-
Liczba zawartości
1210 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Forum
Profile
Galeria
Kalendarz
Blogi
Sklep
Zawartość dodana przez ireo
-
Rewelacja! Czekamy na wersję z Krystyną Loską.
-
A czy to szkiełko na bezelku to szafirek?
-
Nowy nabytek. Nie wygląda na swoje 55 lat.
-
Za ten model dałbym dwa lajki, gdyby było można. Duża rzadkość.
-
Będę uprzejmy. Nie "przemyślenia" tylko statystyka
-
To bardzo trafne podsumowanie tego modelu. Fajny jest, ale nie na tyle, żeby na niego wywalać taką kasę. Tzn. można, ale "problem" polega na tym, że jeśli już się kupuje Rolexa, to zazwyczaj nie jest to Milgauss.
-
Nie mówimy o margarynie itp. niejadalnych produktach. Masło to tłuszcz zwierzęcy.
-
Posmaruj go masłem, jak Królik z "Alicji w Krainie Czarów".
-
Popularna Genéve ale z dość rzadką tarczą z cyframi.
-
Najlepsze są pochmurne dni. Wtedy nie trzeba się martwić, że zdjęcie nie wyjdzie.
-
Klub Miłośników Zegarków Longines
ireo odpowiedział carlito1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Ale gdzie jest ten "punkt"? Bo nie wiem, czy Panu Donaldu Tusku chodziło o dawne przygody jego bliskiego kolegi, byłego Pana Ministra Sławomira "Lolo" Nowaka, czy może o późnejszą lecz jakże mrożącą krew w żyłach historię dorsza za 8 zł 30 gr. Ten MON, to musi być ministerstwo z jakimiś wyjątkowymi procedurami antykorupcyjnymi i wzorowo prowadzoną księgowością, skoro w roli "Straszliwie Skandalicznej Afery" wystąpił schowany do kieszeni zegarek Longines za 6 tysięcy zł (dobrze, że nie Swatch albo Seiko z Myszką Miki, i dobrze że do kieszeni a nie w stylu "Pulp Fiction", chociaż w tej drugiej sprawie nie mamy pewności), podczas gdy sztuka amunicji do czołgu kosztuje 6 tysięcy ale Euro. Znaj proporcjum, mocium panie. Super, wreszcie coś nowego do obejrzenia. Dobrze zgaduję, że to mechanizm hi-beat? -
Dobrze, że to napisałeś, bo mogłem się szybciej połapać która wskazówka jest do czego. Fajny zegarek, szczególnie podoba mi się czcionka w indeksach minutowych zgrana z datą w logo. Może tylko koronka nieszczególnie się udała, ale to mały feler. Za to zdjęcie młodej Zawadzkiej autorstwa Edwarda Hartwiga - pierwsza klasa. Ile to się trzeba było kiedyś namęczyć z mokrą chemią, zanim można było pognać do redakcji z dosychającą po drodze odbitką. Z drugiej strony, taki Hartwig nie tracił wiele czasu na wybór klatki, bo selekcjonował jedno zdjęcie z trzech do pięciu ujęć które zrobił, a nie spośród 300-500 jak dzisiaj.
-
ZENITH El Primero Chronomaster Sport 03.3105.3600/52.M3100
ireo odpowiedział Adam O. → na temat → Jaki zegarek...
Liga jak najbardziej "ta", ze względu na (częściowo wspólną) historię El Primero i Daytony. A że ceny bardzo różne, to zupełnie inna sprawa. -
Ja bardzo przepraszam, ale on mi się bardzo mocno kojarzy z Orisem ProPilot X Calibre 115. Bez tourbillona i prostokątnego telewizorka, ale wg tej samej koncepcji estetycznej, przy czym Oris wydaje mi się jednak ładniejszy i lepiej zaprojektowany. Dżentelmeni nie mówią o pieniądzach, więc liczb nie podaję, ale szkieletor UN z tourbillonem to mniej więcej trzy Orisy 115 (których łączna rezerwa chodu wystaczyłaby na miesiąc).
-
Ja nie, ja pisałem inaczej (wątek w linku poniżej). Ale jeśli Cię Cartier kręci, to proponuję zainteresować się bliskimi krewnymi "Santosa właściwego" (był taki kawał o psie wojskowym albo milicyjnym, zresztą) czyli Santosami "100" i "Galbée". Model "100" będzie największy i najgrubszy. Z kolei Galbée, z najciekawszą tarczą, w rozmiarze XL okaże się mniejszy niż Carrée LM (chociaż właściwie one wszystkie są "carrée" ze względu na kształt koperty). Cartier namieszał z nazwami modeli tak, że trudno się połapać, a oprócz nazwy modelu wielkość zegarka zależy też od okresu, w którym był produkowany pod daną nazwą. W każdym razie, "duży" Santos podoba mi się bardziej niż "średni" ale cała linia nie kończy się na tych dwóch modelach, więc sprawa może wymagać dalszych poszukiwań.
