Ranking
Popularna zawartość
Wyświetla najczęściej polubioną zawartość w 05/09/20 w Odpowiedzi
-
3 polubienia
-
3 polubieniaNa szczęście ani fb ani insta nie może nawet zbliżyć się do Forum jeśli chodzi o bazę wiedzy więc nowe media to tylko coś innego, ciekawego ale raczej na szybkie wejście z telefonu niż poszukiwania wiedzy. Forum tworzą użytkownicy więc jest takie jak ludzie którzy tu zaglądają Oczekujemy, że ktoś coś podpowie, doradzi itd tylko co sami dajemy z siebie? To już niech każdy sobie sam odpowie. Na szczęście możemy być dumnie z tego co tutaj mamy - poszukajcie gdzie indziej artykułu o Penzie lub o zegarka chce z carskiej Rosji - ciekaw jestem czy coś choć zbliżone go do tego co przedstawił Przemek uda się gdzieś znaleźć
-
2 polubienia
-
2 polubienia
-
2 polubienia
-
2 polubienia
-
2 polubieniaAle mam lenia ostatnio [emoji57] nie chce mi się robić żadnych nowych brązów [emoji3525] Sent from my iPhone using Tapatalk
-
2 polubienia
-
2 polubieniaJakby nawiązując jeszcze do powyższego. Steinhart obecnie sprzedaje około 25 000 - 30 000 zegarków rocznie, to nie jest mało. Pomyślcie proszę logicznie, czy Swatch Group nie posłał by Guntera Steinharta do sądu, a potem na zieloną trawę, gdyby faktycznie nie było tam mechanizmów od nich ? Legalnie działający podmiot w państwie europejskim, płacący podatki, zatrudniający ludzi, mający siedzibę, nie ukrywający się, ogłasza wszem i wobec, że używa mechanizmów jednego z większych ich producentów, potem wsadza chińskie klony i nie ponosi za to odpowiedzialności ? Gwarantuje, że zegarki są zgodne z opisami. Znam Guntera osobiście od kilku ładnych lat, znam jego podejście do tematu produkcji zegarków. Nie zależy mu na maksymalizacji zysku. Ta firma powstała właśnie dlatego aby udowadniać, że można mieć bardzo dobre zegarki, bez windowania cen, to jest jego dewiza. Gunter żyje spokojnie, stać go na wiele rzeczy, może spokojnie pograć w golfa, co bardzo lubi, zjeść dobrą kolację, napić się dobrego wina To mu starczy. Do tego jest bardzo szczęśliwy z faktu, że daje pracę innym, daje też możliwość zarabiania takim osobom jak ja. Jest naprawdę spełnionym człowiekiem, który nie musi nikogo oszukiwać. Naprawdę polecam wizytę w Augsburgu, Gunter jest otwarty na Klientów, osobiście z nimi rozmawia, prezentuje zegarki. Po co miałby kogokolwiek oszukiwać ? Tyle w temacie. Łukasz
-
2 polubienia
-
2 polubienia
-
2 polubienia
-
2 polubieniaGdzieś już to na tym forum pisałem, że dotychczasowa formuła obumiera, bo jest przestarzała. Dotyczy to niestety większości for (tfu, jakie paskudne słowo, jak to odmieniać?) i jeśli administratorzy szybko się nie obudzą, to wkrótce ostatni zgasi światło. Zmienił się nieco profil użytkowników. Są młodsi, bardziej nowocześni, szybcy i niecierpliwi oraz bardziej "leniwi". Nie chce im się lub nie mają czasu na rejestrowanie się, szukanie, dokształcanie. Chcą wejść, zapytać, dostać