W latach 90-tych zegarki zegarki mechaniczne nie cieszyly się popularnością - sukcesywnie wypierały je kwarce - "nowocześniejsze", wtedy już tanie, a dokładniejsze i bezobsługowe.
Tych lat nie pamiętam tak dokładnie, jak 70-tych 80-tych, gdzie Seiko, Atlantic, to była zdecydowanie więcej niż średnia półka, nie mówiąc o Longinesach czy Omegach .
Niższa to były buksiaki, potem ruskie. Mój pierwszokomunijny Wostok z 1973 r. kosztował porawie 1 tys. zł, (mama zarabiała coś ok. 1,4 tys./m-c). Cena pospolitych radzieckich to było ok.600-900 zł.
Każdy japoński, czy szwajcarski to było naprawdę coś...
Mam Lanco z 1979 roku i kosztował u Jubilera dokładnie 3 800 zł. .
Koledze rodzice kupili wtedy Unitrę Warel - była też mniej więcej w takiej cenie, (a może nawet wyższej), ale to był u nas dopiero początek elektroników.
P.S. Jeszcze jedno zdjęcie - mój pierwszy w życiu zegarek. Wostok, o którym pisałem.
Ciągle żyje i ma się dobrze, choć co przeżył, to historia...🙂