Długo się zastanawiałem nad zmianami w mojej mini kolekcji.
Jak Longines wypalił z linią Spirit to byłem (jestem!) zauroczony. Jedyny mankament? Rozmiary. Jednak trend jest dla mnie łaskawy i producenci słuchają "aficionados". Jak tylko pojawił się ZuluTume w rozmiarze 39mm, pierwsze co napisałem tu na forum, że muszę koniecznie go przymierzyć. Wizyta w salonie tylko potwierdziła mnie w przekonaniu, że to rewelacyjny zegarek.
Zamówiłem na pasku i dokupiłem od razu bransoletę. W takim sposób zaoszczędziłem kilka stówek.
Bransa bardzo fajna. Pewnie w takim formie najczęściej będę go nosił. Natomiast więcej pozytywów mógłbym napisać odnośnie paska i zapięcia. Bardzo miły w dotyku, fajny kolor, wszystko się fajnie komponuje. Miałem szyć na miarę, ale chyba nie będę miał takiej potrzeby. Zapięcie to już inna para kaloszy. Zapięcie motylkowe typu loop-less (z racji wątłego nadgarstka, większość pasków standardowej długość wystaję mi za bardzo i "dynda"...) z mikro-regulacją w locie. Wszystko intuicyjne i bardzo dobrze działa. Można dopasować pasek idealnie. Już rozglądam się za czymś co będzie pasowało do zapięcia (na prowadzeniu sailcloth od Artem).
Odnośnie samego zegarka nie ma co się rozpisywać, bo większość z was pewnie się nasłuchała, naczytała i naoglądała.
Jedynie kwestia do przyszłych kupujących. Wszystkie oglądane przeze mnie egzemplarze (4-5 sztuk), miały niecentrującą wskazówkę GMT. Jak na cenę z metki i 5 gwiazdek na tarczy to jednak trochę lipa.
Miłym gestem ze strony mojego lokalnego autoryzowanego dystrybutora, był mały gratis. Długopis i torba podróżna.
Kończąc, wpraszam się klubu i od dziś, będę was raczył średnio dobrymi fotkami, tego pięknego zegarka 😉