odpowiedź i nigdy nie wrócić. Dlatego formuła Q&A staje się jakąś alternatywą dla tradycyjnej formy forum. Uruchomiliśmy "chatbox" (wozak: węęęgiel przywiezłeeeem! koń: taaa, ty przywiezłeś...) ale niestety, jest jako dodatkowa zakładka, pisany "czatbox" więc żaden google go porządnie nie zindeksuje, z resztą pewnie nawet nie jest podpięty pod przeszukiwanie. Zamiast dać go w płynącym okienku albo zakotwiczonej szufladce z boku okna głównego, ktoś wywalił go gdzieś w kosmos i nazwał bez sensu. Co to jest czatbox? Może jeszcze chatboks? Albo piszemy po polsku "czatboks" bo jesteśmy bardziej polscy od Papierza Polaka, albo normalnie, jak każdy cywilizowany afroamerykanin, "chatbox". W każdym razie ten czat może być jakąś namiastką właśnie formuły Q&A. Jeszcze tylko podzieliłbym go na dwa, trzy pokoje tematyczne, żeby był mniejszy burdel. Z niego można by kierować usera na konkretny temat forum, gdzie znalazłby pomoc w trudniejszej sprawie, a w prostych pytaniach dać odpowiedź w samym czacie. Niestety, tak to już jest, że internet ewoluuje, a my razem z nim. Albo popłyniemy z nurtem, albo się utopimy. Jest tu na forum olbrzymia baza wiedzy, spore grono fachowców ale nowy, młody użytkownik nie ma jak i nie umie do tego dotrzeć albo mu się po prostu nie chce. Jeśli admini chcą utrzymać się na wodzie, muszą młodemu starzem użytkownikowi to ułatwić. Jak? Obserwując rynek i kradnąc pomysły najlepszych. Chociażby problem rejestracji. Po grzyb to komu w dobie FB, insta, nie wiem, może nawet tindera ? Jestem na FB, to jestem na forum, tak to powinno działać. Bez zbędnego klikania, pisania itp.
-
1 polubienieTudor GMT Pepsi będzie klasykiem za 10 lat, to pewne. Niezależnie od powszechnie znanych problemów okresu niemowlęcego , to jest porządna pozycja do każdej kolekcji, niczego nie udaje. Producent daje 5 lat gwarancji na swoje zegarki więc jeśli nikogo nie razi grubość kopert to black bay inhouse jest warty każdej wydanej złotówy.
-
1 polubienie
-
1 polubienieTeledysk poświęcony ludziom ze Szpitala Zakaźnego przy ulicy Koszarowej we Wrocławiu. Jakieś trzydzieści lat temu jeździłem konsultować ich pacjentów (starszym się nie chciało...), wtedy w innym jeszcze szpitalu. Kiedy wracałem pewnego razu, poszła membrana w pompie paliwa w moim rączym 126P. Dojechałem nawalony jak atom oparami benzyny, która przedostała się do bloku silnika. No i po kilku dniach z żółtaczką wylądowałem tam jako pacjent. Całkiem jeszcze wtedy młody Doktor Simon robił mi gastroskopię. Ale kiedy chciał zrobić biopsję wątroby - zdecydowanie odmówiłem
-
1 polubienieTak ... w Twoim brakuje takich jakby drzwiczek , .... właśnie zamykanych na ten zatrzask.
-
1 polubienieCzarne tarczę ciężko sfotografować, zwłaszcza przez szkło. Dołączyłem też poniżej dwa zdjęcia z mojego archiwum, są lepsze i egzemplarze w lepszym stanie. Ps. Chyba trzeba będzie wstawić wskazówki jak w drugim rodzaju czarnej Moskwy?
