scenom przemocy towarzyszy typowo amerykańska pruderyjność w pokazywaniu scen seksu w wysokobudżetowych filmach - można pokazać urwanie głowy (choć raczej bez dużej ilości krwi) ale nie pokaże się nagiego kobiecego biustu w „ostrej scenie miłosnej”. To chyba wciąż pokłosie lat obowiązywania kodeksu Haysa :) oraz kwestia uzyskania niskiej kategorii wiekowej; wiadomo że jeśli nastolatki filmu nie obejrzą to się słabo sprzeda, a nastolatkom scen seksu pokazywać nie należy. Co innego zabicie kilkudziesięciu przechodniów w scenie ucieczki samochodem, toż to zwykłe „straty uboczne”.
 

A dla spotterow ciekawostka: kto na początku filmu zauważył że ucieczka Alfą kręcona była nie w jednym, a dwóch słynnych miastach Toskanii? Bohaterowie cudownie przenoszą się spod katedry we Florencji na Piazza del Campo w Sienie w ciągu niecałej minuty, by za chwilę znów być we Florencji.

Raz kierowca podczas ucieczki ma czapkę, po czym nie ma, po czym znowu ma.. Słaby ten film a do MI to raczej porównać nie ma sensu, nie ta liga :)

Wysłane z mojego HRY-LX1 przy użyciu Tapatalka

Edytowane przez beniowski

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.