-
Właśnie niedawno odświeżałem sobie biografię pana Patka i pomyślałem, że to dziwne, że nikt dotąd nie zrobił o nim filmu, bo na podstawie takiej biografii można zrobić kilka. Efekt będzie zależeć od pomysłu na film i sposobu jego realizacji, więc miałem nadzieję usłyszeć od pana reżysera coś ciekawszego o założeniach artystycznych projektu niż tylko "pokazać, że Antoni Patek był Polakiem". Jeśli to ma być wszystko, to nie widzę powodu do realizacji takiego filmu. Wielkość Patka nie polega na tym że był Polakiem, tylko na tym że będąc Polakiem z określoną historią, wygnańcem bez możliwości godnego życia w ojczyźnie (którym stał się z tego powodu, że za tę ojczyznę walczył), pokonał niezliczone trudności i dokonał rzeczy niemożliwej, tworząc ponadczasową markę o najwyższej reputacji w branży. Trudno znaleźć przykład podobnego wyczynu w całym XIX wieku, nie tylko w Europie. To trochę tak, jakby wyobrazić sobie, że zamożny Hindus z Bombaju bierze udział w powstaniu sipajów, po upadku powstania wyjeżdża za granicę, po wielu perypetiach dociera, powiedzmy, do Londynu, otwiera tam warsztat samochodowy a następnie zakłada firmę Rolls-Royce. CV Antoniego Patka w skrócie: dzieciństwo w Warszawie, od 16 roku życia służba w wojsku i już za 2 lata powstanie listopadowe (9 bitew, dwie rany, Virtuti Militari), wydostanie się z całym pułkiem na Zachód, obóz internowania w Prusach, gdzie Patek na polecenie generała Bema zorganizował punkt tranzytowy dla polskich powstańców w drodze do Francji. We Francji praca w drukarni i zatrucie ołowiem, po kolejnym roku wyjazd do Genewy. Tu się na chwilę zatrzymam, bo większość biografów prześlizguje się nad tą przeprowadzką na zasadzie "wyjechał do Francji a poźniej do Szwajcarii", nie wspominając słowem o powodach tego wyjazdu. Otóż sytuacja byłych powstańców listopadowych we Francji wyglądała tak, że król Ludwik Filip wprawdzie zezwolił na ich wjazd do Francji ale bez możliwości osiedlania się w Paryżu, żeby "nie rozsiewali nastrojów rewolucyjnych". źródła historyczne świadczą o sympatii ówczesnego społeczeństwa francuskiego do Polaków, ale w praktyce traktowani byli oni jak obywatele drugiej kategorii i "goście" raczej uciążliwi. Gdyby porównać ówczesną sytuację polskich emigrantów we Francji z dzisiejszym położeniem Ukraińców w Polsce, porównanie wypadłoby zdecydowanie na korzyść tych drugich. Polacy zostali rozlokowani w pięciu tzw. "zakładach" na terenie Francji ale do czasu, bo Rosja bardzo aktywnie usiłowała pogorszyć sytuację emigrantów. W roku 1833, pod naciskiem cara, Francja wydała dekret zmuszający Polaków do jej opuszczenia. Jak wielu innych, na kolejny etap wygnania Antoni Patek udał się do Genewy i tam zajął się handlem winem i likierami. Historia z zegarkami miała się dopiero zacząć.
-
To reakcja alergiczna czy tylko ślady po kolczastych roślinach?
-
E, nie, tylko dwa. Podobno biały i czarny to nie kolory 🙂 Nie jestem ekspertem od dwukolorowych lunet i nie mam ani jednego zegarka typu GMT, ale tutaj odcienie czerwonego i niebieskiego wydają mi się wyjątkowo udane. Fajne zdjęcie, poza tym. A jeszcze poza tym to Rolex, więc daje poczucie komfortu że w razie czego łatwo się sprzeda, gdyby się przestał podobać. Obstawiam, że nieprędko to nastąpi 🙂
-
Niestety, też lubię. Może dlatego podobają mi się czekoladowe tarcze. Jak dotąd w kategorii najlepszej "czekolady na nadgarstku" wypadło u mnie Seiko z brązową emalią, wygląda zupełnie jak kawałek ciemnej gorzkiej z dodatkiem wąskich, białych indeksów i wskazówek. Przy okazji pokażę.