-
1 polubienieObiecałem, to się wywiązuję? (kolejność przypadkowa): 1. Ziyo "Witajcie W Teatrze Cieni" 1990 Ta płyta była dla mnie muzyczną rewolucją. Dzięki niej poznałem The Cure i U2. Utworzy takie jak "Wyspy" czy "Każdy Krok" zostaną ze mną na zawsze. 2. Vader "De Profundis" 1995 Obok "Black To The Blind", moja ukochana płyta tego zespołu. Pamiętam, że kiedy się ukazała, słuchałem jej bez przerwy przed dwa tygodnie ? 3. Deep Purple "Perfect Strangers" 1984 Usłyszałem ją dopiero w 1996, wracając autem z jakiejś imprezy. Wbiło mnie w fotel. Niedługo potem nadrobiłem purpurowe zaległości. 4. SBB "Wołanie O Brzęk Szkła" 1978 Pamiętam, że kupiłem ją w 1998 za 11 zeta na kasecie. Była piękna, wiosenna sobota, jak dziś. Włożyłem kasetę do walkmana i odpadłem. Ciekawostka: Okładka tej płyty jest moim awatarem na Forum od samego początku ? 5. The Afghan Whigs "1965" 1998 Płyta w całości genialna (tak jak 3 poprzednie tego zespołu). Uwielbiam też inne projekty Grega Dullego tj. The Twilight Singers czy The Gutter Twins. 6. Sunny Day Real Estate "How It Feels To Be Something On" 1998 Po przeczytaniu recenzji Pana Grześka Kszczotka w Tylko Roku, po prostu musiałem ją mieć. Zamówiłem ją za granicą, za pośrednictwem sklepu muzycznego. Przepiękna, jesienna muzyka. Wspaniały wokal Jeremiego Enigka. 7. Jeff Buckley "Grace" 1994 Jego przedwczesna śmierć zakończyła dobrze rozwijającą się karierę. Niesamowite emocje, cudowny wokal. Polecam też pośmiertny album pt. "Sketches For My Sweatheart The Drunk". 8. The John Butler Trio "Sunrise Over Sea 2004 Przez przypadek usłyszałem utwór "Betterman" z tego albumu. Byłem w szoku, że tylko w trzech można zagrać z takim powerem! Moja ulubiona płyt tego zespołu. 9. Pearl Jam "No Code" 1996 Nieoczywisty wybór jeśli chodzi o PJ, jednak to moja ukochana ich płyta. Utwory takie jak "Smile" czy "Present Tense" do tej pory należą do moich ulubionych. 10. King Crimson "Red" 1974 Mam wszystkie (studyjne) albumy KC i wieeeele bootlegów. "Red" jest w całości genialny i był inspiracją wielu sław tj NIN, Nirvany czy Ministry. Zabrakło miejsca dla wielu ważnych dla mnie artystów tj. Czesław Niemen, Dżem, Alice In Chains, Iron Maiden czy Peter Gabriel. Aby w pełni wyrazić się muzycznie, musiałbym jednak zamiast TOP 10, opisać TOP 100 ?
-
1 polubienie
-
1 polubienieZ Twojej 10-tki sześć płyt mam w domowym zbiorze. W dyszce, którą wyselekcjonowałem (serce się krajało, kiedy odrzucałem poszczególne inne, wspaniałe albumy, ale cóż - starałem się wybrać te, które miały w moim muzycznym rozwoju tzw. przełomowy charakter i jakoś mnie pchnęły w określonym kierunku oraz z których ślad pozostał w głowie i tzw. duszy do dzisiaj), znalazły się z kolei te albumy (kolejność nieistotna): 1. POLICE "Synchronicity" 2. DEPECHE MODE "Construction Time Again" 3. CABARET VOLTAIRE "The Covenant, the Sword and the Arm of the Lord" 4. YOUNG GODS "Young Gods" 5. RED HOT CHILLI PEPPERS "Mother's Milk" 6. SOUNDGARDEN "Louder Than Love" 7. BIG BLACK "Atomizer" 8. CURE "Kiss Me Kiss Me Kiss Me" 9. SUICIDAL TENDENCIES "How Will I Laugh Tomorrow" 10. JAMIROQUAI "Emergency On Planet Earth" Zabrakło miejsca dla znakomitych płyt EINSTURZENDE NEUBAUTEN, LAIBACH, SKINNY PUPPY, FRONT 242, DINOSAUR JR, TAD, MELVINS, JANE'S ADDICTION, NIRVANY, sporej kolekcji z wytwórni 4AD, BAUHAUS, JOY DIVISION, BIRTHDAY PARTY/wczesnego NICK'a CAVE'a, KILLING JOKE, ULTRAVOX, SLAYER, PRONG, DIE KREUZEN, SONIC YOUTH, VOIVOD, HEAD OF DAVID, GODFLESH, PRIMUS, SHAMEN, ROXY MUSIC, TEARS FOR FEARS, SIMPLY RED, DEAD CAN DANCE, KRAFTWERK, GARY NUMANA, BRYANA FERRY, PETERA MURPHY, ROLLINS BAND, JESUS LIZARD, RAPEMAN, SHELLAC, MEAT BEAT MANIFESTO i wielu innych... A z ostatnich, powiedzmy, trzech lat, na pewno najbardziej tego..
