Tym razem najstarszy zegarek z mojej "stajni".
Po szwajcarsku solidny i prawie niezniszczalny, ciężki jak helweckie poczucie humoru 🙂
Od lat około 17 chodzi niestrudzenie, parę lat temu był do przeglądu i smarowania, awarię miał tylko jedną - jak spadł na ziemię, to przestał chodzić. Rzecz polegała na jakimś zablokowaniu chyba włosa, drobiazg, który zegarmistrz naprawił od ręki i nawet nie wziął pieniędzy...