-
Moje marzenie: dostać pierwszą nagrodę w konkursie na najbardziej obciachowy zegarek na dyskotece w Jeżewie. Tak pomyślałem, kiedy zobaczyłem tę dziwaczną wersję PRX-a na obrazku. A potem natknąłem się na model z granatową tarczą na wystawie sklepu i stwierdziłem, że na żywo wygląda to zupełnie inaczej, więc wstąpiłem przymierzyć. Pani sprzedawczyni od razu dostała ataku kaszlu. Przetrawiałem następnie to nowe zegarkowe doznanie aż w końcu kupiłem wersję czekoladową, bo niebieska to jednak było dla mnie za wiele. Znalazłem nawet parę argumentów, żeby zaakceptować Etę z plastikowym wychwytem. Youtuberzy raczej się mylą omawiając ten mechanizm. Zbliża się weekend. Nic, tylko jechać do Jeżewa.
-
Skaza to nie problem, co najwyżej cenna pamiątka po krwawym pojedynku na miecze świetlne (tak bym na pewno twierdził, gdybym miał takiego Computrona). Z tym ubytkiem poradziłaby sobie każda dobra manikiurzystka, gdyby koniecznie chcieć to naprawiać. Nie wiem czy warto, bo zawsze jest ryzyko że się nie uda. Słabym punktem zestawu jest raczej bransoleta. Zastąpienie oryginalnej jest prawie niemożliwe (tu widać, że - pomimo starannego doboru koloru - nie za bardzo to gra), więc raczej proponowałbym eksperymenty z syntetycznymi paskami, może się uda znaleźć jakiś odpowiedni. Przy okazji może wyjść na plus zredukowanie nadmiaru złotego koloru.
-
Klub Miłośników Zegarków ROLEX
ireo odpowiedział chrono-craze → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Też tak myślę. Szczególnie dla dziewczyny o ciemnej karnacji. -
Klub Miłośników Zegarków Longines
ireo odpowiedział carlito1 → na temat → ZEGARKI SZWAJCARSKIE i NIEMIECKIE
Właśnie przyznałem punkt za świadome użycie tego właśnie wyrażenia ✌️ -
Ależ nie, prosta logika. Znaczy, aktywna interwencja cenzury pozostaje niewiadomą, bo może bardziej prawdopodobna byłaby autocenzura zastosowana przez Papcia Chmiela. W każdym razie, bardziej wyrobiony czytelnik/oglądacz łatwo mógł się zorientować, że nieistniejąca waluta "złocieńce" to dolary amerykańskie a nie złote polskie. Wystarczy przyjrzeć się rysunkowym postaciom turystów i sylwetce samochodu, typowej dla ówczesnych aut amerykańskich. Trudno też o bardziej amerykańskie imiona niż Stanley i Virginia (Wirginia), zwłaszcza że niejaki Thomas B. Stanley był gubernatorem stanu Virginia w latach '50. To skojarzenie mogło być przynajmniej trochę znane przeciętnemu czytelnikowi w PRL z powodu udziału Stanleya w konflikcie na tle segregacji rasowej w szkołach w USA. Historie tego rodzaju były nagłaśniane w ówczesnej Polsce, bo przedstawiały Stany Zjednoczone jako kraj wyzysku, nierówności społecznych i konfliktów rasowych ("a u was biją Murzynów!"). Amerykańscy turyści owej nieodżałowanej epoki, jeśli znaleźli się w Polsce to najczęściej z racji polskiego pochodzenia, ale nawet wtedy nie zawracali sobie głowy kłopotliwą i mało bezpieczną wymianą walut za pośrednictwem cinkiarzy donoszących na UB, tylko placili w dolarach. Na tym właśnie polegała ich atrakcyjność, ale wiadomo, że polski harcerz w polskim komiksie nie mógł w żadnym wypadku zarabiać na kieszonkowe w dolarach, nawet gdyby był małpą.
-
Ha! Na ostatnim obrazku to oczywiście były dolary, tylko cenzura ich nie puściła (w owym czasie posiadanie dolarów przez osoby prywatne było zabronione, podobnie jak niedługo stanie się u nas z każdą gotówką). CASIO "calculator watch" wychwalała nawet Britney na swoim kanale. "Data bank" jest podobny, tylko "bardziej".