-
1 polubienie
-
1 polubienieO Poljocie 2414 Biennie jest szczegółowo tutaj: https://forums.watchuseek.com/f10/poljot-paradox-2627562.html Sam mam dwie wersje mechanizmów "Bienny"
-
1 polubienieBo Rafał żonie mówi że jedzie do kochanki, kochance mówi że jedzie do żony a sam na rower i myk ... do biblioteki
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienieCzarny krokodyl nilowy i zielona przecierana noga strusia. Obydwa paski do złotego JLC Reverso i z teleskopami do szybkiej zmiany, żeby nie rysować koperty przyrządem Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienieHogg pokaż od doopy strony. Ten jest kozak. Muszę sobie identycznego kupić. Zazdraszczam bardzo. Gratuluję pozostałych nowinek.
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienie
-
1 polubienieI to jest genialne w tej marce. Sprzedać tysiące zegarków po dajmy na to 38 tysiecy złotyc, potem po 3 latach wydać je klientom po podwyżkach po 48 tysięcy , a Ci dalej będą zadowoleni, bo przecież na wtórnym u Handlarzy są po 65 Proszę o nie anlizować przykładów liczb- to tylko luźne obserwacje Ale fakt, że jakby teraz nagle Rolex zaczął wydawać te zegarki po 48-50 tyś, to i tak większość ludzi uznało by się za szczęśliwców mogąc zapłacić za nie 10 tyś więcej, niż w dniu wpłaceniu zaliczki. I szczerze dziwie się, że te podwyżki są tak delikatne, powinni zwalając na koronawirusa od razu dowalić 20%, bo przecież te zegarki, jak pokazuje rynek są warte 30%-50% więcej niż metka.
-
1 polubienieNie mam nic do Panerai, ale jak tak spojrzy się na ich dokonania historyczne ( zamówienia i produkcja dla nazistów + Rolexowe podwykonawstwo) to firma nie ma czym chwalić się. Kolejna wydmuszka napompowana marketingiem. Gdyby nie WR II, to pies z kulawą nogą by o nich nie pamiętał.
-
1 polubienie
-
1 polubienieDHL się uwinął, żaden koronawirus im nie straszny i nadany w poniedziałek po południu przy granicy z francja dodam, zegarek jest dziś na mojej łapce... Ruch w zegarkach u mnie ostatnio duży ale chyba założę sobie, że jakiś OS musi być w pudełku...mam słabość do tych zegarków
-
1 polubienie
-
1 polubienieDłuuuugo go szukałem. Jak już prawie zwątpiłem, to w końcu się udało ?
-
1 polubienie
-
1 polubienieTak sie składa, że przejeżdżałem nie tak dawno przez Genewę (ale bez postoju), kierując sie na północ, w strone Alzacji. Wybór trasy przez szwajcarię nie był przypadkowy - celem była - wpisana na listę UNSECO - "kolebka szwajcarskiego zegarmistrzostwa" obejmująca miasta LeLocle i Chaux de Fonds (oraz w rzeczywistości cała okolicę). To właśnie tu, w północno-zachodniej części Szwajcarii, powstał drugi (obok Genewy) duży ośrodek produkcji zegarków. Teren jest ledwie pagórkowaty i okazuje się, ze z "alpejską bryzą" znaczna część szwajcarskich czasomierzy nie ma kompletnie nic wspólnego Koło południa - jeśli dobrze pamiętam - wjeżdżamy do LeLocle... Jeśli chcemy zobaczyć lokalne muzeum,nie należy parkować w centrum, a jechać za znakami (chyba że mamy zacięcie trekkingowe ), bo muzeum znajduje się spory kawałek ponad miastem. Na wycieczkę po LeLocle zabrałem... Xicorra. Nieco na przekór samemu sobie, bo zawsze w takich miejscach noszę zegarek tematycznie z nimi związane, a tu - polski zegarek z chińskim mechanizmem... Muzeum w LeLocle znajduje się w pięknym dworku - jak pisałem - kawałek ponad miastem... Muzeum jest - do czego wrócę później - bardzo przyjemne. Może to brzmieć dziwnie, ale jest tam po prostu miło, tak przytulnie. Znajdziemy tu piękny zbiór, zaczynając od historii rozwoju mechanizmu zegarkowego... ...pokazanej - jak widać, albo i nie - z detalami konstrukcji najbardziej typowymi dla każdego okresu. Następnie sale z cudownymi zegarami ściennymi, zdobionymi kieszonkami i automatonami… ...z których wiele pokazano na filmach, by można było również zobaczyć, jak działają. Specjalnie powiększyłem ten konkretny zegarek, bo to nic innego jak... radziecka Mołnia (!). Wiem, ze G..F.Jacot produkował zegarki na rynek turecki, ale ten akurat nie pochodzi z LeLocle i ogólnie jakoś tak pasuje... jak pieść do nosa. W każdym razie jeśli ktoś z was uważa, ze nie stac go na "muzealny zegarek" i to jest Twoja szansa! Gablota z Mołnią rozpoczyna piękną wystawę poświęconą już głównie mniejszym czasomierzom z różnych okresów historii... Kolekcja piękna i bogata. Można - oczywiście - wziąć odtwarzacz z komentarzem do poszczególnych punktów wystawy, ale ja - jak to ja - wiecznie spóźniony - po prostu wpadłem, obleciałem i wypadłem Szybko, szybko, bo nie ma czasu, a szkoda, bo bogactwo tu wielkie Na początek lub na koniec (jak kto woli) wycieczki po piętrze można jeszcze posłuchać opowiadania mechanicznego zegarmistrza (rusza się !!!) I pora powoli opuszczać LeLocle… Samo miasteczko... senne i puste (może źle trafiłem z dniem i porą przyjazdu). Czyste ładne, ale takie jakieś mało przyjazne - nie chciało się zostawać dłużej i dobrze, bo czasu naprawdę brak (wszak do Alzacji kawałek drogi). Oczywiście LeLocle to ojczyzna wielu słynnych marek zegarków i nawet nie silę się na wymienianie wszystkich. Któż nie zna nazwisk takich jak Jacot, Moser, Tissot? Wszyscy oni produkowali zegarki w LeLocle. Z postaci, które chciałbym przytoczyć - w pierwszej kolejności na pewno - zapomniany już nieco - Olivier Quartier, który na początku XIX wieku jako pierwszy podjął w LeLocle próbę stworzenia czegoś w rodzaju powtarzalnej, jakby seryjnej, produkcji. Zegarki te nie były - jednak - produkowane z identycznych, powtarzalnych części i najczęściej w praktyce okazuje się, że część z jednego Quartiera do drugiego nie nadaje się w ogóle, a w najlepszym razie wymaga znacznych (i trudnych!) modyfikacji. Nowe technologie prowadzące do pojawienia się zegarków, do których część zamienna można było po prostu zamówić na podstawie katalogu przybyły do LeLocle głownie za sprawą Georges'a Favre Jacota, twórcy słynnej również i dzisiaj marki Zenith… Jacot zaczynał jeszcze w XIX wieku, na wielu światowych rynkach (zresztą - zegarki z LeLocle niemal zmonopolizowały, choć może to za duże słowo - rynek Imperium Rosyjskiego, ale nie tylko o Rosji mowa), a na początku XX wieku - można chyba powiedzieć - zegarki z fabryki GFJ osiągnęły technologiczna doskonałość. Duże słowa, ale żeby nie być gołosłownym, pokażę Wam świeżutki - wręcz "jeszcze ciepły" - nabytek, który wpadł mi w ręce dwa dni temu... Zdezelowany Zenith na rynek kanadyjski - początek XX wieku. Kupiłem za... 60zł, ale stan nieznany i myślałem, ze pewnie na części, albo że - w najlepszym razie - za czas jakiś posłuży za przykład, ze części faktycznie pasują Na szczęście (czy niestety?) z tymi częściami to musicie mi wierzyć na słowo, bo posiadam w swoich zbiorach Zenitha, który kilka części - bez modyfikacji - dostał od "dawców". Nasz Kanadyjczyk okazał się zupełnie dobry, tylko strasznie zaniedbany... Wałek - na wzór amerykański mocowany w kopercie - wyjąłem, żeby wyczyścić syf zgromadzony w kominku koperty. Mechanizm posiada typowy dla Zenithów z tego okresu mechanizm nastawczy z dzielonym wałkiem. Przy montażu trzeba się trochę napocić, bo części odskakują i sam spędziłem dobre 5 minut (które dłuży się w nieskończoność) szukając śrubeczki... Mechanizm jest średniej klasy, więc posiada niepolerowane elementy wychwytu czy "zwykłe", mosiężne koła przekładni. Wiem,wiem, na regulatorze wciąż widać rdzawe naloty, ale ta sprężynka słynie z pękania i już raz musiałem taką sprowadzać z... Argentyny Balans bimetaliczny (często spotykane w zegarkach Zenith, choć - inaczej niż w np amerykańskich Walthamach - wcale nie obligatoryjny), z breguetowskim włosem. Zegarek powstal dla kanadyjskiego dystrybutora - pana Aleksandra McMillana z Ottawy. Pięknie wykończony, dobrej klasy i zbudowany z powtarzalnie wykonywanych, wymienialnych części... Tyle na dzisiaj - następny przystanek - Chaux de Fonds Za jakość zdjęć NIE przepraszam - nie ma co patrzeć na zdjęcia, Muzeum w LeLocle trzeba po prostu zobaczyć
-
1 polubieniePo Walthamie pora na drugą (nominalnie trzecią, ale budowa fabryki założonej wcześniej USWCo z Marion przeciągała się) amerykańską fabrykę, równie znanego producenta jakim był Elgin. Pierwotnie firma nazywała się 'National Watch Company', ale z uwagi na szerzące się wśród ludzi określenie 'Elgin watches' (co można tłumaczyć "zegarki z Elgin" czy po prostu "zegarki Elgin"), wkrótce słowo Elgin dodano do nazwy. Fabryka powstała między rokiem 1864 i 1867 (kiedy to powstały pierwsze mechanizmy), przy wielkim udziale chicagowskiego przedsiębiorcy Benjamina Raymonda. Prezetowana ilustracja z wydanej w latach 20-tych przez Elgina książki (z dołożonym zegarkiem B.W.Raymond) pokazuje założyciela National Watch Co podziwiającego pracę swoich zegarmistrzów. Jak pisze autor, Raymond przetarł okulary nie wierząc własnym oczom, gdy na płycie pokazanego mu w 1867. roku mechanizmu zobaczył... ...swoje nazwisko! Myślę, że jest to tylko wyobrażenie autora książki, bo zapewne zostało to wcześniej uzgodnione, niemniej fakt pozostaje faktem, że od tego czasu nazwisko Benjamin W. Raymond na zawsze wpisało się w historię amerykańskiego zegarmistrzostwa (zegarki sygnowane B.W.Raymond - najpierw kieszonkowe, potem naręczne - produkowano przez 100 lat aż do upadku Elgina w latach 60-tych XX wieku). Dzisiaj pragnę pokazać Wam właśnie pierwszy mechanizm produkowany w Elgin - B.W.Raymond o numerze 558, identyczny jak pierwszy wyprodukowany (101) pokazany Raymondowi. Mechanizm wyprodukowano w 1867. roku i pochodzi z pierwszej serii wypuszczonej na rynek... Mechanizm miał kilka uszkodzeń, ale - na szczęście - wszystkie numerowane części są oryginalne. Nie ma nic gorszego niż odkrycie np wymienione głównej płyty w takim mechanizmie... Warto zwrócić uwagę na charakterystyczny kształt ramion koła balansowego - jest on charakterystyczny tylko dla pierwszej serii Raymondów. Typowy dla pierwszej serii był również mostek z elegancko wpuszczoną śrubą mocującą. Natomiast mechanizm genewski w niektórych - wyższej klasy - mechanizmach stosowano dłużej. Poniżej - rozklejona tarcza, brakujący bolec regulatora oraz wygięta kotwica wychwytu. Naprawiłem jak umiałem najlepiej... Bolec wyszedł mi ciut przykrótki, ale - jak się okazało - wystarczający. Musiałem jeszcze zając się kołem centralnym, którego mała zębatka kręciła się luźno wokół osi. We wczesnych Elginach wcale nie musi to oznaczać awarii... Wystarczy to wyczyścić i poskładać na nowo. Po prostu zabezpieczenie na wypadek pęknięcia sprężyny przestało działać prawidłowo. Patent producenta z Elgin polegał na zastosowaniu zębnika luźno obracającego się wokół osi pierścienia dociskowego z gwintem. Gdy sprężyna pracowała poprawnie, tarcie dokręcało pierścień, który dociskał zębnik i koło obracało się całe. Gdy sprężyna pękła, zębnik obracał się w złym kierunku i pierścień odkręcał się, uwalniając go. W ten sposób nie dochodziło do uszkodzenia wychwytu... Ale - wracając do tematu: Mechanizm jest o wiele nowocześniejszy od pokazywanego protoplasty z Roxbury, ale też oba projekty dzieli kilkanaście lat rozwoju zegarmistrzostwa w USA. Mamy tutaj wychwyt kotwicowy szwajcarski ułożony w linii prostej (ancre ligne droite) i częstotliwość pracy balansu 18.000 uderzeń na godzinę. Jakość - dobra, choć oczywiście w kolejnych seriach wprowadzano poprawki. Czasem na lepsze, czasem... na tańsze . Mechanizm gotowy do "kopertowania" tylko... koperty brak zapakowałem w coś takiego. Na pierwszy rzut oka - tak to właśnie powinno wyglądać - mechanizm powinien trafić do starej koperty (w tych czasach przeważnie krytej) wykonanej ze srebra... Ta koperta jednak... ...nie jest srebrna. To 19-wieczna podróba (zresztą chyba nawet srebrzona), która miała wprowadzić w błąd 19-wiecznego nabywcę, a tymczasem... ja nabrałem się jakieś 120-140 lat później!!! Sprzedawca - zresztą - też. Myślę, że spokojnie przyjąłby zwrot, ale to trochę zachodu, więc koperta została. Ona - zresztą - wcale nie jest brzydka (tylko wytarta do mosiądzu) i na razie zostaje... Jak pisałem, wygląda nawet dobrze. Oczywiście - takie wysokiej klasy Raymondy to nie jedyne wczesne mechanizmy z Elgin. Fabryka początkowo produkowała dwa modele w kilku wersjach - powyżej - najlepszy Raymond, poniżej - najuboższy Ryerson: Drugi model z Elgin miał obniżoną (16,200 bph) częstotliwość pracy oraz wychwyt "typu angielskiego": Oba modele (w wersji z naciągiem kluczykowym i - później - także z wałkiem naciągowym) produkowano przez jakieś 50 lat, również an początku XX stulecia, kiedy to przerośnięte "kieszonki" rozmiaru 18 ostatecznie odeszły w zapomnienie...